WAŻNE
TERAZ

Biało-Czerwoni nie oczarowali. Przeciętny mecz w Chorzowie

Dowodów winy brak!

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Gdyby w jakimś teleturnieju, którego zasada opiera się na podawaniu skojarzeń, podano hasło wywoławcze „Lukrecja Borgia”, można być niemal pewnym, że najczęściej padającą odpowiedzią byłaby „trucicielka”, a zaraz potem „wyuzdana rozpustnica”. Jeszcze niedawno też bym przypuszczalnie tak odpowiedziała, bo należę do pokolenia, które co i raz napotykało w literaturze czy też w prasie wzmianki o zbrodniczej naturze tej pięknej niewiasty, żyjącej na przełomie XV i XVI wieku.

Była mowa o jakichś pierścieniach wypełnionych trucizną, o podżeganiu do zabójstw niewygodnych osób, których nie udało jej się osobiście zlikwidować, o kazirodczym pożyciu z bratem i ojcem – notabene wysokimi dostojnikami Kościoła Katolickiego (jak wysoko zaszedł ojciec, wiemy chociażby z tytułu tej książki; brat Cezar był „tylko” kardynałem) – i dziesiątkach czy bodaj setkach kochanków. A jednak… w ostatnich latach historycy nieco zmienili punkt widzenia, rozpowszechniając pogląd, że wprawdzie córka papieża Aleksandra VI, prywatnie Rodriga Borgii, świętą nie była (powiedzmy sobie szczerze: jeśli gdzieś w owym czasie trafiali się ludzie mogący aspirować do miana świętych, to z pewnością nie na papieskich i kardynalskich dworach…), ale doprawdy daleko jej było do tego potwora, jakiego z niej przed laty zrobiono.

Oczywiście, piekielnie trudna jest taka rehabilitacja postaci historycznej - tym trudniejsza, im większa przepaść czasowa dzieli jej i naszą epokę. Jak znaleźć bezpośrednie dowody potwierdzające popełnianie przestępstw lub, wręcz przeciwnie, uniewinniające, jeśli „obwiniony” nigdy nie stanął przed sądem? Jak udowodnić lub jak wykluczyć jego udział w odrażających praktykach seksualnych czy choćby tylko zwykłą skłonność do cudzołóstwa, skoro współcześni nie przyłapali go in flagranti, a jedynie szerzyli opowieści z gatunku „kto z kim”? Jak odgadnąć, kogo kochał, a kogo nienawidził, jeżeli nie zostawił śladu swych myśli na papierze? Naturalną więc koleją rzeczy jest opieranie się przez historyków i biografów na tym, co powiedzieli inni, wcześniejsi historycy i biografowie, chyba że nagle wypłyną jakieś nieznane dotąd dokumenty. Istnieją również dodatkowe mechanizmy, przyczyniające się do szybszej zmiany zdania opinii publicznej: wystarczy, by o danej osobie napisano dobrą powieść czy sztukę teatralną, a
czytelnicy zaczną o niej myśleć tak, jak przedstawił ją autor. Czyż naszych sądów o niektórych postaciach historycznych nie zawdzięczamy dramatom Szekspira lub Słowackiego, powieściom Sienkiewicza, Gravesa, Hugo, Druona?... Oddajmy więc głos nie historykowi, a pisarzowi (dotychczas dramaturgowi i reżyserowi teatralnemu; „Córka papieża” to jego – w wieku 88 lat!- debiut powieściowy), który pragnie ukazać nam własną wizję losów swojej rodaczki sprzed wieków.

Oto Lukrecja, wychowująca się wraz z trzema braćmi w dobrze sytuowanej mieszczańskiej rodzinie. Ojciec, który umiera, gdy dziewczynka ma sześć lat, jest pisarzem apostolskim (czyli czymś w rodzaju sekretarza kurii), ojczym - literatem. Inteligentne dziecko ma wszystko, czego trzeba: zdrowie, rodzicielską pieczę i miłość, warunki do edukacji (na miarę swoich czasów, rzecz jasna). I oto w dwunastym roku życia przeżywa istne trzęsienie ziemi: uwielbiany przez nią i braci świątobliwy wujaszek Rodrigo oznajmia, że wkrótce zostanie wybrany papieżem (niby decyzja spoczywa w rękach konklawe, ale któż, jak nie on, pociąga za sznurki kościelnych marionetek?), a przy okazji ujawnia, że jest ich biologicznym ojcem. By złagodzić szok i oburzenie czworga nastolatków, uświadamia ich, że „w Watykanie i okolicy niewiele jest prawowitych dzieci i naprawdę poślubionych matek”.

Cóż robić, skoro – nie z własnej przecież woli – weszło się między wrony, trzeba się nauczyć krakać... Wronie obyczaje przyswoi sobie najlepiej – gdyby to nie brzmiało tak dosłownie, można by rzec, że bardziej po papiesku niż sam papież – średni brat Cezar. Ale zanim Lukrecja się zorientuje, co w duszy młodzieńca tkwi, dozna kolejnego szoku na wieść, że dobiegający sześćdziesiątki ojciec, wówczas już papież Aleksander VI, romansuje z jej czternastoletnią przyjaciółką. A potem, że sama – mając lat ledwie trzynaście – ma poślubić dwa razy starszego mężczyznę, siostrzeńca jednego z zaprzyjaźnionych (czy raczej związanych interesami) z ojcem kardynałów. Małżeństwo, o dziwo, nie okazuje się aż tak strasznie nieudane; Giovanni najwyraźniej zakochuje się w urodziwej dziewczynie, a Lukrecja jakoś się do niego przyzwyczaja. Ale kiedy małżonek, wybrany przez papieża i Cezara na narzędzie machinacji politycznych, zawodzi ich nadzieje, brat bez obsłonek informuje siostrę, że wkrótce zostanie ona wdową. Młoda kobieta
przekonuje męża, by uciekł w rodzinne strony, sama zaś chroni się w klasztorze. Giovanni ujdzie z życiem w zamian za przyznanie się do rzekomej impotencji, dzięki czemu Aleksander VI unieważni zawarty sakrament. Jako osiemnastolatka Lukrecja spróbuje wyjść za mąż z miłości (nie bez poparcia ojca i brata; gdyby kandydat im nie odpowiadał, mieliby swoje sposoby na pozbycie się go… z których zresztą nie omieszkają skorzystać później, gdy popsują się relacje między Rzymem a ojczyzną Alfonsa, królestwem Neapolu). Trzecie małżeństwo znów będzie służyło interesom Rodriga i Cezara...

Trudno nie uwierzyć w tę wersję losów pięknej damy, gdy z takim przekonaniem opowiada ją sędziwy noblista. Nie ma przecież dowodów na to, by Lukrecja winna była jakiemukolwiek morderstwu, a jeśli nawet zdradzała któregoś ze swych mężów lub utrzymywała z kimś nieuświęcone sakramentem stosunki w krótkich okresach pomiędzy małżeństwami – cóż... nie była w swojej epoce wyjątkiem. A poza tym, któż jej miał świecić przykładem? Matka, kochanka kardynała i niby-żona podstawionego przezeń figuranta? Ojciec, każdym swoim czynem udowadniający, że moralność chrześcijańska może sobie być dla maluczkich, a wielkim wolno wszystko? Ciotka - bo można chyba tak nazwać Adrianę Milo, kuzynkę ojca - kryjąca romans krewniaka z dziewczynką, która mogłaby być jego wnuczką?

Fo kreśli stosunkowo zwięźle tło historyczne tej opowieści (przed lekturą albo w jej trakcie nie od rzeczy będzie zerknąć do jakiegoś podręcznika historii Europy w celu przypomnienia sobie ówczesnych stosunków politycznych) – przekazuje jednakże wystarczającą porcję informacji o realiach tego wycinka czasoprzestrzeni, byśmy mogli uznać Lukrecję za dość typowy produkt swego czasu. Tylko „dość”, bo w odróżnieniu od wielu innych wczesnorenesansowych dam interesowała się czymś więcej niż tylko modą, romansami i sztukami pięknymi. Spójrzmy na jej mowę na rzecz wspólnoty charytatywno-religijnej Buon Soccorso, wygłoszoną w zastępstwie nieobecnego ojca na posiedzeniu konsystorza! (szkoda, że autor nie podaje źródła – w ten sposób nie wiadomo, na ile tekst ten jest jego domniemaniem, a na ile odzwierciedleniem prawdy...). Spójrzmy, jak u boku teścia rozstrzyga sprawy niesprawiedliwie osądzonych poddanych, jak zakłada (pierwszy w historii?) „bank pobożny”, który zamiast lichwiarskich odsetek życzy sobie „udziału w
pracach na rzecz wspólnoty”!

Aż zaczynamy żałować, że to tylko powieść, a nie biografia z prawdziwego zdarzenia... Ale z drugiej strony, czy w biografii mogłyby się znaleźć tak poetyczne i wymowne tytuły rozdziałów: „Święta wywrotka”, „Zaproszenie na bankiet, na którym serwują trumny”, „Ludzi dowcipnych coraz mniej się rodzi”? I takie nietypowe ilustracje, stworzone przez autora „we współpracy z Jessicą Borroni i Michelą Casiere”, będące impresjami na temat zachowanych wizerunków powieściowych postaci? I dialog pomiędzy Aleksandrem VI a dwoma „badaczami, którzy przez wzgląd na swoją pracę myślą raczej o wszechświecie niż o sprawach ziemskich” (twarzy jednego z nich, widocznej na portrecie obok, mogą na pierwszy rzut oka nie rozpoznać rodacy autora, ale my – na pewno!)? W tym pięknie wydanym tomie zabrakło tylko pełnej konsekwencji przy polskiej transkrypcji włoskich imion, wskutek czego książę d’Este, ojciec trzeciego męża Lukrecji, raz jest Ercolem, raz Herkulesem, a z dwóch innych panów noszących wspólne imię Ludwika Maura (Ludovica
„il Moro” Sforzę), poznajemy w wersji spolszczonej, zaś poetę Ludovica Ariosta - w oryginalnej. Nie jest to jednak mankament, który może zniechęcić do lektury; prawdę powiedziawszy, zwróciłam na niego uwagę dopiero przy pracy nad recenzją, bo wcześniej bez reszty pochłonęły mnie perypetie bohaterki. Czego i pozostałym czytelnikom życzę.

Wybrane dla Ciebie

T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Na niego patrzyli wszyscy. Adam Kałduński zachwycił publiczność Konkursu Chopinowskiego
Na niego patrzyli wszyscy. Adam Kałduński zachwycił publiczność Konkursu Chopinowskiego
Rodzina ujawnia nieznane historie z życia Osbourne'a. "Ozzy naprawdę cierpiał"
Rodzina ujawnia nieznane historie z życia Osbourne'a. "Ozzy naprawdę cierpiał"
Romantyczny Chopin – światowa premiera immersyjnej wystawy
Romantyczny Chopin – światowa premiera immersyjnej wystawy
Najpiękniejszy jubileusz świata, czyli 50-lecie Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza [ZDJĘCIA, RELACJA]
Najpiękniejszy jubileusz świata, czyli 50-lecie Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza [ZDJĘCIA, RELACJA]
Artysta (nie)amerykański. Bad Bunny — Portorykańczyk, który podzielił USA
Artysta (nie)amerykański. Bad Bunny — Portorykańczyk, który podzielił USA