Ta sama chwila, milion wspomnień, czyli Beata i Bajm w warszawskiej Stodole [RELACJA]

Po pięciu dekadach obecności na scenie i długiej przerwie spowodowanej chorobą, Beata Kozidrak wraz z Bejmem wrócili do Stodoły. Publiczność śpiewała niemal każdy wers, a każdy dźwięk stawał się echem wspomnień, pulsując w sercach Warszawy i splatając pokolenia w jedną, muzyczną opowieść.

Beata KozidrakBeata Kozidrak
Źródło zdjęć: © East News | ADAM JANKOWSKI
Bartosz Sąder

Są takie wieczory, które zaczynają się długo przed tym, zanim przygasną światła. Takie, które gromadzą ludzi nie tylko w jednym miejscu, ale w jednym wspólnym drżeniu. W Stodole czuło się to od progu - powolne narastanie ciepła, ten nerwowy półuśmiech na twarzach ludzi, spojrzenia wymieniane bez słów, jakby każdy z nich pamiętał inną własną historię opowiedzianą kiedyś przez głos Beaty Kozidrak.

Bo prawda jest taka: na ten powrót czekali wszyscy. Może bardziej, niż sami potrafili przyznać.

Choroba przerwała coś, co wydawało się nienaruszalne. Bajm był przecież stałym elementem krajobrazu - jak drzewo, które przetrwało wichury, wojny kultur, rewolucje muzyczne i zmieniające się światy. I nagle to drzewo na chwilę zamilkło, jakby niepewne, czy jeszcze wypuści nowe liście. Fani nie musieli mówić tego głośno. Wystarczyło spojrzeć na ich dłonie zaciskające się na barierkach, na osoby, które przyszły z rodzinami, jakby pragnęły, by ich własne dzieci usłyszały to, co kiedyś ratowało ich.

"Kultura WPełni". Daniel Olbrychski nie zamierza milczeć. "Dlaczego miałbym mieć odebrany głos?"

Kiedy Beata wyszła na scenę, w Stodole zrobiło się na kilka sekund boleśnie cicho. Jakby każdy z tysiąca serc na widowni wstrzymał uderzenie. "Dziękujemy, że możemy dla was tutaj zagrać. Do niedawna to nie było takie pewne" - powiedziała.

I wtedy cisza pękła. Pękła jak skorupa czegoś, co wszyscy nosili w sobie przez miesiące.

A potem zabrzmiało "Płynie w nas gorąca krew". Pierwszy akord - i można było przysiąc, że klub drgnął fizycznie, jakby pod ciężarem wspólnych wspomnień. Publiczność nie śpiewała — publiczność wyrzucała z siebie teksty, jakby chciała nadrobić wszystkie tygodnie milczenia.

Bajm od 1978 r. nigdy nie był po prostu zespołem. To emocjonalny fundament popkultury. Kolorowa plama na tle szarego PRL-u. Głos wolności, zanim wolność miała swoje prawdziwe imię. I  przewodnik kilku pokoleń przez wszystkie możliwe stany serca: miłość, bunt, stratę, zranienie, zachwyt, życiową przewrotność.

Ich muzyka działała jak tlen - raz ratowała, raz uczyła oddychać na nowo. I może dlatego przetrwali wszystko: polityczne burze, medialne nagonki, własne słabości, przecinające się erupcje pokoleń.

W Stodole obok siebie stali ludzie, którzy pamiętają czasy, gdy kupowało się kasety na stadionach, i ci, którzy poznali BAJM z playlist od rodziców. To było niezwykłe — widzieć, jak "Bądź częścią mnie" niesie się jak ogień, który nie potrzebuje paliwa, bo sam jest paliwem. Młodzi patrzyli na starszych z szacunkiem. Starsi na młodych — z wdzięcznością. A wszyscy w jednym rytmie.

Koncert Bajmu w Warszawie
Koncert Bajmu w Warszawie © Materiały własne | Bartosz Sąder

Po "Taka Warszawa", kiedy w powietrzu romantyczne rozstrojenie, Beata powiedziała ciszej: "Dziękuję za wsparcie, kiedy byłam w szpitalu. Wiedziałam, że na mnie czekacie. Powiedziałam sobie: Kozidrak nie da rady?".

I ta sala, zwykle tak głośna, nagle stała się miękka, intymna. Bo to była prawda, ta najprostsza — fani naprawdę czekali. Czekali z nadzieją, ale i ze strachem, który nigdy nie pada w wywiadach, bo należy do prywatnych światów. Wieczór przypominał momentami muzyczną zabawę w odgadywanie melodii. Wystarczyła jedna nuta "Białej armii", a Stodoła eksplodowała.

Ale były też momenty naprawdę wyjątkowe, takie których się nigdy nie zapomina. "Krótka historia""Dwa serca, dwa smutki" wykonane w tak kameralnych aranżacjach, że można było usłyszeć jak opada każdy oddech. W tych piosenkach było coś więcej niż nostalgia; było coś, co w ostatnich miesiącach stało się symbolem: droga, którą trzeba przejść, by wrócić do tych, którzy nas niosą.

Beata, jak to Beata, nie mogła długo wytrzymać bez żartu. "Człowiek wychodzi ze szpitala i od razu słyszy matrymonialne propozycje. Ten pierścionek to cię trochę będzie kosztował!" - rzuciła w odpowiedzi na donośne "KOCHAM CIĘ!" z publiczności.

I w tej autoironii było coś wyzwalającego. A zaraz potem dodała: "Lubię się śmiać z siebie. Znam swoją wartość". To zdanie wisiało nad sceną jeszcze długo po tym, jak popłynął medley: "W drodze do jej serca", "Piechotą do lata", "Rano".

Przed koncertem Andrzej Pietras mówił mi, że w tym składzie grają już ponad trzy dekady. I to czuć. To pewność, która nie wynika z rutyny - tylko z braterstwa. Z rozumienia własnych wrażliwości.

Koncert Bajmu w Warszawie
Koncert Bajmu w Warszawie © Materiały własne | Bartosz Sąder

Finał nie był finałem - był trzęsieniem ziemi. Przebój za przebojem. Jak w najlepszej hurtowni na świecie. "Szklanka wody, "Myśli i słowa", "Moja wina", "Wielka inwazja", "Co mi panie dasz" — każda piosenka wywoływała reakcję jak powrót dawno niewidzianego przyjaciela.

A potem - "Ta sama chwila". To był ten rodzaj intro, które nie tyle wprowadza utwór, ile otwiera w ludziach niewidzialne szuflady z dawno poruszanymi uczuciami. Pierwsze nuty spłynęły nad Stodołą jak miękki welon, a publiczność - zamiast wybuchnąć od razu - zanurzyła się w nostalgię, w te swoje osobiste miejsca, w których Bajm był zawsze czymś więcej niż muzyką.

A mimo to - śpiewali. Wykrzykiwali niemal każdy wers, ale nie tak jak wcześniej, nie z energią łapiącą sufit klubu. To było śpiewanie, które brzmiało jak pół-szept, pół-wyznanie. W tym chóralnym śpiewie było coś intymnego: ludzie łączyli się nie tylko ze sceną, ale z własną historią.

Głos Beaty niósł się ponad nimi — silniejszy, głębszy, przesiąknięty wszystkim, co przeszła w ostatnich miesiącach. Nie był już tylko śpiewem. Był krzykiem tęsknoty, dotykiem wspomnień i cichą obietnicą, że choć życie bywa bezlitosne, zawsze znajdzie się przestrzeń na światło. Każde słowo brzmiało jakby wyrwane prosto z serca: pełne lat, doświadczeń, ale i tej niezwykłej nadziei, która towarzyszy tym, którzy wrócili z ciemności silniejsi.

Ten wieczór okazał się ścieżką dźwiękową życia milionów ludzi, którzy w muzyce Bajmu odnajdowali siebie, swoje pragnienia, siłę. Beata Kozidrak stała się symbolem nie tylko scenicznej charyzmy, ale też autentyczności, odwagi mówienia o miłości, wolności i bólu w czasach, gdy nie zawsze było na to miejsce. I pewnie, potknęła się wiele razy. Popełniła niejednej błąd. Nie da się jednak zapomnieć o tym, jak ogromny ślad wyryła w duszy kraju i dlaczego historia jej i tej kapeli trwa do dzisiaj.

Nic dziwnego, że bisy stały się koniecznością, a publiczność niemal wzięła je sobie siłą energii i miłości. Najpierw "Jezioro szczęścia", potem "Dzień za dniem", aż wreszcie całkowicie nieplanowany wybuch zbiorowej pamięci - "Józek, nie daruję ci tej nocy". Na ostateczne pożegnanie została jeszcze "Nie ma, nie ma wody na pustyni".

Światła podniosły się powoli, jakby dawały ludziom czas, by nacieszyli się chwilą dłużej. Beata zeszła ze sceny wolnym krokiem - tym razem nie z triumfem, lecz z czułością wobec tych, którzy na nią czekali.

A Stodoła od razu zamieniła się w jeden wielki dudniący dźwięk okrzyków: "DZIĘ-KU-JE-MY! DZIĘ-KU-JE-MY!. Tak donośny, że aż czuło się jego echo pod skórą. Bo oni naprawdę dziękowali. Za powrót, który nie był pewny. Za muzykę, która dorastała razem z nimi. Za głos, który nawet poddany próbie nie traci blasku, tylko zyskuje nowy odcień.

Za pięć dekad opowieści, w których każdy mógł odnaleźć siebie — i swój własny, pulsujący świat.

Wybrane dla Ciebie
Jazzowa noc w Warszawie. Stacey Kent uczciła 100-lecie Phantoma
Jazzowa noc w Warszawie. Stacey Kent uczciła 100-lecie Phantoma
Jej bal to historia nas wszystkich. Maryla Rodowicz opowiada ją na nowo
Jej bal to historia nas wszystkich. Maryla Rodowicz opowiada ją na nowo
Ciepłe, analogowe brzmienie zamiast studyjnego chłodu. Rubens znowu w grze
Ciepłe, analogowe brzmienie zamiast studyjnego chłodu. Rubens znowu w grze
Młodzież wybiera! Ruszyło głosowanie na Słowo Roku
Młodzież wybiera! Ruszyło głosowanie na Słowo Roku
Gwiazda pop w ekranizacji klasycznej bajki. Zagra główną rolę
Gwiazda pop w ekranizacji klasycznej bajki. Zagra główną rolę
Kanada dołączy do Eurowizji? Rozmowy trwają
Kanada dołączy do Eurowizji? Rozmowy trwają
Trump zadzwonił do niej po śmierci Ozzy'ego. Tłumaczy, co jej powiedział
Trump zadzwonił do niej po śmierci Ozzy'ego. Tłumaczy, co jej powiedział
"Jeszcze nie umarłam". Dolly Parton szczerze o problemach zdrowotnych
"Jeszcze nie umarłam". Dolly Parton szczerze o problemach zdrowotnych
Miłośnicy rocka będą zachwyceni. Foo Fighters zagrają w Polsce
Miłośnicy rocka będą zachwyceni. Foo Fighters zagrają w Polsce
One Republic znów w Polsce! Znamy szczegóły koncertu
One Republic znów w Polsce! Znamy szczegóły koncertu
Wyjątkowe wydarzenie. Do Polski przyjeżdżają gwiazdy z całego świata
Wyjątkowe wydarzenie. Do Polski przyjeżdżają gwiazdy z całego świata
To już koniec. Tak legendarny zespół pożegnał się z polskimi widzami
To już koniec. Tak legendarny zespół pożegnał się z polskimi widzami
ZATRZYMAJ SIĘ NA CHWILĘ… TE ARTYKUŁY WARTO PRZECZYTAĆ 👀