"Wiele ukraińskich historii w Polsce zaraz może się skończyć". Artyści o prezydenckim wecie
- Weto prezydenta Nawrockiego wobec ustawy o statusie Ukraińców w Polsce to bardzo zła wiadomość dla osób, które od kilku lat budują tu nowe życie - mówi Jana Makuch, ukraińska malarka mieszkająca w Warszawie. Artyści komentują, co ich zdaniem oznacza weto prezydenta.
Prezydent Karol Nawrocki rozpoczął swoje urzędowanie od mocnego ciosu w Ukrainki i Ukraińców, którzy schronili się w Polsce przed wojną trwającą w ich kraju za sprawą rosyjskiej agresji. Jedno z pierwszych prezydenckich wet dotyczyło ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. - Znajdujemy się w sytuacji, w której obywatele państwa polskiego we własnym kraju są traktowani gorzej niż nasi goście z Ukrainy - stwierdził prezydent. Ruch ten wywołał sporą dyskusję w kręgach politycznych i w szerzej rozumianej przestrzeni publicznej.
Wirtualna Polska zapytała artystki i artystów z Ukrainy mieszkających i pracujących w Polsce o komentarz do tej sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kultura WPełni": Monika Janas obala mity na temat pracy agentów aktorów
Nie odsyłać ludzi pod bomby
- Weto prezydenta Nawrockiego wobec ustawy o statusie Ukraińców w Polsce to bardzo zła wiadomość dla osób, które po wybuchu wojny na pełną skalę, już od kilku lat budują tu nowe życie - komentuje Jana Makuch, ukraińska malarka mieszkająca w Warszawie.
- Dla wielu rodzin z dziećmi, osób starszych i uchodźców, którzy dopiero niedawno się tu przeprowadzili, uciekając przed wojną, oznacza to jeszcze większy niepokój oraz niepewność co do przyszłości.
Jeszcze mocniejsze stanowisko zajął w tej sprawie pochodzący z Odessy aktor Teatru Polskiego w Poznaniu, Denis Kudijenko. Zareagował na pojawiające się w Polsce pozytywne relacje na prezydenckie weto.
- Uważam, że ludzie, którzy się cieszą z tego powodu - mówi, - nie uświadamiają sobie, jak to uderzy w Polskę, np. ekonomicznie. Nie mówiąc już o najważniejszym skutku weta: pod koniec września, kiedy zdeaktualizują się przepisy, dotyczące uchodźców z Ukrainy, Polska będzie wysyłać ludzi z powrotem do kraju, który codziennie jest bombardowany. Często to są kobiety, dzieci, nie tylko "zdrowe, silne chłopaki".
Daria Polunina, mieszkająca w Polsce od kilku lat aktorka, która zagrała m.in. w "Dziadach" w stołecznym Teatrze Polskim, serialach "Dziewczyna i kosmonauta" i "Dom pod Orłem" oraz w najnowszym filmie Wojciecha Smarzowskiego "Dom dobry", zwraca uwagę, że na pozytywny oddźwięk na prezydenckie weto wpływ miały nieprawdziwe informacje, propagowane w Polsce.
- W propagandowych opowieściach o zasadach pomocy ludziom z Ukrainy jest mnóstwo mitów i zwykłych kłamstw - opowiada. - Choćby o tym, że wszyscy Ukraińcy mają uprzywilejowany dostęp do służby zdrowia. To nieprawda, prawo korzystania z usług NFZ mają tylko wtedy, kiedy pracują i opłacają składki. Jak Polki i Polacy. Gdzie tu uprzywilejowanie? Inne kłamstwo dotyczy osób, które otrzymują 800 plus, choć wróciły na Ukrainę. Na granicy odnotowywany jest wyjazd z Polski i wypłata świadczenia zostaje wstrzymana. Kolejne kłamstwo to pojawiające się w internecie komentarze o tym, że po miesiącu pracy w Polsce ludzie z Ukrainy dostają emeryturę. To taka bzdura, że nie ma sensu jej komentować.
"Wiele ukraińskich historii w Polsce zaraz może się skończyć"
Bardzo osobistą historię, odnoszącą się do weta Nawrockiego, opowiedziała nam Anastazja Kochnieva, specjalistka od public relations w kulturze, prezeska Fundacji Centrum Integracji Kobiet Nejmovirna PL.
- Do Polski przyjechałam już dawno, szybko zaczęłam uczyć się języka i podjęłam pierwszą pracę - mówi. - Z czasem założyłam własną fundację, którą prowadzę do dziś – wspieram ludzi w odnalezieniu się w nowym kraju, organizuję projekty społeczne i staram się odpowiadać na realne potrzeby uchodźców. Przez te lata udało się pomóc wielu osobom rozpocząć tu życie od nowa, znaleźć swoją drogę i poczuć się częścią wspólnoty. Polska stała się naszym domem, miejscem codziennego życia, pracy, nauki i marzeń o przyszłości.
Kochnieva mówi o tym, żeby uświadomić, że takich historii jest dużo więcej. I że za sprawą prezydenckiego weta wszystkie mogą się skończyć.
- Szczególnie boli mnie to - mówi, - że to wszystko może zostać nagle przerwane. Od dwóch dni bez przerwy otrzymuję wiadomości od ludzi, którzy są w ogromnym strachu. Pytają mnie: co dalej, co mają zrobić? Jeśli ustawa nie zostanie podpisana do 30 września, blisko milion osób straci możliwość legalnego pobytu, pracy, edukacji czy dostępu do opieki medycznej. Najbardziej przerażeni są seniorzy, osoby z niepełnosprawnościami, mamy wielodzietnych rodzin i kobiety w ciąży. Ci, którzy mają jeszcze siłę, myślą o wyjeździe, a ci, którzy tej siły nie mają – w rozpaczy płaczą.
Kochnieva odwołuje się też do wkładu ludzi z Ukrainy w życie współczesnej Polski.
- Wielu z nas tutaj pracuje, płaci podatki, wychowuje dzieci, działa społecznie i wnosi coś dobrego do wspólnego życia - mówi. - Wierzę, że nasze historie pokazują, że nie jesteśmy tylko "uchodźcami", ale także ludźmi, którzy potrafią budować i dzielić się tym, co najlepsze. Mam ogromną nadzieję, że znajdzie się rozwiązanie, które pozwoli nam dalej legalnie tu być i kontynuować to, co już zaczęliśmy razem tworzyć. Trzeba też pamiętać, że są osoby, które z różnych powodów nie mają możliwości podjęcia pracy – osoby starsze, chore, samotne mamy – i one wciąż otrzymują wsparcie od Polski.
"Wojna botów: ten system zaraz się zawali"
Do tych słów nawiązuje Artem Manuilov, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie, znany także z ról w wielu polskich filmach, m.in.: "Kos", "Chłopi" i "Niebezpieczni dżentelmeni" czy seriali: "Idź przodem, bracie" "Rojst '97" i "Warszawianka".
- Ta ustawa dotyczy wszystkich Ukraińców i Ukrainek przebywających w Polsce, ale najmocniej uderza w najbardziej potrzebujących - mówi. - Co mają zrobić samotne kobiety z dwójką, trójką dzieci, których mężowie walczą albo zginęli na froncie? Gdzie mają wracać ludzie pochodzący ze wschodu, których domy zostały zniszczone w czasie działań wojennych albo znajdują się na terenach tymczasowo okupowanych? Po stronie rosyjskich okupantów wiedzą, kto walczy na froncie za niepodległość Ukrainy, mają bazy danych. Powracającym bliskim żołnierzy ukraińskich będzie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Co mają wreszcie zrobić emeryci i emerytki, osoby czasem bardzo wiekowe i schorowane?
Manuilov próbuje przewidzieć, jakie czysto praktyczne skutki może przynieść prezydenckie weto.
- System legalizowania pobytu obcokrajowców w Polsce już dziś jest kompletnie niewydolny, a próby załatwienia jakiejkolwiek sprawy w Urzędzie ds. Cudzoziemców to koszmar - opowiada aktor.
- Od dwóch miesięcy próbuję zarejestrować się na portalu, żeby zalegalizować pobyt swój i całej mojej rodziny. Choć udało mi się zgromadzić wszystkie potrzebne dokumenty, załatwienie tej sprawy okazuje się to praktycznie niemożliwe. Zwykły człowiek nie jest w stanie ze swojego komputera zarejestrować się na jakikolwiek termin. Na rynku jest mnóstwo firm pośredniczących, które stosują agresywne programy, pozwalające na zdobycie miejsca w systemie - mówi.
I dodaje: - Tam się odbywają prawdziwe wojny botów. A ja codziennie rano włączam komputer, próbuję się zarejestrować i widzę tylko, jak wszystkie miejsca znikają w ciągu kilku sekund. I nie ma żadnej innej możliwości, żeby załatwić tę sprawę. Ten system po prostu nie działa. A teraz warto sobie wyobrazić, co się stanie, jak będzie się tam musiał zalogować dodatkowy milion osób. To będzie totalna klęska. I złote żniwa dla firm pośredniczących w załatwianiu tych spraw.
"Dokładają się do PKB, a traktowani są coraz gorzej"
Manuilov zwraca też uwagę na problemy najbliższego mu środowiska artystycznego.
- Duża część osób z Ukrainy pracuje w Polsce na etatach - wyjaśnia. - Dla nich skutki weta, takie jak np. odebranie prawa korzystania z usług NFZ, nie będzie aż tak wielkim problemem, bo i tak płacą składki. Ale artyści i artystki mają z reguły umowy o dzieło, a to oznacza, że stracą ubezpieczenie zdrowotne i prawo do opieki zdrowotnej. Ale to tylko jedna sprawa, znacznie ważniejsze jest to, że takie umowy nie są podstawą legalnego pobytu. Weto odbiera takim ludziom możliwość pozostania w Polsce i tworzenia tu sztuki.
Aktor sugeruje jasno, jakie mogą być skutki tych wszystkich zmian.
- Nie mam wątpliwości, że w tej sytuacji duża część osób z Ukrainy - komentuje, - ci wszyscy, którzy będą mieli taką możliwość, po prostu wyjedzie z Polski i, pewnie, ruszy dalej na Zachód, gdzie znajdą znacznie lepsze warunki pobytu i pracy. A zważywszy na to, ile osoby z Ukrainy wnoszą do polskiej gospodarki, oficjalne dane mówią, że to aż 2,7 proc. PKB, to będzie ogromna strata dla Polski. I jeszcze jedno: w całej tej sprawie chodzi nie tylko o kwestie formalne, ale o budowanie antyukraińskich nastrojów w Polsce. Weto otwiera drogę do piętnowania ludzi tylko dlatego, że są z Ukrainy i mają w Polsce ograniczone prawa.
O tym, że wyraźnie widać echa zmieniającego się stosunku do ludzi z Ukrainy mieszkających w Polsce opowiada także Daria Polunina.
- Czuję narastające napięcie - mówi. - Kiedy chcę zadzwonić do mamy i porozmawiać z nią po ukraińsku, wolę się gdzieś schować, żeby nie widzieć niechętnych, a może wręcz nienawistnych spojrzeń ludzi dookoła.
O coraz gorszym traktowaniu ludzi z Ukrainy w Polsce wspomina też Makuch.
- Robią wszystko, co mogą, aby zintegrować się z polskim społeczeństwem, dla wielu Polska stała się drugim domem - mówi. - Z przykrością widzę więc, że rosną antyukraińskie nastroje, a takie decyzje, jak weto prezydenta, niestety, tylko je wzmacniają. Moim zdaniem w tak trudnych czasach szczególnie ważne jest, aby wspierać się nawzajem i wybierać solidarność zamiast tworzenia nowych barier.
Miliony wyświetleń "Obcy: Ziemia", katastroficzny finał "I tak po prostu" i mieszane uczucia po "Nagiej broni". O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: