"Czym różnię się od polskich celebrytów?" Rozmowa z Maciejem Stuhrem
"Czym różnię się od polskich celebrytów?" Rozmowa z Maciejem Stuhrem
Rozstanie z żoną i debiutancka książka
Kolorowe magazyny i serwisy plotkarskie od jakiegoś czasu donoszą o sypiącym się od miesięcy małżeństwie Macieja Stuhra oraz żonie, która nie chce się zgodzić na rozwód, ale to nie jedyna kwestia, która ostatnio zajmuje znanego aktora. Co najmniej tak samo istotna jest bowiem dla niego... premiera debiutanckiej książki!
Z jednej strony - tabloidy śledzą uważnie, w jaki sposób Maciej Stuhr próbuje uporządkować swoje życie prywatne. Z drugiej - do księgarń trafia właśnie "W krzywym zwierciadle" (Wyd. Zwierciadło), swoiste podsumowanie i uporządkowanie jego dotychczasowego dorobku pisarskiego.
Kim jest dzisiaj Maciej Stuhr ? Celebrytą czy artystą? Aktorem czy pisarzem i felietonistą? Dlaczego wziął się za pisanie? O czym pisze w swojej pierwszej książce? Które ze swoich felietonów ceni najwyżej? Na te i na wiele innych pytań Maciej Stuhr odpowiada w rozmowie na kolejnych stronach.
Maciej Stuhr nie jest celebrytą?
Jedna z naczelnych reguł naszego show-biznesu mogłaby brzmieć na przykład tak: wszystkie polskie gwiazdy obowiązkowo muszą mieć na swoim koncie co najmniej jedną wydaną książkę, ale nie ulega wątpliwości, że tylko nieliczni piszą je samodzielnie.
Maciej Stuhr zarzeka się, że w swoim debiutanckim zbiorze felietonów napisał zupełnie sam "każdą literę" i chociażby już z tego powodu nie powinno się go porównywać do innych celebrytów, którzy od kilku lat podbijają listy bestsellerów.
Czy sam Stuhr nie jest celebrytą? Dlaczego za wszelką cenę chce uniknąć takiego przyporządkowania? Czym różni się jego książka od "pisarskich dokonań" rodzimych celebrytów? Oddajmy głos samemu zainteresowanemu.
Lubi czytać samego siebie
"W krzywym zwierciadle" to zbiór felietonów, które od kilku lat publikuje pan na łamach miesięcznika "Zwierciadło". Pisze pan, że lubi czytać swoje teksty. Dlaczego?
Maciej Stuhr: Ponieważ oznacza to, że są już napisane i męka twórcza została zakończona. Cenię sobie pisanie felietonów. Jest to jedna z moich ulubionych form działalności, choć znam swoje miejsce w szeregu. Nie uważam się za literata, wiem, że jestem amatorem. Jednak dużą estymą darzę ludzi pióra.
Lubię język polski m.in. dlatego, że można się nim bawić. Staram się używać go w sposób niestandardowy, nieoczywisty. Czasem nad jednym słowem potrafię siedzieć pół godziny, ponieważ szukam najlepszej możliwości, aby wymyślone przeze mnie zdanie dobrze zabrzmiało. Nie tylko, jeśli chodzi o treść, ale także o formę.
Stuhr wrażliwy na krytykę
Maciej Stuhr: Strasznie się zżymam później, gdy ktoś krytykuje moje teksty. O wiele łatwiej znoszę krytykę aktorskiej działalności. Wynika to zapewne z tego, że nie jestem zawodowym pisarzem, nie mam takiego warsztatu jak Jerzy Pilch czy Dorota Masłowska.
Współpracę ze "Zwierciadłem" rozpoczął pan w 2008 roku. Pamięta pan swój pierwszy felieton?
Maciej Stuhr: Pisałem już wcześniej do innych magazynów, jednak propozycja ze "Zwierciadła" była szalenie nobilitująca. Napisałem jeden felieton na próbę. Po subtelnych retuszach stwierdziliśmy, że ma to ręce i nogi. Ta przygoda trwa do dziś. Jest mi niezmiernie miło, gdy trzymam w ręku swoją książkę. Jednak nie chciałbym być wpisany w nurt znanych ludzi, którzy piszą.
"Każdą literę napisałem sam"
Dlaczego nie?
Maciej Stuhr: Po pierwsze dlatego, że każdą literę w tej książce napisałem sam. A w przypadku niektórych osób, nie jest to oczywiste. Wiele książek nie jest pisanych przez ich autorów.
Po drugie wzbraniałem się przed propozycjami typu wywiad-rzeka, ponieważ nie wiem, czy miałbym coś czytelnikowi do zaoferowania. Poza tym uważam, że takie książki są jednak czymś w rodzaju chałtury na rynku wydawniczym.
Oczywiście moja książka także nie jest rasową publikacją. Jest to zbiór tekstów, które powstawały w ciągu ostatnich kilku lat. Jednak wszystko napisałem sam.
"Chodzenie z felietonem"
Ma pan swój ulubiony felieton?
Maciej Stuhr: Jest jeden stary tekst, na który nie miałem kompletnie pomysłu, a telefony z redakcji się urywały. Mówiono mi, że jeżeli natychmiast nie oddam felietonu, to będzie porażka. Więc zasiadłem przed komputerem i opisałem pustkę w głowie. Nagle okazało się, że wyszedł z tego całkiem niezły tekst.
Jak wymyśla pan tematy?
Maciej Stuhr: Nie ma jednej zasady. Czasem "chodzę z felietonem" przez kilka dni. Bardzo lubię ten stan, ponieważ wiem, o czym napisać i najważniejszy problem mam z głowy. Jednak paradoksalnie niekiedy te felietony, które wymyślam naprędce, są lepsze od tych "wychodzonych".
"Utytłani miłością"
Drugą część "W krzywym zwierciadle" stanowi opowieść "Utytłani miłością". Podobno miał być to scenariusz filmowy?
Maciej Stuhr: Takie było hasło wywoławcze. Nie było pewnych planów, co do tego, ale postanowiliśmy pobawić się w opowieść filmową. W 2010 roku przez 12 miesięcy powstawała więc wstrząsająca historia "Utytłani miłością".
Nie hamowałem się tam z poczuciem humoru, które jednak nie jest zrozumiałe dla każdego odbiorcy. Moi rodzice na przykład w ogóle tego nie rozumieją, nie wiedzą, na czym polega żart. Jednak napisałem coś, co śmieszy mnie samego. Miałem przy tym ogromny ubaw.
Kontakt z publicznością
Czym jest dla pana działalność dziennikarska? Uprawia ją pan przecież nie tylko na łamach "Zwierciadła", ale także na antenie Radia Eska Rock.
Maciej Stuhr: To są kolejne odsłony kontaktu z publicznością. Lubię kombinować, jakiego środka użyć, żeby dotrzeć do ludzi. W zależności od tego, jakim medium się posługuję, te środki się zmieniają. Są tematy na felietony, a są też krótkie żarciki, które nadają się na wpis na Facebooku. Nie można tego pomylić.
Jeszcze w tym roku mamy nagrywać audiobook z tymi felietonami i przyznam szczerze, że jestem trochę zaniepokojony tym pomysłem. Jeżeli będę czytał to, co sam napisałem, to wyjdzie tak, jakby to mówił, a nie pisał. Natomiast gdybym miał sam powiedzieć to, co jest napisane, to zrobiłbym to zupełnie inaczej. Jednak może wyjdzie z tego coś fajnego? Zobaczymy.
Co najmniej jedna myśl w miesiącu
We wstępie do książki Stuhr przyznaje z rozbrajającą szczerością, że za swój osobisty sukces uważa fakt, iż od końca 2008 roku co miesiąc wydobywa z siebie co najmniej jedną myśl w miesiącu:
"Można powiedzieć, że te myśli właściwie w ogóle się nie wiążą ze sobą. Jedne są do śmiechu, inne do zadumy, a jeszcze inne do niczego".
Znany aktor prosi również swoich czytelników, by nie dzielili się z nim osobiście krytycznym uwagami na temat jego literackiej twórczości:
"Jeśli nie spodoba się Wam to, co przez te lata mąk twórczych ze mnie się wydobyło, a los zetknie nas kiedyś face to face, to proszę, nie mówcie mi tego, bo mi będzie bardzo przykro!".
O czym przeczytamy w książce Stuhra?
W felietonie "Dieta jest jak Rosja" znany aktor wyznaje, że przy okazji swoich 33. urodzin postanowił zbadać "zagadnienie szkodliwości niektórych składników zawartych w naszym jedzeniu".
"Całe życie panicznie bałem się awokado. Odkąd mój ojciec, 20 lat temu, wyszedł ze szpitala po przebytym zawale mięśnia sercowego z listą produktów, których nie może jeść ze względu na dużą szkodliwość dla tego organu, awokado stało się symbolem czyhającego w jedzeniu potwora dybiącego na nasze zdrowie i życie" - pisze dalej Stuhr.
W innym głośnym tekście ("Nie ściągaj!") aktor skrytykował piratów internetowych. W jeszcze innym prezentuje "Słowniczek dla nieletnich" (kim był "cinkciarz"? co to "saturator", a co "Pewex"?) czy "Krótki kurs felietonopisarstwa" (jedna z podpowiedzi brzmi: "Zacznij pisać, potem będzie trochę lepiej").
O książce
W felietonie "Aktor w sieci" Stuhr opisuje swoją przygodę z Facebookiem, gdzie jego statusy śledzą dziesiątki tysięcy użytkowników:
"Co to dla mnie oznacza? [...] Coraz częściej słyszę nie tylko: "Hej, widziałem cię w telewizji", ale także: "Hej, czytałem twój post!". Coraz częściej ten i ów prosi mnie o zareklamowanie czegoś tą drogą. Nie ma się co dziwić, 60 tysięcy ludzi to spore miasteczko! Może kiedyś czyjś post wywoła międzynarodową rewolucję albo wojnę? A może będziemy tą drogą robić szlachetne rzeczy?" - zastanawia się felietonista.
W tekście "Zamiast epilogu" Stuhr przyznaje, że comiesięczne wydobywanie z siebie myśli, które warte są przelania na papier, nie jest czynnością ani łatwą, ani przyjemną: "Mając świadomość, że istnieje mikroskopijna grupa ludzi mądrych, którzy co się odezwą, to z sensem, ja tymczasem pozostanę z satysfakcją w obliczu ogromu pozostałych grup przy swojej jednej myśli miesięcznie".
O autorze i książce
Maciej Stuhr jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Debiutował w "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego w 1988 roku. Zagrał wiele ról filmowych i teatralnych. W 2012 roku widzowie mogli oglądać go w głośnych i szeroko komentowanych filmach "Obława" i "Pokłosie". Za główną rolę w tym ostatnim filmie otrzymał nagrodę Polskiej Akademii Filmowej Orzeł 2013.
"W krzywym zwierciadle", debiutancka książka Macieja Stuhra, jest zbiorem felietonów aktora publikowanych od kilku lat na łamach miesięcznika "Zwierciadło". Patronat medialny nad książką objęła Wirtualna Polska.
Oprac. GW, WP.PL, na podst. PAP, książki, mat. prasowych. Z Maciejem Stuhrem rozmawiała: Dominika Gwit.