Kapitan niezłomny? Niezwykła historia porwanego przez piratów kapitana amerykańskiego statku
Richard Phillips dowodził kontenerowcem Maersk Alabama, gdy w kwietniu 2009 roku on i jego załoga padli ofiarą ataku somalijskich piratów. To pierwsze od początków XIX wieku porwanie przez piratów statku znajdującego się pod amerykańską banderą. Kapitan Philips został wzięty do niewoli, a po pięciu dniach odbity przez oddział Navy Seals. Kim jest kapitan Phillips? Świetnym dowódcą, archetypem kapitana, który ostatni opuszcza statek? A może nierozsądnym szefem, narażającym swoich podwładnych na pewne niebezpieczeństwo?
Niezłomny na służbie
Richard Phillips dowodził kontenerowcem Maersk Alabama, gdy w kwietniu 2009 roku on i jego załoga padli ofiarą ataku somalijskich piratów. To pierwsze od początków XIX wieku porwanie przez piratów statku znajdującego się pod amerykańską banderą. Kapitan Philips został wzięty do niewoli, a po pięciu dniach odbity przez oddział Navy Seals.
Po szczęśliwym powrocie do domu Philips napisał książkę ( *"Kapitan, Na służbie" *"Kapitan, Na służbie", Wydawnictwo Otwarte), która stanowi świadectwo jego niezłomności i siły woli. Na jej podstawie został nakręcony film fabularny poświęcony osobie kapitana, uważany przez wielu członków jego byłej załogi za "jedno wielkie kłamstwo".
Na kolejnych stronach galerii piszemy więcej o tym, co wydarzyło się na pirackiej łodzi, o zagrożeniach atakami piratów i kulisach porwania Maersk Alabama.
Sygnały ostrzegawcze
W kwietniu 2009 roku Biuro Wywiadu Marynarki Wojennej USA zaalarmowało wszystkie statki pływające na wschodnim wybrzeżu Afryki, aby nie zbliżały się do wybrzeży Somalii. Płynący do Kenii kontenerowiec Maersk Alabama, którym dowodził Phillips, znajdował się tego dnia niewiele ponad 400 km od somalijskiego portu.
"Ataki piratów i inne zagrożenia omijały Atlantyk i Morze Śródziemne. Nie odnotowano tam ani jednego incydentu. Przeszedłem do wschodniej Afryki. Trzydzieści dziewięć ataków. PRZEZ TYDZIEŃ. Wstrzymałem oddech. Biuletyn przypominał kronikę policyjną. Przekonało mnie to, że wschodnia Afryka jest ostatnim miejscem na świecie, w którym chciałbym się znaleźć".
Arogant czy znawca ludzkich dusz?
W swojej książce "Kapitan. Na służbie", Richard Phillips opisuje siebie jako doświadczonego kapitana, obeznanego w trudach pracy w marynarce handlowej. Tym, co wyróżniało go spośród wielu dowódców, pod którymi zdobywał marynarskie szlify, jest według niego samego wyjątkowa umiejętność słuchania i empatia, która pozwala mu od razu zaskarbić sobie całą załogę.
"Przed wstąpieniem do marynarki handlowej pracowałem z dziećmi chorymi na schizofrenię i naprawdę to lubiłem. Opieka nad dziećmi to dobre przygotowanie do radzenia sobie z załogą [...]. Na swoich statkach stworzyłem nawet specjalny pokój płaczu, gdzie ludzie, którzy się z sobą pożarli, mogli spróbować oczyścić sytuację".
Kerouac i inne świry
Takie sytuacje nie należały do rzadkich, ponieważ amerykańska marynarka handlowa to urodzeni buntownicy. "We wszystkich naszych wojnach, włączając w to drugą wojnę światową, marynarze, którzy nie mogli znieść drylu obowiązującego w marynarce wojennej, lądowali na pokładach towarowców. Nie chciało im się prasować w kancik spodni ani salutować każdemu oficerowi na pokładzie. To nie przypadek, że tak wielu bitników, łącznie z Jackiem Kerouakiem i Allenem Ginsbergiem, było marynarzami. Włóczęgostwo i bunt idą w parze. Jesteśmy zbieraniną odmieńców, wichrzycieli i cholernie dobrych żeglarzy".
"Dobrzy żeglarze" mają jednak swoją własną opinię na temat Philipsa - wielu z nich twierdzi dziś, że wyprzedzała go sława człowieka surowego, aroganckiego i... nierozważnego.
Odległość nie ma znaczenia
"Na samym początku jasno powiedziałem załodze, że musimy zwiększyć bezpieczeństwo statku. Z Somalii napływały niepokojące wieści. Wszyscy wiedzieli, że piraci dokonują spustoszenia na szlakach żeglugowych. Trasa wokół Przylądka Somalijskiego biegnie dwadzieścia mil od wybrzeży Somalii, ale od 2005 roku, kiedy piraci zaczęli porywać statki handlowe, kapitanowie trzymają się pięćdziesiąt, sto, a nawet dwieście mil od brzegu, żeby tylko nie napatoczyć się na tych bandytów. Rejs, który dawniej trwał pięć dni, teraz zajmuje dziesięć. Jednak niezależnie od tego, jak daleko od brzegu się płynie, piraci i tak dopadają statki i je porywają" - tłumaczy w książce Philips.
Standardowy atak piratów
Marynarze nie czekali zresztą długo na pojawienie się zagrożenia: już w kilka dni po wyruszeniu w rejs w pobliżu kontenerowca pojawiły się trzy łodzie.
"Standardowy atak piratów wygląda tak: co najmniej trzy motorówki dopływają do statku tuż przed zmierzchem lub tuż po wschodzie słońca. Statek matka pozostaje z tyłu, śledząc ofiarę na horyzoncie. Piraci podpływają do statku, rzucają liny zakończone hakami, a potem wspinają się na pokład. I wtedy właściwie pozostaje już tylko targować się o wysokość okupu".
"To tylko rybacy"
W sytuacji zagrożenia atakiem pirackim jednym z najlepszych wyjść jest poinformowanie UKTMO, brytyjskiej organizacji monitorującej ruch statków w tej części świata. Kapitan Phillips poinformował Brytyjczyków już w chwili, gdy Maersk Alabama był ścigany przez motorówki. Jego zdumienie sięgnęło zenitu, gdy w słuchawce usłyszał monotonny głos urzędnika proszącego o zachowanie spokoju i sprawdzenie, czy ścigające statek motorówki to przypadkiem nie łodzie rybaków.
"Nie wierzyłem własnym uszom. Najpierw mówi mi, że to tylko miejscowi rybacy, a potem każe przejść do gotowości bojowej. [...] Rząd amerykański ma specjalny numer, pod który zgłasza się zagrożenie ze strony piratów. Wybrałem go [...]. Po dziesięciu sygnałach trzasnąłem słuchawką. Nikt nie odpowiadał. Niewiarygodne. Brytyjczycy byli cholernie protekcjonalni, ale przynajmniej odbierali telefony".
Wygraliśmy na loterii
Czytając opowieść Philipsa można zadawać sobie pytanie, jak to możliwe, że czterech ludzi wdziera się z motorówki na pokład kontenerowca i całkowicie opanowuje statek. Po wydarzeniach z udziałem Richarda Philipsa okręty marynarki handlowej mają swoich ochroniarzy, jednak 8 kwietnia 2009 r. jedynymi ludźmi posiadającymi broń byli somalijscy piraci.
Z ich perspektywy "porwanie statku to sytuacja, w której nie ma przegranych. Atakujemy wiele statków każdego dnia, ale niewiele porwań się opłaca. Nikt nie będzie chciał ratować statku z Trzeciego Świata z hinduską albo afrykańską załogą, więc takie natychmiast uwalniamy. Jeśli jednak statek pochodzi z któregoś z krajów z Zachodu... Wtedy jest tak, jakbyśmy wygrali na loterii".
Czterech mężczyzn, pięć minut, jeden statek
Wtargnięcie na statek i zajęcie mostka zajęło Somalijczykom około pięciu minut. Była godzina 7:35 rano - od tej pory rozpoczęła się dramatyczna walka: na argumenty, siłę woli i spryt. Richard Philips został schwytany wraz z dwoma oficerami, jednak cała załoga miała szansę ukryć się w zakamarkach statku, a następnie przejąć nad nim kontrolę i uniemożliwić piratom sterowania kontenerowcem.
W wyniku długich negocjacji i skutecznego przekazywania informacji reszcie załogi, doszło do sytuacji, w której miała nastąpić wymiana: kapitan załogi w zamian za szefa piratów. Wymiana przebiegała sprawnie, ale Philips przyznaje, że przez nagromadzony stres i chęć szybkiego pozbycia się atakujących, popełnił kilka błędów.
Gotowi na śmierć
"Somalijczycy zachowywali się beztrosko, wciąż pewni, że mają przewagę. Właściwie jestem przekonany, że ta metoda się przyjmie - atak na statek, porwanie kapitana i jakiegoś członka załogi oraz ucieczka łodzią ratunkową. Z pirackiego punktu widzenia była to najbardziej efektywna strategia. O wiele łatwiej zapanować nad jednym lub dwoma zakładnikami niż nad całą załogą. Myślę, że ten sposób już wkrótce rozprzestrzeni się wzdłuż całych somalijskich wybrzeży" - przekonuje Philips.
Czy panowie się znają?
Pogodna atmosfera szybko uległa zmianie: po pierwszej próbie ucieczki piraci przywiązali Philipsa do masztu: "Stałem związany na środku łodzi ratunkowej. Somalijczycy przymocowali mi ręce do pionowego pręta podtrzymującego zadaszenie i związali stopy razem. Nie czułem palców. Dłonie zaczynały mi puchnąć, coraz bardziej przypominając rękawice klauna".
Upał, brak wody i jedzenia, tortury psychiczne i fizyczne, w tym także kilka prób rytualnego zabójstwa - przez pięć dni Richard Philips zdążył pogodzić się z myślą, że nigdy nie zobaczy swojej rodziny.
Upokarzany i męczony, do końca nie wierzył w to, że porwanie skończy się inaczej, niż śmiercią. Czy szef piratów mówił prawdę, gdy twierdził, że współpracuje z marynarką handlową? W końcu rozmawiał z negocjatorami jak ze starymi znajomymi.
O książce
Dla Richarda Phillipsa, kapitana kontenerowca Maersk Alabama, 8 kwietnia 2009 roku był kolejnym rutynowym dniem pracy - do czasu gdy na pokład statku wtargnęli uzbrojeni somalijscy piraci. Nie spodziewali się ani oporu załogi, ani tego, że kapitan będzie wolał zostać zakładnikiem, niż narazić życie swoich ludzi. Pięciodniową niewolę Phillipsa zakończyła dopiero akcja komandosów Navy SEALs.
* "Kapitan. Na służbie" , Richard Phillips , Stephan Talty, Wydawnictwo Otwarte 2013*. W materiale wykorzystano kadry z filmu "Kapitan Phillips", dystrybucja UIP, od 8 listopada w polskich kinach.
oprac. Kamila Margielska na podst. książki "Kapitan, Na służbie".