Skrzydło anioła: dziennikarskie śledztwo odkryło szokującą prawdę

Gdy na wrocławskim Cmentarzu Osobowickim ktoś przypadkiem natknął się na grób koreańskiej trzynastolatki, Jolanta Krysowata jeszcze nie spodziewała się, że poświęci tej sprawie ponad trzy lata. Co na Dolnym Śląsku robiła trzynastoletnia Koreanka i dlaczego zmarła tak wcześnie. "Skrzydło anioła" podsumowuje dziennikarskie śledztwo i jako literacki reportaż opowiada niezwykłą historię.

Koreańskie sieroty we Wrocławiu
Źródło zdjęć: © Świat Książki

/ 15Koreańskie sieroty we Wrocławiu

Obraz
© Świat Książki

* "Skrzydło anioła"* podsumowuje dziennikarskie śledztwo i jako literacki reportaż opowiada niezwykłą historię.

Dlaczego w latach pięćdziesiątych do Polski przyjechało ponad 1500 koreańskich sierot? Czym był ośrodek w Płakowicach? Jaką rolę odegrała tu wrocławska medycyna i czy można kochać za bardzo?

/ 15Bratnia pomoc

Obraz
© Thinkstockphotos

W 1951 roku Kim Ir Sen zwrócił się do państw Układu Warszawskiego o pomoc. Trzeba zaopiekować się setkami dzieci, ofiarami wojny koreańskiej. Nie odmawia się bratniej pomocy, więc rząd PRL przygotował wszystko, jak należy: kadrę, zaplecze oświatowe i środki.

Środki - wiadomo, z kasy państwa. Zaplecze - najlepiej daleko i tak, by nie rzucało się specjalnie w oczy. Ziemie Odzyskane wydawały się idealne. Z kadrą też nie było większego problemu - na polski "Dziki Zachód" wysłano ludzi, którzy albo nie mogli odmówić, albo nie mieli nic do stracenia. Średnia wieku nie przekraczała 25 lat.

Wszyscy dostali ważne zadanie: zorganizować tajny ośrodek dla sierot z bratniej Korei Północnej. Łącznie do Polski przyjechało 1500 dzieci.

/ 15Małe ładne wojsko

Obraz
© Narodowe Archiwum Cyfrowe

Najpierw pojawił się dorosły Koreańczyk, "złapał pierwszego dzieciaka, który stał w drzwiach i nie mógł (albo nie chciał) zrobić kroku naprzód. Wyciągnął go na pierwszy schodek, potem na drugi i już poszło. Reszta wylała się za nim. Lawiną [...].Ten dorosły Koreańczyk coś szczeknął, wtedy dzieci wyprężyły się i falowanie ustało. Szczeknął po raz drugi [...] i wtedy wielkie, zbiorowe ciało podzieliło się na osobne, całkiem malutkie ciałka [...]. Jedno padło, drugie, trzecie. Pozostałe podnosiły je natychmiast i odnosiły na bok, pod krzaki. Jakby nic się nie stało.

Tam jest cień, tam dojdą do siebie. Tamten znowu coś szczekał i grupa stawała na baczność. Aż przewrócił się następny i następny. Niech to się wreszcie skończy, niech się idą wykąpać, coś wypić i coś zjeść, modlił się Wacek do Boga, w którego znowu uwierzył".

/ 15Bez masła

Obraz
© Thinkstockphotos

Zebrania rady ośrodka nie miały końca. Za to pierwsze zebranie z koreańskimi nauczycielami, którzy przybyli do Płakowic wraz z dziećmi przebiegło szybko i nad wyraz sprawnie:

/ 15Twardo ma być

Obraz
© Thinkstockphotos

"Nie wolno tulić, głaskać, wyróżniać. Twardo ma być. Bez pieszczot. Nie na pieszczoty Wielki Wódz wysłał tu dzieci. Żadnego spoufalania się. Żadnych zabawek, lalek, imperialistycznych książek, obrazków, tańców. Ludowo, owszem, ale nie po polsku [...]. Chłopcy i dziewczynki oddzielnie. W stołówce, na boisku, w klasach osobne rzędy.

Żadnego odwiedzania się w domach, nawet jak się trafi rodzeństwo. Lud Korei to sami bracia i siostry [...]. Do Lwówka nie chodzić. Nie trzeba się rzucać w oczy".

/ 15"Ja też na obiad"

Obraz
© Thinkstockphotos

"Mira stała przed tablicą na drżących nogach. Przed nią cała klasa koreańskich dzieci. Wszystkie w bawełnianych czapkach na uszy. Pod nimi miały grubo maści przeciwgrzybicznej. Na dworze ciepło [...]. Na końcu sali grupa młodych, niedouczonych nauczycieli [...]. Nie mogło pójść dobrze. Ale poszło. Mira kroczyła i mówiła: "Idę. Ja - wskazywała na siebie - ja idę. Ty - wyprowadzała z ławki dziecko - ty idziesz. My - ogarniała dziecko ramieniem - idziemy. My idziemy do tablicy. To tablica. To ja. To ty. To my. My idziemy. To tablica. Do tablicy". I tak dalej. Aż się zadyszała. Gdy po godzinie powiedziała klasie "do widzenia", w odpowiedzi usłyszała: "Ty na obiad". Była z siebie dumna. Nauczyciele klaskali. Pani wizytator [...] wychodząc odwróciła się i powiedziała do klasy: "Ja też na obiad". Rozległ się śmiech i wielkie klepanie po brzuchach".

/ 15Bez podziałów

Obraz
© Thinkstockphotos

Pracownicy ośrodka i dzieci stopniowo wypracowywali porozumienie - jak się okazało, nie było to aż takie trudne. Gorzej było z dorosłą załogą koreańską i polską, choć i tu zdarzały się pojednawcze wieczory przy żeńszeniówce. Najszybciej rozumieli się zakochani, których w Płakowicach było na pęczki i to niezależnie od pochodzenia:

"Mama nie każe, tata nie pilnuje, ciotki nie widzą. Luz. Pierwszy w życiu. Dorosłość w służbowych pokojach. Pensje lepsze niż w urzędzie. Towarzystwo ciekawe. Wszyscy wolni, bez zobowiązań, do wzięcia. Dzieci grzeczne, kochane, posłuszne. Czego chcieć więcej?".

Tworzyły się pary, najczęściej w tajemnicy i choć pewnego lata w Płakowicach odbyły się aż trzy wesela, nie brakowało też życiowych tragedii. Kasia i Jun, zakochani i rozdzieleni nagle i bez ostrzeżenia, Marek i Ry Su, po którą przyjechała znienacka czarna wołga, jeszcze zanim zdążył się z nią pożegnać.

/ 15Kim Ki Dok

Obraz
© Thinkstockphotos

Zdarzało się jej zasłabnąć kilka razy, ale jako kapitance grupy, po prostu nie wypadało jej okazać słabości. Widzą ją przecież inne dziewczynki i wychowawczyni, choć nikt nie mówił inaczej, jak "mama", a na nauczycieli "tato" albo "papa".

Po raz pierwszy naprawdę źle Kim poczuła się w łaźni. Dojrzewanie - myślały nauczycielki i pielęgniarki. Nic z tego. "Spędziła w łóżku tydzień [...]. Przyszedł felczer Leszek. Pomacał brzuch, szyję, plecy Kim. Kazał otworzyć buzię. Potem, zamiast normalnej kolacji, przynieśli jej kapustę kiszoną i śledzie. Bez chleba, bez picia [...]. Ciężkie czasy przyszły dla płakowickich dzieci. Kiszona kapusta, ogórki, śledzie prosto z beczki, zupa sama sól i nic do picia. Nocniki. Szło blokami. Ola zaczęła siwieć. Felczerzy mało spali [...]. Tabletki, dieta, powtórka nocników. Nic nie pomaga. Obiecane leki z Warszawy nie przychodzą". Po kolei - jaglica, odrobaczanie.

Nie działało nic. Przyjechał lekarz z Wrocławia. Jest sposób, ale ryzykowny. Zdesperowana płakowiecka załoga jest twarda - damy radę, musimy. Zaczyna się picie benzyny.

/ 15Inne zdrowiały, ona nie

Obraz
© Thinkstockphotos

"Zrobili badania krwi. Oj, słabiutko. Bez transfuzji się nie obejdzie. Dopiero potem tak naprawdę się zobaczy, co tu jest [...]. Przyszedł doktor Partyka z dwiema butelkami krwi. Chwilę stał nad małą i patrzył na nią jakoś dziwnie [...]. Na dźwięk jego głosu podniosła powieki. Ogromne oczy miała tak smutne, że doktorowi zadrżała ręka. Był wściekły. Nie potrafił powiedzieć dlaczego [...]. Dziewczyna zarumieniła się. Westchnął. Lubił ten moment, kiedy widać było, że to działa. Tak jak lubił to, co robi, i pacjentów, którym to robi. Ale tej komsomołki jakoś nie polubił. Był zły. Że zadrżała mu ręka przy wkłuciu, że dziewczyna się nie odzywała, że nie wiadomo, o co tu chodzi".

10 / 15"Nie wiadomo, jak o tym mówić, bo świat zwariował"

Obraz
© Thinkstockphotos

"O tym się nie mówiło. To znaczy, mówiło się, ale szeptem, nieoficjalnie, nie przy nim, bo cierpiał. Do końca życia miał ją w sercu. To było coś wyjątkowego. Dziś nie wiadomo, jak o tym mówić, bo świat zwariował. On szalał, by ją ocalić. Kompletnie oszalał na jej punkcie [...]. Walczył o nią jak wariat. Siedział tam, na oddziale, całymi dniami, czy była potrzeba, czy nie. Transfuzje robił osobiście [...]. Wszystko zapisywał w zeszyciku. A co szło normalnie, z butelki, tego nikt nie wie. On głównie wierzył w transfuzje bezpośrednie. Z żyły do żyły. Teraz już się tego nie robi. Są nowoczesne metody preparowania i przechowywania krwi. Ale to był pięćdziesiąty piąty rok. Może gdzieś, w Warszawie, w klinice rządowej były takie wynalazki. We Wrocławiu, niedawnym Breslau, jak sobie sami czegoś nie wymyśliliśmy, to nie było".

11 / 15Polityczna rozgrywka?

Obraz
© Thinkstockphotos

Dla Partyki lato straciło smak. Liczyło się tylko pytanie, jak ratować Kim. Mentor, którym był dla niego profesor Hirszfeld, nie żył od kilku lat. Pani profesor Hirszfeldowa wykorzystywała urlop u znajomych w Szwajcarii, skąd miała nadzieję przywieźć sprzęt do kliniki dziecięcej. Transfuzje pomagały tylko na chwilę. Doktor pojechał więc do Płakowic, prosić dyrektora o pomoc.

Biliński podjął go wódką, ale nie był to przyjemny wieczór. Partyka otrzymał teczkę z badaniami, które opublikował były pracownik Płakowic: "Na końcu ich pracy jest mapa, a na niej zaznaczone, skąd pochodzą dzieci zarażone tym tasiemcem czy czymś takim w płucach, a skąd niezarażone [...]. Wychodzi na to, że nasze dzieci pochodzą z obu stron trzydziestego ósmego równoleżnika [...] zarówno z Korei Północnej, jak i Południowej... Taka wielka tajemnica! [...]

Wielki Wódz inwestuje w dzieci wroga. Przyjdzie dzień, że one wrócą do Korei. Ale wiadomo, że do jednej, nie? Jak to nazwać?".

12 / 15Śmierć w środku lata

Obraz
© Fotolia.pl

Lektura przygnębiła doktora. Profesor Hirszfeldowa wróciła i... zdębiała. "Oglądała wyniki badań, notatki, które Partyka sporządził pospiesznie w Płakowicach, i te, które robił dzień po dniu tu, w klinice, od dwóch miesięcy [...]. Co to jest, Tadziu, co to jest? Ile tych transfuzji? Bezpośrednie? Co ile dni? Skąd ty wyciągasz tych dawców? [...] Musimy wiedzieć, kiedy przestać, żeby nie szkodzić, nie dręczyć [...] Możemy kochać pacjentów, ale nie możemy się w nich zakochiwać! Miłość jest ślepa, a my musimy mieć oczy otwarte!".

Tadeusz się uparł. Hirszfeldowa odpuściła. W środku lata zebrała konsylium. Ale to niczego nie dało, ani tym bardziej nie uspokoiło Tadeusza. Po przeprowadzonej w nocy, bez wiedzy innych lekarzy, kolejnej transfuzji, wysłano go na przymusowy urlop.

Wracał. Siedział przy łóżku. Jeśli nie mógł - pisał coś ciągle, palił i pił, a potem wracał. Widziano jak szkicował ją, gdy jeszcze miała siłę siedzieć. Z Płakowic na pogrzeb pojechała kilkuosobowa delegacja. Na białej sukience Kim leżały białe kwiaty. Jeden bukiet był z samych czerwonych róż.

13 / 15Wygnanie z raju

Obraz
© Thinkstockphotos

Po Piątym Światowym Festiwalu Dzieci i Młodzieży, na którym pojawiła się też - oczywiście nieoficjalnie - delegacja z Płakowic, wszystko w ośrodku zaczęło się psuć. Dyrektor Biliński rzucił legitymację partyjną, załoga przechodziła kolejne załamania i problemy. Jak to w życiu. Ale wciąż było dobrze, wciąż Płakowice były azylem, nie tylko dla małych Koreańczyków.

Po sześciu latach raj się kończy. Dzieci muszą wracać. Dlaczego? Czyżby polscy wychowawcy czegoś nie dopilnowali? Ależ nie, wszystko jest w porządku. Wielki Wódz jest zadowolony - właśnie dlatego kwiat koreańskiej młodzieży powinien wracać do swoich domów. Co z tego, że to sieroty. Lud koreański to wielka rodzina. Trzeba pomóc w budowie socjalizmu, w budowaniu swego domu.

14 / 15Bunt i niedowierzanie

Obraz
© Thinkstockphotos

"Nie wiem, czy tata przypomina sobie jak w roku 58 w ogrodzie tatka podlewał kwiaty a ja stałam przy furtce. I przyszedł nauczyciel Kim i nakrzyczał na mnie po koreańsku żebym ja podlewała. Wtedy ja odbierając wąż bryznęłam po tatce i tatka był cały zmoknięty. Wtedy tata powiedział, że do końca życia mi tego nie zapomni. To pamiętasz mnie tato? A jak w tym roku jest w ogrodzie? Czy już zakwitły kwiaty?".

15 / 15"Wy tę historię nad grobem łapiecie"

Obraz
© Świat Książki

Po trzech latach, w 1961 roku, listy od dzieci przestały nagle przychodzić. Władze Koreańskiej Republiki Ludowej nigdy nie podały powodów wstrzymania korespondencji. Jeszcze po latach płakowicka załoga słyszała jednak o "swoich dzieciach".

Po jego śmierci żona przeniosła jego prochy do Wrocławia. Tak będzie bliżej - wszystkim do siebie.

* "Skrzydła anioła" Jolanty Krysowatej* w sprzedaży od 21 października.

oprac. Kamila Margielska na podst. "Skrzydła anioła" Jolanty Krysowatej, wyd. Świat Książki 2013

Wybrane dla Ciebie

Zmysłowa superprodukcja. W rolach głównych gwiazdy "1670"
Zmysłowa superprodukcja. W rolach głównych gwiazdy "1670"
Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym