Slam poetry czyli poezja klubowo-hiphopowa
Z czym kojarzy ci się poezja? Na tak zadane pytanie większość odpowiedziałaby: z natchnionymi panami w czarnych golfach, z nauczycielką od polskiego, która stara się dowieść, co poeta miał na myśli, z ciszą chmurnego wieczoru przerywaną szmerem gęsiego pióra pozostawiającego delikatne ślady na białej kartce. Nic bardziej mylnego.
Dziś poezja opuszcza salony na rzecz klubów, zamienia ciszę na wrzask, kartkę papieru na mikrofon. Coraz popularniejsze stają się poetry slams - pojedynki na wiersze, w których wygrywa ten, kto potrafi porwać publiczność, poezją wedrzeć się między rozkrzyczany tłum.
Pierwsze poetry slams odbyły się niemal dwadzieścia lat temu w Chicago za sprawą robotnika i poety w jednej osobie - Marca Smitha. Smith, który nie znosił poezji akademickiej, zaprosił przyjaciół do prezentacji wierszy na żywo w jednej z podejrzanych knajp w dzielnicy Bucktown. Pomysł polegał na tym, by nieprofesjonalna publiczność oceniała poetów nie ze względu na jakość tekstów, ale umiejętność ich prezentacji.
Slam poetry stanowiła przeciwwagę dla poezji akademickiej, która zasiedziała się na uniwersyteckich kampusach i z własnej woli stała się hermetyczną i intelektualną domeną podstarzałych profesorów, usuwając się na margines publicznego życia.
Dowodem skuteczności tych działań niech będą prezentacje wierszy autorów slam poetry w stacji MTV jako przerywników między piosenkami. Okazało się zatem, że poezja prezentowana w odpowiedni sposób może nie tylko znaleźć zainteresowanie wśród odbiorców, ale zrobić niemałą karierę medialną.
W Polsce pierwsza impreza slam poetry odbyła się 15 marca 2003 r. w warszawskiej Starej Prochoffni za sprawą Bohdana Piaseckiego - człowieka, który przywiózł slam do Polski. Od tamtej pory cykliczne imprezy odbywają się w stolicy (ostatnio w Galerii Off), Krakowie (Alchemia), Poznaniu (W Starym Kinie), Lublinie (klub Centrala) i Szczecinie (Pinokio), ale ekspansja polskiego slamu dopiero się zaczyna.
"Przyjdź pokrzyczeć na poetów" - takie zaproszenie widnieje na jednym z plakatów promujących stołeczny slam. Bo tu najważniejsza jest publiczność. Autor, który ją zanudza, który nie potrafi znaleźć z publicznością wspólnego języka, może zostać zakrzyczany, wygwizdany bądź wysłany do domu.
Poezja przestaje być dziedziną przynależną zamartwiającym się chłopcom w przydługich golfach. Zaczyna mieszać się z hip-hopem, kabaretem czy ogólnie - z działalnością sceniczną, w której liczy się charyzmatyczna osobowość i umiejętność zaprezentowania tekstu w sposób, który sugestywnie przemówi do publiki.
Slam poetry to poezja żywa, interaktywna, cechująca się prostotą wyrazu, dowcipem i żywiołowością. Tematyka nie jest tu aż tak istotna, niech będą to wiersze o miłości, polityce lub codziennych utrapieniach - ważne, by sprzedać te tematy za wysoką cenę, jaką jest uznanie publiczności. Istnieje wiele sposobów, by cel ów osiągnąć.
Slam poetry jest szansą na dowiedzenie, że poezja może funkcjonować w polskiej rzeczywistości początku XXI w. jako równoprawny partner telewizji, tygodników i komputerowych konsoli, nie tracąc przy tym swojej kulturotwórczej roli.