Adolf Eichmann - potwór i psychopata czy bezmyślny nazistowski "morderca zza biurka"?
Adolf Eichmann - potwór i psychopata czy bezmyślny nazistowski "morderca zza biurka"?
50 lat temu Hannah Arendt napisała "Eichmanna w Jerozolimie"
Czy Adolf Eichmann (na zdj.), słynny "morderca zza biurka", który odpowiadał za realizację "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", w rzeczywistości nie był takim potworem, za jakiego powszechnie się go uważa? A może szef wydziału żydowskiego w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy był po prostu bezmyślnym wykonawcą rozkazów, urzędnikiem, jakich wielu w III Rzeszy? Czy zło może być aż tak banalne, jak chciałaby Hannah Arent , autorka słynnego dzieła "Eichmann w Jerozolimie" ?
W tym roku mija dokładnie 50 lat od ukazania się "Eichmanna w Jerozolimie", filozoficznego reportażu Hanny Arendt. To właśnie reportaż z procesu Eichmanna przyniósł jej największą sławę, a jednocześnie wywołał wielkie kontrowersje i niekończące się dyskusje. Co takiego napisała Arendt? Dlaczego jej relacja przez niektórych uznana została za skandaliczną i rasistowską? W jaki sposób komentuje sam proces, wyrok i egzekucję nazisty?
Na kolejnych stronach cytujemy i wspominamy także inne książki poświęcone samemu Eichmannowi, jego pojmaniu, procesowi i egzekucji.
Przeciętny człowiek, który marzył o awansie
W lutym 1963 roku na łamach "New Yorkera" Hannah Arendt opublikowała pierwszy z serii reportaży z odbywającego się w Jerozolimie, procesu nazistowskiego zbrodniarza, Adolfa Eichmanna, którego sądzono za "zbrodnie przeciw ludzkości".
Wielki skandal wywołał fakt, że niemiecka filozof sportretowała Eichmanna nie jako szaleńca czy wcielenie zła, lecz jako zupełnie przeciętnego człowieka, który bezrefleksyjnie wykonywał otrzymane rozkazy i działał w nadziei awansu.
Arendt twierdziła także, że oskarżony nie potrafi myśleć samodzielnie. Wypowiadając się, używa utartych sloganów i politycznej nowomowy. Podkreślała również bierność Eichmanna w jego karierze politycznej - nigdy nie był inicjatorem akcji, a jedynie poddawał się biegowi wydarzeń.
Nie jest potworem, lecz klownem
"Mimo wysiłków oskarżyciela, jasne stało się, że ten człowiek nie jest "potworem", jednak trudno było nie ulec wrażeniu, że jest klownem" - pisała Arendt o Eichmannie, głównym koordynatorze planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej.
"Eichmann w Jerozolimie uzmysławia, że czynnikiem najbardziej niebezpiecznym w człowieku, czyniącym najwięcej zła, jest zwyczajna głupota i bezrefleksyjność. Adolf Eichmann robił tylko to, do czego zmuszało go nowe prawo i nowe poczucie moralności. W trakcie procesu podkreślał nawet, że osobiście nie czuł nigdy do Żydów nienawiści. Zło jest banalne, bezmyślne" - powiedziała ostatnio prof. Magdalena Środa z wydziału filozofii UW.
"Arendt pokazuje, że nie trzeba być Stalinem czy Hitlerem, by dokonywać rzeczy strasznych. Eichmann postępował jak wzór obywatela - przestrzegał prawa, był posłuszny wobec przełożonych, własne sumienie zastępując przykazaniem politycznym" - dodała Środa.
Eichmann w Argentynie
Od 1950 roku, podobnie jak wielu innych nazistów, Eichmann ukrywał się w Argentynie (po roku dołączyła do niego żona z dziećmi). Dziesięć lat później, w 1960 roku, Eichmann został uprowadzony przez agentów Mossadu i przemycony do Izraela, gdzie następnie odbył się jego słynny proces i egzekucja.
W Buenos Aires Eichmann legitymował się jako Ricardo Klement. Na miejscu spotkał "starych znajomych" i połączył się z bractwem z SS, które pomogło znaleźć mu mieszkanie, zdobyć nowy dowód osobisty i zatrudnienie w firmie budowlanej.
"Nie zrobiłem nic złego"
W Argentynie SS-Obersturmbannfuehrer Otto Skorzeny przedstawił Eichmanna holenderskiemu dziennikarzowi-naziście Willemowi Sassenowi, który z kolei namówił "mordercę zza biurka" na sesje nagraniowe. Eichmann zgodził się na szczegółowe relacje, by w ten sposób wybielić elity III Rzeszy ze szczególnym uwzględnieniem Hitlera. Otwarcie mówił także o swej roli w "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej" (niem. die Endlossung der Judenfrage):
"Nie, w ogóle nie żałuję. Nie mam kogo przepraszać, bo nie zrobiłem nic złego. Przez te cztery miesiące rozmów o tych sprawach, w których wysiliłem swą pamięć, zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Wydawać by się mogło, że było to bardzo łatwe, według opinii która teraz krąży, że się nawróciłem, że zmieniłem poglądy. Nie jest to prawda, ponieważ moje sumienie odmawia, neguje, że zrobiłem coś złego. Nie, muszę Ci szczerze powiedzieć, że jeśli z 10,3 miliona Żydów zabiliśmy 10,3 miliona, to jestem usatysfakcjonowany. Mogę powiedzieć "wszystko jest w porządku, zniszczyliśmy wroga".
Fotografia z obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen. Uśmiechnięty Adolf Eichmann drugi z prawej.
Proces Eichmanna
Relacjonowany m.in. przez Hannę Arendt proces Eichmanna rozpoczął się 11 kwietnia 1961 roku w Jerozolimie. Ze względu na zainteresowanie mediów na jego miejsce wybrano nowo wybudowany Dom Ludowy (Beit Ha`am), mogący pomieścić 750 widzów (na zdj.). W czasie procesu budynek strzeżony był przez policję i wojsko, a teren wokół niego otoczono wysokim ogrodzeniem.
W akcie oskarżenia, odczytanym przez przewodniczącego składu sędziowskiego Mosze Landaua, Eichmannowi zarzucono zbrodnie przeciwko narodowi żydowskiemu. Oskarżono go o to, że w latach 1939-1945 wraz z innymi spowodował śmierć milionów Żydów.
"Sprawcy ci - stwierdzał akt oskarżenia - odpowiadali za realizację faszystowskiego planu fizycznej eksterminacji Żydów, programu znanego pod nazwą 'ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej'".
Akt oskarżenia
Akt oskarżenia mówił o odpowiedzialności Eichmanna za zbrodnie dokonywane w obozach zagłady w Auschwitz, Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie i Majdanku. Podkreślał, że Eichmann winny jest śmierci tysięcy Żydów w obozach pracy niewolniczej, gettach i obozach przejściowych, a szczególnie "mniej więcej połowy miliona Żydów węgierskich".
Jeden z punktów oskarżenia obejmował krzywdy wyrządzone milionom Żydów w czasie nazistowskich rządów: masowe aresztowania, głodzenie, bicie, niewolnictwo, akcje bojkotu gospodarczego oraz rabunek żydowskiej własności. Wśród zarzutów znalazły się również oskarżenia o zbrodnie popełnione przeciwko ludności nieżydowskiej.
Ostatnie punkty aktu oskarżenia dotyczyły przynależności Eichmanna do zbrodniczych organizacji SS, SD i Gestapo. Na każdy z przedstawionych zarzutów Eichmann odpowiadał w czasie procesu: W rozumieniu aktu oskarżenia - niewinny.
Eichmann odpowiada na zarzuty
Przez dwa miesiące prokurator Hausner oskarżał Eichmanna przedstawiając mu kolejne dowody, dotyczące jego zasadniczej roli w przeprowadzeniu zagłady Żydów. Wysłuchano ponad stu świadków, zaprezentowano setki dokumentów, a także wypowiedzi byłych współpracowników Eichmanna. Odpowiadając na zarzuty stawiane mu w akcie oskarżenia, Eichmann wypowiadał się w sposób rozwlekły i często trudny do zrozumienia.
Neal Bascomb, autor książki "Wytropić Eichmanna", pisał: "Biorąc pod uwagę jego urywany, wojskowy sposób mówienia, można by się spodziewać prostolinijnych odpowiedzi, Eichmann jednak używał długich, eliptycznych fraz, których początek i koniec często były zdumiewająco sprzeczne. Sam wydawał się przekonany nie tylko o sensowności swoich argumentów, lecz i długich, pełnych esesmańskiego żargonu dygresji na temat zawiłości nazistowskiej hierarchii".
211-stronicowy wyrok śmierci
Wyrok, liczący 211 stron, przez 15 godzin odczytywali na zmianę trzej sędziowie. Adolf Eichmann uznany został winnym zbrodni przeciwko narodowi żydowskiemu, zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych i przynależności do organizacji zbrodniczych.
W książce "Eichmann, jego życie i zbrodnie" David Cesarini pisał, że w trakcie odczytywania orzeczenia sądu "twarz Eichmanna zdradzała całkowite zaskoczenie i silne emocje. Prawie nie mógł zapanować nad mięśniami twarzy. Gdy powiedziano mu, że może usiąść, jeszcze przez dwadzieścia minut widać było drżenie i nerwowe tiki. Jak wprost później powiedział, nie takiego wyroku się spodziewał".
Wykonanie wyroku
Był to pierwszy wyrok śmierci wydany przez izraelski sąd. Po ogłoszeniu wyroku Eichmann złożył apelację. W oczekiwaniu na decyzję sądu w więzieniu w Ramli napisał autobiografię. Apelacja została odrzucona 29 maja 1962 roku.
Wyrok przez powieszenie wykonano tuż przed północą 31 maja 1962 r. w więzieniu w Ramli. Ciało Eichmanna zostało spalone, a jego prochy rozsypane na morzu, poza wodami terytorialnymi Izraela.
"Egzekucję wykonano w niecałe dwie godziny po powiadomieniu Eichmanna, że jego prośba o ułaskawienie została odrzucona; nie miał nawet czasu na ostatni posiłek" - pisze w książce Hannah Arendt.
Ostatnie chwile Eichmanna
Kilka stron dalej Arendt pisze: "Adolf Eichmann szedł na szafot z wielką godnością. Poprosił o butelkę czerwonego wina i wypił połowę. Odmówił skorzystania z pomocy duchownego protestanckiego, wielebnego Williama Hulla, który zaproponował mu wspólną lekturę Biblii: miał przed sobą jeszcze tylko dwie godziny życia, nie chciał przeto "marnować czasu".
Dystans 50 jardów dzielący jego celę od komory straceń przeszedł wyprostowany i spokojny, założywszy ręce do tyłu. Gdy strażnicy skrępowali mu przeguby i kolana, poprosił ich, by rozluźnili więzy, aby mógł stać prosto. "Nie trzeba" - oświadczył w chwili, gdy chciano mu założyć czarny kaptur na głowę. Zachowywał całkowite panowanie nad sobą, ba, więcej - był całkowicie sobą.
Nic nie dowodzi tego lepiej niż groteskowa głupota ostatnich słów, jakie wypowiedział. Na początek oświadczył z emfazą, że jest Gottglaubigerem, co w tradycyjnym żargonie nazistów miało oznaczać, iż nie jest chrześcijaninem i nie wierzy w życie pozagrobowe. A potem ciągnął dalej: "Niebawem, panowie, znów się spotkamy. Taki już los wszystkich ludzi. Niech żyją Niemcy, niech żyje Argentyna, niech żyje Austria. Nigdy ich nie zapomnę".
Znaczenie procesu
Proces Adolfa Eichmanna miał olbrzymie znaczenie dla Izraela. Premier Dawid Ben Gurion wyjaśniał, że musi odbyć się on w Izraelu, "aby młodsze pokolenie, wzrastające i uczące się w Izraelu, mające słabe wyobrażenie o niewyobrażalnych zbrodniach, jakich się dopuszczono, mogło się dowiedzieć, co naprawdę się wydarzyło".
Władze Izraela od początku zastanawiały się nad skutkami politycznymi procesu Eichmanna. Jednym z celów było wykorzystanie Holokaustu w publicznej dyplomacji i polityce historycznej.
Hanna Arendt przyznaje: "Kary śmierci oczekiwano i nie było prawie nikogo, kto by ją kwestionował, sprawy przybrały jednak całkowicie odmienny obrót, gdy rozeszła się wiadomość o wykonaniu wyroku przez Izraelczyków. Protesty były krótkotrwałe, ale przybrały szeroki zasięg i wyrazili je ludzie cieszący się wpływami i prestiżem".
Proces, który zmienił wszystko
"Proces - którego głównym celem było pociągnięcie do odpowiedzialności nazisty, który pomógł zorganizować i przeprowadzić ludobójstwo - przekształcił żydowskie życie i społeczeństwo w takim samym stopniu, w jakim doprowadził do wydania wyroku na mordercę. Na szerszej płaszczyźnie zmienił nasze spojrzenie na ofiary ludobójstwa" - to z kolei słowa innej autorki książkowego opracowania na ten sam temat. Deborah Lipstadt, bo o niej mowa, pisze w niedawno u nas wydanym "Procesie Eichmanna":
"W swoich wspomnieniach Eichmann zaprezentował się jako zagorzały nazista i antysemita. Wbrew temu, co twierdziła później Hannah Arendt, że nie do końca rozumiał to, w co się uwikłał, wspomnienia ukazują człowieka, który uważał nazistowskich przywódców za swoich "idoli" i który w pełni utożsamiał się z ich celami".
Hannah Arendt
Hannah Arendt - wówczas 56-letnia - była już uznaną myślicielką, specjalizującą się w filozofii polityki. Gdy jechała do Jerozolimy, by obserwować proces Eichmanna, miała już na swoim koncie takie publikacje jak "Źródła totalitaryzmu" (1951) i "Kondycję ludzką" (1958). Jednak to właśnie reportaż z procesu Eichmanna miał przynieść jej największą sławę.
W 1961 "New Yorker" wysłał Arendt do Jerozolimy, by opisała dla gazety proces Eichmanna, schwytanego rok wcześniej w Argentynie. Jej artykuły, zebrane w formie książki, ukazały się dwa lata później jako "Eichmann w Jerozolimie", opatrzone jednym z najsłynniejszych podtytułów światowej literatury: "Rzecz o banalności zła".
Krytyka książki Arendt
Dzieło Arendt spotkało się z krytyką, w szczególności środowisk syjonistycznych. Gershom Scholem, filozof i badacz żydowskiego mistycyzmu, zarzucał jej antyżydowskie nastawienie. Twierdził, że autorka sugeruje, że Żydzi godzili się na swój los. Zarzucał Arendt, że "nie czuje solidarności z narodem żydowskim".
"Dzisiaj emocje opadły, ale echa tamtego sporu rozbrzmiewają nadal. Dla wielu ludzi Arendt była bardziej centralną postacią w historii Eichmanna niż sam Eichmann. I z pewnością, z intelektualnej perspektywy, była. Jej książka i kontrowersje, jakie wzbudziła, umieściły jego proces na mapie intelektualnej. Jej punkt widzenia zarówno na sprawców, jak i na ofiary nadal stanowi pryzmat, w którym załamuje się pogląd wielu ludzi na Holocaust" - pisze w cytowanym już "Procesie Eichmanna" Deborah Lipstadt.
Biografia Arendt
Hannah Arendt urodziła się w 1906 r. w niemieckim Linden (dziś dzielnica Hannoveru), w rodzinie zamożnych mieszczan. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziła w Królewcu. W 1924 r. podjęła studia filozoficzne na uniwersytecie w Marburgu, gdzie poznała Martina Heideggera. Następnie uczyła się we Fryburgu, u niemieckiego fenomenologa Edmunda Husserla a także w Heidelbergu, gdzie uczęszczała na seminaria Karla Jaspersa, u którego napisała doktorat na temat pojęcia miłości w myśli Św. Augustyna.
Arendt obserwowała jak zmienia się niemiecki dyskurs polityczny, który zostaje zdominowany przez antysemityzm i faszyzm. Swoje refleksje i przemyślenia zebrała w pracy "Korzenie totalitaryzmu", w której omawiała genezę narodzin hitleryzmu i stalinizmu a także mechanizmy ich funkcjonowania. W 1933 r. przystąpiła do organizacji niemieckich syjonistów, starających się zwrócić uwagę światowej opinii publicznej na wydarzenia w Niemczech.
O książce
Została aresztowana przez Gestapo, jednak udało jej się uciec do Paryża, a w 1941 r. przedostać do Nowego Jorku. W 1950 r. przyjęła obywatelstwo amerykańskie; wykładała m.in. w Berkeley, Princeton, Yale i University of Chicago. Zmarła w 1975 r. na zawał serca. Miała 69 lat.
"Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła" Hannah Arendt to nie tylko znakomity literacko klasyczny reportaż sądowy, lecz także esej o mechanizmie państwa totalitarnego oraz mentalności jego twórców i sług.
Autorka, jeden z najwybitniejszych, niezależnych umysłów naszego wieku, nie cofa się zarazem przed postawieniem pytań o istotę postaw Żydów europejskich w obliczu Zagłady. Książka bezcenna dla wszystkich, którzy interesują się historią i polityką XX wieku, a także pogłębioną interpretacją centralnych problemów naszych czasów.
Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. cytowanych w tekście książek, PAP i inne.