Człowiek, który osobiście zamordował ponad 10 tysięcy osób i inni kaci Stalina
Człowiek, który osobiście zamordował ponad 10 tysięcy osób i inni kaci Stalina
Sadystyczne "psy Stalina"
Wasilij Błochin (na zdj.), nazywany "człowiekiem w skórzanym fartuchu", osobiście zamordował ponad 10 tysięcy osób. Rozstrzelał także wielu swoich dawnych kolegów oraz byłych przełożonych. Niektóre źródła podają wręcz, że własnoręcznie zabił nawet 50 tysięcy osób. Błochin to jednak tylko jeden z wielu "psów Stalina". O nim oraz innych bezwzględnych, sadystycznych katach, "solidnych wykonawcach", którymi tak lubił otaczać się Stalin, piszemy na kolejnych stronach galerii.
Nakładem wydawnictwa Demart ukazała się właśnie książka "Psy Stalina" Nikity Pietrowa, której fragmenty cytujemy. Pietrow, znany rosyjski historyk i działacz praw człowieka, pisze w tomie m.in. o morderstwach i torturach z rozkazu Józefa Stalina, cynicznym szefie NKWD Ławrientiju Berii i sadystycznym okrucieństwie jego funkcjonariuszy.
Wasilij Błochin - "demon śmierci"
Wasilij Błochin to jeden z najsłynniejszych i bez wątpienia najokrutniejszych stalinowskich katów. Przerażający morderca, "demon śmierci", który bez mrugnięcia okiem wykonywał wszystkie egzekucje nakazane przez komunistycznego tyrana. Stalin niezwykle cenił sobie takich "solidnych wykonawców" jak on.
"Ludzie nieznający subtelności katowskiego rzemiosła przeżywali szok i przerażenie, gdy przychodziło im zobaczyć go przy pracy" - pisze Nikita Pietrow. W książce cytuje jedno z takich nielicznych świadectw, są to zeznania szefa Zarządu NKWD obwodu kalinińskiego Dmitrija Tokariewa.
Kat w skórzanym fartuchu
Tokariew opowiedział o tym, jak wiosną 1940 roku do Kalinina przybyła grupa wysokich funkcjonariuszy NKWD z Błochinem na czele w celu przeprowadzeniu egzekucji Polaków przetrzymywanych w obozie w Ostaszkowie. Tokariew wspomina, że kiedy "wszystko było już gotowe do rozpoczęcia pierwszych egzekucji", przyszedł po niego Błochin:
"No, chodźmy.... Poszliśmy i w tym momencie zobaczyłem cały ten koszmar. (...) Błochin włożył swoje specjalne ubranie: brązową czapkę skórzaną, długi skórzany brązowy fartuch, skórzane brązowe rękawice z mankietami długie do łokci. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie - zobaczyłem kata!".
"Nie więcej niż 250 osób dziennie"
"Już pierwszej nocy ekipa Błochina rozstrzelała 343 osoby. W kolejnych dniach zarządził on jednak, by dostarczać mu partie nie większe niż 250 osób dziennie. Wiosną 1940 roku pod kierownictwem i przy bezpośrednim udziale Błochina w Kalininie rozstrzelano 6311 polskich jeńców" - czytamy dalej w "Katach Stalina".
W odróżnieniu od niektórych funkcjonariuszy, Błochin nie uległ "kompletnemu moralnemu rozkładowi", zachowywał się odpowiednio i na stanowisku komendanta pracował niezmiennie przez długie lata, aż do przejścia na emeryturę.
"Grupa specjalna" - sadyści i kaci
"Początkowo w strukturach WCzK nie było specjalnych stanowisk dla katów ani nawet przekonania, że etatowi egzekutorzy są potrzebni. Przyjęto (i taka była praktyka), że jeśli zaistnieje potrzeba, każdy czekista ma obowiązek wykonać wyrok śmierci przez rozstrzelanie" - pisze Nikita Pietrow.
Z czasem jednak skład osób wykonujących wyroki pozostał mniej więcej niezmienny i zaczęto ich nieoficjalnie nazywać "grupą specjalną": "Składała się ona głównie z pracowników komendatury, ale formowana była przede wszystkim według kryterium wytrzymałości - w jej skład wchodzili ci czekiści, którzy byli w stanie praktycznie codziennie uczestniczyć w egzekucjach".
Ludzie Stalina
"To książka mimo wszystko o Stalinie" - pisze historyk we wstępie do "Psów Stalina" - "Obserwując ludzi z jego otoczenia, możemy z powodzeniem wyciągać wnioski o nim samym. Wystarczy dobrze się przyjrzeć, kogo awansował i dopuścił do siebie, umieszczając na kierowniczych stanowiskach w tajnej policji".
Monografia Pietrowa przedstawia ludzi bezpośrednio zaangażowanych w realizację "zadań specjalnych" podejmowanych przez NKWD. Wśród nich są m.in. kierujący NKWD od 1938 r. do śmierci Stalina w 1953 r. Ławrientij Beria (na zdj.) i podporządkowani mu Wsiewołod Mierkułow, bracia Bogdan i Amajak Kobułowowie, Lew Włodzimirski, Borys Rodos, Michaił Riumin, Lew Szwarcman, Wasilij Błochin, Michaił Malcew, Wasilij Ulrich.
Stalin i jego wirtuozi tortur
"Wśród faworytów Stalina ze struktur bezpieczeństwa państwowego są postaci wyraziste i zapadające w pamięć. Od Jeżowa (na zdj.) i jego podwładnych - rzeźników Wielkiego Terroru, którzy utopili kraj we krwi, po ich następców z klanu Berii - wyrafinowanych przestępców, którzy nie powstrzymali się przed wypełnieniem żadnego, nawet najbardziej zbrodniczego rozkazu.
Zakres ich działań był szeroki: porwania, tajne morderstwa i nieludzkie eksperymenty nad skazanymi na śmierć. Na dodatek, we wszystkich represjach wyraźnie widać wolę Stalina. Dyktator wykazał się nadzwyczajnym talentem w tworzeniu silnego zespołu wirtuozów tortur. I osobiście dyrygował - kogo, kiedy i jak torturować" - pisze Pietrow.
Dlaczego kaci myli się wodą kolońską?
Pietrow nie darzy oczywiście "psów Stalina" sympatią, nie ma dla nich współczucia, bo też nie bardzo na nie zasługują, ale jednocześnie zaznacza, że los katów nie był lekki: "Rodziny widywały ich rzadko, a kiedy już wracali do domu po nocnej "robocie", zazwyczaj byli pijani. Bo jak tu nie pić przy tak parszywej robocie. Po egzekucjach najczęściej urządzali popijawę". * Jeden z katów wspominał: "Oczywiście wódkę piliśmy do utraty przytomności. Co by nie mówić, ta praca nie należała do lekkich. Tak bardzo byliśmy czasem zmęczeni, że ledwo staliśmy na nogach. A myliśmy się wodą kolońską. Do pasa. Inaczej nie dało się pozbyć zapachu krwi i prochu. Nawet psy na nasz widok uciekały i jeśli szczekały, to z daleka".*
Wymuszanie zeznań
Do "grupy specjalnej" kwalifikowano najczęściej osoby spaczone psychicznie, słabo wykształcone, ale wytrzymałe, silne i sprawne fizycznie. Nazywano ich "komisarzami do zleceń specjalnych". Wojciech Materski, historyk i politolog, pisze we wstępie książki Nikity Pietrowa: * "Obok rozstrzeliwań, specjalnością psów Stalina było wymuszanie zeznań. Nie musiała ich nawet składać osoba przesłuchiwana (torturowana), od niej wymagano tylko podpisu. W ważnych śledztwach odpowiednią treścią i formą zeznań zajmował się śledczy, "łączący mordobicie z pracą literacką". Za treść tych zeznań, ich zgodność z "zamówieniem" Stalina osobiście odpowiadali szefowie tajnej policji, wpierw "sadystyczny karzeł" Nikołaj Jeżow, a następnie "rzeźnik łubiański" Ławrientij Beria".*
Niezawodna gumowa pałka
Zamęczenie ofiary na śmierć torturami nie było przestępstwem służbowym. Kaci wpadali w kłopoty w innych wypadkach - gdy nie udało im się wymusić od najczęściej z góry skazanej na śmierć ofiary żadnych obciążających zeznań.
"Nieważne było przy tym czy miało ono coś wspólnego z rzeczywistością czy też było przygotowane przez oprawcę. Zeznania pozyskiwano w różnorodny sposób, w zależności od przesłuchującego, np. przez skakanie po obalonym na ziemię przesłuchiwanym, duszenie spalinami samochodowymi czy przypalanie języka. Nade wszystko używano jednak uznawanej za niezawodne narzędzie gumowej pałki, pod uderzeniami które pękały kości" - pisze dalej Materski.
Ostre pióro i ostre tortury
Bito mężczyzn, ale i kobiety. "Kto powiedział, że śledczy to zawód dla dżentelmena?" - pyta Pietrow. Przykładem kata, który znęcał się także nad paniami jest chociażby Lew Szwarcman, który był nie tylko brutalnym wykonawcą wyroków Stalina, ale także świetnym dziennikarzem z ostrym piórem. "Błyskawicznie opanował sztukę łączenia mordobicia z pracą literacką, co zadecydowało o sukcesie tego wychowanka szkoły Jeżowa i Berii" - czytamy w "Psach Stalina". * Jak w przypadku wielu innych ludzi Stalina, także i Szwarcman przestał być katem, a zaczął ofiarą. Aresztowano go w 1951 roku i oskarżono o udział w "spisku syjonistycznym". Od tego momentu jego dawne zasługi wobec Stalina nie miały już najmniejszego znaczenia i nic nie mogło go uratować...*
Przesłuchiwanie Szwarcmana
"On sam - jako były śledczy z ogromnym doświadczeniem wymuszani zeznań - wiedział: żeby uniknąć tortur, lepiej przyznawać się do wszystkiego, nawet i z przesadą. Szwarcman stosował się do tej zasady, ale i tak był bity" - pisze Pietrow. Co więcej, "Szwarcman opowiadał na przesłuchaniach takie niestworzone historie, że pojawiała się obawa, czy przypadkiem nie zwariował".
Szwarcman przyznawał się ochoczo między innymi do szpiegostwa na rzecz wywiadu angielskiego, amerykańskiego, francuskiego, japońskiego i norweskiego. W (odrzuconej) prośbie o ułaskawienie prosił, by rozstrzelano go pięcioma kulami. "Od jednego naboju nie umrę, od dwóch lub trzech też" - uzasadniał.
Rodos - mistrz zadawania tortur
Jednym z najsłynniejszych i najokrutniejszych śledczych-sadystów Stalina był Boris Rodos (na zdj.), "mistrz zadawania tortur". Lektura oświadczeń aresztantów, którzy przeszli przez ręce tego kata, jest szczególnie porażająca.
Rodos potrafił bić tak, by głowa i prawa ręka, którą przesłuchiwany miał podpisać zeznania, pozostawały nietknięte, a reszta ciała zmieniała się w "bezkształtny krwawy strzęp". Na kolejnej stronie cytujemy tylko niewielki, wcale nie najbardziej brutalny, a i tak niezwykle drastyczny, fragment oświadczenia jednego z aresztowanych, Biełosłudcewa.
Sadyzm Rodosa
"[...] Wiłem się, rzucałem po podłodze i w końcu zobaczyłem tylko zwierzęcą twarz Rodosa. [...] Jakiś czas później, gdy odzyskałem przytomność, poprosiłem Rodosa o wyprowadzenie do toalety, żeby oddać mocz, a on na to: "Bierz szklankę i sikaj". Zrobiłem to i zapytałem, co mam zrobić ze szklanką.
Rodos chwycił ją, podniósł do mojej twarzy i zaczął mi wlewać zawartość do ust, krzycząc: "Pij, ty gówno w ludzkiej skórze, albo zeznawaj". Było mi już naprawdę wszystko jedno, a ten krzyczy: "Podpisuj, podpisuj!". W końcu powiedziałem: "Daj, podpisze wszystko, już mi wszystko jedno"."
Stalin - tyran, morderca, psychopata i sadysta
Współcześni Rosjanie - ocenia Pietrow w książce - wciąż nie uświadamiają sobie potworności zbrodni popełnianych przez Stalina: "Niestety, to tu, to tam, można usłyszeć dywagacje o "historycznej korzyści", jaką przyniosła dyktatura stalinowska. Stalin jest przedstawiany jako "wybawca ojczyzny", jego upiększony wizerunek regularnie próbuje się umieszczać na plakatach w przeddzień Dnia Zwycięstwa". * Historyk dodaje, że odrodzeniu mitu o "mądrym, drogim i ukochanym" Stalinie, który był "tyranem i mordercą, psychopatą i sadystą", może zapobiec tylko ścisła i poparta licznymi dokumentami wiedza historyczna.*
Psy Stalina - Nikita Pietrow
"Twórczość Dostojewskiego blednie, gdy poznajemy bliżej głównych wykonawców woli Stalina. W sposób chłodny i udokumentowany Nikita Pietrow charakteryzuje mało w Polsce znanych zbrodniarzy i oprawców. [...] Wartość dokumentacyjną pracy Nikity Pietrowa trudno przecenić. Ujawnia on mechanizmy funkcjonowania państwowego systemu zbrodni, represji i zastraszania społeczeństwa" -twierdzi Adam Daniel Rotfeld. I dalej:
"Psy Stalina są jedną z tych bezcennych publikacji - w rzędzie innych prac wybitnych rosyjskich historyków, badaczy i archiwistów - które wyciągają na światło dzienne to, co miało być ukryte na wieki. Dzięki pracom Nikity Pietrowa i innych "przyjaciół Moskali" poznajemy zarówno korzenie i mechanizmy funkcjonowania imperium zła, jak też bezpośrednich wykonawców zbrodniczych decyzji Stalina".
Nikita Pietrow to wybitny badacz historii najnowszej. Jest autorem ponad 100 prac poświęconych historii terroru i masowych represji w sowieckiej Rosji. Pełni też funkcję wiceszefa Rady Naukowo-Informacyjnego i Edukacyjnego Centrum "Memoriału" - organizacji pozarządowej broniącej praw człowieka i dokumentującej stalinowskie zbrodnie.
_****Grzegorz Wysocki, WP.pl_**Grzegorz Wysocki, WP.pl**, na podst. "Psów Stalina" Pietrowa i PAP.