Jak zostać przemytnikiem doskonałym? Szokujące i szczere wspomnienia grubych ryb narkobiznesu

Jak zostać przemytnikiem doskonałym? Szokujące i szczere wspomnienia grubych ryb narkobiznesu

Te historie wydarzyły się naprawdę!
Źródło zdjęć: © Thinkstock

/ 21Te historie wydarzyły się naprawdę!

Obraz
© Thinkstock

Luce Rastellemu, włoskiemu dziennikarzowi specjalizującemu się w zagadnieniach dotyczących narkotyków oraz powiązań biznesu z mafią, udało się dotrzeć do przemytników doskonałych, tak zwanych "systemowców", którzy potrafią przetransportować na drugi koniec globu tony kokainy, nie dać się złapać, zarobić miliony oraz żyć długo i szczęśliwie.
W jaki sposób im się to udaje? W czym można ukryć narkotyki, by bezpiecznie przewieźć je w dowolne miejsce? Dlaczego wielcy przemytnicy szczególnie upodobali sobie port w Szczecinie? Jak przygotowuje się kapsułki z kokainą i dlaczego kurierów nazywa się "mułami"? W jaki sposób wydobywa się z "mułów" kapsułki na lotnisku? Co trzeba zrobić, by zostać genialnym przemytnikiem narkotyków?Potrzebna jest ciężka praca i dobry system. Można zbić kokainę w kostki, rozpuścić ją w wodzie, ukryć w blokach marmuru lub wewnątrz przewodów elektrycznych. Oraz, oczywiście, wystawić "muła", który połknie kapsułkę czy ukryje towar w podwójnym dnie walizki. Jego zgarnie go policja, a ty przejdziesz obok niego, jakby nigdy nic...
Jeśli zrobisz to dobrze, będziesz bajecznie bogaty. Jeśli się pomylisz, resztę życia spędzisz w więzieniu. Na kolejnych stronach piszemy więcej o przemytnikach doskonałych i tajemnicach ich wyjątkowej pracy oraz cytujemy najmocniejsze fragmenty książki Rastellego ("Przemytnik doskonały", Wyd. Czarne).

/ 21Skąd w Europie tony czystej kokainy?

Obraz
© Thinkstock

Luca Rastello przekonuje w swojej kontrowersyjnej i niepoprawnej politycznie książce, że większość medialnych historii z kokainą w roli głównej można wsadzić głęboko między bajki. Doniesienia gazetowe czy telewizyjne na temat tej jednej z najbardziej dochodowych substancji w dziejach zwykle mówią o siatce kurierów chowających towar w podwójnych denkach walizek lub połykających go w postaci specjalnych kapsułek niewrażliwych na soki trawienne.
"Ile kokainy można przewieźć z jednego kontynentu na drugi w taki sposób? Parę kilogramów? Parę kwintali? Przecież morze białego proszku, które zalewa Europę i oddziałuje na jej losy, nie może przepływać w walizeczkach, sfingowanych protezach czy kapsułkach dożołądkowych! Żeby kontrolować rynek - choćby tylko ten europejski - potrzeba ton czystej kokainy, dzielonych na niewielkie działki, które potem z zyskiem sprzedaje się poszczególnym klientom" - czytamy w "Przemytniku doskonałym".

/ 21Kim są systemowcy?

Obraz
© Thinkstock

"Ludzie tacy jak my nie robią kariery w rodzinach - jesteśmy przedsiębiorcami, jesteśmy niezależni. W działaniu na dużą skalę przydaje się nieprzewidywalność, ale i umiejętności organizacyjne, zdolność zarówno do planowania, jak i do improwizowania. Niczym się nie różnimy od najlepszych menedżerów, jesteśmy może tylko nieco lepsi, a to z racji dodatkowych trudności, które musimy pokonywać" - opowiada jeden z systemowców włoskiemu dziennikarzowi. I dalej:
"Tak więc daj sobie spokój z wyobrażeniami, które sobie wyrobiłeś, oglądając filmy. Jeśli już kupiłeś tubkę z żelem do włosów i prążkowany garnitur, możesz je wyrzucić. Kim, z technicznego punktu widzenia, jest systemowiec? Szefem firmy usługowej. Nikim więcej. Nieważne, czy klientami są głowy państw, wojskowi, partyzanci, mafiosi czy pseudopolitycy. Są to skrajne ogniwa łańcucha - z jednej strony produkują, z drugiej sprzedają narkotyki i czerpią dochody z detalicznej sprzedaży towaru zakupionego w hurcie. Ci ludzie nie zajmują się przewozem, bo to zbyt niebezpieczne i skomplikowane.
Pośrodku tego łańcucha nie ma miejsca na rodziny, honor, cyngle i Morriconego. To kwestia naukowego podejścia do umiejętności organizacyjnych. U mnie nauczysz się strony technicznej. Po mity zgłoś się do innego okienka" - obiecuje dziennikarzowi, a więc także wszystkim czytelnikom książki, nasz doskonały przemytnik.

/ 21Wyrabianie sobie pozycji przemytnika doskonałego

Obraz
© Thinkstock

Przemytnik doskonały zapewnia, że na tym rynku to wcale nie pistolety czy groźby pomagają się utrzymać. Klienci decydują się na twoje usługi nie dlatego, że się ciebie boją czy dlatego, że się im podobasz, ale dlatego, że jesteś skuteczny: "Jeśli chcesz działać długofalowo, musisz wyrobić sobie taką pozycję, która pozwoli ci wybierać klientów. To ty masz wybierać komunistycznego caudillo, nostalgicznego mafiosa lub pułkownika Northa, a nie oni ciebie. Dopiero wtedy wiesz, że jesteś kimś.
Ten świat to środowisko, w którym wielu ludzi chętnie decyduje za ciebie i wie, jak ustawić cię do pionu, jeśli zajdzie potrzeba. A chodzi o to, żebyś zdobył szacunek. Mnie się udało. Doszedłem do tego, że miałem otwarty kredyt na kokainę wartości dwóch milionów. To znaczy u szczytu kariery mogłem utracić ładunek warty dwa miliony i nie ponieść za to konsekwencji - nie musiałem za to płacić ani z własnej kieszeni, ani własną głową. Bo mi, przyjacielu, ufano.
Pracowałem dla Orejuelów w Cali, dla Castro i Tirofijo. Przez wiele lat jako jedyny działałem na tak wysokim poziomie. A to dlatego, że rozwiązałem największy problem, przed jakim stawały kartele, a poza tym wymyśliłem najlepsze sposoby przewozu, udoskonaliłem różnego rodzaju przykrywki, wreszcie wynalazłem trik nad triki: dostawę za plecami".

/ 21Za co przemytnicy cenią port w Szczecinie?

Obraz
© Thinkstock

"Dostarczanie towaru na rynki bogate, ale też obserwowane przez władze, przypomina bilard i uderzanie bilami w bandę po to, by potoczyły się w zupełnie innym kierunku. Jedną z głównych bolączek systemowca jest zorganizowanie całego transportu w taki sposób, by uwzględnić konieczne przystanki oraz ewentualne inne miejsca przeznaczenia, gdyby główna trasa okazała się ryzykowna. Chodzi więc o to, by znaleźć kanały, przez które można by wprowadzać towar na ten wspaniały rynek zwany Unią Europejską. Trzeba więc wybrać sobie jakiś kraj, w którym fizycznie organizuje się przerzut" - opowiada w książce jeden z najsłynniejszych i najbardziej skutecznych systemowców.
Wybór zależy od wielu zmiennych - sytuacja międzynarodowa, stopień kontroli na danym obszarze, a nawet moda czy osobiste upodobania. Dlaczego nasz "przemytnik doskonały" - i nie tylko on - szczególnie przepadał właśnie za Polską? Odpowiedź jest banalnie prosta - poziom zabezpieczeń w porcie w Szczecinie pozwalał na przedostanie się z ogromnymi ilościami towaru na teren Unii Europejskiej.

/ 21W czym można transportować narkotyki?

Obraz
© Thinkstock

Tytułowy bohater "Przemytnika doskonałego" mówi, że odpowiedzialny systemowiec przejmuje się przede wszystkim tym, jak zabezpieczyć narkotyk. Zabezpieczenie towaru zależy od kreatywności oraz umiejętności wynajdywania trików nie do przewidzenia:
"Pierwszymi znanymi w historii sposobami na to były buty, stoliki (transporty do USA), kwiaty (to jedna z najstarszych metod, dobra w sytuacji ogólnej korupcji, bo trzeba wciągnąć w to wszystkich związanych z samolotami). Jednym z przebłysków geniuszu okazało się wykorzystanie ekspediowanych na północ pudeł z mrożonymi krewetkami. Te nasączone kokainą kartony kursowały przez całe lata. I przez całe lata nikt się nie zorientował, w czym rzecz.
Był też jeden producent szparagów, który przycinał nieco warzywa i potrafił w każdej puszce zmieścić trzydzieści-czterdzieści gramów, upychając je w podwójnym denku pociągniętym smarem. Miał jednak pecha: któregoś razu przy wyładunku w Guayaquil w Ekwadorze na nabrzeże spadła paleta z towarem. Puszki poleciały na wszystkie strony, ale poza tym nic się nie stało. Facet odetchnął. Tyle że chwilę później pojawiła się jakaś ciężarówka i szybko rozjechała część z nich: kokaina rozprysła się na wszystkie strony, ulegając jednocześnie zniszczeniu, bo nasiąkła soloną wodą spod szparagów".

/ 21W czym można transportować narkotyki?

Obraz
© Thinkstock

"W epoce karteli jedną z najmodniejszych metod była kawa - kokainę wkładało się do opakowań próżniowych: dziesięć-piętnaście gramów proszku na sto gramów kawy. Porcje zabezpieczało się w zwykły sposób: guma, smar i tak dalej. Nic szczególnego. Paczki się numerowało, żeby było wiadomo, z których wyciągać towar, i umieszczało na paletach. To jednak nie było tanie rozwiązanie" - czytamy dalej.
Tytułowy bohater książki wspomina również o swoich ulubionych sposobach zabezpieczenia towaru, a więc np. metodzie na pnie drzew (w jednym pniaku ukrywał 200-300 kg kokainy) czy na szkło ("Jak to robiłem? Mieszałem pastę kokainową z wodą, umieszczałem ją między jedną szybą a drugą, całość uszczelniałem dokoła kitem i ściskałem metalowymi ramkami z zaciskami. Dzięki temu towar pozostawał płynny. Po wszystkim wylewałem mieszaninę i odparowywałem wodę").

/ 21"Zrób to sam", czyli epoka kurierów

Obraz
© Thinkstock

W "Przemytniku doskonałym" czytamy, że po upadku karteli z Cali i Medellin nastała epoka "zrób to sam": "Kontrolowanie rynku przestaje być możliwe, bo nagle każdy rozpoczął biznes na własną rękę. Natychmiast powstaje setka małych karteli, przez co zmienia się struktura organizacyjna. [...] To jest też początek epoki kurierów z walizkami w ręku. [...] Z każdego zakątka dżungli płyną niewielkie ilości towaru, który trzeba sprzedać w sposób możliwie najbezpieczniejszy. To epoka metod półrzemieślniczych, modnych wśród niedużych producentów, a przede wszystkim pośród tych, których ludzie powszechnie kojarzą z przemytem narkotyków. Królem tych dość prymitywnych metod stał się kurier - człowiek niemal zawsze zdesperowany, a nierzadko pełen twórczych pomysłów.
Wielu ludzi sądzi, że towar przyjeżdża do Europy w podwójnych ściankach walizek, w kapsułkach połykanych przez kurierów, w sztucznych szczękach. Zobaczysz, że to nie tak. Dziś muły, czyli drobni kurierzy, służą przede wszystkim za kozły ofiarne składane na ołtarzu dobrych kontaktów z zachodnią policją. Jednak niewielkie transporty to świetny trening dla każdego, to wspaniałe laboratorium, w którym można eksperymentować z metodami zabezpieczania towaru i nowymi szlakami przerzutowymi.

/ 21Jak przygotować kapsułkę kokainy do połknięcia?

Obraz
© Thinkstock

"Przemytnik doskonały" nazywa wspomnianą epokę "epoką wody" (kokainę łatwo jest ukryć w płynie, który odparowuje się po dostarczeniu na miejsce), ale była to także epoka ołowiu, grafitu, kalki do kopiowania: "Oczywiście za pomocą takich drobnych "systemów" za jednym razem można przewieźć co najwyżej pięćdziesiąt kilo. Sam zobaczysz, że bardziej opłaca się kilka dwutonowych dostaw rocznie.
Duża ilość oznacza mniejszą liczbę kursów, czyli mniejsze ryzyko, mniej też się rzuca w oczy, a przez to w gruncie rzeczy sprawia mniej kłopotów. Pracując w takim systemie, nie jesteś na rynku cały czas, tylko raz na pięć-sześć miesięcy. Rzecz jasna jeśli wpadasz, to z hukiem o wiele większym niż te trzy lata, które dostajesz, gdy znajdują kapsułki w twoim żołądku.
Jak się przygotowuje taką kapsułkę? Nic trudnego. Robisz kulkę z pasty kokainowej, owijasz ją w srebrną folię, potem zawijasz całość w gumę z prezerwatywy, bo jest to wytrzymały materiał, którego nie niszczy kwas żołądkowy. Następnie oblepiasz to wszystko pszczelim woskiem, bo tego z kolei brzuch nie odrzuca. No cóż, to tylko jeden z możliwych sposobów, ale każdy ma własnych specjalistów i swoje małe sztuczki. Czasem lepsze, czasem gorsze. Jeśli gorsze, to można nie wyjść z tego cało".

10 / 21Robota w... gównie handlarzy narkotyków

Obraz
© Thinkstock

Z książki dowiadujemy się, że największym mułem w historii był "El Gordo" Rodríguez: "Ta bestia mogła przewozić w żołądku tysiąc dwieście gramów i jeszcze miała miejsce na obiad podawany w trakcie lotu. Opychanie się serwowanym w samolocie jedzeniem to dobry środek ostrożności, nie budzi podejrzeń i zmniejsza ryzyko kontroli po przylocie. No ale jeden, dwa kilo koki, a do tego curry, serek topiony, gruszka w syropie, czerwone wino, lasagne... Jeśli w ogóle istnieje jakiś powód, dla którego kurierów łykających kapsułki nazywa się "mułami", to "El Gordo" był jego istnym wcieleniem. [...]
Na międzynarodowych lotniskach posterunki policji mają specjalne pomieszczenie do srania. Klozet jest tam zaopatrzony w sitko oraz specjalne grabki obsługiwane przez funkcjonariuszy. Pewnie są to gówniarze, którzy dopiero co przyszli do pracy, bo przecież muszą robić w gównie handlarzy narkotyków. Poza tym mają rentgen (tam widuje się z kolei starszych policjantów), który pozwala zobaczyć, ile kapsułek masz w brzuchu. Stary gliniarz liczy je, potem woła młodego i mówi coś w stylu:
- Patrz, musisz wygrzebać co najmniej piętnaście...".

11 / 21Na czym polega dostawa za plecami?

Obraz
© Thinkstock

Metoda dostawy za plecami to - jak zarzeka się opowiadający swoją historię przemytnik - umysłowe arcydzieło, które zrewolucjonizowało świat systemu. Na czym polega? Największym problemem handlarzy dużej ilości narkotyków są łuki elektryczne, czyli urządzenia prześwietlające na lotniskach i portach całego świata:
"Zorganizowałeś wszelkie możliwe zabezpieczenia, przedsięwziąłeś wszelkie możliwe środki ostrożności, wymyśliłeś wspaniałe systemy, wydałeś kolosalne kwoty na surowce. Ale na łuk nie ma mocnych: granit czy nie, kiedy towar przechodzi przez wielki łuk, można liczyć tylko na szczęście. Przez taki port jak Miami każdego dnia przewijają się tysiące kontenerów, a jeśli towar jest dobrze rozprowadzony po przesyłkach, rzadko się zdarza, by pod łukiem wylądował kontener załadowany właśnie przez ciebie. Jednak, kolego, obracasz górami pieniędzy i to nie na własną rękę, ale na rachunek osób trzecich. I to bardzo groźnych osób trzecich. Ryzyko jest zatem zbyt wysokie, by zdawać się na przypadek. Potrzebujesz dodatkowej ochrony. A najlepszą ochroną ze wszystkich jest nazwa.
To, czego ci potrzeba, to godne zaufania nazwisko, nazwa, jakaś znana, solidna firma poza podejrzeniami. Właśnie dlatego, że kontenery idą w tysiące, a transport towarów nigdy nie ustaje, pod łuk trafiają przede wszystkim ładunki należące do słabo znanych marek lub podejrzanych towarzystw albo też nadane z dziwnych miejsc. Oto podstawa dostawy za plecami. Sztuka ta jest cyniczna, bo wykorzystuje się w niej ludzi, którzy nie mają z tym wszystkim nic wspólnego".

12 / 21Geniusz "dostawy za plecami"

Obraz
© Thinkstock

Przemytnik opowiada włoskiemu dziennikarzowi, że dostawa za plecami do prawdziwy wampiryzm - "co prawda nie wysysasz z nich krwi, ale wysysasz nazwę": "Któregoś razu przewiozłem tysiąc dwieście kilogramów towaru na nazwisko pewnego człowieka, który był kiedyś nawet ministrem. Gość ten od czterdziestu lat importował marmur. Uwaga: czysty marmur. Zrobiłem to tak, że o niczym się nie dowiedział. Jeśli zdarzy się, że towar, który tak transportujesz, zostanie przechwycony, kłopoty ma człowiek, którym posłużyłeś się jako przykrywką".
Systemowiec opowiadając w książce swoją historię mówi, że dostawa za plecami jest bez wątpienia świństwem, ale za to jak genialnym świństwem: "O tym, co jest grane, wie tylko człowiek przygotowujący papiery celne, zanim trafią one do spedytora i policji finansowej. Mało tego, nawet on nie musi o niczym wiedzieć. Powiedzmy, że to jedyna osoba, która mogłaby coś podejrzewać. No ale ty już się postarałeś o to, żeby ten człowiek dostał jakiś prezencik, coś, co uciszy jego zbyt podejrzliwe sumienie. Co więcej, sugerujesz mu, że jeśli coś pójdzie nie tak, jemu też się dostanie".

13 / 21Jak oni to robią?

Obraz
© Thinkstock

Tony kokainy, czyli statki, cargo, kontenery - wielkie, łatwo namacalne ilości kokainy, zajmujące sporo miejsca. "Dziwnym trafem jak dotąd nikt nie opisał, w jaki sposób taka ilość towaru przechodzi przez porty i lotniska wyposażone w najbardziej zaawansowane urządzenia kontrolne. A jeszcze mniej pisano o tym, jak oszukuje się celników, jak unika się legalnych kontroli - również tych podatkowych - wreszcie jak przygotowuje się dokumenty potrzebne do przetransportowania tych gór białego proszku" - czytamy.
Rastello zaznacza, że próba zrozumienia owych mechanizmów to nie czczy kaprys: "Choć nie brakuje analiz ani danych, tak jak nie brakuje biografii wielkich przestępców, to jednak wciąż nie ma prawdziwej opowieści o tym środowisku, o którym nic nie wiemy - o jego praktykach, wrażliwości, skali wartości, o panujących w nim relacjach, w końcu o wizji świata tych ludzi. Jeśli nie chcemy po raz kolejny popaść w klisze znane z filmów oraz z wystąpień konformistycznych sędziów i prawników, dobrze jest od czasu do czasu zawiesić osąd moralny czy estetyczny i spróbować spojrzeć na świat oczyma tych, którzy żyją i zbijają swoje fortuny w tej strefie cienia".

14 / 21Cel: zalać Europę białym proszkiem

Obraz
© Thinkstock

Przemytnik doskonały opowiadający swoją historię w książce Rastellego przyznaje, że w świecie narkobiznesu również zwraca się uwagę na popyt oraz zatrudnia się ludzi, którzy - jak w każdej korporacji - śledzą tendencje konsumentów. "Systemowiec", do którego udało się dotrzeć włoskiemu dziennikarzowi, opowiada o momencie, w którym trzeba było znaleźć nowe rynki zbytu dla kokainy, jako że pojawiło się ryzyko nadprodukcji oraz problemy znane każdemu sprzedawcy, któremu kiedyś zalegał w magazynie niesprzedany towar:
"Takim rynkiem okazuje się Europa, tyle że to niełatwy teren, bo o kokainie zwykło się tu myśleć jako o narkotyku luksusowym, używce dla bogaczy na specjalne okazje. Rynek niszowy, można powiedzieć. Jednak na początku zeszłej dekady [lata 90. - przyp. WP] zalanie go towarem na masową skalę to już kwestia być albo nie być. Trzeba więc pokonywać Atlantyk z niespotykaną dotąd ilością towaru. A skoro należy wymyślać nowatorskie strategie, narkotykowa logistyka zaczyna wymagać nowych perspektyw, nowych reguł, nowych specjalności.
No i w tym momencie do gry wchodzą ci, którzy w środowisku znani są jako "systemowcy" - to oni są bijącym sercem handlu hurtowego, to oni są genialnymi specami od logistyki, którzy potrafią zorganizować transport ton białego proszku w taki sposób, by uniknął policyjnych sieci i innych "przeszkód uprzykrzających życie każdego przedsiębiorcy". Mówiąc krótko: zjawiamy się my".

15 / 21To narkobiznes szkoli psy policyjne

Obraz
© Thinkstock

Rastello - a właściwie przemytnicy, do których udało mu się dotrzeć - opisuje, że wielkim problemem narkobiznesu była korupcja: "Około 1986 roku pięćset kilo towaru wyprodukowanego w dziczy przez kolumbijski kartel Cali i wysłanego do portu w Buenaventura kosztowało sporo. Po pierwsze, trzeba było opłacić kierowców, po drugie, chcąc uniknąć pytań już w samym porcie, trzeba było zapłacić również tabunowi celników.
Na przykład: towar - jak to często wtedy bywało - ładowało się do kontenerów z kawą (nazywaliśmy je krypami) wysyłanych do Los Angeles lub do San Diego. W tamtym czasie nie przejmowano się zbytnio zabezpieczaniem go, nikt poważnie nie myślał o dodawaniu substancji, które miały zmylić psy lub oszukać densytometry. Ukrywanie towaru nie było wtedy aż tak istotne. Wkładałeś go do worków z kawą i już. Zabezpieczenia nie były potrzebne, bo i w Los Angeles, i w San Diego miałeś w porcie swoich ludzi, przede wszystkim policjantów, a także psy.
Nie wiedziałeś? To my prowadziliśmy na Karaibach większość hodowli psów szkolonych do wykrywania narkotyków. Zabawne, nie? I oczywiście chętnie obdarowywaliśmy policję naszymi najlepszymi zwierzakami. Dawaliśmy psy, które potem miały przechwytywać nasz towar".

16 / 21Każdy człowiek ma swoją cenę

Obraz
© Thinkstock

Przemytnik opowiada, że pod koniec lat 80. narkobiznes miał w swojej kieszeni każdego: nie tylko policjantów, ale też spedytorów, specjalistów od transportu czy celników. Amerykańscy gliniarze, porucznicy i kapitanowie cenili się oczywiście o wiele bardziej i byli dużo drożsi w utrzymaniu. Do tego dorzucić należy m.in. kapitana statku, nawigatorów, załogę. Cała masa ludzi do opłacenia.
"Nie wiem, czy jasno się wyrażam: są skorumpowani, a więc dają się przekupywać. Każdemu. To znaczy: są to ludzie, którym nie możesz ufać. Krótko mówiąc, zbyt wiele wydatków i zbyt wiele zamieszanych w to wszystko osób, które prędzej czy później chętnie będą śpiewać. Podstawowa rzecz, którą musi wiedzieć dobry handlarz, to banał nad banały. Łatwo jednak o nim zapomnieć, zwłaszcza w pięknej scenerii, w obliczu hojnego gestu, w towarzystwie pięknej kobiety. Chodzi o to, że każdy człowiek ma swoją cenę" - mówi w książce tytułowy przemytnik doskonały.

17 / 21Załamanie na rynku kokainy

Obraz
© Thinkstock

Zdaniem przemytnika, doskonale znali tę zasadę szefowie karteli, którzy przed laty toczyli ze sobą wojnę na wyniszczenie: "W każdym porcie z łatwością można znaleźć byle płotkę gotową opowiedzieć masę rzeczy, a przynajmniej rzucić dwoma, trzema nazwiskami ludzi ważniejszych od siebie, jeśli tylko dobierze się do niej jakiś policjant żądny awansu. A żeby policjant dobrał się do właściwej płotki, wystarczy jeden cynk. Tak się załatwia konkurencję.
W rezultacie na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych doszło do załamania na rynku, miliardy poszły w błoto, przepadła kolosalna ilość towaru, pieniędzy, wielu rzutkich ludzi skończyło za kratkami albo - co gorsza - zostało objętych federalną ochroną przewidzianą dla tych, którzy poszli na współpracę".
Właśnie w tamtych latach organizowanie gigantycznych transportów kokainy stawało się coraz bardziej kłopotliwe. I właśnie dlatego do gry wkroczyć musieli naprawdę poważni gracze, geniusze w dziedzinie przemytu narkotyków, wspomniani "systemowcy".

18 / 21Skutki wojny z narkotykami

Obraz
© Thinkstock

Luca Rastello pisze w "Przemytniku doskonałym", że wojna przeciwko narkotykom (era "War on Drugs") doprowadziła do tego, że trzeba było przenieść uprawy do dżungli, rozrzucić je, a więc, koniec końców - poszerzyć. W ten sposób świat narkobiznesu zaczął się, chcąc nie chcąc, stykać z buszującymi po lasach "ludźmi najgorszego sortu" - z oddziałami partyzanckimi i antypartyzanckimi.
Kokaina szybko stała walutą wymienną we wszystkich biznesach prowadzonych przez wojskowych: "Płaci się nią prywatnym strażom; płaci się za wszystko, co tylko jest na świecie, za to, co piękne, co paskudne, co doskonałe, co wstrętne, wreszcie za to, co normalne". I dalej:
"Bez kokainy nikt już sobie nie radził. Jedyną możliwością była emigracja do Stanów. Na przykład do Miami, czyli miasta stojącego na kokainie, zbudowanego za wyprane pieniądze i utrzymywanego przez banki, które piorą je dla narkotykowych bossów. [...] W gruncie rzeczy zawsze tak było: kokainowy łańcuch przynosi dochody, które w dziewięćdziesięciu pięciu procentach trafiają do banków bogatych krajów. Dla producentów zostają tylko jakieś okruchy".

19 / 21Bez dolarów z narkotyków nastąpiłby krach

Obraz
© AFP

Przemytnik doskonały twierdzi, że to właśnie wojna z narkotykami doprowadziła do tego, że kokaina stała się jedyną podstawą wszystkich transakcji, "choć niewątpliwie umierający z głodu chłopi nie mieli z tego żadnych korzyści". Z tego powodu przegrał sam Pablo Escobar (na zdj.), słynny kolumbijski baron narkotykowy, który w pewnym momencie zdecydował się spłacić dług zagraniczny własnego kraju. Trzydzieści miliardów dolarów. Wejście w politykę było - zdaniem mówiącego w książce Rastella przemytnika - wielkim błędem:
"Dziś każdy prawdziwy handlarz narkotyków ma w sobie coś ze stoika: żyje w ukryciu, stara się jak najmniej rzucać w oczy. Można powiedzieć, że ci ludzie wyciągnęli naukę z historii Escobara. [...] Tak zwane imperium narkotykowe to coś o wiele bardziej skomplikowanego od przestępczych organizacji, które są jego częścią. Jest to globalny układ ekonomiczny, na który składają się i z którym się stykają inne układy: policja, polityka, instytucje, organizacje pozarządowe zwalczające narkotyki. No i banki. Co by się stało z pięknym Miami - włączając w to palmy, bagna, restauracje, nadmorskie deptaki - bez naszych dolarów? Już ci mówię: nastąpiłby krach, kryzys jak w Argentynie".

20 / 21Z dala od polityki

Obraz
© Thinkstock

"To świat, którego bez nas by nie było i który - uwierz mi - nigdy nie będzie chciał nas tak naprawdę zniszczyć. Chyba że będziemy próbowali zająć miejsca, które w tym układzie należą do innych. Każdy robi to, co do niego należy: politycy - politykę, my - pieniądze, a ci dobrzy - dobro. W ten sposób możemy działać aż do końca świata" - czytamy dalej.
Najinteligentniejsi handlarze narkotyków rozumieją doskonale, że ich droga powinna prowadzić obok polityki i nigdy się z nią nie krzyżować: "Starzy baronowie mieszkają sobie szczęśliwie w Nowym Jorku, na pewno nie ukryci w jakimś rezerwacie w dżungli, i kierują interesami z taksówek i samolotów. Przez wszystkich poszukiwani, dla wszystkich niewidoczni.
Sporo problemów narobił im 11 września i wprowadzone po nim specjalne zasady: odciski palców i reszta tych pierdół. Przedtem wsiadałeś w Stanach do samolotu jak do autobusu, teraz to już nie takie proste. Cyfrowo sprawdzają ci odciski palców, opróżniają torby, zaglądają aż do majtek. A w portach są z kolei "łuki". Kiepska sprawa, ale jeśli dotrwasz do końca kursu, będziesz wiedział, jak je obejść".

21 / 21O książce i autorze

Obraz
© Książki WP

"Czy naprawdę wierzycie, że przemyt narkotyków to podwójne dna walizeczek, łykanie małych porcji w kapsułkach, ukrywanie proszku w egzotycznych figurkach? Czy wierzycie, że agencje antynarkotykowe, które pożerają miliardy dolarów rocznie, naprawdę walczą z narkohandlem? Albo w historyjki, które sprzedaje nam hollywoodzkie kino?" - pyta Artur Domosławski. I odpowiada:
"Świat narko, właściciele banków, w których pierze się narkoforsę, i politycy, którzy oficjalnie zwalczają narkohandel, żyją w sekretnej symbiozie, potrzebują się nawzajem, jedni bez drugich by zginęli. Wszyscy żyją - a właściwie: wszyscy żyjemy - z narkotykowego szmalu, nawet jeśli o tym nie wiemy. Teraz jednak trudniej będzie rzec "ja nic nie wiedziałem/-am". Ta brawurowo opowiedziana, bezczelna i bulwersująca historia handlarza prochami wywróci wasze wyobrażenia o narkotykowym świecie. Jeśli dalej chcecie spać spokojnie, nie czytajcie jej".
Luca Rastello - ur. 1961 r. w Turynie, włoski dziennikarz i pisarz, specjalizujący się w zagadnieniach dotyczących narkopolityki, powiązań biznesu z mafią, imigracji i stosunków międzynarodowych. Współpracuje z dziennikiem "La Repubblica", jest redaktorem naczelnym portalu Osservatorio Balcani e Caucaso. Jest również autorem innych książek reporterskich, między innymi La guerra in casa - o wojnie w byłej Jugosławii, którą Roberto Saviano nazwał "najpiękniejszą książką o ludzkim bestialstwie".
Oprac. Grzegorz Wysocki, na podst. książki "Przemytnik doskonały. Jak transportować tony kokainy i żyć szczęśliwie" Luki Rastellego (Wyd. Czarne).

Wybrane dla Ciebie

Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo