Kochali sport i ojczyznę. Za Polskę walczyli na stadionie i z bronią w ręku
Dawni mistrzowie, o których trzeba pamiętać
Ich nazwiska były na ustach miłośników sportu z całego świata. Swoją ciężką pracą i zaangażowaniem rozsławili polską flagę na najważniejszych imprezach, bili rekordy, przekraczali granice. Popularyzowali sport i byli wzorem do naśladowania dla kolejnych pokoleń. Dziś niektórzy z nich są całkowicie zapomniani.
Na zdjęciu: Maria Kwaśniewska, 1939 r.
Książka "Przerwane igrzyska" przedstawia sylwetki dziewięciu znanych polskich sportowców, których szczyt kariery przypadł na dwudziestolecie międzywojenne, a pasmo ich największych sukcesów gwałtownie przerwała druga wojna światowa. Kuchar, Konopacka, Walasiewicz, Kusociński, Marusarz, Jędrzejowska, Iwanow-Szajnowicz, Wilimowski, Kwaśniewska. Co ich łączy? Silne osobowości i fascynujące życiorysy: tajemnica, dramat, osobista tragedia.
Losy wielu z nich uwikłane są w wydarzenia wojenne: jedni walczyli w powstaniu, inni zostali brutalnie rozstrzelani, inni… okazali się zdrajcami. Wszystkich charakteryzowało jedno – bezwarunkowa miłość do sportu.
Wacław Kuchar
Wacław Kuchar, urodzony w 1897 r. w Łańcucie, był związany ze sportem od najmłodszych lat. Jako siedmiolatek podjął naukę w szkole i już wtedy dużo trenował, biegał, ćwiczył, gdyż w jego domu lekkoatletyka była "czymś zupełnie naturalnym - na przekór panującej powszechnie opinii, że ćwiczenia mogą być tylko dodatkiem do życia, nie zaś sposobem na nie." Razem z braćmi pływał, biegał, grał w piłkę nożną, a z czasem zaczął odkrywać nowe dyscypliny. I zauważał, że jest w nich wyjątkowo dobry.
Kiedy pierwszy raz założył łyżwy, zaczął od "kręcenia kółek na lodzie", jednak szybko przestawił się na hokej. Było to w czasach, kiedy mecze rozgrywano jeszcze nie z użyciem krążka, ale piłki wielkości tej używanej przez tenisistów. Kuchar, niczym sportowiec nieustannie poszukujący swojego miejsca w świecie aktywności fizycznej, próbował łyżwiarstwa szybkiego, dziesięcioboju i piłki nożnej. Był wielokrotnym mistrzem Polski i reprezentantem kraju we wszystkich wymienionych dyscyplinach. Kolejny etap w jego życiu miał się rozpocząć w 1940 r., jednak plany pokrzyżował wybuch drugiej wojny światowej.
Wojna i odbudowa reprezentacji
Na zdjęciu: Wacław Kuchar z reprezentacją hokejową Lwowa, Kraków 1932 r.
W 1940 r. Kuchar miał wyjechać do St. Moritz na zimowe igrzyska, gdzie został zgłoszony do sędziowania turnieju hokejowego jako jedyny kandydat wytypowany przez PZHL. W czasie wojny był porucznikiem rezerwy 5. Pułku Artylerii Lekkiej. Uczestniczył w kampanii wrześniowej, walczył pod Warszawą na czele dywizjonu. Po klęsce wrócił do Lwowa i zaczął trenować zawodników lokalnego Dynama. "Po zajęciu Lwowa przez Niemcy w 1941 r. udało mu się przeżyć, mimo że został przez wroga rozpoznany jako wybitny polski sportowiec."
Po wojnie trafił do Bytomia, gdzie kontynuował pracę trenerską w tamtejszej Polonii. Był selekcjonerem reprezentacji Polski w hokeja, a od 1947 r. pomagał odbudowywać narodową drużynę piłkarską. Wacław Kuchar doczekał się dwóch wnuków: Wacława i Tomasza. Jego cioteczny wnuk, Tomasz, podtrzymuje sportową tradycję w rodzinie Kucharów jako rajdowy mistrz Polski. Wacław Kuchar zmarł w Warszawie 13 lutego 1981 r., w wieku 84 lat.
Halina Konopacka
Na zdjęciu: Halina Konopacka, 1936 r.
Autorka "Przerwanych igrzysk" nie ma wątpliwości, że Halina Konopacka "była zawodniczką wszechstronną, człowiekiem renesansu." Oprócz miłości do sportu przejawiała talent pisarski, publikując swoje wiersze na łamach "Wiadomości Literackich" i "Skamandra". W 1929 r., po przełomowych dla siebie igrzyskach w Amsterdamie, wydała tomik poetycki pt. "Któregoś dnia", w którym wbrew pozorom nie pisała o sporcie. Jej poezja "stanowi liryczną wypowiedź o miłości, radości, wspominaniu dzieciństwa, o przemijaniu, o życiu i o śmierci."
Przygoda ze sportem zaczęła się u Konopackiej bardzo zwyczajnie, od prostych zabaw ze starszym o dwa lata bratem. Mała Halinka podawała Tadkowi piłkę, ale z czasem zaczęła traktować sport bardzo poważnie. Początkowo niedoceniana ("nie masz o tem pojęcia" – przekonywał Tadek) Konopacka przekroczyła mury warszawskiego AZS-u, gdzie chciała doskonalić pływanie. Przyszła mistrzyni w rzucie dyskiem (złoty medal na igrzyskach w Amsterdamie, 1928 r.) próbowała również narciarstwa, by dopiero w 1924 r., całkiem przypadkowo, odkryć swoją koronną dyscyplinę.
"Kiepura pyskiem, a Konopacka dyskiem"
Na zdjęciu: Halina Konopacka na igrzyskach w 1928 r.
Po zakończeniu czynnej kariery sportowej w latach 30. Konopacka objęła stanowisko redaktorki naczelnej czasopisma sportowego "Start" i była aktywistką promującą sport kobiecy. W swoich publikacjach przekonywała, że "każda 'szanująca' się kobieta musi dbać o swój wygląd zewnętrzny. Chcąc zachować młodość, smukłą sylwetkę, estetyczne i żywe ruchy, musi odbyć codziennie swoją '10-minutówkę'". Jej międzynarodowe sukcesy sprawiły, że "w całej Polsce zaczęły powstawać Kobiece Kluby Sportowe. Narodziło się też wtedy powiedzenie o tym, kto i jak rozsławia dobre imię Polski: 'Kiepura pyskiem, a Konopacka dyskiem'."
W 1928 r. Konopacka stanęła na ślubnym kobiercu z płk. Ignacym Matuszewskim, szefem Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, późniejszym ministrem skarbu. "W trakcie kampanii wrześniowej pułkownik Matuszewski otrzymał rozkaz wywozu części narodowego złota ze skarbca Banku Polskiego poza granice kraju. 75 ton kruszcu załadowano na 40 autobusów, które następnie dotrzeć miały do Rumunii, skąd pociągiem przewieziono je do Francji. Za kierownicą jednego z tych autobusów – według wielu przekazów – siedzieć miała żona Matuszewskiego."
Po wojnie zamieszkali w USA, gdzie Konopacka założyła szkółkę narciarską, a także odkryła nową pasję – malastwo. Swoje prace podpisywała "Helen George". Po śmierci męża, który zmarł niespodziewanie w 1946 r., została projektantką i otworzyłą dom mody. Zmarła w Daytona Beach w 1989 r.
Janusz Kusociński
Na zdjęciu: Janusz Kusociński, 1931 r.
Janusz Kusociński zapisał się złotymi zgłoskami w historii światowego sportu jako mistrz olimpijski w bieganiu na dystansie 10000 m (Los Angeles, 1932 r.). 25-latek z Warszawy na swój sukces pracował długo i ciężko, zamęczał się "drakońskimi wręcz treningami, zmagał się też całe życie z kontuzją kolana, a olimpijski bieg ukończył z krwią w butach." Przebieg jego kariery sportowej można określić jako seria sukcesów poprzeplatana pasmem porażek zdrowotnych. "Duch sportowy i miłości do Polski – to były najważniejsze wartości 'Kusego'" – przekonuje autorka "Przerwanych igrzysk". Te wartości "zawsze nosił w sercu, jednak swój najważniejszy egzamin zdał nie na bieżni, ale w walce z niemieckim okupantem."
Kusociński urodził się w 1907 r. i od najmłodszych lat był zapatrzony w starszego brata, który był mistrzem gry w palanta. Sportowe zapędy dzieci nie były pochwalane przez rodziców, jednak mały Janusz nie potrafił żyć bez aktywności fizycznej. Zakochany w koniach, marzył o zostaniu ułanem, by z czasem zainteresować się tańcem. I chociaż, jak sam wspominał, do perfekcji opanował oberki i mazury, musiał się pogodzić z faktem, że takie tańce były wówczas niemodne. "Kobiety szalały za murzyńskimi wygibasami lekceważąc sobie kujawiaka" – ubolewał Kusociński.
Amatorski sport zaczął uprawiać w 1925 r. Najpierw biegał za piłką, później na bieżni. Po 2 latach lekkoatletyka stała się jego pasją. Należał do klubu Sarmata, gdzie przydzielono mu estońskiego trenera, Aleksandra Klumberga. To on zapoznał "Kusego" z fińskim treningiem opartym na interwałach, przysiadach i wywrotach. Po ciężkiej pracy Kusociński zaczął myśleć o igrzyskach olimpijskich, jednak w 1928 r. nie udało mu się zakwalifikować (wymagane minimum w biegu na 5000 m wynosiło poniżej 16 minut). Kiedy Konopacka zdobyła w tamtym roku złoto, "Kusy" postanowił, że kiedyś jej dorówna.
Twardy do końca
Na zdjęciu: Janusz Kusociński, 1937 r.
Słowa dotrzymał i na kolejnych igrzyskach w 1932 r. stanął na szczycie podium po biegu na 10000 m. Miał również startować na 5000 m, jednak jego stopy po zwycięskim biegu były w opłakanym stanie. Cztery lata później odbyły się igrzyska w Berlinie, w których kontuzjowany Kusociński, przechodzący wieloletnią rekonwalescencję, uczestniczył wyłącznie jako korespondent. Szykując się na igrzyska w Helsinkach w 1940 r. był w szczytowej formie, jednak wybuch wojny przekreślił szansę na zdobycie kolejnego złota.
Na początku września 1939 r. "Kusy" włączył się w obronę Warszawy. Stanął na czele plutonu, był dwukrotnie ranny i został odznaczony Krzyżem Walecznych. W grudniu 1939 r. stał się żołnierzem podziemia, odpowiedzialnym za nawiązywanie stosunków z gestapowcami - "chodziło o kontakty handlowe, ułatwiające uzyskiwanie potrzebnych informacji. Udało mu się dostarczyć między innymi imienną listę osób ze świata sportu, kultury i polityki – ludzi, którzy mogli przewodzić narodowi polskiemu i na niego wpływać, a więc przez Niemców wyznaczeni byli do eksterminacji."
28 marca 1940 r. Kusociński został aresztowany, do czego przyczynił się jeden z towarzyszy broni, zdrajca na usługach Niemców. Mimo tortur "Kusy" nie wskazał żadnego ze swoich współpracowników. Zginął w Palmirach, gdzie w latach 1939-1941 Niemcy rozstrzelali około 1700 więźniów.
Stanisława Walasiewiczówna
Na zdjęciu: Stanisława Walasiewiczówna w Warszawie, 1936 r.
Gabriela Jatkowska w swojej książce przekonuje, że "najlepsza sprinterka świata i Polski, czterokrotna laureatka w plebiscycie 'Przeglądu Sportowego' na sportowca roku (za każdym razem zajmowała miejsce trzecie), królowa bieżni, królowa sportu - nie miała łatwego życia." A jej sukcesy sportowe są dla niektórych mniej znaczące niż wpływ na działania współczesnych środowisk LGBT, które uczyniły z Walasiewiczówny swój symbol.
Stanisława Walasiewicz, która przy każdej okazji podpisywała się formą "Walasiewiczówna", urodziła w Wierzchowni (dzisiejsze woj. kujawsko-pomorskie) w 1911 r. Kilka miesięcy po jej narodzinach Walasiewicze wyemigrowali do USA i osiedli w Cleveland. 21-letnia Stasia, znana w USA jako Stella Walsh, miała wystartować w igrzyskach olimpijskich w Los Angeles, gdzie ku powszechnemu rozczarowaniu Amerykanów (i radości Polaków) zdecydowała się przywdziać biało-czerwone barwy. Dzięki temu zdobyła dla Polski złoto w biegu na 100 m, a także zajęła 6. miejsce w rzucie dyskiem.
Płeć ważniejsza od medali
Na zdjęciu: Stanisława Walasiewiczówna w Warszawie, 1933 r.
Walasiewiczówna zdobyła w swojej karierze m.in. 24 tytuły mistrzyni Polski, 50 tytułów mistrzyni USA, 18 razy ustanawiała rekordy światowe, "a jej rekord Polski z 1937 r. w biegu na 100 metrów (11,6 sekundy) nie został pobity aż do 1960 r." Mimo to postać polskiej lekkoatletki po latach budzi zainteresowanie głównie przez kwestię płci i tożsamości. Męski wygląd Walasiewiczówny od zawsze budził podejrzenia, ale dopiero po śmierci (zginęła podczas napaści rabunkowej w 1980 r.) jej sekret wyszedł na jaw.
"Koroner po wnikliwych badaniach wydał opinię, że (...) posiadała zarówno męskie, jak i żeńskie organy płciowe (zapisano, że miała dziwnie wykształconą cewkę moczową i bardzo słabo rozwiniętego penisa). Była zatem hermafrodytą – zarówno kobietą, jak i mężczyzną. Albo może ani kobietą, ani mężczyzną" – pisze Jatkowska. O płeć polskiej mistrzyni pytano już wcześniej jej męża, boksera Harry’ego Neila Olsona, z którym związała się w 1956 r. Ich małżeństwo trwało zaledwie 2 miesiące. Olson zdradził, że "obowiązki małżeńskie wypełniali tylko przy całkowitym zaciemnieniu pokoju i zaledwie kilka razy. Nie dostrzegł nic nadzwyczajnego w budowie anatomicznej żony."
Gdyby nie wojna...
Na zdjęciu: Stanisław Marusarz oddaje rekordowy skok w 1934 r.
Autorka "Przerwanych igrzyska" pisze we wstępie, że pracując nad książką poznała "niezwykle intrygujące historie wspaniałych ludzi, a w miarę zgłębiania kolei ich losów coraz bardziej im kibicowałam. (…) Życie każdego z nich unaoczniło mi, jak ważne są wartości, których dziś próżno szukać w życiu publicznym." Jatkowska ubolewa, że bardzo rzadko (albo wcale) wspomina się o tych bohaterach i bohaterkach, mimo że ich zasługi dla polskiego sportu – choć nie tylko – są niezaprzeczalne.
"Przerwane igrzyska" są więc nie tylko pasjonującą lekturą dla miłośników sportu, pobieżną biografią wybitnych zawodników i zawodniczek, ale przede wszystkim literackim pomnikiem. Opowieści, które zostały spisane z pamiętników, publikacji prasowych czy rozmów z żyjącymi świadkami tych historii, zabierają czytelnika do świata przedwojennego sportu. Przedstawiają wybitne osobowości, prawdziwych mistrzów, którzy powoli odchodzą w zapomnienie. Dzięki "Przerwanym igrzyskom" mają jednak okazję zaistnieć w świadomości czytelników jako sportowcy, ludzie dotknięci koszmarem wojny i walczący z wieloma innymi przeciwnościami losu.
W tekście wykorzystano fragmenty książki "Przerwane igrzyska. Niezwykli sportowcy II Rzeczypospolitej" Gabrieli Jatkowskiej (wyd. PWN, 2017).