Kontrowersyjny życiorys "papieża krytyki literackiej". Marcel Reich-Ranicki bez tajemnic
Kontrowersyjny życiorys "papieża krytyki literackiej". Marcel Reich-Ranicki bez tajemnic
Zmarł "papież literatury" - krytyk Marcel Reich-Ranicki
* Marcel Reich-Ranicki , urodzony we Włocławku niemiecki krytyk literacki nazywany "papieżem literatury", zmarł w środę we Frankfurcie nad Menem w wieku 93 lat.Bogatą i, delikatnie mówiąc, budzącą spore kontrowersje biografią twórcy znanego z ostrych i kontrowersyjnych wypowiedzi twórcy, można by obdarować przynajmniej kilka różnych osób.
Wychował się na styku kultury polskiej, niemieckiej i żydowskiej. *W czasie wojny pracował w Judenracie na terenie żydowskiego getta. Po 1944 roku był cenzorem, następnie kierownikiem grupy operacyjnej Urzędu Bezpieczeństwa w Katowicach oraz agentem polskiego wywiadu w Niemczech i Londynie (kryptonim operacyjny "Albin").
W jaki sposób Reich-Ranicki przestał pracować dla polskich służb specjalnych? Na czym polegała jego praca dla UB? Dlaczego wyrzucono go z partii? Czy w 1958 roku musiał opuścić Polskę? W jaki sposób został "papieżem krytyki literackiej"? Dlaczego przez jednych pisarzy był kochany, a przez wielu znienawidzony? W jaki sposób masakrował książki i autorów, których nie cenił?
"Był instancją w tym kraju"
O śmierci pochodzącego z Polski Marcela Reich-Ranickiego poinformował na swojej stronie internetowej dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Jesteśmy wszyscy pogrążeni w żałobie. Jeszcze dwie godziny temu byłem u niego" - napisał na Twitterze wydawca "FAZ" Frank Schirrmacher.
Przez ponad pół wieku Reich-Ranicki uznawany był za wyrocznię w sprawach literackich. Decydował o losie książek na niemieckim rynku wydawniczym, najpierw jako szef redakcji kultury w "FAZ", a następnie od końca lat 80. w telewizji ZDF, prowadząc ze swadą i bardzo emocjonalnie popularny program "Kwartet literacki".
"Reich-Ranicki był kimś więcej niż tylko krytykiem literackim. Był instancją w tym kraju. Nie istnieje człowiek, który mógłby go zastąpić" - pisze największa opiniotwórcza gazeta niemiecka "Sueddeutsche Zeitung".
Nietykalny Reich-Ranicki
Niemiecki dziennik zwraca uwagę, że wszystko, co w ostatnich kilkudziesięciu latach swej działalności krytyk mówił, "otaczał nimb nietykalności", tak jakby w literaturze i krytyce literackiej istniała jeszcze, jak w XIX wieku, funkcja "panującego arystokraty".
"Zadziwiające jest, jak uzyskał ten status" - pisze autor komentarza. "On, któremu naziści przeszkodzili w podjęciu studiów, imigrant, którego niemiecki język zabarwiony był polskimi naleciałościami (kultywowanymi przez niego), dziennikarz, którego droga przez niemieckie redakcje nie była łatwa" - czytamy w "SZ".
"Był uratowanym z getta warszawskiego, który przeżył z literaturą i dzięki literaturze, był historią niemieckiej literatury po wojnie, był kanonem i krytyką" - komentuje dalej gazeta.
Dumny i staromodny
Niemiecka prasa złożyła hołd zmarłemu "papieżowi literatury" w obszernych komentarzach. "Die Welt" pisze, że był twarzą niemieckiej literatury, a fakt, że człowiek, który przeżył getto warszawskie, stał się pierwszym niemieckim krytykiem literatury jest "najszczęśliwszym zrządzeniem losu" w powojennej historii Niemiec.
"Reich-Ranicki był niewierzącym Żydem, przez całe życie odrzucał sugestie, że mógłby być uważany za Niemca. Nie chciał też być uważany za Polaka. Dumny i staromodny, zadowalał się statusem pierwszego obywatela w kraju niemieckiej poezji" - czytamy w "Die Welt".
Gazeta przypomina telewizyjną audycję "Kwartet literacki" (nadawaną w latach 1988-2001), której Reich-Ranicki zawdzięcza ogromną popularność. Krytyk był duszą tej audycji. "Predestynowały go do tego temperament i talent, które miał zawsze, lecz dopiero w telewizji mógł ujawnić go w całości" - pisze komentator, wskazując na "zdumiewającą przytomność umysłu, radość z aktorskiej gry i zdolności retoryczne, które pozwalały mu mieć rację nawet wtedy, gdy jej nie miał". Dzięki tej audycji nawet przysłowiowy pracownik stacji benzynowej wie, czym jest krytyka literacka - pisze "Die Welt"
Nieustraszony krytyk, miłośnik Szymborskiej
Reich-Ranicki obserwował uważnie także polskie życie literackie, zabierając głos między innymi podczas Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie w 2000 roku, gdy Polska była gościem specjalnym targów. Oprócz niemieckiego posługiwał się też językiem polskim. Szczególnie cenił polską poezję, w tym wiersze noblistki Wisławy Szymborskiej.
Nie wahał się krytykować najbardziej znanych niemieckich pisarzy; surowo oceniał późniejsze utwory Guentera Grassa. We wspomnieniach napisał o sobie: "Jestem w połowie Polakiem, w połowie Niemcem, ale w całości Żydem".
Oddany bojownik
Prezydent Niemiec Joachim Gauck nazwał Reicha-Ranickiego "oddanym bojownikiem i zaangażowanym adwokatem niemieckiej literatury". "Reich-Ranicki, którego Niemcy wypędzili kiedyś z kraju, chcąc go unicestwić, okazał swą wielkość, otwierając im po epoce barbarzyństwa nowe spojrzenie na kulturę" - oświadczył Gauck.
"Tracimy w nim niezwykłego przyjaciela literatury, wolności i demokracji" - powiedziała kanclerz Angela Merkel. Jak podkreśliła, nawet "mordercza nienawiść nazistów nie zabiła w nim miłości do niemieckich poetów". Szefowa rządu dodała, że należy być Reichowi-Ranickiemu wdzięcznym za to, że jako syn żydowskiej niemiecko-polskiej rodziny, który stracił krewnych w nazistowskich obozach zagłady, zadomowił się w Niemczech, "dając temu krajowi tak wiele".
Dorastanie, okupacja, getto
Marcel Reich-Ranicki urodził się w żydowskiej rodzinie we Włocławku. W 1929 roku przeniósł się z całą rodziną do Berlina. Na rok przed wybuchem II wojny światowej władze niemieckie deportowały Reichów jako Żydów bez niemieckiego obywatelstwa do Polski w ramach Polenaktion.
Podczas okupacji niemieckiej Marcel wraz z rodzicami trafił do getta w Warszawie. W getcie pracował jako szef biura tłumaczeń Judenratu, pisał także recenzje muzyczne dla "Gazety Żydowskiej".
Przed ostateczną likwidacją dzielnicy żydowskiej przez Niemców zdołał uciec. Przeżył wojnę ukrywając się u polskiej rodziny na warszawskiej Pradze. Jego rodzice zostali zamordowani w hitlerowskim obozie zagłady Treblinka.
Wojsko, UB, służby specjalne
Po wojnie Reich-Ranicki służył w polskim wojsku. Wstąpił też do PPR. Pracował w MSZ, między innymi w latach 1948-1949 w konsulacie w Londynie. Po odwołaniu z placówki pracował w wydawnictwach literackich.
Pod koniec 1944 roku pracował jako cenzor w Lublinie, rok później został kierownikiem grupy operacyjnej Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach. Pod kryptonimem operacyjnym "Albin" pracował dla polskich służb specjalnych w Berlinie oraz Londynie (jako Ranicki, które to nazwisko przybrał następnie jako drugi człon swego nazwiska).
Do dzisiaj nie wiadomo do końca, czym zajmował się Reich-Ranicki. Według jednej z niepotwierdzonych wersji przyszły "papież literatury" zbawiał w pułapkę polskich emigrantów, którzy po powrocie do kraju trafiali do komunistycznych więzień.
Wyrzucony z pracy i partii
"Reich-Ranicki zarzutom zaprzeczał, a w polskich archiwach nie znaleziono żadnego dowodu na to, że faktycznie brał udział w takim procederze. Koledzy z UB go nie lubili nie tylko ze względu na żydowskie pochodzenie, ale też z powodu arogancji. W 1949 r. zostaje odwołany do Warszawy, a za odstępstwa ideologiczne wyrzucony z pracy i z partii. By jakoś związać koniec z końcem, zaczyna pisać" - czytamy w korespondencji Bartosza T. Wielińskiego ("Gazeta Wyborcza").
W 2009 roku po polsku ukazała się głośna książka "Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata", w której Gerhard Gnauck opisał szczegółowo życie Ranickiego przed emigracją (wcześniej wnikliwie przestudiował dokumenty i materiały źródłowe oraz rozmawiał ze świadkami).
Poznał, co to strach, ale i zasmakował władzy
Publikacja książki Gnaucka raz jeszcze sprowokowała opinię publiczną do przedyskutowania postaw i wyborów tej niejednoznacznej i tajemniczej postaci. A że tych tajemnic i niedopowiedzeń jest w dalszym ciągu co niemiara, pokazują dobitnie nowe ustalenia Gnaucka, korespondenta dziennika "Die Welt" w Polsce, któremu w dalszym ciągu nie dawały spokoju - mimo opublikowanych w 1994 roku przez Tilmana Jensa sensacyjnych materiałów demaskujących Ranickiego jako funkcjonariusza polskich tajnych służb oraz będącej rodzajem odpowiedzi na te zarzuty głośnej, sprzedanej w milionowym nakładzie autobiografii samego zainteresowanego "Moje życie" - liczne białe plamy z życiorysu niemieckiego krytyka.
Gnauck w posłowiu wspomina, że z czasem zrozumiał, iż w biografii Ranickiego zawarta jest cała wyjątkowość polsko-żydowsko-niemieckich stosunków. W ostatnim rozdziale książki korespondent "Die Welt" podkreśla, że z jednej strony Reich-Ranicki w swoich polskich latach dobrze "poznał, co to strach", z drugiej jednak co najmniej kilka razy stał "po stronie tych, którzy budzili strach - zasmakował władzy".
"Białe plamy" z życiorysu Ranickiego
"Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata" Gnaucka to próba rzetelnego opisania historii "wańki-wstańki", bo takim właśnie określeniem posługuje się niemiecki dziennikarz. Jak wyjaśnia dalej: "już jest na dnie, a jednak zawsze się odbije i podniesie głowę najwyżej, jak się tylko da". W getcie Reich-Ranicki zostaje głównym tłumaczem Judenratu, po wojnie robi karierę w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, w wieku 28 lat zostaje kierownikiem Konsulatu Generalnego i rezydentem wywiadu w Londynie.
Inne "białe plamy" z życiorysu Ranickiego to szczegóły działalności na Górnym Śląsku w zimie 1945 roku oraz pobyt w okupowanym zaraz po wojnie Berlinie. Gnauck nie chcąc dopuścić do przekłamań historii i zmitologizowania udziału w niej Reicha-Ranickiego, decyduje się na wielotygodniowe przeszukiwanie archiwów, korzystanie z teczek IPN-u, zapoznawanie się z wszystkimi dostępnymi dokumentami i tekstami źródłowymi oraz na rozmowy ze świadkami tamtych wydarzeń. Co ciekawe, "Moje życie", autobiografia Ranickiego, jest tutaj jednym z najczęściej przywoływanych tekstów, "ważną inspiracją i materiałem wyjściowym".
Rekonstrukcja biografii krytyka
Jednak to właśnie autobiografia, inne książki, wypowiedzi i spotkania Gnaucka z Ranickim skonfrontowane z innymi świadectwami i dokumentami sprawiają, że tym razem nie mamy do czynienia z połączeniem zmyślenia i prawdy, "legendopisaniem", jakim z dzisiejszej perspektywy wydaje się świetnie napisane, ale i pełne znaczących braków "Moje życie".
Gnauck stawia wiele ważnych pytań i hipotez, co nie oznacza, że każdorazowo udziela odpowiedzi - często przyznaje się do braku jakichkolwiek informacji na dany temat w archiwach i dokumentach, z których korzystał, czasami stwierdza, że pewnych informacji zapewne już nigdy nie uda się sprawdzić czy potwierdzić ("Współcześni historycy górnośląscy, którzy znają jego nazwisko i znają akta, dowiedzieliby się chętnie czegoś więcej, lecz bezradnie rozkładają ręce").
Wciąż nie wiemy wszystkiego
"Tageszeitung" w pośmiertnym wspomnieniu nawiązuje do powojennej współpracy Reich-Ranickiego z polskim Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego. Gazeta przypomina o wyemitowanym w 1994 roku filmie Tilmana Jensa, w którym autor po raz pierwszy przedstawił działalność krytyka jako wicekonsula w Londynie w latach 1948-1949. Autor sugerował, że Reich-Ranicki nakłaniał członków antykomunistycznego rządu emigracyjnego do powrotu do Polski, gdzie następnie aresztowano ich. "Nie ma niczego, czego bym żałował, niczego, czego musiałbym się wstydzić" - mówił Reich-Ranicki, ustosunkowując się do tych zarzutów.
"W tej sprawie nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa" - pisze "taz". Gazeta przypuszcza, że krytyk dlatego stał się przedmiotem ataków, ponieważ po zjednoczeniu Niemiec bardzo surowo traktował autorów z NRD, którzy ulegli "socjalistycznej pokusie". Ostro atakował chociażby pisarkę Christę Wolf, która współpracowała w latach 50. ze Stasi.
Trauma wojenna, kariera i choroba
Wydawca "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Frank Schirrmacher wspomina, że krytyk do końca życia nie pozbył się wojennej traumy. "Nigdy nie siadał plecami do drzwi. Golił się kilka razy dziennie, ponieważ nieogoleni mężczyźni byli w getcie wyłapywani" - pisze Schirrmacher.
W 1958 roku Reich-Ranicki wyjechał do RFN, gdzie stosunkowo szybko zyskał rozgłos jako krytyk literacki. W pierwszych latach pomocy udzielili mu znani pisarze Heinrich Boell i Siegfried Lenz. Początkowo (1960-1973) współpracował w tygodnikiem "Die Welt". Następnie związał się z "FAZ" (1973-1988). W latach 1988-2001 występował w telewizyjnym "Kwartecie literackim", o którym pisaliśmy wcześniej.
W kwietniu 2011 roku zmarła żona krytyka Teofila. Reich-Ranicki poinformował w marcu tego roku, że jest chory na chorobę nowotworową. Jednym z jego ostatnich publicznych wystąpień było przemówienie w Bundestagu 27 stycznia 2012 roku, wygłoszone z okazji Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Wspomnienia Reicha-Ranickiego "Moje życie" sprzedały się w ponad 1,2 mln egzemplarzy.
Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. m.in. PAP, Wikipedii i materiałów własnych.