Na które książki dla dzieci warto zwrócić uwagę? My to wiemy!
Jak zachęcić dzieci do czytania książek? Papierowych, bez elektronicznych bajerów, bez opcji "przewiń", gdzie nie zdobywasz punktów za kolejny level przeczytanej książki, a obrazy pojawiają się jedynie w twojej wyobraźni? Jak przekonać i nie zrazić, by chciały sięgać po więcej i więcej? Anna Brzezińska w swoim najnowszym felietonie próbuje odpowiedzieć na to jakże trudne pytanie. Nie sięga po pierwsze lepsze pozycje książkowe (a tych na polskim rynku jest bez liku). Książki, które wybrała dała swoim dzieciom do czytania prowadząc swego rodzaju eksperyment.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Anna Brzezińska w swoim najnowszym felietonie próbuje odpowiedzieć na to jakże trudne pytanie. Nie sięga po pierwsze lepsze pozycje książkowe (a tych na polskim rynku jest bez liku). Książki, które wybrała dała swoim dzieciom do czytania prowadząc swego rodzaju eksperyment.
Które książki przeszły ten test z powodzeniem, którym poszło nieco gorzej? Zapraszamy do galerii.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Tworzy bardzo wciągające fabuły, z szybkim rytmem akcji, ze spiętrzonymi zagadkami, a jednocześnie ma niezwykły dar obserwacji, co sprawia, że jego książki wychodzą poza schemat powieści przygodowej, chociaż przygód i tajemnic znajdziemy w nich pod dostatkiem.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Jako pierwsza w ręce moich maluchów wpadła opasła "Omega" , zdecydowanie zresztą dla nich zbyt trudna, bo rekomendowałabym ją raczej dla dzieci dziesięcioletnich i starszych. Jej bohaterka, dwunastoletnia pasjonatka komputerów, pewnego dnia wkracza w świat gry komputerowej, musi odkryć rządzące nim zasady, przetrwać rozliczne brawurowe przygody i oczywiście wygrać.
Mam wrażenie, że "Omega" jest jeszcze nieco nierówna, gdzieniegdzie akcja siada, chociaż są też momenty napisane świetnie i przemożnie śmieszne. Moje niespełna dziewięcioletnie dziecię popadło w ekstazę, bo otwarła mu się w łapkach akurat na fragmencie, kiedy cudownie zmartwychwstała czaszka wikarego atakuje wilkołaka, wgryzając mu się w futro nieco poniżej pępka, po czym z rozkoszą odczytało sobie również fragmenty o dystyngowanej starszej pani-zombie, której głównym zmartwieniem podczas spotkania z wilkołakiem jest jego golizna i która z braku innych możliwości nieustępliwie osłania mu wdzięki generalską czapką.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Fragmenty satyryczne są w ogóle mocną stroną tej książki i dorosły również znajdzie w niej sporo godziwej i niegodziwej uciechy. Interesująca jest również postać głównej bohaterki, niejednoznaczna, momentami mało empatyczna i niezdarna.
Całości dopełniają świetne ilustracje Bartka Arobala, zresztą szata graficzna jest w ogóle bardzo mocną stroną książek Marcina Szczygielskiego.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Jednak w Młynach nie ma ani śladu po sielskim dzieciństwie Lisy, pełnym miłości i harmonijnie dzielonym z przyjaciółmi, dorosłymi oraz zwierzętami, a które jest przecież w gruncie rzeczy wygładzonym przez czas wspomnieniem najmłodszych lat Astrid Lindgren.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
W książce Szczygielskiego wiejskie dzieciństwo jest zupełnie inne. Po upadku wielkiego kombinatu przetwórczego Młyny pustoszeją. Dorośli wyjeżdżają za pracą i czasami, jak ojciec głównego bohatera, bezpowrotnie gubią się w wielkim świecie, zostawiając dzieci pod opieką swoich starych rodziców. Zwierzęta się w Młynach nie udają, zupełnie jakby ziemia była tam zatruta. Osamotnione dzieci bawią się w dziwnym, przesyconym grozą trójkącie pomiędzy ruinami kombinatu, bagnami oraz liniami elektrycznymi. I pewnego dnia ta grupa dzieci będzie musiała stawić czoło grozie, która nieoczekiwanie budzi się w ruinach kombinatu, oraz uratować swój świat.
Wielcy nieobecni tej książki, rodzice, nie mają szansy im w tym pomóc, ponieważ oni swoje boje ze światem stoczyli i przegrali już dawno temu.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
* "Czarny Młyn"* prowadzi czytelnika w przestrzeń baśni, w której zwyczajne przedmioty i miejsca mogą okazać się siedliskami tajemniczych, czasami niszczycielskich mocy. Jednakże prowadzi nas również - co uważam za olbrzymią zaletę tej książki - w świat odległy od codziennego doświadczenia wielkomiejskiej klasy średniej, od prywatnych szkół, zajęć dodatkowych, egzotycznych wakacji. A jednocześnie nie jest to smutna opowieść, ponieważ dzieci, które w książce zupełnie innego rodzaju nazwalibyśmy wykluczonymi, kreują sobie wewnątrz tego mrocznego, zaklętego trójkąta Młynów własne enklawy, w których cieszą się dzieciństwem - czytają komiksy o bohaterach, pasjonują się elektroniką czy wreszcie potrafią otoczyć opieką i serdecznością słabszych od siebie.
Najpiękniejszym wątkiem tej książki jest więź pomiędzy głównym bohaterem i jego niepełnosprawną siostrzyczką Melką: jedenastoletni Iwo jest wspaniałym starszym bratem, troskliwym, cierpliwym i uważnym, ale też potrafiącym ją całkowicie i bez zastrzeżeń zaakceptować.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Nie postrzega Meli jako obciążenia, potrafi jej słuchać i znaleźć sposób, żeby się z nią porozumieć, co okazuje się niezwykle użyteczne w walce, jaką przyjdzie dzieciom stoczyć z Czarnym Młynem. To piękna, mądra książka, pozbawiona całkowicie czułostkowości i podszytej wyższością pobłażliwości, z jaką bywa opisywana rzeczywistość popegeerowskich wsi.
Nie ma też w niej łatwego, hurraoptymistycznego zakończenia, bo zachwiana harmonia świata nie powraca całkowicie, a za zwycięstwo nad Czarnym Młynem trzeba zapłacić. Ale właśnie do takich niejednoznacznych zakończeń Marcin Szczygielski ma prawdziwy talent.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Opublikowana niedawno "Czarownica piętro niżej" ucieszyła mnie ogromnie, bo tym razem Szczygielski napisał książkę dla dzieci wczesnoszkolnych, właśnie takich, jak moje. Jej bohaterką jest Maja, która właśnie zdała do trzeciej klasy, ale teraz spędza przeraźliwie samotne wakacje w deszczowym mieście.
Za cudowne remedium na nudę Maja uważa tasiemcowe telewizyjne seriale, które ogląda wraz z mamusią przy nadziei, bo tatuś postanowił założyć własną firmę i teraz od rana do nocy siedzi wprawdzie w domu, ale z nosem przed laptopem. Maja rośnie jak dziczka i ze światem porozumiewa się cytatami z telenoweli, w których prezentuje przygnębiającą biegłość. Podobnie jak w "Czarnym Młynie", i tutaj jest w obrazie rodziny jakiś przejmujący smutek, a może po prostu zwykła bylejakość i umorusanie codziennością, bo przecież widzimy też rodzinną serdeczność, ale jakąś przytłumioną, zepchniętą na dalszy plan.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Maja wydaje się wręcz magicznie uwięziona w gorsecie serialowych tekstów, które zastępują jej prawdziwe życie, zabawę, rozmowę z rodzicami. Jej rodzina boryka się zresztą z poważnymi kłopotami: firma taty nie przynosi oczekiwanych profitów, rodzice są zdenerwowani i mama trafia do szpitala, gdzie przed terminem rodzi malutką Alicję.
Alicja leży w inkubatorze, choruje i wymaga opieki, mama dyżuruje przy niej i tylko z rzadka wpada do domu, rodzice podejmują więc decyzję, że Maja na jakąś część wakacji wyjedzie do siostry swojej prababci, zwanej pieszczotliwie ciabcią.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Marcin Szczygielski wyznał się kiedyś, że ceni klasyczną angielską powieść dla dzieci, co w "Czarownica piętro niżej" widać niezwykle wyraźnie. Maja z przymusu trafia do obcego miejsca, podobnie jak Mary Lennox z "Tajemniczego ogrodu" Frances Hodgson Burnett, i jest mu początkowo równie niechętna. Nie przepada za ciabcią, która wydaje jej się stara jak świat i na dodatek mieszka w małym miastecku w przeraźliwie staroświeckim domu nieopodal bocznicy kolejowej.
Maja obiecuje sobie (oraz tacie, któremu przypadła misja odwiezienia jej na zesłanie), że te wakacje będą nieudane, a potem okazuje się, że spod mało atrakcyjnej powierzchowności ciabci oraz jej siedziby przeziera ta sama cudowność, która pamiętamy z książek Edith Nesbit czy P.L. Travers, i jest nawet kot, który jest odległym krewnym kota z Cheshire.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Maja wydaje się bardzo współczesną dziewczynką, acz na początku książki zupełnie pozbawioną właściwości: o jej gustach, pasjach, przyjaciołach i zainteresowaniach Szczygielski mówi nam bardzo niewiele, zupełnie jakby wszystkie jej cechy zostały wypłukane przez telewizyjną miałkość.
Z tego sztucznego, scenicznego świata dziewczynka przenosi się do miejsca uroczo staroświeckiego, przy czym o jego staroświeckości nie przesądza wyłącznie piec na węgiel czy inne akcesoria z kuchni ciabci. Klucze do zrozumienia ciabci i rozwikłania jej tajemnic pochodzą z przeszłości, ale przeszłości rodzinnej, rozgrywającej się poza nurtem historii politycznej, z dala od wielkich narodowych dramatów i dylematów.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Ta "rodzinność" powieści Szczygielkiego jest rozgrywana zresztą na wielu poziomach. Nie znajdziemy tu żadnego Dahlowskiego spiskowania z dziećmi przeciwko dorosłym, w książce pobrzmiewa za to wspomnienie wakacji u ukochanych dziadków.
Przestarzały domek ciabci gruncie rzeczy cofa Maję do czasów dzieciństwa jej rodziców i niezwykłych wakacji, które wielu z nas pamięta z własnego dzieciństwa.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Świat ciabci jest jakby przesunięty w czasie, co tworzy pewne pęknięcie w realizmie tej powieści, bo właściwie nie znam dziesięciolatka - a tak się składa, że jestem szczęśliwą matką trzecioklasisty - który dałby się tak łatwo odciąć od multimediów i po utracie dostępu do owych cennych dóbr nie usiłował kombinować i choćby strategicznie nawiązać przyjaźni z rówieśnikami, obdarowanymi przez los telewizorem czy komórką.
Jednak to zawieszenie realizmu nie razi, bo ani ciabcia nie jest taką zwyczajną staruszką, ani jej ogród nie jest pozbawiony mrocznych tajemnic i mocy.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
Jak się można spodziewać, Maja pozna i polubi uczy się ciabcię, a proces ich oswajania się ze sobą i zdobycia wzajemnego szacunku jest pokazany w bardzo udany sposób.
Jednak, co może nawet ważniejsze, Maja nauczy się innego, prawdziwszego - mimo że dotkniętego magią - świata. Bo cudowność i tajemnica, którą Maja postanawia rozwikłać, są w gruncie rzeczy pochwałą nieskrępowanej dziecięcej zabawy i wyobraźni, które odmieniają świat i sprawiają, że najzwyczajniejsze przedmioty i miejsca przepoczwarzają się i prowadzą nas ku niezwykłej Przygodzie. Jednak żeby ją przeżyć, Maja musi się nauczyć bawić - a jej nieumiejętność zabawy na początku książki jest wręcz niewiarygodna - i żyć własnym, odklejonym od telewizyjnego ekranu życiem.
Pozostaje przy tym całkiem zwyczajną dziewczynką - właśnie zwyczajność, brak niezwykłych mocy czy nadzwyczajnych kompetencji są zresztą siłą tej postaci - tyle że odważną, samodzielną i ciekawą świata.
WARTO OSWAJAĆ DZIECI Z KSIĄŻKAMI
"Czarownica piętro niżej" jest bardzo udaną książką, ciepłą, napisaną z wielkim szacunkiem dla młodego czytelnika, z bardzo spokojnie prowadzoną narracją, co niewątpliwie ułatwia lekturę dzieciom, które dopiero niedawno zaczęły swoją przygodę z samodzielnym czytaniem. Chyba bardziej "dziewczyńską", jak nazwał ją mój mały miłośnik "Omegi" , ale z atrakcyjną bohaterką, intrygującą zagadką i zgrabnie zakreśloną fabułą.
Bardzo udana jest również szata graficzna, co zresztą staje się regułą w przypadku powieści Marcina Szczygielskiego. Naprawdę warto zwracać uwagę na tego autora i czekać na jego kolejne książki dla dzieci.
Autor tekstu: Anna Brzezińska.