Stalin i jego brutalni kaci czerpali przyjemność z tortur, mordów i czystek. Prawda o krwawym terrorze
Stalin i jego brutalni kaci czerpali przyjemność z tortur, mordów i czystek. Prawda o krwawym terrorze
Lektura tylko dla ludzi o mocnych nerwach
O zbrodniczym reżimie Stalina, jego brutalnych oprawcach wypełniających bez mrugnięcia okiem najbardziej nawet chore rozkazy tyrana czy krwawych czystkach napisano już wiele, ale dopiero teraz, w monumentalnym, liczącym 600 stron, dziele "Stalin. Terror absolutny" Joerga Baberowskiego (Wyd Prószyński i S-ka), możemy przyjrzeć się z bliska prawdziwej skali okrucieństwa Stalina i jego siepaczy.
Kim naprawdę był Stalin - potworem i psychopatą, a może raczej doskonałym strategiem i mistrzem intrygi, który jak nikt inny umiał igrać z władzą i ludem? Czy rzeczywiście sam odpowiada za zagładę milionów ludzkich istnień? Czy czytał listy osób skazanych na rozstrzelania, czy podpisywał wszystko, co podsuwali mu jego ludzie? Dlaczego tyran i jego posłuszni kaci czerpali przyjemność z torturowania, mordów i czystek? Jak wyglądało życie w kraju, który jeden psychopata zamienił w olbrzymi, zamieszkiwany przez 150 milionów osób, dom wariatów?
Odpowiedzi, więcej szczegółów oraz najmocniejsze fragmenty książki na kolejnych stronach galerii.
Reżyser zagłady milionów ludzkich istnień
"Stalin był - co do tego dokumenty nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości - inicjatorem i reżyserem zagłady milionów ludzkich istnień. Marzenie o wybawieniu ludzkości przez komunizm zostało utopione w krwi milionów, ponieważ akty przemocy oderwały się od pierwotnej motywacji, uzasadniającej potrzebę ich wprowadzenia. Dyktator uczynił z przemocy narzędzie umacniania swojej władzy" - to jedna z najważniejszych tez książki Baberowskiego, profesora historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie i autora wielu publikacji na temat historii Rosji i Związku Sowieckiego.
W sowieckiej Rosji dosłownie każdy i w każdym momencie mógł stać się ofiarą terroru ze strony państwa, czy to jako członek stygmatyzowanej grupy społecznej lub etnicznej, czy na skutek denuncjacji albo przypadku, czy tylko dlatego, że dyktatorowi spodobało się trzymać ludzi w lęku i zastraszeniu bądź ich zabijać.
Stalinowski szał niszczenia nie miał granic
Życie w sowieckiej Rosji - według niemieckiego badacza - przypominało wręcz "kolektywny dom szaleńców, w którym mieszkańcy zachowywali się tak, jakby stracili poczucie normalności, jakby spisali na straty wszelkie kontakty społeczne".
"Terror stawał się normą zarówno dla tych, którzy byli u władzy, jak i dla szarych obywateli" - podkreśla historyk, dodając, że "stalinowski szał niszczenia nie znał granic, nawet sama partia przestała być na koniec miejscem, które dawało schronienie".
"Partia niszczyła się sama, kiedy czystki lat 30. zmieniły się w krwawy terror. Stalin uruchomił proces tej destrukcji, ponieważ widział w niej najpewniejsze narzędzie ostatecznego i niepodważalnego umocnienia własnej pozycji" - przypomniał.
Mistrz intryg i igrania z władzą
Samego Stalina, jeszcze na etapie budowania kariery w aparacie władzy, niemiecki autor nazywa "mistrzem intrygi i igrania z władzą". Baberowski podkreśla, że dyktator niszczył wysokich funkcjonariuszy partii m.in. poprzez zakładanie podsłuchów w mieszkaniach i kontrolę korespondencji:
"Umiał wykorzystywać współpracowników, karierowiczów i ludzi o skłonnościach kryminalnych; wikłał ich w zbrodnicze intrygi, a przez to czynił ich swoim bezwolnym narzędziem" - czytamy.
Władza Stalina opierała się na nieustannym inscenizowaniu stanu wyjątkowego: "Nikt nie wiedział lepiej od Stalina, że siła dyktatury bolszewickiej opiera się na jej wielokrotnie dowiedzionej zdolności do straszliwego karania. Lęk przed represją znika, kiedy sprawcy zaczynają mieć skrupuły, kiedy się wahają i zwlekają albo sprawiają wrażenie niezdolnych do działań bezwzględnych".
Mordy dla przyjemności
Książkę otwiera cytat Martina Amisa, znanego angielskiego pisarza: "I nie powinniśmy przeoczyć sprawy oczywistej - że Stalin to czynił, bo znajdował w tym przyjemność". Tezę tę Baberowski wielokrotnie udowadnia w swojej książce opisując okrucieństwo Stalina i jego siepaczy. "Bez bandyckiego zacięcia Stalina, jego zła i skostniałych wyobrażeń o przyjaźni, wierności i zdradzie masowe mordy z lat 30. w Rosji nie byłyby możliwe" - podkreśla historyk.
Stalinowski terror nie ograniczał się do partii i wojska, lecz szalał także wśród urzędników państwowych, w szkołach i na uniwersytetach, w zakładach przemysłowych i organizacjach skupiających twórców:
"Dyrektorzy fabryk, menedżerowie i technicy umierali, ponieważ byli powiązani z zamordowanymi przywódcami partii i zostali uznani za współodpowiedzialnych za niewypełnienie planów gospodarczych lub wypadki spowodowane przeciążeniem maszyn i niekompetencją personelu. Wszędzie, gdzie sekretarze partii i funkcjonariusze aparatu państwa byli oskarżani i rozstrzeliwani, takie same represje dosięgały ich współpracowników. Logika stalinowska przewidywała, że wraz z patronem musi umrzeć też jego protegowany".
Stalin był psychopatą
Baberowski podkreśla, że dla sadystów i psychopatów stan wyjątkowy jest rajem, gdyż sprawia, że normalni ludzie czynią to, czego w normalnych warunkach nigdy by nie uczynili: "Stalin był takim psychopatą. To, co stwierdzają psychiatrzy zajmujący się zbrodniarzami psychopatami, odnosi się również do Stalina: chłód uczuciowy, manipulowanie ludźmi, brak empatii i niezdolność do odczuwania współczucia z innymi".
"Jakiekolwiek były motywy przemocy stalinowskich zbrodniarzy, to gdy mechanizm przemocy został uruchomiony, motyw przemocy tracił znaczenie, ponieważ w logice despotycznych systemów władzy przemoc pociąga za sobą kolejne akty gwałtu, którym niepotrzebne są jakiekolwiek uzasadnienia i powody" - czytamy dalej.
Jak pisał Wolfgang Sofsky: "Władza absolutna opiera się na sobie samej, nie jest ona środkiem do osiągnięcia celu, tylko celem samym w sobie. Władza, która musi się legitymizować, jest władzą słabą".
Przemoc zamiast silnego państwa
Baberowski dowodzi w swojej książce, że państwo stalinowskie było tak naprawdę słabe, a stosowana przez nie przemoc wcale nie wypływała z jego siły: "Potrafiło ono wykazać się siłą jedynie w akcjach przemocy i gwałtu oraz przykładowych akcjach terroru dokonywanych dla zastraszenia społeczeństwa, a jego skuteczność zależała od tego, czy wysocy urzędnicy państwowi na prowincji potrafili wykonać polecania płynące z dalekiej Moskwy".
"Stalinizm był ustrojem despotycznym, który nie dorastał do ambitnych zadań, jakie sam sobie postawił. Sięgał więc po nieograniczoną przemoc, by osiągnąć to, co nie chciało dziać się samo z siebie. Po brutalnym procesie kolektywizacji i okresie wielkiego głodu Stalin i jego zausznicy mieli wszelkie powody, by nie ufać społeczeństwu. Nie byli pewni swojej władzy, podejrzliwie traktowali nawet swoich protegowanych w regionach".
Odpowiedzią był terror, metoda, dzięki której łamano opór i karano nielojalność.
Kaci Stalina
"Dla sprawców przemocy cel był sprawą drugorzędną. Wykorzystali oni sytuację, pozwalając przemówić gwałtom, ponieważ dyktatorowi podobało się, że ustanawiali kolejne rekordy w zabijaniu. Masowy terror zmienił życie sprawców i ofiar, stając się jeszcze jedną odpowiedzią na przemoc. Zmieniło się też znaczenie kary. Jeżeli władza karze z pierwszej lepszej przyczyny, bez wyraźnego powodu, kara traci swą moralną wagę. To, co każdemu może się przytrafić w dowolnej chwili, przestaje mieć charakter piętna, a staje się jedynie losem" - czytamy.
Baberowski podkreśla, że dla Stalina i jego sługusów przemoc zawsze była atrakcyjną metodą działania i czynili z niej użytek bez skrupułów: "Nikt z wysokich przywódców partyjnych nie gorszył się deportacją chłopów czy mordowaniem przeciwników władzy, ponieważ nikt nigdy nie kwestionował, że rządzące elity mają prawo, by karać bezwzględnie i brutalnie. Integracja partii opierała się na dyscyplinie, poprzez rytualizację".
Nielojalny? Rozstrzelać!
Jeśli ktoś naruszał partyjne reguły lub krytykował linię generalną od końca lat 20. składać tzw. "samokrytykę" oraz kajać się za popełnione błędy. Stalin jednak nie dowierzał takim krytykom i sceptykom, którzy deklarowali swoje bezwarunkowe podporządkowanie się partyjnej linii:
"W jego przekonaniu nielojalność była zdradą zasługującą na karę pozbawienia życia. Jednak dopiero wprowadzenie stanu wyjątkowego dało mu możliwość przeforsowania swoich metod również w wewnętrznych kręgach władzy. W wojnie przeciw chłopom uczynił własnych ludzi zakładnikami strategii przemocy, która wymykała się im spod kontroli. Kiedy chłopi podnosili bunty, a pozycja reżimu była poważnie zagrożona, Stalin przestawał nazywać krytykę tego czy owego działacza zdradą wspólnej sprawy, a zaczynał ją traktować jako zbrodnię zasługującą na najwyższy wymiar kary. Kto w trudnym momencie zawodził partię, przestawał być towarzyszem".
Cztery miliony "społecznych śmieci"
"Kampanie prowadzone przez reżim miały na celu namierzanie wrogów i przyzwyczajenie społeczeństwa do tego, by ich demaskować i wykluczać ze wspólnoty. Podejrzani stanowili "społeczne śmieci", produkt uboczny rewolucji socjalistycznej. W ich stronę miały się skierować agresja i rozczarowanie wywoływane działaniami władzy. Można więc było ich wyrzucać z mieszkań, usuwać z miasta lub kołchozu i zamykać w obozach.
Każdy denuncjator mógł uspokoić swoje sumienie argumentem, że uczynił to, co nieuniknione. Gdyż "trędowaci" byli ludźmi wyjętymi spod prawa, którym można było zadawać gwałt, nie będąc za to pociąganym do odpowiedzialności. Nawet ci, którzy nie mieli żadnej władzy, mogli jednak niszczyć życie ludzi ze swego otoczenia i w ten sposób człowiek o najlichszej pozycji mógł mieć poczucie, że nad kimś góruje" - czytamy.
W latach 30. do kategorii tzw. liszeńców, czyli ludzi bez prawa udziału w wyborach, należało ponad 4 miliony osób. Liczba wrogów rosła z roku na rok i nikt, żaden obywatel Związku Sowieckiego, nie mógł czuć się bezpiecznie. Każdy mógł nagle zostać uznany za wroga i aresztowany. Stalinizm budził przerażenie i strach, niszczył zaufanie i ćwiczył ludzi w ślepym posłuszeństwie. Scenarzysta Walery Frid wspominał: "Wszyscy byliśmy jak króliki akceptujące prawo, które pozwalało nas połknąć".
Zamiast rządzenia - represje i mordy
"W każdym momencie to Stalin wybierał metody działania. Naciskał Jeżowa, by ten dostarczał mu coraz to nowych informacji na temat zdrajców i szpiegów i przedkładał listy podejrzanych. Nikt ze ścisłych współpracowników Stalina nie bywał w biurze dyktatora tak często jak Jeżow w 1937 roku. W owym roku, roku terroru, Stalin nie zajmował się niczym innym niż tylko sprawą represji i mordów. Przestał rządzić, chciał dokończyć dzieło zniszczenia.
W czerwcu 1937 roku, kiedy terror osiągnął swoje apogeum, Jeżow codziennie kładł na biurku Stalina protokoły przesłuchań i sprawozdania NKWD, doniesienia denuncjatorów i listy z nazwiskami funkcjonariuszy partyjnych i państwowych przewidzianych do rozstrzelania. Stalin czytał przygotowane materiały, podkreślał w nich pewne sformułowania i pozostawiał na marginesach uwagi dotyczące tego, co ma się stać z osobami widniejącymi na listach. [...]
Nikt nigdy się nie dowie, czy Stalin czytał uważnie listy kandydatów na śmierć. Nie byłoby jednak zgodne z jego charakterem podpisywać je bez sprawdzenia, czy NKWD wypełniła sumiennie swoje obowiązki. W kilku przypadkach Stalin zmienił karę śmierci na karę więzienia albo wykreślił z listy jakieś nazwisko. Najczęściej jednak jednym pociągnięciem pióra posyłał na śmierć wszystkich, których nazwiska znajdowały się na listach skazanych" - czytamy w książce.
Stalin - jednoosobowy Komitet Centralny
"Tylko 12 grudnia 1937 roku skazał w ten sposób na śmierć 3167 ludzi. Między lutym 1937 a październikiem 1938 roku Stalin otrzymał 383 listy, na których łącznie znajdowało się 44 477 nazwisk wysokich funkcjonariuszy państwowych, oficerów służby bezpieczeństwa i oficerów armii. Z tej liczby zatwierdził 38 955 wyroków śmierci przez rozstrzelanie. Dla Stalina nie było przy tym istotne, by aresztowania szpiegów i zdrajców były oparte na pewnych dowodach. Każdy mógł być zdrajcą i dlatego "organy" musiały zabić możliwie największą liczbę ludzi, by nie mógł ujść z życiem żaden potencjalny wróg. [...]
Władza absolutna Stalina wyrosła z bezgranicznych rozmiarów terroru. Kiedy funkcjonariusze i urzędnicy donosili na siebie nawzajem i z lęku tracili zdrowie, Stalin mógł odgrywać rolę pana życia i śmierci każdego obywatela. Z rzadka zwoływał Komitet Centralny i Biuro Polityczne. On sam był teraz Komitetem Centralnym. [...] W połowie 1937 roku Stalin mógł już czynić to, na co jeszcze przed rokiem potrzebował zgody pozostałych członków KC. Nie pisał już żadnych listów, ponieważ każdy wiedział, co należy zrobić, żeby go zadowolić. Teraz wystarczyło jedno skinienie dłonią albo jedna aluzja, a pretorianie spieszyli, by zlikwidować tego, kogo despota nie mógł znieść w swoim otoczeniu. Niepotrzebne było żadne uzasadnienie".
Trudne pytania
Baberowski pyta w swojej książce dlaczego jednak reżim, nawet gdy przestał istnieć jakikolwiek zorganizowany opór, nie pozostał przy samych groźbach i nie stosował przemocy tylko w uzasadnionych przypadkach?
"Dlaczego Stalin i jego pomocnicy kazali mordować miliony ludzi, dlaczego zniszczyli zaufanie i wiarę w lepszą przyszłość, która jest niezbędna, żeby żyć w lepszym społeczeństwie? Dlaczego mordowali, jak im się podobało, bez żadnego planu, i niszczyli instytucje sowieckiego państwa? Czego spodziewał się dyktator i jego otoczenie od bezmiernej przemocy, na którą dano przyzwolenie w całym kraju?" - mnoży pytania Baberowski.
Cel uświęca wszystkie środki
Historyk, powołując się na przekonujące teorie totalitaryzmu, odpowiada: "terror stalinowski był próbą rozprzestrzenienia lęku i przerażenia, by wprowadzić społeczeństwo w stan nieustannego pobudzenia i wyrwać z korzeniami wszelkie zalążki oporu. I dalej: "Cel ten można było osiągnąć tylko poprzeć coraz większe nasilenie przemocy, ponieważ cechą państwa totalnego było, że stosowanie przez nie przemoc przekraczała wszelkie miary".
Choć niektórzy autorzy winą za niepojęte zło czasów stalinowskich obciążali idee, motywy i zamiary, Baberowski nie ma wątpliwości, że Stalin był zbrodniarzem z przekonania: "On i jego przyjaciele wierzyli w to, że społeczne utopie da się urzeczywistnić, i w ich ocenie cel ten usprawiedliwiał wszelkie metody działania".
O książce
"Stalin - terror absolutny" to nowa książka Joerga Baberowskiego o życiu w sowieckiej Rosji, czyli - jak pisze autor - "kolektywnym domu szaleńców", w którym każdy mógł stać się ofiarą terroru. W Rosji Stalina nawet partia nie była schronieniem.
"Stalin" to monumentalne dzieło poświęcone terrorowi w ZSRR. Książka składa się z siedmiu części; są to m.in. "Imperialne przestrzenie przemocy", "Pyrrusowe zwycięstwa", "Dyktatura strachu", "Wojny" i "Dziedzictwo Stalina". Baberowski opisuje w nich m.in. wojny domowe w sowieckiej Rosji, proces zdobywania władzy przez Stalina, walkę bolszewików z chłopami i próbę tworzenia jednego "sowieckiego" narodu w ramach imperium.
Książkę Baberowskiego opublikowało wydawnictwo Prószyński i S-ka. "Baberowski prowadzi czytelnika w paranoiczny świat sowieckiego dyktatora i tworzy nieznane perspektywy, pozwalające na nowo odczytać przyczyny stalinowskich zbrodni" - zachęca do lektury wydawnictwo. Zaznacza też, że autor poprzez setki dokumentów, listów, donosów, raportów, wspomnień i relacji świadków pozwala swoim czytelnikom zrozumieć "logikę terroru" stalinowskiej władzy.
Oprac. GW, WP.PL, na podst. książki oraz PAP.