"Taka jedna, co to miała romans z Niemcem". "Sońka" - głośna i kontrowersyjna książka Ignacego Karpowicza
"Taka jedna, co to miała romans z Niemcem". "Sońka" - głośna i kontrowersyjna książka Ignacego Karpowicza
Dramatyczna historia romansu Soni z esesmanem Joachimem
Wiele lat temu Ignacy Karpowicz usłyszał od wuja, że "była u nich we wsi taka jedna, co to miała romans z Niemcem". Te słowa Leona Tarasewicza długo nie dawały mu spokoju i głęboko w nim zapadły.Przez siedem lat nosił w sobie historię wielkiej miłości mieszkającej na Podlasiu Sońki do pacyfikującego w czasie wojny te tereny esesmana Joachima, by w końcu napisać książkę, o której głośno było jeszcze przed premierą.
Kim była prawdziwa Sonia, a kim Joachim? Jak Karpowicz opisuje spotkanie prostej dziewczyny z nazistowskim katem? Co w rodzinnej wiosce spotkało Sońkę za to, że zadała się z Niemcem?
"Sońka" (Wydawnictwo Literackie) to kolejna po "Gestach", "Balladynach i romansach" oraz "ościach" powieść Ignacego Karpowicza , pisarza, laureata Paszportu "Polityki" oraz dwukrotnego finalisty Nagrody Nike. Na kolejnych stronach piszemy więcej o "Sońce" i Karpowiczu, o uczuciu, jakim tytułowa bohaterka obdarzyła wroga, o pierwowzorach postaci oraz cytujemy fragmenty wywiadu z autorem.
Zaczęło się w sierpniu 1941 roku...
Jednym z bohaterów najnowszej książki Karpowicza jest Igor Grycowski, znany i modny warszawski reżyser teatralny, który przez przypadek trafia do podlaskiej wioski Słuczanka (wychował się w niej sam Karpowicz). To tutaj Igor spotyka Sonię, staruszkę, która opowiada mu historię swojego burzliwego życia oraz wielkiej miłości do Joachima.
Historia rozpoczyna się w sierpniu 1941 roku, "milion z hakiem lat temu, jak gdyby przed Potopem, dawno, dawno temu". I dalej: "Takiego sierpnia nawet najstarsi nie pamiętali, wszystko rosło ciężkie, dorodne, wydawało się, że temu rośnięciu nie postawiono granicy, jakby dobry Bóg postanowił przeskalować świat, postanowił, że od tamtego sierpnia wszystko będzie większe".
To właśnie w sierpniu 1941 roku pod dom Sońki podjechali Niemcy, z których jeden już za chwilę miał odmienić jej życie.
Atletyczne ciała i piękne twarze nazistów
"Bardzo wydawali mi się podobni jeden do drugiego, jak gdyby wydała ich na świat ta sama, wielka i pracowita matka" - opisuje Sońka nazistów, którzy w ciężarówkach i półgąsienicowych transporterach przybyli do Królowego Stojła, miejsca na końcu świata - "Mieli pięknie ciosane twarze z różowo-złotej skóry, jasne włosy mieli jak ramka ikony i oczy w kolorze materiału mojej sukienki. Mieli atletyczne ciała.
Wyglądali wspaniale, groźnie i szlachetnie. Wyglądali, jak gdyby zgubili się w tym zakątku świata, jak gdyby znaleźli się tu przez pomyłkę, wypadli na chwilę poza prawdziwą historię, przemienili w błąd, w plotkę jeszcze niepowtarzaną z ust w ucho".
Z motocyklu wyskakuje Joachim, w którym Sonia zakochuje się od pierwszego wejrzenia ("Pan połączył nasze losy, jego w czarnej skórze i mój w kwiecistej sukience"), i wręcza dziewczynie szczeniaka wilczura. Joachim odjeżdża, ale wraca do Soni w nocy.
Pierwsza noc z Joachimem
"Stał przede mną w czarnym mundurze, zresztą noc była, kolor nie miał nic do rzeczy. To ja podeszłam do niego i wzięłam za rękę. Przebiegł mnie prąd. [...] Palcami wodziłam po jasnej twarzy. Wtedy mnie objął. W moim mózgu eksplodował kulisty piorun. Upadliśmy na ziemię, niby rażeni pociskiem. Nawet prze myśl mi nie przeszło, że powinniśmy się ukryć" - wspomina Sonia, która opowiada historię swojego życia Igorowi, wspomnianemu reżyserowi teatralnemu.
"Leżeliśmy obok ławki, całując się, wyszarpywaliśmy sobie kawałki nagiego ciała spomiędzy ubrań. [...] Próbowałam nie krzyczeć, płakałam, nasze skóry krzesały iskry. Przylepieni jak magnesy, zlepieni jak spółkujące psy. Tak oto przypieczętowaliśmy własny los. [...] Myślę, że już wtedy - dawno, dawno temu - że już wtedy rozumieliśmy: ten początek, ta noc spełnionego życzenia, moc połączonych ciał, to jest nasz koniec, początek upadku.
Modliłam się żarliwie, by ten upadek trwał długo, lata i dziesiątki lat, żeby Niemcy wygrali i pozostali na zawsze".
Cena do zapłacenia, zagłada
Sonia wyznaje, że byli gotowi zapłacić każdą cenę za ten wspólnie spędzony czas: "Nawet nieprawda, zdrada i upodlenie. Nawet skłamana spowiedź i rozdarty materiał sukienki. Nawet to". Jak nietrudno odgadnąć, cena, jaką zapłaci Sonia za "zdradę ojczyzny", tj. za romans z nazistą, nie będzie mała.
Dziewczyna zachodzi w ciążę i już do końca życia uważana będzie za zdrajczynię, dziwkę i wiedźmę. Skazana na samotność, doczeka starości w otoczeniu kotów i psów. Sonia szybko, niedługo po pierwszej miłosnej nocy, poznaje także inne oblicze swego kochanka, który bierze czynny udział w zagładzie gródeckich Żydów.
"Wtedy niemieccy żołnierze nagle odeszli, zostawiając prawie setkę trupów, troje żywych i roje much. [...] Niemcy po prostu odeszli, jakby to zdarzenie nie miało większego znaczenia, jakby skończył się czas pracy i przyszła pora na odpoczynek. Niemal setka martwych, troje żywych i muchy" - czytamy w książce Karpowicza (na zdj.).
Nazista, którego kocham
Zbrodnicze czyny nazistowskich katów nie zmieniają jednak tego, co w życiu Soni najważniejsze - nie potrafi przestać kochać Joachima. Współczuje mu, nie potrafi inaczej. "Mój biedny, jasny Joachim, jego piękne ciało, nagle obrysowane powykręcanymi sylwetkami zwłok" - czytamy.
Po odejściu Joachima Sonia zostaje brutalnie zgwałcona. Próbowała się bronić, ale nic to nie dało. "Ocknął mnie rozdzierający ból. [...] Leżałam długo. Chyba. [...] Potem jacyś ludzie mnie podnieśli i odprowadzili do domu: kobieta i mężczyzna, a może to sama ja byłam? Może ich tylko wymyśliłam, bo tak bardzo nie chciałam być osamotniona w upodleniu? I czy ta wojna to była naprawdę? Czy tylko w mojej głowie?".
Sonia będzie bita, wyzywana i krzywdzona. Jeszcze wielokrotnie zostanie upokorzona, także przez swoich braci oraz ojca. "Dlaczego pozwolili jej dożyć naturalnej śmierci? Przecież nie z litości ani z dobroci" - pisze w "Sońce" Karpowicz.
Pierwowzory postaci - Sonia
O istnieniu Soni Ignacy Karpowicz dowiedział się po raz pierwszy od swojego słynnego wuja, Leona Tarasewicza, który pewnego dnia rzucił mimochodem, iż "w sąsiedniej wsi żyje kobieta, która za II wojny miała Niemca". Karpowicz nigdy jednak nie udał się do sąsiedniej wioski, by ją odwiedzić.
"Byłem bliski takiego spotkania. [...] Uznałem jednak, że to byłoby jakoś niestosowne - rozmawiać o wielkiej miłości, ale też wielkim nieszczęściu, jakie Sońkę spotkało. Biłem się z myślami, aż dotarła do mnie wiadomość, że Sońka, pierwowzór mojej postaci - zmarła. To chyba we mnie coś odblokowało i postanowiłem napisać historię spotkania, do którego nie doszło" - mówi pisarz w jednym z wywiadów.
Z kolei w rozmowie dla "Wprost" opowiadał jeszcze: "Robię w fikcji. Gdybym chciał porozmawiać z realną Sonią o trudnym okresie wojny, o tym, jaką karę poniosła od lokalnej społeczności, byłoby to dla mnie nieetyczne. Gdybym zajmował się reportażem, byłoby to konieczne, ale nie czułem, bym miał prawo wypytywać ją o traumatyczną przeszłość".
Pierwowzory postaci - Joachim
Karpowicz opowiada, że prawdziwego Joachima poznał w Ameryce Środkowej - był w wieku dziadka pisarza. "Miałem wrażenie, ale nie pewność, że on i jego przyjaciele są nazistami, którym udało się zmylić tropy, zorganizować pieniądze i wyemigrować do Argentyny, mekki naziolstwa, a potem do innych sąsiednich krajów. Już wtedy zacząłem się zastanawiać, przed czym uciekał. Czy może prócz przegranej wojny było coś jeszcze?".
Powieściowy Joachim Castorp urodził się w 1913 roku w Gdańsku. Zamożni rodzice, ojciec - prawnik, matka ze zdolnościami parapsychicznymi. Joachim z niejasnych przyczyn zapałał miłością do Wielkiej Rzeszy i jej przywódców, co doprowadziło do konfliktu z rodzicami.
W 1942 roku Joachim zostaje ranny. W 1944 roku udaje mu się przedostać do Szwajcarii, a następnie do Ameryki Środkowej. Zmienia nazwisko i przeszłość. Nigdy się nie ożeni. Umiera w 2003 roku. Nie miał spadkobierców - majątek zapisuje fundacji walczącej o prawa zwierząt.
Zero zaufania do religii i narodu
Ignacy Karpowicz pisał "Sońkę" przez osiem lat. "W zasadzie w okresach zniechęcenia i zwątpienia pracą nad "Sońką" napisałem "Gesty", "Balladyny i romanse" oraz "ości"." - wyjaśnia. W swojej poprzedniej, głośnej i nagradzanej, powieści ("ości") pisał o społeczeństwie bez religii i instytucji rodziny. Tym razem przedstawia ludzi, których trudno jest wtłoczyć w kategorie narodowe. Dlaczego?
"Pojęcia religii i narodu nie budzą we mnie ufności. Pewnie historycznie były one niezbędne w rozwoju cywilizacji, ale w XX wieku skompromitowały się, doprowadziły do niewiarygodnych nieszczęść. Sońka, chłopi z białoruskiego pogranicza, pokolenie moich dziadków nie mieli narodowej identyfikacji w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Nie uważali się ani za Rosjan, ani za Polaków, ani za Białorusinów, oni byli "tutejsi", "swoi". Ich identyfikacja miała zasięg kilku wsi i miasta, do którego można dojechać wozem.
I to mnie zawsze urzekało: identyfikacja z tym, co blisko. "Tutejsi" nie wywołują wojen, bo jest ich za mało, ale też trzeba zauważyć, że są takimi modelowymi ofiarami konfliktów historycznych prowadzonych w interesach ludzi, których oni nie znają, państw, których obywatelami się nie czują, pojęć, których nie rozumieją" - wyjaśnia pisarz.
Historia to wielkie zło
Sonia mówi o II wojnie światowej, że to nie była ich wojna. "Polacy, Niemcy i Ruscy bili się między sobą, ale wieś nie widziała powodu, aby się w ten konflikt angażować. Ta wojna narodów "tutejszym" nie dawała nic, bezlitośnie natomiast dewastowała ich świat, pozbawiała majątku, rodziny. Jedyną jasną i piękną sprawą w życiu Sońki była miłość do Niemca, do wroga. Zapłaciła za to całym życiem" - opowiada Karpowicz.
Powieściowa Sonia mówi w którymś momencie: "Historia to zło. Zło. Zło wielkie i jak sam Hospodź [Bóg]. Zło, które nie istnieje, a równocześnie niszczy".
Dorastanie na pograniczu
Karpowicz twierdzi, że pisząc swoje kolejne książki nigdy nie kalkulował i nie sporządzał sobie katalogu modnych problemów do poruszenia w powieści: "Myślę, że w literaturze nie ma już tematów tabu, ale można dać głos tym, którzy go do tej pory nie mieli, nie przebili się ze swoją opowieścią do głównego nurtu narracji. To przypadek Białorusinów".
Sam Karpowicz wychował się na pograniczu, na Podlasiu, ale dzisiaj już nie mówi po białorusku: "Wstydzę się, robię błędy. Do zerówki trasianka była moim językiem miłości międzypokoleniowej. Gwarą rozmawialiśmy z dziadkami, a z rodzicami po polsku. Chcieli mi ułatwić edukację w dominujących w szkołach grupach polskojęzycznych.
Po wojnie państwo polskie prowadziło wobec prawosławnych mieszkańców Białegostoku i okolic bardzo konsekwentną politykę wynaradawiania, co dziś byśmy nazwali elegancko akulturacją. Zdarzało się, że w urzędzie w Gródku babcia nie mogła porozumieć się po białorusku z urzędniczką, która udawała, że nie rozumie".
Reakcje krytyki
"Karpowicz, jak wiemy, potrafi tworzyć chyba najlepsze we współczesnej prozie postaci kobiet. Słuchamy Sońki, jak mówi w swoim języku, po białorusku, "po naszemu". I kiedy Sońka opowiada o miłości i o śmierci, Karpowicz zdobywa się na tony, których nie było u niego dotychczas. Pojawia się rodzaj liryzmu, który chwyta za gardło, nie będąc kiczem. Ale zaraz potem Karpowicz uruchamia całą machinę ironicznych uników, buduje dystans" - napisała Justyna Sobolewska (na zdj. z Ignacym Karpowiczem i Piotrem Pazińskim) w "Polityce".
Nawet Andrzej Horubała, konserwatywny krytyk literacki tygodnika "Do Rzeczy", znany z atakowania "salonowych pisarzy", przyznaje, że "Sońka" to książka urzekająca, która potrafi zafascynować, "niebezpiecznie uwodząca, choć - zdawać by się mogło - naiwna". Horubała twierdzi, że Karpowicz "umie intrygująco opowiadać, ma bez wątpienia do tego smykałkę, sprawnie wplata w powieść dygresje, prowadząc inteligentną grę z czytelnikiem". Horubała nazywa też Karpowicza "pupilem salonów" i "nowomodnym pisarzem", który umiejętnie "składa półprodukty", a o spójność całości zadbają już krytycy i promotorzy "Sońki".
O książce
W życiu Sońki wszystko skończyło się dawno, dawno temu, wraz z wojną. Przeżyła i poczuła wtedy tyle, że później już ani żyła, ani czuła, mając jedynie wspomnienia i psią obrożę z gotyckim napisem. Przypadkowe spotkanie przy wiejskiej drodze daje początek opowieści, która wreszcie może zostać wysłuchana.
Powiernikiem Sońki zostaje Igor ? wzięty reżyser teatralny ? który niespodziewanie znalazł się gdzieś poza zasięgiem sieci komórkowych. Na bieżąco przekształca historię staruszki w sztukę teatralną, tworząc własną wersję wydarzeń. A kiedy zdawać by się mogło, że wyczerpał już limit pomysłów, w wiejskiej chacie pojawia się Ignacy, o którym Igor uporczywie próbował zapomnieć...
"Sońka" to zdaniem wydawcy wielka, ale kameralna, prosta, choć niełatwa, wyciszona, lecz kipiąca emocjami, pacyfistyczna, a jednocześnie brutalna historia przepełniona miłością. Autor wykorzystuje konwencję romansu wojennego, by opowiedzieć o kiedyś i teraz; o tu i tam; o piekle i raju pamięci.
Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. książki, PAP (m.in. fragmenty rozmowy z autorem), "Gazety Wyborczej", "Wprost", "Newsweeka", "Do Rzeczy" i innych źródeł.