Wybitny poeta, alkoholik, konformista, żartowniś czy "pies na forsę"? Życie i twórczość Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
Wybitny poeta, alkoholik, konformista, żartowniś czy "pies na forsę"? Życie i twórczość Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
60 lat temu zmarł Konstanty Ildefons Gałczyński
Alkoholik uwikłany w niebezpieczne flirty z polityką (najpierw z narodowcami, a po wojnie z komunistami), subtelny liryk i autor antysemickich tekstów, czarujący mężczyzna i bezlitosny cenzor, kochający mąż i niewierny uwodziciel, który jednocześnie oświadczał się kilku kobietom, pupil władzy ludowej i obiekt socrealistycznej nagonki, kpiarz i dowcipniś, słodki szarlatan i "pies na forsę" piszący dla tego, kto zapłaci.Jaki naprawdę był Gałczyński? Kim był przede wszystkim?
Na kolejnych stronach próbujemy odpowiedzieć na powyższe pytania, piszemy więcej na temat fascynującego życia i twórczości Gałczyńskiego oraz cytujemy fragmenty rozmowy z Anną Arno, autorką właśnie wydanej obszernej biografii poety. W galerii prezentujemy również "Niebezpiecznego poetę" Arno (Wyd. Znak) oraz najciekawsze akapity książki.
Narodziny, studia, debiut
Kira Gałczyńska wspomina rozmowy z ojcem na temat genealogii rodzinnej: "Każdy pierworodny syn z naszego rodu miał na imię Konstanty i był kolejarzem - opowiadał ojciec. A co było przed wynalezieniem kolei? - pytałam. Wtedy oczywiście pracowali w trakcji dyliżansowej - odpowiadał ".
Przyszły autor "Teatrzyku Zielona Gęś" urodził się 23 stycznia 1905 roku w rodzinie warszawskich kolejarzy. Gałczyński studiował na Uniwersytecie Warszawskim filologię angielską i klasyczną. Współpracował w tym czasie z tygodnikiem "Cyrulik Warszawski". Za właściwy debiut uznaje się jego powieść poetycką "Porfirion Osiełek".
Król podwórka na przemieściu
Atmosferę młodości Gałczyńskiego oddaje Zbigniew Uniłowski w powieści "Wspólny pokój", w której Gałczyński uwieczniony został w postaci Klimka Paczyńskiego, który mówi do młodych i biednych kolegów po piórze: "Nie mamy idei, nie mamy czego się trzymać. Każde młode pokolenie literackie dawało coś nowego, my, niby ci najmłodsi, nie mamy nic, nie przedstawiamy sobą nic".
Grupa młodych pisarzy, zazdroszczących nieco sławy Skamandrytom, założyła w 1927 roku grupę poetycką "Kwadryga", do której należał także Gałczyński. Jak zauważa w "Newsweeku" Piotr Bratkowski, kwadryganci "pochodzili z niższych warstw społecznych niż skamandryci, startowali, kiedy rangi literackie w niepodległej Polsce były już rozdanie, a miejsca na parnasie - obsadzone. Tkwili (w większości - także na skutek ograniczeń talentu) w dalszych rzędach, bez szans na błyskotliwe kariery.
Gałczyński był tam królem podwórka, ale musiał mieć świadomość, że jest to podwórko na przedmieściu".
Symulant, obibok, legenda cynagerii
Na studiach Gałczyński głównie się obijał, aż wreszcie został powołany do wojska, gdzie zasłynął jako symulant i obibok, choć też dzięki poczuciu humoru wiele mu uchodziło na sucho. Zaczął służbę w podchorążówce, ale po sześciu tygodniach został z niej karnie usunięty. Jako zwykły szeregowiec trafił do jednostki wojskowej w Berezie Kartuskiej.
W Warszawie Kocio, jak nazywali przyjaciele Konstantego Ildefonsa, szybko zapracował sobie na miano legendy cyganerii. Opowiadano, że po pijaku jeździł po mieście ślubną karetą zaprzężoną w cztery konie, że zapukał do obcych ludzi i zdołał ich przekonać, żeby go przenocowali, że przechadzał się po mieście w wieńcu laurowym, czarnej pelerynie i niebieskich okularach.
Przerażające ciągi alkoholowe
Kira Gałczyńska w jednej ze swoich książek pisała, że jej ojciec był abstynentem. Zdaniem Anny Arno, biografki Gałczyńskiego, było to dość niezręczne sformułowanie i chodziło raczej o to, by podkreślić, że poeta nie pił bez przerwy:
"Cierpiał na taką postać alkoholizmu, w której występują ostre okresy niebezpiecznego picia, pomiędzy którymi bywają nawet wielomiesięczne przerwy, kiedy chory całkowicie wstrzymuje się od alkoholu. Ze wspomnień przyjaciół Gałczyńskiego wynika, że jego ciągi wyglądały przerażająco. Bardzo wtedy cierpiał, bywał agresywny, trudno go było uspokoić.
Ale pomiędzy tymi napadami potrafił odmówić trunku na przyjęciu czy w samolocie, co zaskakiwało znajomych. W jego życiu były długie okresy trzeźwości".
Ukochana żona
Jednak wiosną 1929 roku Gałczyński ku zdziwieniu przyjaciół spoważniał i zaczął wymigiwać się od libacji. Jak się okazało, powodem abstynencji była miłość.
1 czerwca 1930 roku w cerkwi na Pradze odbył się ślub Gałczyńskiego z "Natalią, księżniczką Awałową". Państwo młodzi zrezygnowali z przyjęcia i udali się po ślubie do wesołego miasteczka. Zachowało się wiele listów poety do "Srebrnej Natalii", której poświęcił wiele wierszy. Nazywał ją w nich dziesiątkami imion - była Natusią, Pawlikiem, Bociankiem, Natą, Ptaszkiem.
Adresatka pieczołowicie je przechowywała, w przeciwieństwie do autora, który do wszystkich swoich rękopisów miał stosunek mało troskliwy, darł je i wyrzucał. Natalia wydobywała je z kosza na śmieci, kleiła i prasowała, a poeta patrzył na te zabiegi z pobłażliwym uśmiechem.
"Prosto z mostu"
Przez kilka lat młode małżeństwo biedowało. Gałczyński nie miał stałego zajęcia. Na polskiej scenie literackiej i politycznej dominował "Skamander" i "Wiadomości Literackie", a prowadzący je Mieczysław Grydzewski nie chciał drukować Gałczyńskiego, nie poznał się na jego poezji.
W 1935 roku Stanisław Piasecki założył tygodnik "Prosto z mostu" z założenia mającego skupiać twórców, którzy z różnych względów nie należeli do koterii "WL". Na początku "Prosto z mostu" nie było zorientowane politycznie, przez pewien czas współpracował z nim nawet Gombrowicz, jednak szybko okazało się, że pismo dryfuje w stronę orientacji prawicowej i narodowej.
Piasecki, który lansował wizję "katolickiego państwa narodu polskiego" postrzegał Gałczyńskiego jako gwiazdę swojego pisma, doprowadził do druku jego pierwszego tomiku wierszy ("Utwory poetyckie" 1937), przyznał mu redakcyjną nagrodę.
Gałczyński antysemitą?
"Gałczyński wyczuwał, że aby tam się utrzymać w "Prosto z mostu", być gwiazdą tego pisma, konieczne są pewne deklaracje ideologiczne. Za promocje zapłacił napisaniem kilku nieładnych tekstów" - mówi Anna Arno, autorka biografii Gałczyńskiego "Niebezpieczny poeta".
W 1936 roku poeta opublikował "List do przyjaciół "Prosto z mostu"", w którym pisze o swojej pogardzie dla "wyszachrowanej po gudłajsku sławy", atakuje "sutenerów poezji", którzy "zepchnęli ją w cień swojej synagogi".
O środowisku "Wiadomości literackich" pisze: "poezja wasza to były tylko słowa i talmudyczny, kabalistyczny kult słowa, straszącej izraelickiej abstrakcji".
Konformizm i potrzeba sławy
""List do przyjaciół..." powstał chyba na fali żalu wobec środowiska "Wiadomości Literackich", które się na nim nie poznało, ale widać w tym tekście także zwykły koniunkturalizm wobec Piaseckiego" - wyjaśnia Arno. I dalej: "Gałczyński nie miał temperamentu politycznego, ale też łatwo było mu się podporządkować, napisać tekst na zamówienie".
Biorąc pod uwagę fakt osobistych przyjaźni Gałczyńskiego ze Skamandrytami czy jego relację z Tuwimem, ton "Listu do przyjaciół..." jawi się jako zaskakująco agresywny. Arno twierdzi, że redaktor naczelny "Prosto z mostu" zapewnił poecie coś, czego mu od lat brakowało, a mianowicie prawdziwą promocję i sławę:
"Doprowadził do publikacji debiutanckiego tomiku, przyznał redakcyjną nagrodę. Gałczyński "odwdzięczył mu się" kilkoma tekstami, które pozostawały w zgodzie z linią polityczną pisma. Trudno jednak zrozumieć, jak takie słowa mógł napisać człowiek, w którym tak mało było politycznej zaciętości".
Przedwojenna "niedojrzałość"
Na pytanie o to, czy Gałczyński zdystansował się później od tych tekstów, Arno odpowiada: "W wymuszonej socrealistyczną nagonką samokrytyce symbolicznie przekreślił wszystko, co głosił przed wojną. Bił się w piersi, przepraszał za swoją niedojrzałość. To była próba ratunku, fałszywe przypisanie się do lewicowej ideologii. Ale już pod koniec lat trzydziestych Gałczyński poczuł, że nie może identyfikować się ze środowiskiem Piaseckiego.
Właśnie w "Prosto z mostu" pojawił się wiersz "Pieśni o szalonej ulicy". Poeta ukazuje w nim maszerujące falangi ONR-u, ale także wyznaje "niedobrze mi Boleczku", co jest skierowane prawdopodobnie do Micińskiego. Mogło mu się robić niedobrze, kiedy Piasecki cenzurował mu wiersz "Serwus Madonna" twierdząc, że ten tytuł zastrzeżony jest dla Matki Boskiej i nie można w ten sposób określić ukochanej kobiety".
Przyjaźń z Tuwimem
W "Liście do przyjaciół..." Julian Tuwim (na zdj.) został wywołany niemal z nazwiska jako autor "Jarmarku rymów". Napisał ostrą replikę, która jednak w "Wiadomościach Literackich" ostatecznie się nie ukazała. "Najprawdopodobniej Tuwim sam ją wycofał, z przyjaźni dla Gałczyńskiego" - twierdzi Arno. I dalej:
"Prawdę o ich wzajemnych stosunkach wyraża raczej dedykacja Gałczyńskiego dla Tuwima, "którego kocham, którego nienawidzę, z którym jest mi najlepiej". Tuwim wielokrotnie młodszemu koledze pomagał, ratował z pijackich awantur, a w okresie, kiedy Gałczyński miał trudności z publikacją, zlecił mu pracę nad przekładem "Snu nocy letniej". Gałczyński zmarł trzy tygodnie przed nim i ostatni wiersz Tuwima "Hołdy" to gorzka refleksja po pogrzebie przyjaciela, którego śmierć strasznie go przybiła".
Druga wojna światowa
W kampanii 1939 roku Gałczyński brał udział jako żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza na granicy wschodniej. 17 września dostał się do niewoli sowieckiej i trafił do obozu w Kozielsku. Fakt, że podczas służby wojskowej w latach 20. usunięto go karnie z podchorążówki, ocalił mu teraz życie.
Sowieci zatrzymali w obozach polskich oficerów, którzy potem zostali rozstrzelani m.in. w Katyniu, a szeregowcy - m.in. Gałczyński - zostali przekazani Niemcom. Tak poeta trafił do niemieckiego obozu przejściowego, stalagu w Altengrabow. Czas wojny spędził w niewoli pracując m.in. w fabryce amunicji, odlewni żelaza.
Wielka miłość do żony i kolejne zdrady
Gałczyński bardzo kochał swoją żonę. Według Arno, potrzebował takiej kotwicy i oparcia, i znajdował je właśnie w małżeństwie.
Po wyzwoleniu kilkuletnia rozłąka z Natalią podczas niewoli, pchnęła go w ramiona innych kobiet. Gałczyński miał jednocześnie trzy romanse, z każdą z tych kobiet chciał się żenić. Niemal jednocześnie oświadczał się uwolnionej z Oświęcimia Lucynie Wolanowskiej, która urodziła mu syna, młodej poetce Marucie i Neli Micińskiej (siostrze zmarłego w 1943 roku Bolesława).
Był wtedy ciągle żonaty z Natalią, do której ostatecznie wrócił. "Proponując małżeństwo pozostałym ukochanym chciał chyba znaleźć dom i opiekunkę, która uwolniłaby go od pozostałych zobowiązań" - mówi Arno.
Powojenna sława
W marcu 1946 roku Gałczyńscy zamieszkali w Krakowie w słynnym Domu Literatów na Krupniczej. Poeta rozpoczął współpracę z "Przekrojem", odnowił kontakt ze "Szpilkami", publikował też w "Tygodniku Powszechnym" i w warszawskim "Odrodzeniu". W "Przekroju" ukazywały się "Listy z fiołkiem" oraz purnonsensowe "Zielone Gęsi".
Zaraz po wojnie Gałczyński cieszył się niesamowitą popularnością, jaką dziś może zdobyć chyba tylko gwiazda estrady. Próbował pisać zgodnie z socrealistycznymi dyrektywami, wychwalał nową rzeczywistość jak umiał, ale nie sprostał oczekiwaniom nowych władz.
"Ukręcić łeb temu rozwydrzonemu kanarkowi"
W czerwcu 1950 roku na zjeździe literatów Adam Ważyk w programowym referacie poddał jego twórczość druzgoczącej krytyce. Wzywał Gałczyńskiego, aby "ukręcił łeb temu rozwydrzonemu kanarkowi, który się zalągł w jego wierszach". Gałczyński skomentował atak Ważyka wypowiedzią w kuluarach: "Cóż, kanarkowi łeb można ukręcić, ale wtedy wszyscy zobaczą klatkę. Co zrobić z klatką, koledzy?".
Ostatecznie poetę zmuszono do samokrytyki, co bardzo ciężko przeżył. Na fali przystosowywania się do poetyki socjalistycznej napisał m.in. słynny "Poemat dla zdrajcy" ostro potępiający Czesława Miłosza, który w lutym 1951 roku wystąpił o azyl do władz francuskich.
Biografka Gałczyńskiego mówi, że PRL to były czasy ideologicznego szczucia i nie tylko autor "Zaczarowanej dorożki" padł ofiarą nagonki, ale rzeczywiście był atakowany szczególnie zajadle: "Kiedy go połajano, próbował pisać zgodnie z socrealistycznymi dyrektywami, ale nie umiał i chyba nie chciał głębiej zaangażować się w życie polityczne".
Gałczyński - postać tragiczna
Anna Arno przyznaje, że podczas pracy nad książką "Niebezpieczny poeta" chyba najbardziej zaskoczyło ją to, jak bardzo poeta bywał nieszczęśliwy: "Miał talent, miłość pięknej kobiety, przyjaciół, potrafił zaczarować rzeczywistość i cieszyć się drobiazgami, ale myślę, że gdzieś głęboko był postacią tragiczną, szarpaną wątpliwościami. Jednym z najpoważniejszych problemów był nałóg, choroba, od której nie da się uciec. W przypadku Gałczyńskiego zapewne miał znaczenie element dziedziczności, jego ojciec był alkoholikiem. Poeta miewał też okresy głębokiej depresji".
"Każde pokolenie miało swojego Gałczyńskiego. Jego wiersze liryczne nadal trafiają prosto do serca. Ale zadziwia aktualność jego twórczości satyrycznej. Diagnoza Polski i Polaków zawarta w "Zielonej Gęsi" chyba jeszcze długo pozostanie aktualna. Na pewno bywał koniunkturalistą, potrafił schlebiać każdej władzy, ale także każdy rząd podgryzać. Na dnie tego wszystkiego jest szalenie trzeźwy i prawdziwy osąd rzeczywistości. Może najbardziej widać to właśnie w "Zielonej Gęsi" - mówi jeszcze Arno.
Ostatnie lata życia i śmierć
W ostatnich latach życia poety powstał tomik "Wit Stwosz" inspirowany ołtarzem Mariackim. Gałczyńscy często odwiedzali mazurską leśniczówkę Pranie, gdzie powstały "Kroniki olsztyńskie". Z Nieborowem, gdzie poeta także często bywał, związany jest z kolei poemat "Niobe".
6 grudnia 1953 roku Gałczyński zmarł na zawał (przeżył dwa wcześniejsze ataki serca). Grób poety znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
O książce "Niebezpieczny poeta"
Kim był ten poeta, który zapisał się w zbiorowej pamięci wierszami o zaczarowanej dorożce, ogórku, który nie śpiewa, i Teatrzykiem Zielona Gęś? Zielonym Konstantym zakochanym na wieki w srebrnej Natalii? Oszustem, słodkim szarlatanem, sztukmistrzem wyciągającym wiersze jak króliki z kapelusza? Kpiarzem sypiącym fajerwerkami dowcipu?
A może "psem na forsę" piszącym na akord dla tego, kto zapłaci? Postacią tragiczną, uwikłaną w nałóg i kolejne polityczne układy? Człowiekiem zdolnym oświadczyć się podczas wojennej tułaczki trzem kobietom naraz, gdy w domu czekała żona? A może "księżycowym facetem", zakochanym przed wszystkim w poezji i muzyce?
Książka Anny Arno odkrywa przed nami wszystkie twarze Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Podobnie jak jego poezja, mieni się wieloma odcieniami, obraz poety raz jest flamandzkim portretem, raz socrealistycznym plakatem, a innym razem karykaturą z "Przekroju".
Oprac. GW, WP.PL, na podst. PAP, biografii oraz wywiadu z Anną Arno przeprowadzonego przez Agatę Szwedowicz (PAP).