American (Texan) way of death

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Od dawna kolekcjonuję wszelkiego rodzaju książkowe kurioza i wszyscy moi przyjaciele i znajomi wiedzą, że najłatwiej sprawić mi przyjemność właśnie jakimś literackim dziwactwem, stąd też półeczka z osobliwościami pączkuje stopniowo a ostatnio nawet rozpanoszyła się na półeczce sąsiedniej, ze starymi książkami medycznymi, co zresztą się ze sobą znakomicie łączy. Jak zwykle w znajdowaniu fantastycznych prezentów przoduje Piotr i to on przyniósł mi romantyczny prezent w postaci Texas Death Row. Last Words. Last Meals. Last Rites (Teksańska cela śmierci. Ostatnie słowa. Ostatnie posiłki. Ostatnie ceremonie.).

Taka książka powstać mogła tylko w Ameryce, bo chyba tylko w Ameryce tak powszechny jest kult zbrodni i morderców – zwłaszcza morderców seryjnych. We wrześniu w dużej księgarni w New Haven widziałem całą półkę z napisem „Książki na prezent”; część z nich była sporo przeceniona, niektóre miały nawet jeszcze podniszczoną, zeszłoroczną naklejkę „Świetny prezent na Boże Narodzenie!” – i wszystkie te doskonałe podarunki traktowały albo o seryjnych mordercach, albo o niewyjaśnionych zbrodniach, albo o zombie i wampirach, a ich okładki ociekały krwią; jedne były zroszone obficie drobnymi, czerwonymi kropelkami, na innych dzikie rozbryzgi przekreślały zdjęcia posępnych przestępców. Wyobraziłem sobie wielką, amerykańską choinkę w wielkim, amerykańskim salonie i wielkich, radosnych Amerykanów, odpakowujących te książki z połyskliwych, ładnych papierów, wstążek i kokardek.

Równocześnie w żadnym brutalnym reżimie, który stosuje jeszcze (legalnie bądź nielegalnie) karę śmierci, nie ma tak rozbudowanej biurokracji, która pozwala na rozliczne apelacje, trzyma skazanych w celi śmierci całymi latami, a ich koniec (składniki ostatniego posiłku, ostatnie słowa, itp.) zarejestruje wreszcie w najdrobniejszych szczegółach i poda później do publicznej wiadomości razem ze zdjęciem więźnia i szczegółami z jego życia. Figurujący bowiem na okładce Bill Crawford jest jedynie redaktorem książki i autorem króciutkiego wstępu – wszystkich danych dostarczyli pracownicy Teksańskiego Wydziału Karnego i nawet wstęp Crawforda jest w większości cytatem ze strony rzeczonego Wydziału. Można powiedzieć, że oto sama biurokratyczna, karząca ręka teksańskiej sprawiedliwości zapisała tych ponad 400 stron setkami drobnych faktów i pozwoliła je ujawnić. Że to, jakimś sensie, państwo pokazuje swoim obywatelom sekrety cel śmierci tak, jak kat podnosił kiedyś i pokazywał tłumowi, zgromadzonemu wokół szafotu,
ściętą głowę skazańca.

Samo sformułowanie „death row” jest nieprzetłumaczalne z powodu różnic kulturowych; nam „cela śmierci” kojarzy się z pojedynczym pokoikiem, w którym więzień czeka przez krótki czas na egzekucję; „Death row” to cały korytarz, czy może kilka korytarzy, pełnych takich cel: pojedynczych, z oknem, o powierzchni 60 stóp (nieco ponad 5,5 metrów) kwadratowych każda, z dostępem do biblioteki i tekstów prawniczych oraz – w przypadku niektórych więźniów – do radia. W Teksasie część męska znajduje się w Livingston, część kobieca – w Huntsville. W 2007 roku przebywało tam w sumie 393 ludzi. Najkrócej w celi śmierci (252 dni) siedział Joe Fedelfido Gonzales Jr (na zdjęciu wygląda grubawo – 253 funty, prawie 115 kg, ostatni posiłek – koktajl truskawkowy i sernik). Najdłużej (8982 dni, czyli 24 lata) – Excell (nomen omen) White (dwa hamburgery, frytki i smażone krążki cebuli; ostatnie słowa: „Strażniku, odeślij mnie do mojego stwórcy”). Najmłodszy był Jay Kelly Pinkerton, dwudziestoczteroletni kierowca ciężarówki o
miłej, dziecięcej niemal buzi, który zamordował dwie kobiety – jedną próbował zgwałcić i zadźgał ponad trzydziestoma pchnięciami noża, drugą zgwałcił i zabił w ten sam sposób; na zdjęciu widać też, że miał zaawansowany trądzik; zażyczył sobie kanapek z rybą, frytek i mleka; Pinkerton poprosił, by posiłek podano mu w nocy, bo nie chciał jeść za dnia z powodu Ramadanu. Najstarszy, bo liczący sobie 66 lat, był natomiast William Chappell – oskarżony o molestowanie trzyletniej dziewczynki, Chappell miał zamordować świadków w sprawie: babkę i ciotkę dziecka. Nie przyznał się do winy, w ostatnich słowach twierdził, że oba przeprowadzone testy DNA nie pasowały do jego kodu genetycznego, a prośbę o trzeci test odrzucono. Jego ostatni posiłek zadziwia skromnością: „Cokolwiek podadzą tego dnia w stołówce więziennej”.

Na każdej stronie widzimy kolejno: numer porządkowy (od 1 do 391), imię i nazwisko, datę egzekucji, zdjęcie twarzy z profilu i en face ze specjalnym numerem (zaczynającym się od liter EX od execution), dane osobiste: datę narodzin, rasę, wzrost, wagę, wykształcenie, zawód, miejsce (hrabstwo) skazania, wiek. Dalej opis popełnionego przestępstwa lub przestępstw, datę przyjęcia do celi śmierci i czas tam odsiedziany, ostatni posiłek, ostatnie słowa i godzinę, o której stwierdzono śmierć. Nie wiem, jak czytać taką książkę – polami? Porównywać twarze? Porównywać posiłki? Ostatnie słowa? Czy może szukać jakiejś prawidłowości w każdym z tych biogramów, czy raczej mortgramów: jak twarz łączy się z posiłkiem, jak ostatnie słowa odpowiadają popełnionej zbrodni?

Ale niewiele mi przyjdzie z tego, że jedni posiłku odmówili (Delbert Boyd Teague Jr w ostatnim momencie na żądanie troskliwej matki zgodził się zjeść hamburgera), inni ograniczyli się do czegoś lekkiego (James Russell: jabłko, Jonathan Wayne Nobles: eucharystia, James Smith: jogurt) a jeszcze inni obżarli się na potęgę (Richard Lee Bevers: sześć grzanek z masłem, syropem i galaretką; sześć grillowanych żeberek, sześć kawałków gotowanego bekonu, jajecznica z czterech jaj, pięć kotlecików mielonych, frytki z keczupem, trzy plastry sera, dwa kawałki ciasta z czekoladowym lukrem i cztery kartony mleka)? Ci, którzy mieli nadzieję na alkohol, papierosy lub – co ciekawe – gumę do żucia, musieli się obejść smakiem z powodu więziennych regulacji. Pedro Cruz Muniz poprosił o krewetki i sałatę, ale krewetek nie udało się zdobyć, dostał więc cheeseburgera, frytki i colę. Frank Basil McFarland zaznaczył, by wszystkie warzywa „dokładnie umyto” a pocięty w słupki cheddar był „czysty”. Robert Anthony Madden zarządził, by
jego ostatni posiłek przekazano bezdomnemu, Carlos Santana poprosił o „sprawiedliwość, umiarkowanie i litość”; Odell Barnes Jr – o „sprawiedliwość, równość i pokój światowy”. Doyle Skillern zadbał, by kucharzowi pogratulowano od niego dobrej kuchni. Tropicieli wszystkiego, co polskie i „polskich wątków”, zapewnić mogę, że i w „Texas Death Row” znajdą coś dla siebie – Jack Wade Clark zażądał, między innymi słoika polskich kiszonych ogórków.

Twarze? Cóż twarze? Ładne i brzydkie, ponure i obojętne (z rzadka – uśmiechnięte), białe, czarne, latynoskie, sympatyczne i odpychające, spojrzenia tępe i błyskotliwe; o jednych chciałoby się powiedzieć „urodzony morderca” o innych: „a to biedactwo jak się tu zaplątało?” bo jednak głęboko siedzi w nas – nawet, jeśli tłumaczymy samym sobie, że to głupie przesądy – przekonanie, że z twarzy człowieka można, jak z linii dłoni, odczytać jego duszę. Nieprzypadkowo Lombroso poszukiwał L'uomo deliquente i sposobów na niezawodne rozpoznanie przestępcy, nieprzypadkowo Galton naświetlał klisze podobiznami przestępców: najpierw trzema, potem pięcioma, potem kolejnymi, aż w końcu z mroku wydobywał „zbrodniarza idealnego”, twarz, która łączyła w sobie pierwiastki twarzy kilkudziesięciu złoczyńców. Zupełnie, jakby układ tkanek miękkich, chrząstek i kości mógł być dowodem w sprawie.

Opowieści o zbrodniach? Ronald Clare O'Bryan, „Candy Man” w Halloween otruł swojego ośmioletniego synka cukierkiem z cyjankiem. David Long nie wytrzymał kłótni między właścicielką domu, w którym wynajmował pokój, jej niewidomą kuzynką i kolejną lokatorką; zarąbał je siekierą. Betty Lou Betts, „Czarna wdowa”, zastrzeliła swojego piątego męża, żeby zgarnąć pieniądze z odszkodowania; przy okazji śledczy wykopali w ogródku jej zaginionego czwartego męża. Zazwyczaj są to jednak zwykłe napady i rozboje, gwałty, strzelaniny, czasem niepohamowane ataki furii, morderstwa popełnione na haju, z rzadka coś przykuwającego uwagę.

Łączyć jedno z drugim? Spisywać daty narodzin i śmierci i szukać w astrologii wyjaśnień? Porównywać twarze z czynami, posiłki z wykształceniem i zawodem? Nie widzę w tym żadnego porządku. Ani sensu.

Wydaje mi się, że teksańscy urzędnicy, którzy umożliwili wydanie tej książki, gromadząc dane i pozwalając na ich ujawnienie, mieli w tym jakiś cel; że ludzie, piastujący posady na różnych stopniach administracji, pracownicy wydawnictwa, wreszcie redaktor Crawford, chcieli coś wyrazić. Może swoją wiarę w sensowność kary śmierci? A może chcieli odstraszyć obywateli od popełniania zbrodni tak, jak średniowieczni rajcy i wielmoże, każący przybijać głowy skazańców na miejskich murach? W Texas Death Row – prócz głupiej, tabloidowej potrzeby grzebania się w tym, co przerażające i budzące odrazę – widzę inne znaczenie, głębsze i nie tak może oczywiste dla Crawforda i Teksańskiego Wydziału Karnego, którzy tę książkę przygotowali. Rozmaitość ludzi, ich zwyczajów, twarzy, charakterów, pomysłów na życie, gustów kulinarnych można obserwować nawet w takich zestawieniach. Zbrodnie są najbanalniejszą częścią tej książki – to nieprzewidywalność i chaos grają tu pierwsze skrzypce. Możemy sobie porównywać wszystko ze
wszystkim, żadne wzory nam się nie wyklarują z ciemności, jak Galtonowski „przestępca doskonały”.

Crawford nie podaje, ilu (i którzy) ze skazanych i zabitych zastrzykiem trucizny uważa się za niewinnych. Nr 33, Carlos De Luna? Nr 66, Ruben Cantu, Nr 320, Cameron Todd Willingham? Nie tylko o nich mówi się jako o ofiarach mordu sądowego (Death Penalty Information Center podaje osiem znanych przypadków, w których istnieją mocne dowody, że stracony więzień był niewinny; po jednym z Missouri, Virginii i Florydy i aż pięć z Teksasu). Ale tym się nie zajmuje ani Teksański Wydział Karny, ani redaktor, Bill Crawford; podają tylko, że na śmiertelny zastrzyk składają się: chlorek potasu, tiopental, pankuronium (znany nam z afery „łowców skór” pavulon). Oraz że kosztują one w sumie 86 dolarów i 8 centów.

Wybrane dla Ciebie

Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
Światowa premiera w Polsce. "Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego filmu"
Światowa premiera w Polsce. "Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego filmu"
Nostalgiczna opowieść o miłości i samotności – nowa premiera Agi Laury
Nostalgiczna opowieść o miłości i samotności – nowa premiera Agi Laury
Ten Polak podbija świat. 10-minutowa owacja na stojąco
Ten Polak podbija świat. 10-minutowa owacja na stojąco
"Między sztuką a sercem". W Puławach otwarto wystawę poświęconą Izabeli Czartoryskiej
"Między sztuką a sercem". W Puławach otwarto wystawę poświęconą Izabeli Czartoryskiej