Głód, prostytucja, mafia i donosy. Poruszające wspomnienia oficera wywiadu z okupowanych Włoch

Głód, prostytucja, mafia i donosy. Poruszające wspomnienia oficera wywiadu z okupowanych Włoch

"Neapol '44" Normana Lewisa - wybitny pamiętnik wreszcie po polsku!
Źródło zdjęć: © Fot. archiwalna / Domena publiczna

/ 15"Neapol '44" Normana Lewisa - wybitny pamiętnik wreszcie po polsku!

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

Norman Lewis w 1943 roku trafił do okupowanych Włoch jako oficer komórki brytyjskiego wywiadu dołączonej do sztabu amerykańskiej 5. Armii. Młody Brytyjczyk nie spodziewał się, że rok później będzie wyjeżdżał z dziennikiem pełnym wspomnień o niezwykłym mieście i jego mieszkańcach.
Gdy Lewis przybył do Neapolu, sytuacja - podobnie jak w reszcie kraju - poważnie się komplikowała. Kampania włoska wciąż trwała, Mussolini nie zamierzał się poddać, alianci wszędzie tropili faszystów, a cywile musieli zmierzyć się z problemami wojennej codzienności. Brakowało żywności, głodni mieszkańcy wyjedli wszystkie tropikalne ryby ze słynnego miejskiego akwarium, ulice były pełne ruin, nędzy i prostytutek, szerzyły się choroby weneryczne, uprawiano seks na cmentarzu ("Więcej osób leżało na grobach niż w grobach"), mafia rosła w siłę, a czarny rynek bywał jedynym ratunkiem dla cierpiących Włochów. Jakby tego było mało, chwilę później wybucha Wezuwiusz, a wraz z nim panika i modlitwy o cud.
Co jeszcze zobaczył Norman Lewis w Neapolu? Jak wyglądało życie codzienne, prywatne i intymne jego mieszkańców? Co jedli, jak kochali, dlaczego na siebie donosili? Na czym polega wielkość "Neapolu '44" Lewisa (Wyd. Czarne) i dlaczego jest to lektura obowiązkowa? Odpowiedzi, więcej szczegółów oraz najmocniejsze fragmenty książki na kolejnych stronach galerii.

/ 15Zjedzenie tropikalnych ryb z miejskiego akwarium

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

Norman Lewis barwnie i niezwykle sugestywnie opisuje Neapol, miasto powoli podnoszące się z ruin i nędzy, oraz jego mieszkańców, który próbują się jakoś w tym chaosie odnaleźć i - na ile to tylko możliwe - żyć normalnie. Sporo fragmentów poświęca m.in. brakom żywności oraz przykładom, jak to określa, "kulinarnej obrotności" Włochów, którzy... zjedli wszystkie tropikalne ryby ze sławnego miejskiego akwarium: "żadnej nie oszczędzono, nie zważając na dziwaczność wyglądu czy zwyczajów".
"Neapolitańczycy opowiadają, że na powitalnym bankiecie wydanym dla generała Marka Clarka - który wyjawił, że lubi ryby - głównym daniem był młody manat, najcenniejszy okaz w kolekcji, ugotowany i podany z sosem czosnkowym. Oba przykłady dowodzą zdolności do improwizacji. Ale niektóre tradycyjne lokalne potrawy są nie mniej zaskakujące. Na zboczach Wezuwiusza wyrabia się ser pleśniowy, do którego dodaje się jagnięce wnętrzności. Ostatkową specjalnością jest sanguinaccio, czyli świńska krew gotowana z czekoladą i ziołami" - czytamy.

/ 15Stosy bezsensownych donosów

Obraz
© Książki WP

Reporter notuje, że są zasypywani donosami wszelkiej maści. Większość donosów okazuje się nonsensowna i zupełnie bezpodstawna, ale praca Lewisa i jego kompanów polega m.in. na tym, by wszystkie napływające do wywiadu informacje weryfikować. Donosy składają również stacjonujące w okolicy jednostki wojskowe.
"Pełno tu oddziałów inżynieryjnych, zaopatrzeniowych, łącznościowych i tym podobnych, a ich dowódcy szybko padają ofiarą włoskich tłumaczy, którzy przekazują tylko tyle, ile sami uważają za słuszne, i karmią ich bajkami o szpiegach i faszystowskich sabotażystach. Nie wahają się również wciągać tych naiwnych i Bogu ducha winnych ludzi - tak samo jak nas - w lokalne wendety" - pisze Lewis.
W innym miejscu zauważa, że każdy z pracowników kontrwywiadu ma około tuzina swoich informatorów, gotowych na każde zawołanie. Jeden z ciekawszych fragmentów dotyczących współpracy z informatorami jest zarazem kapitalnym opisem seksualnych zwyczajów neapolitańczyków.

/ 15Energiczne spółkowanie na cmentarzu

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

"W zeszłym tygodniu jeden z członków sekcji został poproszony przez informatorkę o spotkanie na cmentarzu w najbliższe niedzielne popołudnie. Z informatorami trzeba cackać się jak z dziećmi i nasz człowiek był gotów spełnić kaprys, przekonany, że wszystko skończy się na towarzyszeniu jej w czasie nawiedzin rodzinnego grobowca i zakupie bukietu chryzantem na straganie przy wejściu. Ledwo jednak znaleźli się na miejscu, kobieta wciągnęła go za nagrobek, mimo chłodu położyła się na kamieniu i zadarła spódnicę. Zauważył, że na cmentarzu jest wiele par, które w biały dzień oddają się energicznemu spółkowaniu" - relacjonuje Lewis.
Jak to określił, więcej osób leżało na grobach niż w grobach, a sam cmentarz okazał się neapolitańskim zaułkiem kochanków i zgodnie z miejscowym obyczajem przekroczenie bram nekropolii czyni delikwenta niewidzialnym: "Spotkawszy znajomych, nie wolno wymieniać żadnych gestów czy spojrzeń i to samo dotyczy autobusu numer 133, który kursuje na cmentarz. Dowiedziałem się, że zaproponowanie damie niedzielnej przejażdżki autobusem numer 133 jest równoznaczne ze złożeniem niemoralnej propozycji".

/ 15Rekonstrukcja błon dziewiczych, praca w burdelu dla siostry

Obraz
© Książki WP

To oczywiście nie wszystkie seksualne obyczaje Włochów odnotowane przez Brytyjczyka. Dalej wspomina chociażby o doktorze Parkinsonie, którego informatorami są neapolitańscy lekarze. Jednym z najbardziej wartościowych jest profesor Placella, który specjalizuje się w... rekonstruowaniu błony dziewiczej: "Chlubi się on, że nowa błona jest znacznie lepsza od oryginalnej i mimo iż kosztuje zaledwie dziesięć tysięcy lirów, nawet energiczny mąż potrzebuje trzech nocy, aby ją unicestwić".
Lewis opisuje też, jak książę A. - jeden z bardziej gorliwych informatorów, a także właściciel rozległych włości i pałacu, głowa szlachetnego włoskiego rodu - któregoś dnia odwiedził siedzibę kontrwywiadu wraz z 24-letnią siostrą. Chciał zasięgnąć informacji, czy nie dałoby się załatwić dla siostry pracy w wojskowym burdelu. Wyjaśniono mu, że w brytyjskiej armii nie ma takiej instytucji. "Szkoda" - odparł książę - "Cóż, Luisa, skoro się nie da, to się nie da". Podziękowali, chłodno się skłonili i odeszli.

/ 15Wszystko w rękach włoskiej mafii

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

W styczniu 1944 roku Lewis dostaje nowe obowiązki - jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo kilku miasteczek położonych na północ od Neapolu. Dowództwo zapewne nie miało o tym pojęcia, ale wszystkie znajdują się w strefach wpływów kamorry, włoskiej mafii. "Misja była więc skazana na niepowodzenie i byłoby demoralizujące traktować ją zbyt poważnie, ale większość minionego tygodnia spędziłem, rozpoznając teren i sprawdzając, czy mogę cokolwiek zdziałać w tych złowrogich miejscach" - notuje oficer. I nieco dalej:
"Mieszkańcy zona di camorra żyli według własnych tajnych praw, uznawali wyłącznie własne tajne sądy, które na wrogów z zewnątrz i zdrajców wewnątrz wydawały zawsze ten sam wyrok - śmierć. [...]. Kamoryści byli zorganizowaną grupą przestępczą działającą na wielką skalę i tolerowali policję wyłącznie dlatego, że trzymała w ryzach drobnych kryminalistów. [...] Policja, tutaj tak samo jak wszędzie, jest skorumpowana, ale jak może nie być przy takich zarobkach? Szef policji w tych miasteczkach - zwykle podoficer w generalskim mundurze, napuszony niczym paw - po dewaluacji lira otrzymuje równowartość trzech funtów tygodniowo. [...]
Kiedy omawiałem problem korupcji z dowódcą neapolitańskich karabinierów, majorem Pecorellą, wysunął on trafny argument, że nawet przekupna policja jest lepsza niż żadna. [...]Policja toleruje mafiosów z kamorry, ponieważ nic nie może im zrobić, i chętnie przyjmuje pieniądze za ochronę, ale jest niestrudzona w walce z drobnymi złodziejami i ludzie są jej wdzięczni chociaż za tyle".

/ 15Jak się kradnie we Włoszech?

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

W innym miejscu swoich fascynujących zapisków Lewis odnotowuje kolejne przykłady neapolitańskiej kleptomanii: "Złodzieje wspięli się na wały zamku w Castellammare del Golfo, w którym mieści się kwatera dowództwa FSS [służby odpowiedzialne za dyscyplinę i bezpieczeństwo] na całe Włochy, odkręcili koła we wszystkich samochodach i uciekli z łupem przez mury, które mają dziesięć metrów wysokości.
Castellammare [...] został zdobyty mimo wartowników przy bramie i regularnych patroli wewnątrz zamku. Jak mawiają Włosi, zostaliśmy fottuti [wyruchani]. W ich oczach jesteśmy niewiele lepsi od rogaczy. Na całą operację, przeprowadzoną z zawstydzającą łatwością, złodzieje potrzebowali około pięciu minut. Miejscowi pieśniarze, których publiczność uwielbia takie łotrzykowskie historie, będą mieli o czym układać ballady".
Podczas pierwszych dni pobytu w Neapolu, Lewis był świadkiem jak porzucony niemiecki czołg z dnia na dzień niknął w oczach, "jakby pancerz zrobiony był z lodu, aż w końcu nic z niego nie zostało". Jak się okazało, była to dopiero zapowiedź przyszłych sukcesów włoskich mistrzów w sztuce kradzieży.

/ 15Znikające autobusy, tramwaje, lokomotywy

Obraz
© Fragment okładki "Neapolu '44"

"Gazety pisały o miejskich autobusach, które wywożono w zacisza Apeninów i rozbierano na części. Tramwaje pozostawione tam, gdzie się zatrzymały, gdy wycofujący się Niemcy zniszczyli stację zasilania, ulatniały się w nocy bez śladu. Lokomotywa, która stała w szczerym polu, odkąd skradziono szyny i podkłady, została w celu rozbiórki w tajemniczy sposób odholowana w bardziej dyskretne miejsce po tymczasowo zwróconych szynach i podkładach. Zdaniem prasy i ulicy, które z upodobaniem żerują na takich błyskotliwych zbójeckich wyczynach, dla nowego pokolenia rabusiów nie ma rzeczy niemożliwych.
W okolicach Agropoli wyciągnięto z morza nieduże rybackie kutry i w jakiś sposób odtransportowano w głąb lądu; fragmenty nadbudówek znajdowano później kilometry od wybrzeża, ukryte w sadach, jakby zaniosła je tam i zostawiła gigantyczna fala przypływu. Według gazety, która opisała tę sprawę, rybacy w odwecie napadli na samotny zamek nieopodal i zrabowali zabytkowe gobeliny, których użyli do naprawy żagli" - czytamy w "Neapolu '44".

/ 15Orkiestra pozbawiona instrumentów, place bez pomników

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

A to jeszcze nie koniec złodziejskich przypadków skrupulatnie odnotowanych przez Lewisa. Dalej jest jeszcze ciekawiej: "Przed tygodniem czy dwoma orkiestra, która grała w San Carlo dla publiczności ubranej przeważnie w alianckie koce, wróciła zza kulis po zaledwie pięciominutowej przerwie i odkryła, że skradziono wszystkie instrumenty.
Z muzeum zginęła teoretycznie bezcenna kolekcja rzymskich kamei, którą złodziej zastąpił współczesnymi imitacjami, ale jak fama niesie, gdy próbował upłynnić łup, okazało się, że sam ukradł podróbki. Z miejskich placów ginęły pomniki, a pewien cmentarz stracił większość nagrobków. Okazało się, że wartość rynkową mają nawet pokrywy włazów kanalizacyjnych, więc natychmiast zniknęły i we wszystkich ulicach zionęły dziury".
Większość kradzionych przedmiotów trafia następnie na potężny czarny rynek, z którym prowadzenie wojny nie ma większego sensu, gdyż jej ofiarami padają wyłącznie ci, którzy nie mają znajomości i nie mogą się wykupić z aresztu.

10 / 15Wybuch Wezuwiusza, wierni klęczący przed lawą

Obraz
© Wikimedia Commons

18 marca 1944 roku wybitny reporter notuje w swoim pamiętniku: "Dzisiaj wybuchł Wezuwiusz. Nigdy nie widziałem i nie spodziewam się zobaczyć czegoś równie wspaniałego i przerażającego. Dym z krateru z wolna utworzył wielką pękatą chmurę, która wyglądała jakby była z kamienia. Puchła tak powoli, że nie dostrzegało się żadnego ruchu, ale do wieczora urosła jakieś dziesięć kilometrów wzwyż i wiele kilometrów wszerz".
W związku z gwałtownie przybierającymi na sile wybuchami oraz rosnącymi obawami ludności, Lewis zostaje wysłany w teren z misją przeprowadzenia wizji lokalnej.
"Kiedy dotarłem do miasteczka [San Sebastiano], lawa wolno płynęła główną ulicą, a mniej więcej pięćdziesiąt metrów przed jej czołem kilkaset osób, przeważnie w czerni, modliło się na klęczkach. Trzymano święte obrazy i sztandary, a ministranci kołysali kadzielnicami i machali kropidłami. Od czasu do czasu ktoś zdjęty rozpaczą chwytał jeden ze sztandarów, podbiegał do hałdy żużlu i gniewnie potrząsał drzewcami, jakby próbował odpędzić złe duchy wulkanu".

11 / 15Lawa trawiąca powoli miasto

Obraz
© Wikimedia Commons

"Byłem zaskoczony tym, co ujrzałem. Spodziewałem się rzeki ognia, lecz nie było żadnego ognia i nic nie płonęło, a San Sebastiano z wolna umierało przygniatane tonami wulkanicznych skał. Lawa przemieszczała się z prędkością zaledwie kilku metrów na godzinę, ale przykryła już połowę miasteczka dziesięciometrową warstwą" - raportuje Lewis i dalej, z wielką wprawą, opisuje, co widzi:
"Nienaruszona kopuła, zerwana z zasypanego kościoła, sunęła w naszą stronę po żużlowym łożysku. Wszystko odbywało się dziwnie spokojnie. Czarną hałdą wstrząsały lekkie drgawki, a z jej czoła osypywał się z chrzęstem drobniejszy żwir. Jeden z domów został otoczony i połknięty w całości. Ledwo słyszalny, daleki odgłos miażdżenia był znakiem, że lawa zaczęła trawić.
Na moich oczach naparła na wysoki budynek, w którym mieściła się zapewne najbardziej elegancka kawiarnia San Sebastiano. Przez piętnaście czy dwadzieścia minut stawiał opór, ale potem wewnętrzne drgania lawy musiały przenieść się na jego konstrukcję, ponieważ też zaczął dygotać i wkrótce jego mury wybrzuszyły się i zawaliły".

12 / 15Mówiące, krwawiące i kiwające głowami figury świętych

Obraz
© Fot. z "Historii ciała" / Wyd. słowo obraz terytoria

Na kolejnych stronach możemy przeczytać o tym, że wojna cofnęła neapolitańczyków do czasów średniowiecza: "Neapol osiągnął stan nerwowego wyczerpania, w którym powszednim zjawiskiem są zbiorowe halucynacje, a najróżniejsze wierzenia bywają bardziej realne od rzeczywistości". O czym mowa? Przede wszystkim o wierzeniach, przesądach i Włochach złaknionych cudów:
"Kościoły pełne są figur, które mówią, krwawią, oblewają się potem, kiwają głowami i wydzielają uzdrawiające płyny, które można zbierać chusteczką, czy nawet zlewać do butelek, a rozentuzjazmowane tłumy niecierpliwie wyczekują znaków. Gazety codziennie donoszą o nowych cudach. W kościele Świętego Aniella mówiący krucyfiks prowadzi normalne rozmowy z obrazem Maryi Wstawienniczki - fakt potwierdzony na miejscu przez wielu reporterów. Figura Matki Boskiej z Góry Karmel, która w czasie oblężenia Neapolu przez Alfonsa Aragońskiego skłaniała głowę, żeby uchylić się przed kartaczami, dziś robi to codziennie. [...]
Dziś nasza kucharka wspomniała, że zamierza wziąć wolne, by nawiedzić kaplicę Świętego Asprena. Cierpi na neuralgię i liczy, że włożenie głowy w dziurę w ścianie tego przybytku przyniesie jej ulgę. Ów święty zajmuje się bólami głowy i w kaplicy codziennie ustawia się długa kolejka chorych, pragnących poddać się takiej kuracji".

13 / 15Latający mnich, 12-latka kontaktująca się z Maryją Dziewicą

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

W kolejnych dniach Lewis ponownie donosi o wysypie cudów: "W weekend tłumy wyległy na Pola Flegrejskie, aby oglądać występy dwunastoletniej lokalnej Bernadetty, której już kilkakrotnie objawiła się Maryja Dziewica, by przekazać mieszkańcom Neapolu słowa otuchy. Dziewczynce przygrywała orkiestra, a burmistrz Marano, z braku innego środka transportu, przyjechał karawanem.
W Pomigliano d'Arco mamy latającego mnicha, który prócz tego nosi stygmaty [mowa o słynnym ojcu Pio - przyp. WP.PL]. Mnich twierdzi, że kiedy w zeszłym roku toczyły się zażarte bitwy lotnicze, od czasu do czasu wzbijał się w powietrze, by złapać w ręce pilota zestrzelonego włoskiego samolotu i bezpiecznie sprowadzić na ziemię. Większość moich neapolitańskich znajomych - wśród nich wykształcone osoby - jest przeświadczona o prawdziwości tej opowieści".
7 maja 1944 roku notuje, że nastąpił długo oczekiwany cud - krew świętego Januarego się rozpuściła, choć powoli i jakby opornie. To zła wróżba na następny rok, ale warto pamiętać, że gdyby w ogóle cudu nie było, doszłoby najpewniej do masowych zamieszek.

14 / 15Walka z epidemią chorób wenerycznych

Obraz
© Fot. archiwalna / Domena publiczna

Na ostatnich stronach "Neapolu '44" reporter opisuje, jak brytyjscy i amerykańscy żołnierze urządzili nalot na tuzin klubów i barów, aresztowali wszystkie kobiety i przywieźli na przymusowe badania ginekologiczne. Chodzi o walkę z epidemią chorób wenerycznych. Okazało się, że żołnierze zgarnęli z ulicy nie tylko prostytutki, ale też przypadkowe kobiety, a nawet kilka młodych dziewcząt, które "z pewnością były dziewicami".
"Lekarze uzbrojeni we wzierniki i wymazówki zabrali się do pracy przy wtórze szlochów, które niosły się echem w ogromnej, pustej, ponurej sali. Razem z Parkinsonem i Placellą przeszliśmy wzdłuż rzędu nagich kroczy, kiwając głowami z uznaniem dla fachowości tutejszych ginekologów, poczekaliśmy, aż miejsca na fotelach zajmie kolejna grupka zapłakanych kobiet z majtkami w rękach, a następnie zawróciliśmy. [...] Powodzenie całej operacji zależało od tego, czy potwierdzi się podejrzenie Parkinsona, że dwie znane mu chore na syfilis prostytutki, które oczywiście także tu przywieziono, spróbują wykupić się z opresji, co też uczyniły.
Aresztowane zeznały, że skontaktował się z nimi, podobnie jak z wieloma innymi zarażonymi kobietami, pewien pracownik szpitala, znany w neapolitańskim półświatku jako sciacquapalle ("pomywacz klejnotów"). W imieniu zastępcy dyrektora zaproponował im - za jedyne dziesięć tysięcy lirów - zaświadczenie, że są zdrowe. Professor Placella szacował, że w ten sposób codziennie zwalniano ze szpitala przeciętnie trzy zarażone prostytutki, a każda z nich była odpowiedzialna za pięć tysięcy nowych przypadków syfilisu rocznie.
Dzięki Parkinsonowi ta dziura w tamie została zatkana. Nakaz aresztowania zastępcy dyrektora został już wydany. Niemcy by go rozstrzelali i mieliby rację. A tak kupi sobie przyjaciół w AMG - który jest już całkowicie skorumpowany - zgodnie z prawem zostanie postawiony przed sądem i prawie na pewno uniewinniony".

15 / 15O książce i autorze

Obraz
© Książki WP

Dziennik z rocznego pobytu młodego Anglika w Italii to galeria nietuzinkowych postaci i zapis niezwykłych zdarzeń z miasta, w którym ludzie pomimo wojny i okupacji żyli pełnią życia. "Neapol '44" to książka bez dwóch zdań wybitna. Reporterowi udało się doskonale opisać chaos, nędzę i cierpienie, ale nie tylko. Przepięknie napisany pamiętnik, kapitalne scenki rodzajowe, niezapomniany obraz miasta dźwigającego się z upadku.
Fragmenty cytowane na poprzednich stronach galerii to zaledwie skromny przedsmak tego, co znajdziemy w książce, gdzie takich scen i akapitów znajdziemy mnóstwo. Jak napisała Martha Gelhorn: "To książka, która ma wszystkie cechy skazujące ją wejście do kanonu - autentyzm, doskonałe pióro i magiczny urok, który sprawia, że nie można się od niej oderwać". Adam Leszczyński dodaje, że zapiski Lewisa "pokazują wojnę jako teatr absurdu i okrucieństwa, w którym śmierć jest zawsze przypadkowa, a cierpienie niezasłużone".
Norman Lewis (1908-2003)- brytyjski reporter, autor powieści i książek podróżniczych, którego Graham Greene nazwał "jednym z najwybitniejszych pisarzy XX wieku". Fascynowały go miejsca, które cywilizacja zmieniła w niewielkim stopniu. Opisywał m.in. Birmę, Wietnam, Indie, kraje Ameryki Łacińskiej. W Polsce ukazały się dotąd trzy jego powieści (W cieniu wulkanów, Ucieczka z mrocznego tropiku, Zły omen) oraz reportaż Grobowiec w Sewilli. Podróż przez Hiszpanię u progu wojny domowej.
__Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. fragmentów "Neapolu '44" Normana Lewisa (Wyd. Czarne)._Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. fragmentów "Neapolu '44" Normana Lewisa (Wyd. Czarne)._

Wybrane dla Ciebie

Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
Światowa premiera w Polsce. "Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego filmu"
Światowa premiera w Polsce. "Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego filmu"
Nostalgiczna opowieść o miłości i samotności – nowa premiera Agi Laury
Nostalgiczna opowieść o miłości i samotności – nowa premiera Agi Laury
Ten Polak podbija świat. 10-minutowa owacja na stojąco
Ten Polak podbija świat. 10-minutowa owacja na stojąco
"Między sztuką a sercem". W Puławach otwarto wystawę poświęconą Izabeli Czartoryskiej
"Między sztuką a sercem". W Puławach otwarto wystawę poświęconą Izabeli Czartoryskiej