Historia trudnej przyjaźni oraz ostrego konfliktu dwóch wybitnych poetów. Listy Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta
Historia trudnej przyjaźni oraz ostrego konfliktu dwóch wybitnych poetów. Listy Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta
Wymieniali ze sobą listy przez ponad 30 lat (1958 - 1990).
Wbrew pozorom, wybitni poeci, którzy większości kojarzą się dzisiaj z pomnikowymi postaciami i autorami wierszy "przerabianych" w szkole, nie wymieniali ze sobą wyłącznie uwag na temat poezji i literatury.
W zebranym zbiorze ich korespondencji piszą sporo także m.in. o różnego rodzaju zmysłowych przyjemnościach, o fascynacji kobietami i korzystaniu z usług prostytutek, piciu alkoholu i jedzeniu, prawdziwej naturze Polaków lub o tym, czy powinno się "bić Murzynów". Obaj twórcy nie przejmują się poprawnością polityczną, ostro piszą, co myślą, a gdy trzeba, potrafią siarczyście zakląć. O tym wszystkim najprawdopodobniej nie powiedziano Wam w szkole.
"Korespondencja" Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza (Wyd. Zeszyty Literackie) to z jednej strony historia wielkiej przyjaźni wybitnych poetów i świadectwo wzajemnej fascynacji. Z drugiej - dzięki listom i towarzyszącym im komentarzom poznajemy szczegóły późniejszego ostrego konfliktu Herberta i Miłosza . O co poszło? Za co Herbert zaczął publicznie atakować wielkiego przyjaciela? W jaki sposób bronił się przed tymi atakami Miłosz ? Czy to prawda, że zdążyli się pogodzić przed śmiercią Herberta?
Odpowiedzi na kolejnych stronach.
Wdzięki tej "starej k...", Europy
W pierwszym liście wysłanym z Berkeley w Stanach Zjednoczonych Miłosz pisze, że "kolory i zapachy kalifornijskiej wiosno-zimy" są takie, iż zaczyna zapominać o "monstrum obrzydłym i sprośnym, New Yorku, i o tej starej kurwie, Europie". Dalej przyznaje, że "na wdzięki starej kurwy" nie jest jednak całkiem obojętny, ale "z tego związku sama rozpacz nienasycenia".
W kolejnych akapitach Miłosz wylicza, czego ma aktualnie dość. Nie chce w tej chwili słyszeć m.in. o winie, "zawiesistym żarciu", drapieżności międzyludzkich stosunków czy zabytkach architektury i sztuki. Zamiast tego jego sympatie zwrócone są teraz, w styczniu 1964 roku, ku życzliwości, traceniu na wadze, drzewom, pływalni, wodzie z cytryną czy jeleniom, które podchodzą pod sam dom Miłosza.
W dopisku pod listem Miłosz dodaje: "Żyć bez picia można. Żaden z nas nie powinien być drugim Broniewskim. Uważaj".
Dieta bezalkoholowa szkodzi zdrowiu
W odpowiedzi Zbigniew Herbert dziękuje swojemu przyjacielowi za ostrzeżenie i próbując się dostosować do zakazu Miłosza, sam przechodzi na mleko i soki: "Nie mogę pozbyć się fizjologicznej rozkoszy wchłaniania płynów. Z Kotem doszliśmy do wniosku, że gdyby wódka była w formie sandwichów nie byłoby pijaków".
Herbert pisze, że dieta antyalkoholowa doprowadza go do zupełnego upadku: "Wypadają mi zęby i włosy. Oczy zapadnięte, cera blada. Trzęsienie rąk i kolan. Dziewczęta odwracają się ode mnie ze wstrętem. Oto Twe dzieło, Mistrzu!".
Jednocześnie Herbert obiecuje, że na starość napisze traktat o tym, że pić powinno się tylko mądrze i radośnie oczyszczając się w ten sposób z rozpaczy.
Herbert o polskich prostytutkach
W innym liście Herbert dziękując Miłoszowi za pomoc w tłumaczeniu i wydawaniu jego wierszy na Zachodzie, dodaje od razu: "Pozdrów przy okazji Petera Dale Scotta. Jest to zresztą mój "szwagier" co w języku strasznej współczesnej młodzieży znaczy, że mieliśmy razem tę samą dziewczynę i to jak się zdaje w tym samym czasie. Twoich młodych uczniów też pozdrów a uczennice - mój Boże co zrobić z uczennicami. Czy one też obgryzają paznokcie i co noszą pod spodem i czy mają jedną duszę?".
W tym samym liście poeta przyznaje, że niemożność wyjeżdżania na Zachód jest istotną krzywdą, ale wcale nie chodzi o "dziwki", gdyż w Polsce są dużo lepsze: "nawet najgorsza kurwa zachowała coś z poetyki preromantyków - to dyskretne ściąganie brudnej bielizny i opowieść o Tatusiu który miał dużo pieniędzy, ziemi albo golił się dwa razy dziennie".
Upijanie się winem a rozwiązywanie problemów
Wiosną 1967 roku Miłosz odwiedzał w Vence Witolda Gombrowicza. W związku z tym donosił Herbertowi: "Piszę to, żeby powiedzieć, że upijanie się wieczorem czerwonym winem nie rozwiązuje wszystkich naszych wewnętrznych problemów. Tudzież żeby przypomnieć ci, że pomimo wszystko problemy te są łatwiejsze dla ciebie, rocznika 1924, niż dla mnie, rocznika 1911, a dla mnie, pomimo wszystko, łatwiejsze niż u Gombrowicza z którym toczę tutaj rozmowy i który ma lat 63".
Miłosz opisuje również dom francuskich intelektualistów: "siedziałem w bibliotece i podsłuchałem rozmowę o Stendhalu". "Dać im w dupę i zamknąć do koncentracyjnego obozu" - podsumowuje. I dalej:
"Moje przygnębienie z powodu listów z Ameryki, jakieś beznadziejne kolizje kontraktów, wydawców, straszliwe kolizje i nienawiści kobiet w Berkeley, co ja mam z tym robić z odległości? A w ogóle czy wyobrażasz sobie moje życie jako usłane różami? Chyba tylko o tyle, że pensja co miesiąc leci, co już też dobrze".
Wystarczą mi dziwki, wódka i papierosy
W lipcu 1967 roku Herbert brał udział w odbywającym się w Londynie festiwalu poezji, o czym informuje w liście Miłosza: "Był tu spęd poetów. Byłem i ja także. Krótko mówiąc, ogródek narcyzów. Nie spodziewałem się, że Amerykanie to takie galarety. Pijani i zagubieni. Mówię to z perspektywy własnych tarapatów, ale oni są dobrowolnie i permanentnie chorzy".
W dopisku u dołu strony Herbert uzupełnia swoją relację o amerykańskich literatach, z których, jak pisze, Allena Ginsberga nie uważa nawet za poetę: "Zresztą miły chłopiec z zupełną kapustą w głowie. Namawiał mnie na haszysze i orgie, ale jestem barbarzyńca i wystarczą mi D.W.P. (dziwki, wódka i papierosy)".
W tym samym liście opowiada o spotkaniu z poetą Kazimierzem Wierzyńskim, który namawiał go do emigracji: "Wypiłem mu przeto butelkę wiskacza i nareszcie powiedziałem co o nim myślę i o jego postawie oraz twórczości. Przez trzy dni potem skarżył się na serce".
Miłosz urządza karczemną awanturę
Również Miłosz nie pozostaje dłużny i opowiada Herbertowi o "spędach poetyckich", w których uczestniczy: "Pędzili nas z bankietu na bankiet, piłem i nic nie myślałem, co lżej. Raz tylko zrobiłem karczemną awanturę w lokalu Robertowi Lowellowi i poecie Creeley [...] wrzeszcząc publicznie że ich pierdolę i że są prowincjonalni, że nie po to uciekałem od polskiej prowincji żeby w ich zasrane sądy dać się wciągnąć".
"Od Polski można zwariować" - pisze nieco dalej Miłosz - "Mnie jest głupio i wstyd po prostu ale nie mogę przecie tam mieszkać bo bym się zadręczył i zniszczył. Nie o Polskę może zresztą chodzi tylko o to, że napiera Ameryka niemożliwa do zaakceptowania, jako monolit, samoczynna cybernetyczna bestia [...], przy czym ostatnio straciłem nadzieję że coś mogą radykali i lewicowcy, poza kiwaniem palcem w bucie. Choćby ich było 50.000.000".
Miłosz o Polakach
W cytowanym powyżej liście Miłosz pisze jeszcze, że "Polacy są rasą niezdolną do jakiejkolwiek twórczości, polityki, handlu, przemysłu, religii, filozofii, mogą tylko uprawiać rolę i logikę matematyczną, jak też poczucie swojej podrzędności wyładowywać w biciu Żydów i Murzynów. Janka mówi, że po ostatnich pogromach robionych przez Polaków w Milwaukee przestaje przyznawać się do polskiego pochodzenia".
Poeta opowiada również, jak to w czasie przelotu z Vancouver do San Francisco nawiązał nową znajomość: "W samolocie przygadałem dziewczynę, wsiadła w Seattle, wcale się nie starałem ale kiedyż wreszcie przekroczę linię cienia, czemu tak na mnie leciała?".
Herbert o Murzynach i o Polsce
W odpowiedzi na powyższy list, Herbert odpisuje we wrześniu 1967 roku, że nie bardzo rozumie, dlaczego Miłosz oburza się na fakt, że Polacy biją Murzynów: "Są to być może dwie grupy narodowościowe, które stykają się z sobą z racji niskiego statusu społecznego. To jest prawo socjologiczne. Murzyni są rasistami takimi samymi jak Arabowie i niektórzy Żydzi. [...] Murzynów nie trzeba zapewne bić i prześladować, ale załadować na statki i posłać do ich ojczystej Afryki, gdzie ich współplemieńcy załatwią się z nimi krótko i bez krzyku".
Herbert pisze dalej, że o Polsce myśli podobnie jak Miłosz, ale zarazem nie umie się z tego kraju wyzwolić: "Polska jest 1000-letnim niemowlęciem [...] bez rysów, bez kształtu, bez formy z jakąś tylko potencjalną metafizyką [...] potencjalną misją i doświadczeniem nieprzetrawionym".
Koniec przyjaźni
W kolejnych latach korespondencja pomiędzy Herbertem i Miłoszem właściwie ustaje. Poeci wymieniają pojedyncze listy, najczęściej krótkie, liczące po kilka zdań. Z lat 1968-1990 pochodzi zaledwie 7 listów Miłosza do Herberta i 22 listy Herberta do Miłosza, w tym słynna pocztówka przedstawiająca nogę słonia unoszącą się nad kurczaczkiem. Na pocztówce Herbert napisał dwa słowa: "Nie depcz". O co chodzi? W jaki sposób zakończyła się przyjaźń wybitnych poetów? Za co w kolejnych latach Herbert zaczął publicznie atakować Miłosza?
W 1994 roku Herbert udzielił głośnego wywiadu "Tygodnikowi Solidarność". Opowiedział tam, jak to w 1968 lub 1969 roku Miłosz powiedział mu w Stanach Zjednoczonych, że Polskę trzeba przyłączyć do Związku Radzieckiego: "Myślałem, że to żart czy prowokacja. Lecz gdy powtórzył to na kolacji, gdzie byli Amerykanie, którym się to nawet bardzo spodobało - wstałem i wygarnąłem".
Czy taka sytuacja miała rzeczywiście miejsce? Co powiedział Miłosz w czasie pamiętnej kolacji? W jaki sposób zareagował na słowa Herberta z wywiadu?
Oświadczenie Miłosza
W odpowiedzi na zarzuty Herberta, Miłosz opublikował na łamach "Gazety Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" oświadczenie pt. "Potęga smaku", w którym napisał m.in. "Jak mi wiadomo z różnych źródeł, Zbigniew Herbert przeżywa trudny okres. Dlatego powstrzymywałem się dotychczas od odpowiedzi na jego zaczepki, sądząc, że w takich sytuacjach milczenie jest zdrowsze. Jednak ostatnio przebrał miarę i muszę z przykrością napisać to oświadczenie".
Dalej noblista pisze, że słowa Herberta o tym, iż w USA Miłosz miał mówić publicznie o tym, by Polskę przyłączyć do Związku Radzieckiego są "wyjątkowo złośliwym pomówieniem": "Ma ono zapewne na celu przekonać czytelników, że brak mi uczuć patriotycznych. Dla tych, którzy znają moją działalność właśnie w latach 1968 i 1969 jako profesora literatury polskiej oraz wiedzą, co wtedy ogłaszałem drukiem w paryskiej "Kulturze", przypisywanie mi takich intencji musi brzmieć absurdalnie".
W podsumowaniu Miłosz uderza jeszcze mocniej: "Cnota podziwiająca siebie w lustrze, uzurpująca sobie prawo do występowania w roli sędziego naszych bliźnich, niepostrzeżenie stępia wrażliwość na elementarne wymogi przyzwoitości. Nie mówiąc już o zasadach dobrego smaku, które Herbert-poeta uważał niegdyś za ważny sprawdzian jakości ludzkich społeczeństw".
Miłosz - intelektualny morderca
Niedługo później, w grudniu 1994 roku, w "Życiu Warszawy" ukazuje się kolejny wywiad ze Zbigniewem Herbertem. Poeta w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim powtarza swoje zarzuty, a nawet dorzuca nowe. Czy Miłosz powiedział na kolacji 25 lat temu, że Polska powinna być przyłączona do Związku Radzieckiego? Jak najbardziej. Dlaczego w takim razie dzisiaj temu zaprzecza? "Ludzie, którzy coś popełnili, mają taką tendencję do wypierania się. I to jest bardzo ludzkie, ja to rozumiem. Żaden morderca nie przyznaje się do morderstwa. To, co on uprawiał, to było morderstwo intelektualne".
Herbert przyznaje, że przeżywał z Miłoszem okresy bardzo głębokiej i duchowej przyjaźni, czego nigdy mu nie zapomni. Nie może się jednak pogodzić z tym, że Miłosz w Stanach odżył jako socjalista: "Nie wymagam od przyjaciół, żeby byli zawsze mojego zdania. Byleby nie byli zdania tak przeciwnego, tak konformistycznego i tak wazeliniarskiego - że nie da się na to patrzeć. Doszło do takiego spotkania w niedużym gronie i on tam właśnie powiedział tę swoją szaloną opinię o przyłączeniu Polski do Związku Radzieckiego. Ja wtedy wstałem i wygarnąłem. Mówiłem chyba z godzinę, wściekłość dodawała mi skrzydeł".
"Zresztą obaj wypili sporo wina"
Katarzyna Herbertowa w przeprowadzonej 14 grudnia 2005 roku rozmowie z Maciejem Taborem odpowiada na pytanie, czy po powrocie z USA w 1968 roku Herbert opowiedział jej o przypomnianej po latach kłótni z Miłoszem: "Oczywiście, opowiadał i było mu (wtedy) przykro, że tak to wyszło. Był przecież gościem Miłoszów, a poza tym trudno wierzyć, by intencją Miłosza było udowodnienie, iż Polska powinna zostać siedemnastą republiką Kraju Rad. Uważam, że jest mnóstwo złej woli w interpretowaniu przebiegu tego zdarzenia przez osoby, które nie były na kolacji u Carpenterów, gdzie zresztą obaj wypili sporo wina".
Wdowa po poecie mówi jeszcze: "Miłosz czasami mówił coś prowokacyjnego albo dowcipnego i tak charakterystycznie się śmiał. Dla Herberta pewne rzeczy były po prostu nie do śmiechu. Zbyszek był niewątpliwie pryncypialny w pewnych sprawach, ale jeśli ktoś potrafił mu udowodnić swoje racje, przyjmował to doskonale i twierdził nawet, że lubi się mylić".
"Nie depcz"
Kilka lat przed tym, jak Herbert udzielił głośnego wywiadu "Tygodnikowi Solidarność", opublikował w 1991 roku poświęcony Miłoszowi krytyczny wiersz pt. "Chodasiewicz", w którym pisał m.in.: "był hybrydą w której wszystko się telepie / duch i ciało góra z dołem raz marksista raz katolik / chłop i baba a w dodatku pół Rosjanin a pół Polak". I nieco dalej: "i przez wszechświat od narodzin aż do zgonu / na wzburzonej fali płynął na kształt glonu".
Katarzyna Herbertowa wyjaśnia, że napisanie "Chodasiewicza" było reakcją na książkę "Rok myśliwego", w której Miłosz sugeruje w jednym akapicie nacjonalizm Herberta oraz profesora Elzenberga, patrona Herberta. Fragment ten doprowadził Herberta do wściekłości. To wtedy wysłał Miłoszowi z Włoch kartkę z fotografią wielkiej nogi słonia nad małym kurczakiem i na odwrocie napisał: "Nie depcz".
Tego słonia z kolei nie mógł Herbertowi darować Miłosz. Wdowa po poecie twierdzi, że gdyby noblista miał więcej poczucia humoru na swój temat, nie obnosiłby się tak z tą pocztówką i przypomina sytuację, gdy pojechała do Krakowa poprosić Miłosza o wstęp do amerykańskiego wyboru wierszy Herberta. "Miłosz bez słowa wstał, poszedł do drugiego pokoju i przyniósł tę kartkę. To było dla mnie coś tak niezrozumiałego: po tylu latach, on - prawie już niewidzący - gdzieś trzymał tę kartkę pod ręką. Jakież to było zranienie!".
Gwóźdź do trumny przyjaźni
"Obaj byli wielkimi poetami, ale o odmiennych temperamentach. To jest bardzo trudny problem i jeszcze długo będzie rozważany, ale pewnych rzeczy nie można uniknąć i te lata osiemdziesiąte zaczęły drążyć przepaść, a "Chodasiewicz" stał się, co tu dużo mówić, gwoździem do trumny tej przyjaźni, bo Herbert chciał zranić, choć chyba nie spodziewał się, że to zostanie tak rozdmuchane" - opowiada Katarzyna Herbertowa w cytowanym wywiadzie.
Do śmierci Herberta (zm. 28 lipca 1998 roku) nie doszło już do żadnego spotkania wieloletnich przyjaciół. Dopiero w maju 1998 roku Miłosz przedzwonił do Herberta. Przekonał go do tego brat poety, Andrzej Miłosz, który wiedział, jaki jest jego stan zdrowia.
Katarzyna Herbertowa stała wtedy przy łóżku swego męża: "Miłosz był w dobrym nastroju, rozmawiali bardzo swobodnie, ale o niczym ważnym [...]. To była jakby normalna pogawędka, żadnej skruchy z jednej czy z drugiej strony - po prostu nie było sprawy. Obaj się śmiali, mój mąż odebrał ten telefon z radością - jakby dwóch przyjaciół spotkało się na ulicy, rzucając się sobie w objęcia ze słowami: "Jak fajnie, żeśmy się spotkali".
Zgoda tuż przed śmiercią
Na pogrzeb Zbigniewa Herberta na Cmentarzu Powązkowskim Miłosz przyjechał razem z Wisławą Szymborską. "I ta czerwona róża, którą Czesław Miłosz położył na trumnie Zbigniewa, była dla mnie czymś bardzo kojącym" - wspomina Katarzyna Herbertowa.
Marek Skwarnicki z kolei opowiedział, jak spotkał się z Miłoszem w Krakowie dzień po śmierci Herberta i powiedział: "Telefonowałem do Herberta przed jego śmiercią - wszystko sobie wybaczyliśmy i pogodziliśmy się". Według Miłosza Herbert przeprosił go za wszystko, co złego o nim powiedział, a on ze swej strony wybaczył Herbertowi.
Czułe wspomnienie przyjaźni
"Nauczyłem się od niego wiele" - mówił Herbert w ostatnich latach, gdy był już pokłócony z Miłoszem - "Zachowałem o tych czasach najlepsze i najbardziej czułe wspomnienia. Mówię to, bo życie składa się, niestety, z rozdziałów. Mało jest takich ludzi, którzy przeżyli z Panem od dzieciństwa do trumny".
Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL. Na podst. "Korespondencji" Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza (Wyd. Zeszyty Literackie), a także komentarzy do niej, wierszy, artykułów i innych źródeł.