WAŻNE
TERAZ

Sędzia Iwaniec zawieszony. Minister Żurek o powodach decyzji

"Maciek tak naprawdę nigdy nie przegrał walki z chorobą". Poruszająca opowieść żony Maćka Kozłowskiego

"Maciek tak naprawdę nigdy nie przegrał walki z chorobą". Poruszająca opowieść żony Maćka Kozłowskiego

"Był jednym z niewielu pacjentów, po którym płakały wszystkie pielęgniarki"
Źródło zdjęć: © AKPA

/ 13"Był jednym z niewielu pacjentów, po którym płakały wszystkie pielęgniarki"

Obraz
© AKPA

"Nie oczekiwał i nie chciał taryfy ulgowej. Żył normalnie. Odwaga i bohaterstwo polega na tym, żeby żyć normalnie. Nie patrzyliśmy na niego nigdy przez pryzmat choroby. I właśnie dlatego uważam, że z nią wygrał" - mówi dzisiaj Agnieszka Kowalska, wdowa po Maćku Kozłowskim, znanym i lubianym polskim aktorze, którego większość widzów kojarzy z roli Waldemara Jaroszego w serialu "M jak miłość".
Artysta zmarł w maju 2010 roku. Przez kilka lat walczył z wirusowym zapaleniem wątroby typu C. Na kolejnych stronach galerii piszemy więcej o aktorze, jego życiu prywatnym i zawodowym, najważniejszych rolach i heroicznej walce z chorobą. Nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne ukazały się właśnie poruszające wspomnienia pt. * "Czas na mnie... Opowieść o Maćku Kozłowskim" Agnieszki Kowalskiej*, których fragmenty tutaj cytujemy.

/ 13Maciek - niezłomny gangster

Obraz
© AKPA

"Twierdzenie, że Maciek przegrał z chorobą, jest tyleż kiczowate co nieprawdziwe. Jeśli w ogóle potraktować ich wzajemne relacje jako pole walki, był z niego naprawdę niezłomny gangster. Ona natomiast, depcząca mu po piętach, mimo brutalnych metod nie zdołała w nim zaszczepić goryczy" - pisze Kowalska.
W ostatnim wywiadzie, którego udzielił, aktor mówił, że w chorobie jest się zawsze samotnym, gdyż człowiek zdrowy nigdy nie zrozumie przeżyć i dylematów chorego. Kowalska wspomina: "Jeżeli płakał, to ze złości. Nigdy się nie rozkleił, a w ostatnich tygodniach życia co najwyżej chodził chmurny. Byłam wtedy wściekła i nazywałam go ponurakiem, smutasem i męczennikiem".

/ 13Torba pełna tabletek

Obraz
© AKPA

W rozdziale "Bilet w jedną stronę" wdowa po aktorze pisze o tym, że czarna torba, w której Kozłowski trzymał swoje tabletki, robiła się z czasem coraz cięższa: "Nie dlatego, że przestał je brać. Dlatego że kolejne dolegliwości mnożyły kolejne recepty. W moim odczuciu nosił tam ładunek, którego nie wytrzymałby i zdrowy organizm. Widok tych wszystkich pastylek przyprawiał o zawrót głowy".
Kowalska wspomina dalej: "Pod koniec życia Maciek przestał walczyć, poddał swoje ciało działaniu leków. Pamiętam grudniowy poranek na wsi, po powrocie z Wrocławia. Położył na stole nowy specjał o nazwie cyklonamina, który określiłam mianem cyklonu A i B. Krzyczałam, żeby to wyrzucił do kosza. Było jasne, że tego nie zrobi. Żeby potem nikt nie powiedział, że czegoś zaniedbał".

/ 13"Był wyniszczony i piękny"

Obraz
© AKPA

Agnieszka Kowalska pamięta, że tego samego dnia wieczorem jej mąż usiadł wieczorem przy piecu i poinformował ją, że już nie chce walczyć. Że ma dosyć. W jednym z bardziej przejmujących fragmentów książki czytamy:
"Zdjął koszulę i grzał sobie plecy. Niewiele zostało z jego dawnej postury. Twarz też nabrała innego wyrazu, oczy miał ciemne, zapadnięte, rysy wyostrzone. Był wyniszczony i piękny, jak męczennik ze średniowiecznych obrazów. Zdałam sobie sprawę, że jego ciało już do mnie nie należy. [...]
Ogień się dopalał, Maciek założył koszulę, usiadł obok mnie i położył głowę na moich kolanach. Była ciężka. A przy tym mała, trochę jak głowa dziecka. Pamiętam ją jako coś najdroższego, najcenniejszego na świecie. Nie powiedzieliśmy już ani słowa. Tej nocy dotarło do mnie, że znowu zostałam sama".

/ 13Patrzenie w okno i zażywanie tabletek

Obraz
© AKPA

Na kartach "Czas na mnie..." Kowalska przyznaje, że z perspektywy czasu widzi, iż wszystkie najciekawsze propozycje filmowe dla jej męża zostały zaplanowane na termin już po jego śmierci:
"Od czerwca miał się zacząć istny kocioł filmowych i teatralnych wydarzeń. Główna rola w filmie, pierwsza od lat. Jakiś spektakl w Narodowym, gdzie nareszcie został obsadzony. Teatr Tomka Karolaka, który wtedy dopiero się formował, ale od września miał ruszyć z bardzo interesującym repertuarem. [...]
Od wakacji, od czerwca, od jesieni... dzieliły nas długie tygodnie. Nawet nieszczęsne "Szpilki na Giewoncie" - serial Polsatu ze zdjęciami w górach, z marca przeniesiono na maj. Padł ostatni przyczółek na ewentualne uratowanie budżetu i poczucia przynależności do świata aktorów pracujących w swoim zawodzie. Pozostawało patrzeć w okno i zażywać tabletki".

/ 13Dlaczego aktor upublicznił swoją chorobę?

Obraz
© AKPA

"W Internecie Maciek pojawia się zawsze w towarzystwie następujących określeń - choroba, nowotwór, HCV, ciężka choroba, żona. Tak wyglądają pierwsze skojarzenia z jego osobą. Wszystkie dość ponure. Wskazujące na sensacyjną zmianę wizerunku od dnia, kiedy się okazało, że jest chory. Że tacy też chorują. I żonaty. Tacy też się żenią. Spekulacjom nie było końca. Rak, serce, alkoholizm, znowu rak, wątroba, rak po raz trzeci, a więc rak jest zwycięzcą. Wygrywa nawet z żoną" - czytamy dalej.
"Wiedza o jednym z największych zagrożeń współczesnego świata - żółtaczce typu C - jest prawie zerowa. Wobec publikowanych na jego temat pomysłowych diagnoz Maciek postanowił przedstawić wszystkim swoją chorobę. Zrobił to, żeby uciąć spekulacje dotyczące zmienionego wyglądu i stylu życia".

/ 13Zawodowe samobójstwo

Obraz
© AKPA

Kowalska nie ukrywa, że biorąc pod uwagę zawód jej męża, ujawnienie swojej choroby było właściwie bramką samobójczą, ale "swoim wystąpieniem uruchomił istną lawinę listów, telefonów i e-maili od osób zakażonych. Że są wykluczeni ze społeczeństwa, że nie ma dla nich leków, że latami czekają w kolejce po interferon. Mnóstwo ludzi myli HCV z HIV, a nawet jeśli wiedzą, że to całkiem co innego, to i tak wiedzą swoje - że zaraźliwe".
Wdowa po aktorze ma świadomość, że zanim zachorował, Maciek nie był święty, lecz pełen sprzeczności. Ale "pełnię człowieczeństwa, która dzisiaj czyni go symbolem wewnętrznej siły" osiągnął dopiero "w stanie ciężkiej choroby, wręcz wyniszczenia".
"Ile wielkich ról mógłby zagrać w ostatnim roku swojego życia?..." - pyta nie bez pretensji Kowalska.

/ 13Brak wyobraźni reżyserów

Obraz
© AKPA

Maciej Kozłowski zwykle nie dostawał głównych ról i nie grał tego, co chciałby zagrać. "Zawsze mówił, że aktorstwo to zawód, który łamie kręgosłupy" - pisze Kowalska (na zdj. z mężem).
Obsadzano go najczęściej w tej samej roli: typa spod ciemnej gwiazdy, który miał do dyspozycji pięć minut i cztery zdania. Dlatego Kozłowski powtarzał nieustannie: "Nie mam żalu do siebie za brak talentu, mam żal do reżyserów za brak wyobraźni".

/ 13Mistrz drugiego planu

Obraz
© AKPA

"Oczywiście nie jest łatwo być przez dwie godziny na ekranie i nie zanudzić szanownej publiczności. Ale być tam tylko dwie minuty i skupić na sobie uwagę jest chyba równie trudno" - trafnie zauważa Kowalska.
I dodaje, że Kozłowski miewał wejścia tak krótkie, że mógł powiedzieć tylko jedno słowo, a jednak potrafił z tego słowa zrobić kultową scenę. "Tak się stało w Ajlawju, a to słowo w dodatku nie nadaje się do przytoczenia" - zauważa.

10 / 13Grał aż do wyczerpania baterii

Obraz
© AKPA

"To jednak teatr potrafił Kozłowskiego trzymać przy życiu i ostatecznie przyczynić się do jego rezygnacji z życia. Była dla niego niewątpliwie najważniejszy. Obawiał się być przez 20 minut na imprezie, z której nie mógł wyjść niezauważony (...), ale nigdy się nie bał wyjść i zagrać przy pełnej widowni, bo - jak twierdził - na scenie takie przygody się nie zdarzają. Niestety kiedy wracał do domu, jego organizm zupełnie się rozsypywał po takiej mobilizacji. Ciało nie jest człowiekiem. Jest instrumentem człowieka - tak zawsze mówił i grał dalej. Aż do wyczerpania baterii" - wspomina.
Ulubionym spektaklem Kozłowskiego był "Merlin" - przeszedł z nim całą historię swojej choroby; nie lubił "Ryszarda II" do tego stopnia, że na kilka dni przed wyznaczonym spektaklem chodził chmurny.

11 / 13Jedno odwołane przedstawienie w czasie choroby

Obraz
© AKPA

"Teatr jest dla aktora tym samym, czym kościół dla księdza. Miejscem pracy i świątynią zarazem. Po teatrze krążą aktorzy i duchy. Także duchy poprzednich aktorów. W teatrze nie wolno gwizdać. Obecność na spektaklu i próbie jest święta. Lepiej z tym nie konkurować. Przez cały czas choroby Maciek odwołał tylko jedno przedstawienie. W swoim odczuciu poniósł klęskę" - pisze Kowalska (na zdj. z mężem). I dalej:
"Tydzień wcześniej przeszedł operację. Nie miał siły prowadzić auta. Byliśmy na wsi, mimo to kazał się wieźć do Warszawy. Zapytałam, w jaki sposób ma zamiar wejść w kostium, biorąc pod uwagę, jak bardzo był opuchnięty. Pozwolił mi zawrócić".

12 / 13Aktor teatralny i filmowy

Obraz
© AKPA

Maciej Kozłowski był aktorem teatralnym i filmowym. Od 1997 r. związany był z Teatrem Narodowym w Warszawie. Publiczność oglądała go na narodowej scenie m.in. w rolach generała Józefa Chłopickiego w "Nocy listopadowej", Kata w "Dialogus de Passione", Wojtka w "Weselu", Izaaka Widmowera w "Kurce wodnej", Don Juana w "Wiele hałasu o nic".
Publiczność filmowa zna Kozłowskiego m.in. z "Miasta prywatnego", "Psów", "Krolla" czy "Kilera". Znany był także z głośnych ekranizacji polskiej literatury. Wcielił się w Krzywonosa w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, Gwida w "Wiedźminie" Marka Brodzkiego i w Smerdę, dowódcę wojsk Popiela, w "Starej Baśni" Hoffmana.

13 / 13O książce, autorce i Fundacji im. Maćka Kozłowskiego

Obraz
© Książki WP

Czy w dzisiejszych czasach można przeżyć naprawdę wielką miłość? Można. Czy po stracie ukochanej osoby można się odbudować? Można. O tym jest książka Agnieszki Kowalskiej, żony Macieja Kozłowskiego, niezwykle lubianego aktora, który zmarł przed dwoma laty. To nie tylko portret aktora, ale także opowieść o wspaniałym człowieku, o uczuciu, bólu po odejściu ukochanej osoby i odzyskiwaniu siebie i swojego miejsca w życiu już bez Niego.
Agnieszka Kowalska z wykształcenia jest malarską, z zawodu portrecistką. "Ta książka to tylko portret, mój portret Maćka Kozłowskiego. Monografią aktora pozostawiam dokumentalistom, którzy zechcą się zająć spisem jego ról. Ten portret powstał na podstawie roli, którą odegrał w moim życiu" - pisze autorka.
Fundacja im. Maćka Kozłowskiego pomaga ocalić od zapomnienia "zapomniane przez Boga i ludzi" osoby, zwierzęta, miejsca, idee i przedmioty. Więcej na www.ocalmyodzapomnienia.org.

Oprac. GW, WP.PL, na podst. książki i PAP.

Wybrane dla Ciebie

Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo