Mecenaska sztuki, podróżniczka, arystokratka. A to tylko część prawdy
Sztuka pozwalała jej przetrwać najgorsze. Hartu ducha ani ironicznego humoru nie pozbawił jej nawet pobyt w obozie Ravensbrück. Publikujemy fragment książki "Jedyna. Biografia Karoliny Lanckorońskiej".
Do obozu Lanckorońska trafiła wraz z siedemdziesięcioma kobietami, głównie Niemkami, 8 stycznia 1943 roku, zaraz po przesłuchaniach. Oddalony o niecałe dziewięćdziesiąt kilometrów na północ od Berlina Ravensbrück był jednym z wielu obozów III Rzeszy, funkcjonujących jeszcze przed napaścią na Polskę. Pierwszy nazistowski obóz koncentracyjny, w Dachau, na którym wzorowano następne, funkcjonował od końca lutego 1933 (...). Założony w 1938 roku obóz w Ravensbrück był przeznaczony dla kobiet. Dopiero od 1941 więziono w nim również mężczyzn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kultura WPełni": Monika Janas obala mity na temat pracy agentów aktorów
Lanckorońska, numer 16076, weszła do klitki z podniesioną głową. "Jestem Niemką, siedzę już cztery lata, to się już człowiek nauczył ludzi poznawać, a was to znamy dobrze. Jedne tylko Polki wchodzą tu z głową do góry i z miną po prostu wesołą" ("Wspomnienia wojenne", s. 230) – usłyszała. Prędko się okazało, że w obozie już wiedzą, że przyjechała jako więźniarka polityczna.
Nadzorczynią bloku, do którego przydzielono Lanckorońską, była Eliza Cetkowska, która poinformowała ją, że Polki morduje się w Ravensbrück za sprawy polityczne, ale używa się ich także do eksperymentalnych operacji ortopedycznych, które przeprowadza profesor Karl Franz Gebhardt, osobisty lekarz Heinricha Himmlera. Określiła je mianem królików próbnych. "Niektóre ofiary już umarły; inne, jest ich sześćdziesiąt kilka, są kalekami do końca życia. Prawie same młodziutkie dziewczyny, wszystkie mają ogromne blizny na nogach".
Lanckorońska, wedle relacji jednej ze współwięźniarek, była "wielkim przyjacielem »króli«, stale mówiła o godności i honorze Polek". We "Wspomnieniach wojennych" Karla pisała, że obok więzionych za sprawy polityczne Polek dużą grupę stanowiły Ukrainki i Niemki, pozbawione wolności za niedozwolone stosunki seksualne lub za kradzieże.
"Kiedy pani wyjechała z Kraju?" – dopytywała się podniecona sztubowa, Polka. "Dopiero z końcem listopada? Boże, tak niedawno była pani w Polsce! My już tu siedzimy rok, dwa i trzy! Ale zobaczy pani, że u nas nie jest źle! Zdziwi się pani, jaki panuje duch!".
Po wprowadzeniu do baraków dokonywano depersonalizacji. Rozbierano do naga, golono, traktowano przedmiotowo, nie respektując prawa do intymności. Zwłaszcza z Żydówkami obchodzono się okrutnie, co wpisywało się w ideologię przemocy nad istotami nieczystymi, przeznaczonymi do eliminacji.
Oficjalnie golenie włosów służyło do utrzymania higieny. Nazistowski zarządca bał się wszy i przenoszonego przez nie tyfusu. "Masowe akcje odwszawiania w obozie przeprowadzano jednak niechlujnie, bez dbałości o ich skuteczność. Stanowiły raczej jeszcze jedną formę eksterminacji, mniej zaś operację prewencyjną. W każdym razie zarządzenia dotyczące golenia włosów miały charakter w pewnym stopniu porządkujący i w gruncie rzeczy, przez przemoc i dominację, określały pozycję więźniarek" – pisze w pracy Kobiety w lagrze badaczka Barbara Czarnecka.
Zauważa przy tym, że "obrzędowy i symboliczny charakter golenia paradoksalnie podkreśla też brak jego zastosowania wobec, nazwijmy to, wyjątkowych więźniów". Przykładem jest Lanckorońska, która przebywała w komfortowych, jak na obóz koncentracyjny, warunkach.
"Na podobnej zasadzie procedura przyjęcia pomijała golenie w obozie dla jeńczyń wojennych, który to status uzyskały uczestniczki powstania warszawskiego. Przesiedlenie do obozu przejściowego Mosdorf (po uwięzieniu w Lamsdorf) nie wiązało się z goleniem głowy, ale kąpielą i odwszawianiem. Choć sytuacja kobiet umieszczonych w stalagu czy oflagu była nieporównywalna z sytuacją więźniarek obozów koncentracyjnych – te pierwsze cieszyły się swobodami, których te drugie nie miały, na przykład zachowywały prywatne rzeczy, nie były eksploatowane przez prace przymusowe i nie ciążył nad nimi codzienny terror KL [obóz koncentracyjny, od niem. Konzentrationslager – przyp. aut.] – także kobiety z oflagów poddawały się znanym doskonale emocjom: bezradności, upokorzeniu, wstydowi".
Rzeczywiście bezradność, upokorzenie i wstyd nie były obce więźniarkom, choć we "Wspomnieniach wojennych" Lanckorońska prawie wcale o nich nie pisze w odniesieniu do siebie albo pisze bardzo rzadko, i to wcale nie w kontekście pobytu w Ravensbrück. Za to częściej dostrzega je u innych, jakby sama w minimalnym stopniu ich doświadczała.
We "Wspomnieniach wojennych" dominuje tonacja intelektualna. Karla częściej więc dowiadywała się o czymś i była o czymś informowana, niż coś przeżywała. Z tego względu jej relacje sprawiają wrażenie mocno racjonalnych, ale też przynoszą wiele informacji czy opinii lub wręcz refleksji, czynionych niemal na chłodno. "»Bach… Dürer… Hölderlin… Beethoven, przecież oni wszyscy rzeczywiście żyli i tworzyli i również rzeczywiście byli Niemcami«" – pisała we "Wspomnieniach wojennych".
"»Przecież kultura świata bez nich nie byłaby tym, czym jest…« Pomyślałam o nauce niemieckiej, której sama tyle zawdzięczam… A teraz ci sami Niemcy własną swoją egzystencją hańbią ludzkość, do której należą. Kto za to, co się tutaj dzieje, będzie kiedyś odpowiadał? Przecież nikt nigdy nie będzie mógł powiedzieć, że to wszystko dlatego się stało, że kilku zbrodniarzy dorwało się do władzy. Nie jest ich przecież kilku, są ich legiony… legiony… Iluż ich było potrzeba, aby wymyślić, stworzyć i prowadzić jeden obóz Ravensbrück… A wszyscy wiemy, że Ravensbrück należy do »lepszych« i do mniejszych obozów. A iluż tu w tym jednym miejscu jest Krügerów, i mężczyzn, i kobiet, nie mówiąc już o tych milionach biernych Niemców, którzy swą postawą nie tylko umożliwiają, ale i popierają te zbrodnie niewidziane. Kiedyś powiedzą, że »nie wiedzieli« i będzie to częściowo prawdą. »Nie wiedzą«, bo wiedzieć nie chcą. Wierzą ślepo w zwycięstwo, z którego mają zamiar korzystać pod każdym względem i bez żadnych ograniczeń, więc wolą nie wiedzieć, jakimi środkami to zwycięstwo ma być osiągnięte. Tu leżą przyczyny katastrofy moralnej Niemiec".
Wkrótce Lanckorońska została mianowana sztubową, czyli pomocnicą blokowej. Do jej zadań należało rozdawanie trójkątów oznaczających kategorię więźniarki (polityczne miały naszyty trójkąt czerwony, kryminalne zielony, pracownice seksualne i Romki czarny, fioletowy zaś świadkinie Jehowy) oraz numerów, ale także pilnowanie porządku i przydziału żywności.
9 marca, jako Sonderhäftling, więzień, który miał specjalne prawa, została umieszczona w osobnym bunkrze, gdzie dostała celę z łóżkiem zasłanym czystą pościelą, z serwetką i kwiatami na stole. Jadła to samo co załoga z SS, mogła dostawać paczki i listy i bez żadnych limitów na nie odpowiadać (zwykła więźniarka mogła odebrać jeden list na miesiąc).