Moc, niemoc i przemoc

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Termin al Kaida pojawił się po raz pierwszy w roku 1988, kiedy ibn Laden tworzył komputerową bazę danych w pakistańskim mieście Peszawar, gdzie rejestrowano ochotników idących wojować do Afganistanu, aby było można w razie nieszczęścia informować ich rodziny.
Al Kaida” znaczy także „awangarda” (al kaida al﷓sulbah). I tak właśnie opisuje się pierwszy etap działalności ibn Ladena w latach 1989–1996. Kombatanci afgańscy z Jemenu, Egiptu, Algierii, Maroka, Tunezji, Jordanii i Czeczenii, jako „awangarda” mieli wracać do swoich społeczeństw aby je radykalizować i na wzór afgański talibizować, czyli poddawać rządom zapiekłych, nieprzejednanych mułłów. Ulubioną ich metodą („al kaida” znaczy też „metoda”) była przemoc spektakularna. Algierczycy z Islamskiej Grupy Zbrojnej zabili prezydenta swego kraju, Muhammada Boudiafa i zdetonowali bombę na stacji metra w Paryżu, a ponadto podcinają gardła inaczej myślącym, w tym obcokrajowcom. Egipskie Bractwo Muzułmańskie morduje zagranicznych turystów. W wyniku eksplozji uszkodzony zostaje jeden z wieżowców World Trade Center (1993 r.) Czeczeni biorą do niewoli w Budionnowsku tysiąc zakładników, a w Dagestanie trzy tysiące. Saudyjczycy niszczą bazę USA w Dhahranie. Wszędzie leje się krew.

Sposoby kierowania

Ibn Laden pozostawiał powiązanym ze sobą grupom sporo swobody. Rekrutom na szkoleniach nie prał mózgów, aby mogli działać z własnej woli. Dawał pieniądze żądając w zamian jedynie zaangażowania przeciwko ateistom, żydom i krzyżowcom. Stosując taktykę USA i ZSRR z okresu zimnej wojny zawierał z grupami terrorystycznymi porozumienia i sojusze. Tworzył bloki. Al Kaida funkcjonowała też (zwłaszcza w swoim drugim okresie 1996–2001) jako przedsiębiorstwo wolnorynkowe, które finansowało przedsięwzięcia gospodarcze różnych grup oraz osób indywidualnych, jeśli tylko zapowiadały rentowność. Stąd w sieci ibn Ladena pojawiły się i banki, i burdele.
Jak się już weszło do al Kaidy, trzeba było przestrzegać dyscypliny. Ale nie tak jak w bengalskiej Ananda Marg czy europejskiej mafii, gdzie wyjście grozi śmiercią. Ibn Laden pozwalał wyjść, byle bez „trzaskania drzwiami”. Adiutanci ibn Ladena sprawdzali wnioski o akcesję pod kątem możliwych donacji finansowych. Kto dawał pieniądze, miał ułatwiony wstęp. Sieć w latach 1996–2001 obejmowała dzięki temu komórki od Maroka po Malezję.
Niektóre grupy cieszyły się i cieszą dyskretnym poparciem pewnych państw, niekoniecznie własnych. Mogą liczyć na schronienie, pieniądze, broń, szkolenie wojskowe, zaplecze logistyczne, a nawet na usługi i zabiegi dyplomacji. Patronaty państw są z drugiej strony niedogodne, bo czytelne, a dywersja zdeterminowanych grup desperatów — nie. Jednym z takich państw był i pozostaje Sudan. Syria i Iran zresztą też. Ale najważniejszym państwem wsparcia był w latach 1996–2001 Afganistan talibów, dlatego ibn Laden zwołał tam wszystkich, których wcześniej rozesłał po świecie jako „awangardę”. Chciał ujednolicić metodologię. Okazało się wtedy, że zwolennicy ibn Ladena są nastawieni przede wszystkim nie (nie!) przeciwko Zachodowi i jego cywilizacji, z której dóbr (telefony komórkowe, Internet, licencje pilotów na samoloty Boeing) chętnie korzystali. Okazało się, że łączy ich nienawiść do ZSRR, Rosjan i pochodnych supermocarstwowej pozycji Moskwy. Mudżahedini afgańscy zwalczali Sowietów, Czeczeni biją się z Rosjanami
(którzy nie potrafią walczyć w górach, bo ich nie mają u siebie). Bośniacy stawili czoło prawosławnym, prorosyjskim Serbom, terroryści algierscy i egipscy rozprawiają się z pozostałościami socjalizmu arabskiego. Przeciwnik identyfikowany był na początku jako Wschód postradziecki. Ibn Laden nie miał nic przeciwko temu, bo sam zaczynał jako 16-latek — antykomunista w 1973 r. w Jemenie. Ale Wschód to „Średni Szatan”, podczas gdy obsesją ibn Ladena jest teraz Zachód, czyli „Wielki Szatan”.

Obsesja Zachodu

Po inwazji Iraku na Kuwejt ibn Laden zaproponował królewskiej rodzinie Saudów pomoc swoją i swoich bojowników świętej wojny — dżihadu. Król Fahd odrzucił tę ofertę ze wzgardą i wpuścił na świętą ziemię islamską wojska USA. Ibn Laden, Saudyjczyk, poczuł się osobiście dotknięty. Król, aby go udobruchać, zlecił wtedy groźnemu rodakowi kontrakt na 90 mln USD na renowację meczetu w Mekce. Teraz ibn Laden odrzucił ofertę ze wzgardą i zajął się budową schronów w Afganistanie. (W którymś z nich zapewne przebywa do dziś). W styczniu 2001 r. chciał wyjechać do Jemenu, skąd pochodzi jego ojciec, bo w Afganistanie z powodu amerykańskich rakiet robiło się bardzo gorąco. Ożenił się z Jemenką z wpływowej rodziny, która kupiła mu wyspę. Z tej wyspy kierować miał walką przeciwko USA. Ale przywódca talibów afgańskich i de facto szef tego państwa, mułła Omar — zresztą też teść ibn Ladena, nie zgodził się na jego wyjazd, bo to „zdemoralizowałoby” Afganistan.
Wojna z USA, czy to kierowana z wyspy czy z Afganistanu, już trwała. Okręt USS Cole stojący w porcie koło wyspy został zaatakowany po dwu latach przygotowań do takiej akcji. Ładunek wybuchowy wyrwał mu w burcie otwór wielkości Łuku Triumfalnego, 17 marynarzy zginęło. Przygotowywano wtedy też zamach na papieża.
Jan Paweł II miał zginąć w Manili w 1999 r.
Zamachy z 11 września na World Trade Center i Pentagon potwierdziły program nienawiści do Zachodu.

Al Kaida jako metafora i ideologia

Na 11 września datuje się początek trzeciego etapu działalności al Kaidy. To już nie baza ani metodologia lecz ideologia. O ile w 11-tomowej, wydanej w Peszawarze w latach 1991–1993 Encyklopedii Dżihadu, która jest rodzajem podręcznika wojny religijnej, nie występuje termin al-kaida, o tyle dziś rozciągany jest na wszystkie formy terroryzmu fundamentalistycznego, czy mają one związek z ibn Ladenem czy nie. Saudyjczyk w dalszym ciągu zachowuje elastyczny system kontroli albo nie sprawuje jej w ogóle. Skutkiem tego mamy wiele grup al Kaidy, o których nie wie nawet on sam. Członkiem al Kaidy jest bowiem ten, kto mówi, że nim jest. Łączy ich wszystkich nienawiść do Zachodu, a zarazem przekonanie, że gdyby wszystko w świecie działo się zgodnie z regułami Koranu — mielibyśmy ład i dostatek.
Tajemnicą pozostaje atrakcyjność reguł Koranu dla młodych muzułmanów ze świata gospodarki niedoborów od Maroka po Indonezję. Muszą nosić niewygodne, zwłaszcza w wilgotnym tropiku, brody. Nie wolno im mieć przyjaciółek, bo albo jesteś żonaty, albo nie. Pośrednich form nie ma. Dziewczynom wolno uprawiać sport tylko w długich sukniach i to w dodatku tylko przed kobiecą widownią. Nie wolno oglądać mistrzostw świata w piłce nożnej, bo nie wolno patrzeć w telewizor. Co jest zakazane na ziemi pod karą chłosty lub ukamienowania (wino, dziewczyny) dostępne będzie w nagrodę bez ograniczeń w raju, dokąd idzie się wprost z pola bitwy. Ale wszak nie tylko takie obietnice stanowią o atrakcyjności islamu. Ideologia al Kaidy (Koran plus walka na śmierć i życie z Zachodem) podobna jest nieco do obmierzłego jej marksizmu. Pisze o tym w monografii znawca przedmiotu, Jason Burke (La verdadera historia del islamico radical, Barcelona 2004). Doświadczenie osobiste uogólnione jest do postaci teorii i usprawiedliwia przemoc
przeciwko systemowi niesprawiedliwości społecznej. Proponuje zrozumiały program działania. A co się nie uda na ziemi, gwarantowane jest w niebie (w marksizmie czego nie doczekamy sami, będzie dane naszym dzieciom i wnukom).
Z ideologią al Kaidy wiąże się taktyka ataków samobójczych ishtishahad — kamikadze. Na szeroka skalę wypraktykowana została przez ajatollahów irańskich podczas wojny z Irakiem, a dziś stosowana jest powszechnie przez Hamas i Hezbollah w Izraelu, a także przez ludzi ibn Ladena.

Trzeci etap trwa

Trzeci etap rozwoju al Kaidy zaczął się od euforii związanej z celnym atakiem na USA.
Po represyjnym, odwetowym uderzeniu Amerykanów na Afganistan ludzie ibn Ladena uciekli albo do Iraku, albo do swoich własnych krajów. On sam pozostał na miejscu i ciągle jest nieuchwytny. Tymczasem jego sieć obejmuje już więcej niż połowę świata. W Europie ma komórki w Beneluksie, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji, Bośni, Kosowie i Albanii. Europejska grupa grożąca Polsce działa najprawdopodobniej po sąsiedzku (w Hamburgu) i nazywa się al Tauhid.
A co się dzieje w sojuszniczym — z punktu widzenia USA — Pakistanie, tego żadnym słowem nie opisze. Ćwiczy się tam Birmańczyków, Nepalczyków, Czeczenów, Banglijczyków (z Bangladeszu), Mongołów, Kuwejtczyków i ciągle Afgańczyków. Przy drodze w okolicach Quety i Peszawaru, jak na targu, można za 500 USD kupić kobietę, która obwiąże się pasem pełnym dynamitu i pójdzie do samobójczego ataku na wskazany cel. Są to najczęściej wdowy, które zarabiają w ten sposób na utrzymanie dzieci. Mimo że kobietom nie wolno walczyć. Tego jeszcze 5 lat temu nie było! Al Kaida aktywna jest w Kirgistanie, Turkmenistanie, Uzbekistanie, irackim Kurdystanie, w zachodnich Chinach, na Filipinach, w Turcji, Algierii, Libii, Egipcie, Ogadenie (Etiopia), Erytrei, Sudanie, Kenii, Somalii, Dagestanie, Czeczenii, Grecji (resztę krajów europejskich już wymieniłem wyżej), a także w USA (Minneapolis i Waszyngton) i Kanadzie. Działają także komórki utożsamiane dla wygody z al Kaidą, które jednak z ibn Ladenem nie chcą mieć niczego wspólnego, bo
ten jawny związek „szkodziłby ich — jak mówią — wizerunkowi”. Mowa o grupach z Tajlandii, Indonezji i Malezji oraz o jordańskim zbrodniarzu al-Zarkawim (prawdziwe nazwisko Ahmed Fadil al-Jalaylah), który uważa się za rywala ibn Ladena, a w Iraku obcina zakładnikom głowy.

Nadgrupy

W istniejącej infrastrukturze osobowej terroryzmu islamskiego w świecie wyróżniają się dwie nadgrupy. Jedna to wykształceni na Zachodzie „intelektualiści”, którzy systemy prawne demokratycznego porządku naginają do potrzeb islamu starając się objaśnić atrakcyjność jego radykalnych form. To tacy ludzie jak wspomniany wcześniej egipski pediatra al Zawahiri i sudański prawnik al Turabi, mentorzy Saudyjczyka. Koncept niesprawiedliwości, jak w przypadku islamistów egipskich z lat 70. czy sto lat wcześniej działających anarchistów rosyjskich, a nawet bolszewików, to ich zasadniczy motor motywacyjny. Szukają zaprzeczenia, czyli sprawiedliwości. Jest to utopia, którą można próbować urzeczywistnić tylko przemocą. Uważają — nie oni pierwsi, że krew oczyszcza religię. Demokracja, dobrostan, swobody obyczajowe nie są dla nich pociągające, bo Koran o nich nie mówi, a poza Księgę wyjść nie sposób, choć po kryjomu to czy owo z modelu zachodniego młodzi muzułmanie, a zwłaszcza muzułmanki (kiedy same wymkną się jakimś cudem
do Europy) chętnie adaptują dla swoich potrzeb, które wynikają z ciekawości, co zresztą też jest skutkiem wielogodzinnego ślęczenia przed końcówką Internetu.
Druga nadgrupa to produkt lat 80., kiedy rozpadły się pochodne modelu sowieckiego, w tym socjalizm arabski. Są mniej wykształceni, za to bardziej gwałtowni. Pochodzą z pogranicza biedy i nędzy.
Rządy krajów arabskich nie poddają radykałów żadnej presji, bo uważają nie bez racji, że to sprawa beznadziejna. Znęcają się natomiast nad umiarkowanymi reformatorami i blokują reformy demokratyczne, bo uważają, znowu nie bez racji, że skorzysta na tym jedynie — jak w Algierii — islam radykalny, którego praktyków starają się wyeksportować, byle dalej od granic. Stąd kadry ibn Ladena.
Z kolei Saudyjczyk to nadzieja radykałów i wzór, a al Kaida to królestwo symboliczne i globalne zarazem.
Ale nie tylko policyjne rządy arabskie (innych nie ma) nie mogą sobie poradzić z radykałami. Nie mogą, a może nie chcą radzić sobie z nimi także np. bankierzy szwajcarscy. Przygotowanie zamachu z 11 września kosztowało pół miliona dolarów. W czerwcu owego roku dokonano ze Szwajcarii przelewu 1 414 406 USD do USA. Z konta, o którym dziś wiadomo, że należało do al Kaidy na konto, o którym też wiadomo, że należało do al Kaidy. Jeśli dziś wiemy, co to za konta, to i wtedy musieliśmy wiedzieć. Nietrudno kojarzyć informacje, jeśli się wie ponadto, co wiedziały wywiady, że planowano porwania samolotów i rozbijanie ich o wieżę Eiffla, kwaterę główną CIA, grób Atatürka, Biały Dom, budynki w Tel-Awiwie i pałac prezydencki w Kairze.
Ale informacji tych ze sobą nie pokojarzono.

Wybrane dla Ciebie
Paryż w sercu Warszawy. 11. edycja Gali French Touch – La Vie en Rose
Paryż w sercu Warszawy. 11. edycja Gali French Touch – La Vie en Rose
Koniec pewnej epoki. MTV wyłączy nadawanie
Koniec pewnej epoki. MTV wyłączy nadawanie
(A)Polityczna hańba Eurowizji. Koniec udawania walki o wolność? [OPINIA]
(A)Polityczna hańba Eurowizji. Koniec udawania walki o wolność? [OPINIA]
Maciej Musiał dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Ważny apel do wszystkich
Maciej Musiał dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Ważny apel do wszystkich
Obraz Basquiata zadebiutuje na aukcji. Oczekuje się rekordowej ceny
Obraz Basquiata zadebiutuje na aukcji. Oczekuje się rekordowej ceny
Taylor Swift świętuje kolejny rekord. Ma wielkie powody do dumy
Taylor Swift świętuje kolejny rekord. Ma wielkie powody do dumy
EBU wycofuje listopadowe głosowanie ws. udziału Izraela w Eurowizji. Decyzja zapadnie w grudniu
EBU wycofuje listopadowe głosowanie ws. udziału Izraela w Eurowizji. Decyzja zapadnie w grudniu
Amerykański debiut Jana Komasy. Jego "Rocznica" zaskakuje proroczą wizją
Amerykański debiut Jana Komasy. Jego "Rocznica" zaskakuje proroczą wizją
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś