Niesłusznie wyszydzany katar Napoleona, czyli polska polityka według Jana Rokity
Niesłusznie wyszydzany katar Napoleona, czyli polska polityka według Jana Rokity
Czego Jan Rokita nigdy nie wybaczy Jarosławowi Kaczyńskiemu?
Dlaczego Donaldowi Tuskowi zależy na sławie i uznaniu, a nie na reformowaniu Polski? Jaka jest prawdziwa natura Tuska i dlaczego "rozjeżdża" polityków PiS-u bez względu na wszystko? Czy Leszek Miller rzeczywiście marzył o tym, by obsadzić się w historycznej roli "prawdziwego skur..syna"? Jak wygląda III RP według Rokity ? Których polityków uznaje za głównych rozgrywających, a o których nie warto nawet wspominać? Czy polska polityka tworzona była (i wciąż jest) przez wielkie osobowości?W jaki sposób Miller zbudował swoje "czerwone imperium"? Jak powstała PO, a jak PiS? Dlaczego nie doszło do rządów PO-PiS-u?
Na dziesiątki intrygujących pytań dotyczących polskiej polityki ostatnich lat odpowiada Jan Rokita w "Anatomii przypadku" (Wyd. Czerwone i Czarne), obszernym, prawie 400-stronicowym, wywiadzie-rzece wchodzącym w skład "tryptyku Roberta Krasowskiego " (w pozostałych tomach publicysta rozmawia z Millerem i Dornem). Na kolejnych stronach galerii Grzegorz Wysocki (WP.PL) recenzuje książkę i cytuje jej najciekawsze fragmenty.
Kaczyński vs. Michnik
Opowieść Rokity rozpoczyna się chwilę przed 1989 rokiem. Polityk mówi obszernie o solidarnościowej ekipie przed Okrągłym Stołem, o swoim ówczesnym radykalizmie, o niepozbawionym wątpliwości uznaniu wielkości Wałęsy, odwadze Michnika i Kuronia czy "Geremkowsko-Mazowieckim miksie odwagi i ostrożności".
Według Rokity komuniści składali pod koniec lat osiemdziesiątych broń "z łatwością, której nigdy bym się po nich nie spodziewał. Bez męstwa, bez klasy, tylko z nadzieją na rozkradnięcie wszystkiego, co się da". "Wyjątkowo byle jaki upadek dyktatury!" - podsumowuje.
Wojna na górze to dla Rokity przede wszystkim wielka konfrontacja dwóch ideologów, dwóch "narodowych mentorów walczących o dusze Polaków", a więc Adama Michnika i Jarosława Kaczyńskiego. Jest to zresztą wojna, która toczy się do dzisiaj.
Emerytki mdlejące z rozkoszy przed Mazowieckim
Polityk zarzeka się też, że już wtedy nie bardzo wierzył w zwycięstwo Mazowieckiego, może poza samym początkiem, kiedy obserwował z bliska miłośników pierwszego premiera III RP. Jak to sugestywnie przedstawia: "Widziałem te mdlejące emerytki, kiedy Mazowiecki przyjeżdżał; mdlejące z rozkoszy, że mogą na żywo zobaczyć pierwszego premiera wolnej Polski. To były emocje nadzwyczajne".
Rokita opowiada żywo, barwnie i zajmująco, zręcznie popisuje się przed czytelnikiem rozmaitymi bon motami, politycznymi refleksjami i (nad)interpretacjami, błyskotliwymi przemyśleniami, wielopiętrowymi, mniej lub bardziej subtelnymi i zabawnymi złośliwościami oraz cytatami i nawiązaniami do klasyków (głównie starożytności, ale nie tylko).
Na pytanie o to, na czym polega polityczne znaczenie premiera Olszewskiego w dziejach III RP, odpowiada: "Na jego malowniczej śmierci politycznej".
Czego Rokita nigdy nie wybaczy Kaczyńskiemu?
W innym miejscu Rokita mówi o rządach SLD: "Postkomuniści nie wytwarzali w tamtym czasie żadnych idei państwowych. To była nicość".
O Leszku Millerze: "Kanclerz, ale tylko do chwili objęcia kanclerstwa".
O naturze Donalda Tuska: "Poglądy Tuska są relatywne względem jedynego problemu, zarazem politycznego i egzystencjalnego. Jest nim kwestia władzy, panowania, dominacji".
O słynnym PiS-owskim klipie wyborczym z lodówką w roli głównej: "Dziś myślę, że faktycznie lodówka była punktem zwrotnym polskiej polityki".
O Jarosławie Kaczyńskim, który jako jedyny miał szansę na przeprowadzenie całościowego przeglądu i remontu państwa: "Kaczyński przepuścił wielką i jedyną okazję. I to nigdy nie będzie mu darowane".
Miller - historyczna rola "prawdziwego skur..syna"
Olszewski i Macierewicz to według Rokity współczesne wcielenia Hrabiego i Gerwazego, "dusze zawadiaków i hałaburdów". W innych fragmentach rozmowy Rokita opowiada m.in. o "solidarnościowym stadzie lemingów", którym na początku lat 90. bywał jego obóz polityczny, o "michnikizacji partii", o "dojutrkującym" Mazowieckim czy o Millerze, który chciał siebie obsadzić w "historycznej roli" "prawdziwego skurwysyna".
Według Rokity Miller zmagał się z "chorobą cezaryzmu", natomiast Aleksander Kwaśniewski cierpiał na "kompleks kąpania kota". Opowiada Krasowskiemu także o "kopernikańskim" odkryciu Tuska (chodzi o "rozjeżdżanie" Kaczyńskiego i PiS niezależnie od tego, czy się jest akurat w rządzie, czy w opozycji), którego Rokita uważa za polityka totalnego, ale jednocześnie intryganta, który nade wszystko pragnie sławy i uznania, nie ceni za to sztuki rządzenia i jest zagorzałym przeciwnikiem reform.
Ja, Jan Maria Rokita
Jak nietrudno odgadnąć, jednym z głównych aktorów sceny politycznej III RP jest według Jana Rokity sam Jan Rokita. Osobiście taka (przynajmniej momentami) narcystyczna i egotyczna opowieść polityka mi nie przeszkadza, choć domyślam się, że niejednego czytelnika eksponowanie i odmienianie przez wszystkiego przypadki zaimka "ja" może irytować.
Szczególnie urokliwa i wzruszająca jest skłonność Rokity do mówienia o sobie w trzeciej osobie. Parę przykładów: "Kuroń, Bielecki, Osiatyński, Syryjczyk, Rokita - to faktyczny ośrodek koordynacji [w gabinecie Suchockiej]"; "Myślę, że po namyśle [Tusk] odłożył po prostu ostateczne rozwiązanie kwestii Rokity na późniejszy czas"; "Tusk i Kaczyński u władzy byliby gwarantami realności bytu wielkiej koalicji, a Rokita nadał by jej impet programowy". I jeszcze wspomnienie Rokity o momencie, w którym dołączył do Platformy i Tuska, który połknął jego własną partię (SKL): "Miałem wtedy wyłącznie poczucie, że właśnie skończył się czas, w którym miałem szansę wpływania na bieg historii".
Wielka rola przypadku w polityce
Już tytuł tomu wskazuje wyraźnie, że zdaniem niedoszłego "premiera z Krakowa" wielką rolę w polityce odgrywa przypadek. Nie dziwi więc, że w opisie Rokity większość naszych polityków to osobnicy raczej niewielkiego formatu i niekoniecznie podmiotowi.
Jak trafnie zauważa w ostatnich zdaniach rozmowy Krasowski, Rokita tak często mówi w poprzednich rozdziałach o przypadku, że być może to właśnie przypadek jest w polityce najważniejszym graczem: "To przypadek [według Rokity] sprawił, że Geremek stanął przeciw Wałęsie, że postkomuniści wrócili do władzy, że upadł Wałęsa. To przypadek uratował umierające PC, to przypadek sprawił, że nie powstał PO-PiS".
Katar Napoleona pod Borodino
Rokita twierdzi, że to zupełnie naturalne, iż "przypadek jest w polityce tak silnym żywiołem": "To przecież truizm, że sprawy świata są kierowane przez Opatrzność i los, a polityce pozostaje wpływanie tylko na jakąś ich niewielką część. Nawet ktoś tak ufny w moc intrygi politycznej, jak Machiavelli, zakłada, że jest to jednak część mniejsza niż połowa".
Nieprzypadkowo w ostatnim zdaniu książki w formie pointy Rokita przywołuje zdanie Fryderyka Wielkiego, który cudem ocalony przez nagłą i niespodziewaną śmierć carycy, mawiał, że prawdziwym królem Prus jest Jego Święta Wysokość Przypadek.
W jednym z wcześniejszych rozdziałów mówił z kolei: "W zdarzeniach 1993 roku doskonale widać tę charakterystyczną kruchość wszelkiej polityki, a zarazem siłę sprawczą wolności jej aktorów. Przecież to z błahych powodów destruują się wielkie rzeczy. Polityczna katastrofa obozu solidarnościowego w 1993 roku to katar Napoleona pod Borodino, zupełnie niesłusznie wyszydzany przez Tołstoja".
"Trzy różne wersje tej samej historii"
Robert Krasowski przeprowadził i w ostatnich tygodniach opublikował w trzech osobnych tomach fascynujące wywiady-rzeki z liderami głównych nurtów polskiej polityki, którzy przedstawiają własną wersję polskiej polityki po 1989 roku. Rozmówcy Krasowskiego wiedzieli, że ich książki zostaną wydane w tym samym czasie i czytane będą jako "trzy różne wersje tej samej historii". Lewicę reprezentuje Leszek Miller ( o "Anatomii siły" pisałem na tych łamach niedawno ), prawicę Ludwik Dorn, a centrum Jan Maria Rokita, przy którego wersji wydarzeń chciałbym się tym razem zatrzymać na dłużej.
W recenzji wywiadu-rzeki z Millerem chwaliłem już wykonaną przez Roberta Krasowskiego pracę oraz sposób stawiania przez niego pytań, a jednocześnie trochę z tego samego powodu marudziłem, że jednak wolałbym by było ostrzej, bardziej konfrontacyjnie i polemicznie. W niniejszym tomie publicysta wprost mówi o swoim pomyśle na ukazanie trzech odmiennych, skrajnie subiektywnych perspektyw polskiej polityki ostatnich lat. Gdy Rokita ostro krytykuje Lecha Wałęsę (według niego Wałęsa wcale nie miał zamiaru zmieniać ustroju na prezydencki), Krasowski mówi: "Inaczej pamiętam działania Wałęsy, ale nie będę się spierać, bo to pańska książka i pańska wizja przeszłości".
Prawdziwa lekturowa frajda
Na szczęście nie w każdym momencie książki Krasowski jest wierny tej deklaracji - raz za razem spiera się, uzupełnia, prostuje, przedstawia odmienne stanowisko w poszczególnych kwestiach i sprowadza Rokitę z powrotem na planetę Ziemia (Rokita chwali się tym, że idea silnego premiera z władzą dekretów była jego pomysłem, na co Krasowski: "Jednak polityków nie rozlicza się z marzeń, lecz z osiągnięć"). Co ważne, nudno nie jest nawet w tych fragmentach, w których Krasowski daje się porządnie wygadać Rokicie i w których były redaktor naczelny "Dziennika" odgrywa rolę rzetelnego, uważnego moderatora dyskusji, a nie polemicznego publicysty.
Jakieś dwie minuty po skończeniu "Anatomii przypadku" sięgnąłem po trzeci tom tryptyku Krasowskiego, w którym rozmówcą dziennikarza jest z kolei Ludwik Dorn. W recenzji z "Anatomii słabości" spróbuję podsumować zbiorczą, niezwykle wciągającą, lekturę wszystkich części tej subiektywnej, "źródłowej" opowieści o III RP. Każdy z tomów czytany osobno robi wrażenie, ale dopiero pochłonięcie całości przynosi prawdziwą lekturową frajdę.
_****Tekst i opracowanie: Grzegorz Wysocki, WP.PL. Pełna wersja recenzji do przeczytania: tutaj._**Tekst i opracowanie: Grzegorz Wysocki, WP.PL. Pełna wersja recenzji do przeczytania: tutaj.**