Pedofilski "dom rozkoszy" w Poznaniu. Dziewczynki były wykorzystywane przez polityków i biznesmenów
Pedofilski "dom rozkoszy" w Poznaniu. Dziewczynki były wykorzystywane przez polityków i biznesmenów
Horror, który wydarzył się naprawdę
Grzegorz Wysocki (WP.PL): Sprawa Małgorzaty Genzlerowej, którą szczegółowo opisujesz w swoich "Upadłych damach II RP" (Wyd. Znak), jest, najłagodniej mówiąc, przerażająca. Pedofilska szajka prowadzona przez wzorcową żonę, matkę dwójki dzieci i gospodynię domową, która w imieniu słynnego polityka i ówczesnego celebryty prowadzi budzący grozę "erotyczny interes". Kobieta podsuwa biznesmenom czy politykom nastoletnie dziewczynki, które zmuszane są do nierządu, nierzadko też do udziału w zbiorowych orgiach. Kiedy czytałem o tym wszystkim, miałem wrażenie, że znalazłem się w jakimś horrorze, a nie przedwojennym Poznaniu...
Kamil Janicki: Z wielu powodów jest to historia ważna nie tylko w mojej książce, ale też w ogóle w historii przedwojennej Polski. Obala mit, który dominuje w dzisiejszych wyobrażeniach o życiu 80 lat temu. Mówi się, że przed wojną było po prostu lepiej. Ludzie byli porządni, obyczajni, nie było całej tej przesiąkniętej seksem popkultury, wszędobylskiej pornografii. Ciągle słyszymy, że wtedy było nie do pomyślenia to, co się dzieje dzisiaj.
Autorytet zakłada szajkę pedofilską
WP.PL: Trudno o większą pomyłkę...
Kamil Janicki: Lepiej zapytajmy, czy dzisiaj byłoby do pomyślenia to, co stało się na początku lat trzydziestych w Poznaniu. Pedofilską szajkę założył tam jeden z najbardziej wpływowych i najlepiej znanych endeckich polityków w Wielkopolsce.
Feliks Piekucki był niekwestionowanym celebrytą, niemal co drugi dzień gościł w radiu (najważniejszym medium epoki). Wcześniej pełnił funkcję komendanta miasta podczas powstania wielkopolskiego, był jednym z organizatorów zbrojnego zrywu. Przez lata organizował patriotyczne imprezy oraz religijne kongresy wzywające do walki z rozpustą współczesności.
Dzisiaj jednak trudno znaleźć o nim jakiekolwiek informacje w podręcznikach i publikacjach poświęconych powstaniu. Został wymazany z historii w sposób, który można porównać chyba tylko z zabiegami znanymi z Rosji Radzieckiej.
Autorytet, bohater narodowy, celebryta i pedofil
WP.PL: Dlaczego?
Kamil Janicki: Ano dlatego, że Piekucki miał pewne osobliwe hobby. Lubił spotykać się z trzynastoletnimi dziewczynkami. I bardzo lubił sprzedawać trzynastoletnie dziewczynki innym panom. To była szajka pedofilska oplatająca cały Poznań.
Mieli jakiś swój własny lokal, w którym się spotykali?
Kamil Janicki: Nie, szajka funkcjonowała w szeregu różnych lokali i pod wieloma nazwami. Pieniądze na rozkręcenie tego "Domu rozkoszy" płynęły od najzamożniejszych obywateli. I to właśnie oni stanowili klientelę: politycy, finansiści, przemysłowcy. Brali udział w orgiach, kupowali ostrą dziecięcą pornografię...v Feliks Piekucki był pazernym i wyuzdanym panem w średnim wieku, ale był też celebrytą. Innymi słowy: miał raczej napięty harmonogram, a ktoś przecież musiał prowadzić cały erotyczny interes.
Upadłe kobiety rozkręcają interes
WP.PL: I w tym momencie na scenę wkraczają kolejne upadłe damy...
Kamil Janicki: Tak. Do tej roli polityk najął dwie obrotne kobiety - Marię Hermanową, a przede wszystkim jej córkę, Małgorzatę Genzlerową. Ta ostatnia została swego rodzaju menedżerem "Domu rozkoszy" vel "Klub erotomanów".
Razem z kilkuletnią córeczką przemierzała miejskie parki i zapuszczała się w okolice szkół, gdzie zaczepiała ładne, nastoletnie dziewczęta. Na różne sposoby skłaniała je do wizyty w umówionym miejscu: przekupywała cukierkami, obiecywała sukienki i drobne prezenty, mamiła wizją pracy opiekunki do dziecka. Niczego nie podejrzewające ofiary były następnie upijane lub narkotyzowane.
Krzyki wykorzystywanych dziewcząt
* WP.PL: Nawet nie chcę pytać, co działo się dalej...*
Kamil Janicki: Dziewczynki trafiały w łapy członka szajki odpowiedzialnego za przygotowanie zdjęć pornograficznych (i będącego jednocześnie pracownikiem jednego z bardziej szanowanych atelier fotograficznych w mieście), a w końcu do klientów. Wszystko działo się niemalże na oczach miasta: w lokalach przy głównych ulicach, często na parterze. Przechodnie nie zwracali jednak uwagi na krzyki wykorzystywanych dziewcząt, woleli przejść nad tym do porządku dziennego.
Na koniec Genzlerowa zastraszała dzieci, tak by nikomu nie zdradziły swojego losu i faktu istnienia szajki. Po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic wracała do domu, do męża. W całym swoim haniebnym procederze kierowała się tylko jedną zasadą - kończyła zawsze przed godziną 17, tak by zdążyć przygotować obiad przed tym jak mąż przyjdzie z pracy.
Mąż donosi na własną żonę
* WP.PL: Przykładna żona i perfekcyjna pani domu.*
Kamil Janicki: Jak na ironię to właśnie mąż, Franciszek Genzler, w końcu nabrał podejrzeń i zaczął śledzić każdy krok małżonki. Podejrzewał, że Małgorzata ma romans. Prawda okazała się nieporównanie bardziej druzgocząca.
* WP.PL: Poszedł na policję, gdzie początkowo chyba go wyśmiano...*
Kamil Janicki: Historia była tak nieprawdopodobna, że w pierwszej chwili nikt na posterunku nie potraktował jej poważnie. Zbycie petenta przyszło policjantom tym łatwiej, że sam Genzler był raczej mało charyzmatyczną postacią. Niski, zahukany urzędniczyna, przez kolegów powszechnie przezywany pantoflarzem. Funkcjonariuszom dużo bardziej prawdopodobne wydawało się, że padł po prostu ofiarą zdrady, niż to, że jego żona jest wpływową burdelmamą na usługach politycznej mafii.
Bezkarność gwałcicieli
Kamil Janicki: Co ważne - w ostatecznym rozrachunku właściwie cała szajka pozostała bezkarna. Oczywiście kariera polityczna Piekuckiego skończyła się z hukiem, ale sędziowie - będący członkami tej samej grupy społecznej - nie próbowali niszczyć mu życia. Trafił do więzienia zaledwie na półtora roku.
* WP.PL: Dlaczego tak krótko?*
Kamil Janicki: Argumentowano, że więcej nie trzeba, bo przecież skazany ma wielkie zasługi dla narodu. Jego towarzyszy nie spotkała nawet taka kara: dostali wyroki w zawieszeniu. I to mimo, że zebrano zupełnie przytłaczające dowody: zeznania wykorzystywanych dzieci, przechwycone w areszcie grypsy, a przede wszystkim 150 zdjęć i rysunków pornograficznych. Widniały na nich małe dziewczynki, nago, w towarzystwie oskarżonych.
Nie chodziło o ochronę ofiar
* WP.PL: Czy ktokolwiek poniósł poważniejsze konsekwencje w tej sprawie?*
Kamil Janicki: Prawdziwe konsekwencje poniosła wyłącznie Małgorzata Genzlerowa. Ona nie miała ani koneksji politycznych, ani wysokiej pozycji społecznej. Nic więc dziwnego, że właśnie menedżerkę obarczono całą odpowiedzialnością za pedofilski proceder.
* WP.PL: A co z ofiarami? Dzisiaj dokłada się starań, by ofiarom przestępstw seksualnych zapewnić anonimowość i bezpieczeństwo. Jak było przed wojną?*
Kamil Janicki: W tym przypadku sytuacja wyglądała nieco lepiej niż na przykład w sprawie Marii Zajdlowej? , ale w żadnym razie nie było to efektem większej wyrozumiałości mediów. Po prostu sędziowie utajnili proces, przez co wiele szczegółów nie wypłynęło na światło dzienne. Nie oszukujmy się jednak: poznańskim jurystom nawet przez myśl by nie przeszła ochrona interesów małoletnich ofiar.
Cel: ograniczyć skalę skandalu
* WP.PL: Chodziło o obronę interesów rozpustnych, ale wpływowych elit?*
Kamil Janicki: Po prostu chcieli ograniczyć skalę skandalu obyczajowego i ochronić społeczeństwo przed wystawieniem na rozpustne informacje. W świętoszkowatej atmosferze lat trzydziestych był to bardzo często stosowany argument.
Oficjalnie przyjmowano, że Polacy nic nie wiedzą o seksie pozamałżeńskim, gwałty się nie zdarzają, a na określenie pedofilii nawet nie znano żadnego osobnego słowa. Prościej było założyć klapki na oczy, niż przyznać, że jednak w Polsce istnieją problemy z przestępczością seksualną. Poważne problemy.
Media również nie zdały egzaminu...
Kamil Janicki: Mimo rzucanych im pod nogi kłód dziennikarze zrobili swoje. Już na samym wstępie wrobili w aferę Bogu ducha winną kobietę, którą z burdelmamą-Genzlerową łączyło tylko wspólne nazwisko (oczywiście podali jej pełny adres).
Następnie dotarli do nazwisk wybranych ofiar, do osób choćby luźno powiązanych ze sprawą, do przeróżnych plotek, które publikowali bez żadnej kontroli i bez zważania na dobro ich bohaterów. Wiedzieli, że na procesy o zniesławienie i tak mało kto mógł sobie w tamtych czasach pozwolić.
Genzlerowej pomagały nawet dzieci
Kamil Janicki cytuje w "Upadłych damach II RP" słowa jednej z dziewczynek, która zeznawała, że "ściągnięto ją do lokalu pod pretekstem obdarowania i zhańbiono". Wiele nastolatek zmuszono do nierządu, w tym do udziału w zbiorowych orgiach.
"Zapotrzebowanie było na tyle duże, że Genzlerowa zatrudniła do pomocy sztab dzieci. Czternastoletnia Maria Szlage śledziła jej męża i zawczasu informowała swoją szefową o jego powrotach do domu. Jedenastoletnia Sawicka przyprowadzała do burdelu koleżanki ze szkoły. Za każdą dostawała 20 groszy na cukierki. Inna "wyuzdana dziewczyna" miała za zadanie uspokajać zgwałcone i dbać o to, by żadna nie opowiedziała nikomu o tym, co zaszło" - czytamy w książce.
25 złotych za "sztukę dostarczonego towaru"
Według gazet Genzlerowa od "sztuki dostarczonego towaru" otrzymywała 25 złotych, a więc - w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki - około 250 złotych. Cena zależała dodatkowo od wieku sprowadzonej dziewczynki - im młodsza, tym Genzlerowa zarabiała więcej.
Pedofilski "Klub erotomanów" zawsze spotykał się w biały dzień: "Dziewczynki były wykorzystywane w lokalach należących do poszczególnych wspólników [...]. Często były to mieszkania na parterze, z oknami wychodzącymi na główne ulice miasta. "Poznańscy hipokryci" w ogóle nie kryli się z tym, co robią. Wiedzieli, że nie muszą. W gwarnym mieście nikt nie zwracał uwagi na płacz i krzyki przypadkowych dziewcząt".
Symboliczne wyroki dla zwyrodnialców
Społeczeństwo oczekiwało bezwzględnego potraktowania i surowych wyroków dla gwałcicieli, ale sędziowie doszli do wniosku, że wpływowi obywateli Poznania "już najedli się wstydu, nie ma więc potrzeby surowo ich karać. Z czterech dżentelmenów stojących za pedofilskim interesem dwóch dostaje symboliczne kary w zawieszeniu. [...] Dwóch kolejnych - Władysław Andrzejewski i Feliks Piekucki - ma trafić do więzienia, ale tylko na półtora roku. Sąd argumentuje, że na ich korzyść przemawia działalność społeczna oraz zasługi dla narodu".
Realną karę otrzymuje więc tylko Genzlerowa, która - w przeciwieństwie do panów zabawiających się z wyszukiwanymi przez nią dziewczynkami - nie miała żadnych koneksji towarzyskich czy politycznych, ale nawet ona dostała wyrok... zaledwie trzech lat więzienia.
Bezkarni pedofile i gwałciciele
Przewodniczący sądu na koniec powiedział jeszcze, że ukaranie sprawców powinno dać do myślenia wszystkim przestępcom.
"I rzeczywiście, daje. Pedofile i gwałciciele czują się w Poznaniu zupełnie bezkarni. Niespełna rok później prasa doniesie o zdemaskowaniu kolejnej szajki "erotomanów", którzy "zaczepiali samotne, nieletnie dziewczęta i zwabiali na ohydne orgie".
Szum znowu będzie wielki. Wyroki - czysto symboliczne" - podsumowuje w książce Janicki.
O książce i autorze
Bezwzględne, zdecydowane i śmiertelnie niebezpieczne. Najsłynniejsze zbrodniarki II Rzeczpospolitej!
Morderczynie, oszustki, dzieciobójczynie, szantażystki, burdelmamy i przywódczynie gangów. Bezradne i doprowadzone do rozpaczy ofiary czy po prostu brutalne i złe zbrodniarki? Historie zebrane w tej książce opowiadają o kobietach, które nie chciały ulec losowi, nawet jeśli oznaczało to wejście na drogę przemocy i okrucieństwa.
Kamil Janicki, autor bestsellerowych "Pierwszych dam II Rzeczpospolitej", odsłania przed czytelnikami nieznane fakty. Choć życie elit było pełne przepychu i elegancji, to międzywojenna Polska miała i inne oblicze. Szczególnie kobieca droga do życiowego sukcesu i niezależności usłana była przeszkodami. Takiej książki o II Rzeczpospolitej jeszcze nie było!
Oprac. GW, WP.PL. Z Kamilem Janickim rozmawiał: Grzegorz Wysocki (WP.PL). *Pełna, dużo obszerniejsza wersja rozmowy z autorem "Upadłych dam II Rzeczpospolitej" do przeczytania: tutaj. *Pełna, dużo obszerniejsza wersja rozmowy z autorem "Upadłych dam II Rzeczpospolitej" do przeczytania: tutaj.