Poruszająca historia polskiego podróżnika
Co sprawiło, że zwyczajny manager Kacper Godycki-Ćwirko zdecydował się zmienić swoje życie i ruszyć w świat? Jak udało mu się przetrwać tsunami, lawinę błotną, powódź i jedno z największych trzęsień ziemi w historii? Co zobaczył, kogo spotkał, czy żałował choć przez sekundę swojej decyzji? Jak udało mu się przełknąć świnkę morską, marynowane serce, mózg krowy i warkocze jelit? Jak się skończyła ta wielka przygoda z poszukiwaniem przygód? I jak było go na to wszystko w ogóle stać?
Rzucił wszystko i wyjechał w świat
Jeśli choć przez chwilę naszły cię wątpliwości co do tego, czy twoje dotychczasowe życie naprawdę ma jakiś sens, to lepiej tego nie czytaj, bo możesz rzucić wszystko i wyruszyć w podróż, która pozwoli ci naprawdę poczuć, co to jest życie, radość, szczęście, piękno, miłość i pasja.
Tak zrobił on, Polak, podróżnik Kacper Godycki-Ćwirko.
Co sprawiło, że zdecydował się zmienić swoje życie i ruszyć w świat? Jak udało mu się przetrwać tsunami, lawinę błotną, powódź i jedno z największych trzęsień ziemi w historii? Jak zdołał przełknąć świnkę morską, marynowane serce, mózg krowy i warkocze jelit? I czym za to wszystko zapłacił?
Żeby tak wyruszyć w świat, trzeba być szalonym
Większość ludzi na pomysł Kacpra reagowała podobnie:
Któregoś dnia zdał sobie po prostu sprawę, że: "można szukać siebie przez nietanią, markotną i często nieudaną psychoterapię, dającą złudzenie podróży w głąb siebie. A można też to wszystko zostawić i udać się w prawdziwą podróż, która pozwoli zrozumieć, kim się jest."
Nie wystarczy marzyć, ale spełniać marzenia
Kacper próbował wszystkiego. Czytał poradniki motywacyjne, które miały zmienić jego podejście do "naszego" świata, wyjeżdżał w góry na rower, na Hel na deskę, nie odbierał służbowych telefonów po osiemnastej i w weekendy, dystansował się, biegał, grał w tenisa, a stojąc w korku, słuchał stacji ze spokojną muzyką. Zdrowo się odżywiał, kontrolował indeks glikemiczny zjadanych produktów i nie denerwował się, a przynajmniej starał się być spokojny i wmawiać sobie, że to działa.
Nic nie działało.
Dopiero, kiedy przeczytał historie osób, które nie przejmując się otoczeniem, wyjechały z dnia na dzień w podróż w nieznane, poczuł, że jego życie może się zmienić.
Stwierdził, że nie wystarczy marzyć, ale spełniać marzenia. Najpierw wyznaczyć cel, a potem go realizować. Bo bez tego życie staje się prostą konsumpcją, pisze Kacper w swojej książce. Człowiek nie wie, dokąd podążać, w którym kierunku się rozwijać.
Na Sylwestra na Bali czy w podróż dookoła świata?
"Bardzo często nie podejmujemy wyzwań w obawie przed porażką. Myślę, że lepiej jest przegrać kilka razy i czegoś się nauczyć, niż nie dać sobie żadnej szansy na wygraną" - dodaje.
Większość z was powie - no dobra, fajnie, marzenia, też je mam, też chciałbym rzucić wszystko i wyjechać na koniec świata, ale jakoś nie znajduję pieniędzy na ulicy, a taka podróż na pewno kosztuje krocie.
Tymczasem:
"Bilet dookoła świata można kupić już za pięć tysięcy złotych. Tyle kosztuje większy telewizor albo lodówka "side by side". Albo pół metra kwadratowego mieszkania w Warszawie. Jeżeli pragniesz takiej podróży i każdego dnia wrzucisz do świnki piętnaście złotych, po roku bilet jest twój. Miesiąc życia w Azji, Ameryce Południowej czy na Pacyfiku to ułamek tej kwoty. A tutaj? Tutaj większość z nas bez mrugnięcia okiem zgodziła się na kredyt na trzydzieści lat i żyje w ciągłym strachu o kurs franka. Wiele osób uważa, że trzeba mieć wielkie pieniądze, aby móc poruszać się po świecie, bo tylko wtedy można dotrzeć w ciekawe i egzotyczne miejsca. Nieprawda. Nie da się zobaczyć nic naprawdę egzotycznego, podróżując właśnie w taki sposób. Mając niewielki budżet, można spróbować niemal wszystkiego w prawdziwym świecie i jest na to wiele sposobów.(...)
Marzenie kosztuje 11 tysięcy złotych
Siedziałem ostatnio w szpitalnej poczekalni na ostrym dyżurze, na stoliku leżał katalog biura podróży, przyciągnęło mnie hasło wyjazdów "na kraniec świata". Boliwia, Australia, Nowa Zelandia, Etiopia, Indie i Polinezja Francuska, Południowa Afryka plus Madagaskar. Każda z tych trzytygodniowych wycieczek przekraczała połowę mojego kilkumiesięcznego budżetu na ostatnią wyprawę."
Nie trzeba mieć zatem wielkich pieniędzy, żeby zobaczyć cały świat, zwłaszcza ten świat, o którym nie piszą przewodniki turystyczne, który nie jest oblegany jest przez setki zwiedzających, który nie jest kolejnym odhaczonym punktem na mapie turystycznej typowego człowieka Zachodu.
Ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie
Kacper Godycki-Ćwirko szybko nabrał więc pewnej niezbędnej umiejętności:
"...przed wyjazdem do nowego, egzotycznego kraju, nauczyłem się przeglądać foldery w biurach podróży. Prosiłem o listę miejsc, które warto odwiedzić, po powrocie do domu skreślałem je wszystkie z mojej mapy." (...) Nigdy nie decyduję, co będę robił w danym miejscu, dopóki tam nie dotrę i nie poczuję jego klimatu, nie poznam ludzi, nie napełnię płuc miejscowym powietrzem. Jeżeli poszukuje się nowych doświadczeń, nie znajdzie się ich, podążając drogą wyznaczoną przez pastelowe foldery.
Swoją podróż dookoła świata Kacper wymyślił tak, żeby pojechać tam, dokąd zaprowadzi go wyobraźnia, stawiająca pytania o żyjących w danym miejscu ludzi, ich tradycje i o to, jak żyją, co jedzą, piją, jak spędzają dzień, jakie mają nawyki.
Odwiedźmy kilka niesamowitych miejsc, do których pragnął dotrzeć Kacper.
Świat według Kacpra Godyckiego-Ćwirko
Miami - pikantne; Brazylia - inspirująca; Nowa Zelandia - emerytura; Afryka - życie; Boliwia - wolność; Meksyk - chaos; Polinezja - komercja; Sydney - słońce i wygoda; Rapa Nui - samotność; Buenos Aires - temperament; Peru - świat smaku i Chile, w którym kończy się świat.
Kuba na własną odpowiedzialność
- Spacer nocą w całkowitych ciemnościach
- Kąpiel w zimnej wodzie w mikroskopijnej łazience
- Jedzenie nóżek smażonych w głębokim, silnikowym oleju z ryżem
- Zapłacenie fortuny na bilety lotnicze, które były już wykupione
Pisanie kartek, które nigdy nie dotarły do adresatów - Jazda rozpadającym się autem za łapówkę
- Utkwienie w środku niczego w aucie, które się rozpadło i oczekiwanie na pijanego właściciela, który obiecywał assistance
- Kilkanaście godzin na kilku kostkach czekolady:
"Długo nie zapomnę, jak staliśmy we czterech, pochyleni, niemal trzymając się za ramiona, nad kałużą w asfaltowej drodze, w której nasza płynna czekolada powoli przechodziła w stan stały."
Cabanas Diamante niedaleko Tulum na połwyspie Jukatan w Meksyku
"To jedno z tych miejsc na świecie, gdzie zaraz po umyciu zębów nie używam pachnącego miętą, chroniącego przed próchnicą niebieskiego płynu, tylko dokładnie płuczę szczoteczkę i usta setką wódki."
Na tej bezludnej wyspie Kacper spędził cały miesiąc. To tam widział najpiękniejsze plaże w swoim życiu, morze o oszałamiającym turkusowym kolorze, jakiego nie spotkał nigdzie indziej na świecie. Mieszkał w szałasie, gotował na prowizorycznym ruszcie z patyków, wstawał codziennie o piątej rano wraz ze słońcem. Nie czytał tam gazet, nie odbierał telefonów, nie oglądał telewizji ani nie szperał w internecie, z bardzo prostej przyczyny - nie było tam prądu. Za to rozmawiał z ludźmi, którzy dla niego byli "jacyś inni, wiecznie uśmiechnięci, spokojni, niebanalni. Zawsze mają dla ciebie czas. Wspaniali rozmówcy, o których życie ocierasz się jak kot o nogi. To najpiękniejszy telewizor świata. Rozmawiamy godzinami, wspólnie gotujemy. Łączy nas ta sama pasja - życie."
Przyjechał tam przed Sylwestrem. Nowy Rok spędził więc obserwując fale w wielkim kołysanym wiatrem hamaku na plaży.
Buenos Aires, Dolina Śmierci, pustynia
"To miasto nie śpi nigdy - mówił jeden z przewodników Kacpra, Nacho, o Buenos Aires. - Jeśli o trzeciej nad ranem przyjdzie ci ochota na kawę, to jedyne miejsce na świecie, w którym będziesz miał za dużo miejsc do wyboru. W końcu chodząc po ulicach, zaśniesz niezdecydowany".
Kacpra nie ciągnęło jednak do miasta, ale na pustkowie. Marzył o tym, żeby dostać się na pustynię Atakama, gdzie amplituda temperatury wynosi często nawet czterdzieści stopni Celsjusza, a deszcz pada średnio co sto lat.
W drodze zobaczył wiele niezapomnianych widoków, między innymi największe naturalne lustro świata. Udało mu się zrobić zdjęcie, które szybko stało się jego ulubionym.
Rapa Nui- niczym Robinson Crusoe
Trafił również na najbardziej samotną, odizolowaną i jednocześnie zamieszkaną wyspę świata. Najbliższa cywilizacja oddalona jest od niej o dwa tysiące siedemdziesiąt osiem kilometrów.
"Moja wyspa to mała plamka, niczym skaza na mapie, piętnaście na dwadzieścia kilometrów na Oceanie Spokojnym, zajmującym jedną trzecią naszej planety. Otaczać mnie będzie sto osiemdziesiąt milionów kwadratowych wody i ośmiuset osiemdziesięciu siedmiu moai."
"Kiedy uratowany przez Hiszpanów wrócił po kolejnej, trzyletniej tułaczce do Anglii, nie mógł w niej znaleźć swojego miejsca. Wbrew temu, jak cudownie przedstawiana jest na filmach nasza cywilizacja, w porównaniu z tropikalnym piekłem, z którego się wyrwał, nie spędził w niej reszty szczęśliwych dni, choć okrzyknięto go bohaterem. U szczytu popularności porzucił bogactwo, dwie żony i powrócił na morze"...
Walka z żywiołami
Kacper odwiedził jeszcze mnóstwo innych wspaniałych miejsc, ale nie ulega wątpliwości, że nieodłączną częścią jego wypraw były żywioły, którym musiał stawić czoła.
Podczas pobytu Kacpra w Atakama, w Chile nagle zatrząsła się ziemia - "(...)osiem i osiem dziesiątych w skali Richtera, jedno z najmocniejszych zarejestrowanych trzęsień w historii. Jego epicentrum znajdowało się na głębokości ponad trzydziestu kilometrów i tylko o kilka mil od miejsca, gdzie w 1960 roku zmierzono najmocniejsze jak dotąd, o sile dziewięciu i poł stopnia"
Z kolei podczas zwiedzania Machu Picchu, Peru zalały wielkie wody.
Kacper zrelacjonował wszystko, co zobaczył:
"Jestem tuż nad gotującą się wodą. Oddziela mnie od niej jakieś piętnaście metrów. W miejscu ulicy jest teraz głęboka na kilka metrów wyrwa, którą płynie rzeka. Ławka, na której jeszcze wczoraj siedziałem, to samotna wyspa na zaciekle atakowanej skale. Nurtem płyną martwe zwierzęta. Nawet konie. Wszystko to fotografuję. Czuję, jak budynek drży coraz mocniej. Wtedy zauważam wyłowione ciała. Spędzam tam sekundy, ale czas jakby zwolnił, jakbym oglądał film. Wszędzie unosi się atmosfera strachu."(...)
Lawiny błotne, powódź, tsunami...
W obliczu tragedii sklepikarze robią interesy życia, sprzedając najdroższe na świecie jedzenie. Kupuję trzy puszki tuńczyka i płacę jak za suty obiad w Ritzu. Chociaż w tych warunkach tuńczyk wygrywa z najbardziej wykwintnymi restauracjami świata. W jedynym bankomacie dawno skończyły się pieniądze, jednak kolejka stoi nadal, licząc na cud. (...)
Dantejskie sceny rozgrywają się przed hotelami. Miejsce dostaje ten, kto zapłaci więcej, nie liczy się to, że miałeś pokój. Bagaże nieszczęśników, którzy pewni noclegu obchodzą miasto w poszukiwaniu jedzenia, lądują na korytarzach. Już po dwóch dniach ujawniają się pierwsze mroczne sekrety ludzkiej natury."
W ciągu trzech miesięcy Kacper przeżył lawiny błotne, powódź, tsunami i jedno z najsilniejszych trzęsień ziemi w Ameryce Południowej. Jego zdaniem przeżył tylko dzięki bransoletce, którą zaplótł mu na nadgarstku pewien tajemniczy starzec, który okazał się znanym uzdrowicielem z gór, opuszczającym swój dom tylko raz na kilka lat. Kacper twierdzi, że to dzięki niemu przeżył wszystkie kataklizmy.
Jedzenie - "skoro jedzą ją świnie, to my też możemy"
W Meksyku, żeby uchronić się przed zatruciem pokarmowym, musiał jeść bardzo ostro i jednocześnie popijać posiłek mocnym alkoholem.
Na bezludnej wyspie przyrządzał sobie bulwę, o której poznany na miejscu Marco mówił, że "skoro jedzą ją świnie, to my też możemy" i pił tzw. mezcal - zmrożoną truciznę z wyciskanych liści agawy.
W Peru, w restauracji, której szukał godzinami i z głodu prawie się poddał, otrzymał menu z daniami wyłącznie z ziemniaka. Nie był tym faktem zachwycony. Gdy ujrzał przed sobą talerz pełen kolorowych ziemniaczków, oniemiał z wrażenia. Okazało się, że w Peru jest aż 5 tysięcy odmian ziemniaka.
W tym samym kraju miał również okazję zasmakować delikatnego mięsa ze świnek morskich.
Mózg krowy, jelita, woda z sadzawki...
Na wybrzeżu Pacyfiku jadł wydłubane z kolczastych skorupek świeże jeżowce.
Na brazylijskich przedmieściach - gorzkie mięso czarnych piranii.
Na Rapa Nui - gruboziarnisty, suchy chleb smarowany mózgiem krowy, wyciąganym ze zwęglonej na ognisku czaszki i wątrobę świeżo upolowanego tuńczyka, a także warkocze z jelit grillowane wraz z zawartością.
Na Przylądku Burz - niesamowicie pikantne, grillowane w feldze samochodowej, zwijane jak strażacki wąż kiełbaski.
Ale nie zawsze trafiały się takie "przysmaki".
"Czasem była to kilkukrotnie gotowana woda z pustynnej sadzawki, którą popijałem suszone na słońcu łopatki lam."
Rzucił wszystko i wyjechał w świat
Mimo że jego "przygoda z poszukiwaniem przygód" skończyła się tragicznie, na pewno nie żałował on ani jednej sekundy spędzonej w dziczy, na pustyni, w samym środku wielkiej powodzi, jedząc świnki morskie czy mózg krowy i na każdym kroku walcząc ze swoimi słabościami. Dla niego prawdziwe życie było właśnie tam:
"[W prawdziwym życiu] nie brakuje mi telewizora i pilota, kieliszka do wina, brzęczącej komórki, polityki i codziennej garści wiadomości, ktore po chwili spędzonej w rzeczywistym świecie wydają się zupełnie nierealne i głupie; zdobytej cudem wejściówki na Legię i miejsca w garażu za cenę auta średniej klasy. Nie tęsknię za idiotycznymi reklamami "jeszcze bielszej bieli", "milionowej minuty za darmo", aż po "ułamek procenta na koncie".
Nie chcę tego wszystkiego
Nie nęci mnie weekendowa Mekka naszego pokolenia - centra handlowe. Nie są potrzebne certyfikaty, nie pożądam białego samochodu ani ubrań we fioletowym kolorze, lansowanych zeszłej wiosny przez projektantów, nie potrzebuję też kolejnych dziesięciu par butów. Zapomniałem o wynalazku XX wieku, jakim jest kariera, i rozpuszczalnych tabletkach, dających ciecz o kolorze i smaku "zgodnym z naturalnym", zastępujących prawdziwe witaminy. Nie chcę tego wszystkiego (...)".
Koniec podróży...
Swoje myśli, wrażenia, ulubione miejsca oraz to, co czuł w każdym z tych miejsc opisał w książce "Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata", do której wstęp napisała jego partnerka, znana dziennikarka, Anita Werner.
** Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata , Kacper Godycki-Ćwirko, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2013.
oprac. Ewa Jankowska, WP.PL, na podst. książki Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata
.