Powstanie warszawskie powinno być przestrogą
O powstańczych zrywach, Baader-Meinhof, pisaniu o mężczyznach i tym, co naprawdę myśli o powstaniu warszawskim, w rozmowie z WP opowiada Maria Nurowska.
Temat trudny do udźwignięcia
O powstańczych zrywach, Baader-Meinhof, pisaniu o mężczyznach i tym, co naprawdę myśli o powstaniu warszawskim, w rozmowie z WP opowiada Maria Nurowska.
Maria Nurowska: Historia trzech przyjaciół z powstania warszawskiego miała stać się moim debiutem, ale mimo że "materiał" sam wpadł mi w ręce - moi przyszli bohaterowie przyjeżdżali latem na Mazury, do leśniczówki, w której się wychowywałam - nie udźwignęłam tego. Zawsze jednak wiedziałam, że o nich napiszę. I pisząc teraz swoją książkę, miałam przed oczyma ich twarze. Byłam wtedy licealistką i z wypiekami na policzkach słuchałam ich opowieści przy ognisku. To był taki trójgłos na temat powstania, starałam się teraz go wiernie opisać. Moją wielką fascynacją stał się pierwowzór Ola - był z nich najprzystojniejszy i bardzo szarmancki wobec dam, nawet wobec takiej smarkuli, jaką wtedy byłam.
Przełamywanie tabu
- Nie bałam się, opisuję ludzi, których życiowe drogi są bardzo kręte i tylko tacy mnie interesują. Nie są szaleńcami, często muszą wybierać pomiędzy dobrem a złem lub złem i mniejszym złem, bo czasami nie da się inaczej. I wolę to, niż te sztywne postawy, które często są bardzo podejrzane.
- No właśnie, o tym też zadecydowało życie. W czasie, gdy zaczęły się aresztowania terrorystów, przebywałam w Niemczech Zachodnich u mojej przyjaciółki. Jej dobrzy znajomi przeżywali dramat, gdyż ich córka została aresztowana za kontakty z Ulrike Meinhof. To byli bardzo ustosunkowani ludzie, zaangażowali wybitnego adwokata, a ona na procesie sama siebie obciążyła. Chciała być blisko swojej duchowej przewodniczki. Bardzo ta historia podziałała na moją wyobraźnię, starałam się dowiedzieć o tej dziewczynie jak najwięcej, oglądałam jej fotografie i Anna jest bardzo do niej podobna fizycznie.
Powstańcy to ludzie, nie święci
- To są fakty, tak było, tylko nie wypadało o tym mówić za komuny, bo prawdziwych bohaterów nazywano wtedy zaplutymi karłami; teraz poszło to w drugą stronę - w powstaniu brały udział same anioły. Jedno i drugie uważam za szkodliwe. Powstańcy byli tylko ludźmi - ze wszystkimi słabościami. Mieli prawo się bać, kiedy do nich strzelano, i starać się przeżyć w ciągu kilku dni to wszystko, co zwykle w normalnym życiu rozkłada się na lata.
Narrator w mojej powieści uważa powstanie za wielkie nieszczęście, beznadziejny zryw, który pozostawił stosy trupów i zniszczone miasto. Skoro wybrałam jego, musiałam być konsekwentna. Starannie się przygotowałam, pisząc tę książkę, czytałam opracowania historyczne, a także wspomnienia osób biorących udział w powstaniu. I wyciągnęłam z tego bardzo smutne wnioski. Powstanie warszawskie powinno być przestrogą dla młodych ludzi. Gloryfikowanie go to duży błąd. Te filmy i seriale to wszystko półprawdy. Jedynie film Andrzeja Wajdy "Kanał" pokazuje je prawdziwie, po tym arcydziele każdemu scenarzyście powinna zadrżeć ręka.
Gra nie była warta świeczki
- Uważam tak jak on. Zbyt wiele tragedii przyniósł ten zryw, nie tylko ginęli ludzie - ci, co przeżyli, skazani byli na wieloletnią wegetację, niekiedy aż do śmierci, bo tylko niewielu z nich doczekało wolności i tego, że przestali być Polakami drugiej kategorii. Moim nauczycielem chemii w liceum był powstaniec, wybitny profesor uniwersytetu, znany na Zachodzie, ale nie uchroniło go to przed wywiezieniem do łagru. Wrócił dopiero w 56 roku. W zimie chodził w zniszczonym kożuszku przepasanym skórzanym paskiem i walonkach, jak pastuch. Zapytałam go, dlaczego. Uśmiechnął się i powiedział: kiedyś to zrozumiesz. Chyba chciał dać nam wszystkim do zrozumienia, skąd wrócił.
Mężczyźni przestają być słabi
- Narratorem powieści jest Jerzy, jej mąż, a tematem książki męska przyjaźń. Siłą rzeczy więc Zofii poświęciłam mniej miejsca, ale jest bardzo ważną postacią.
- Do tej pory pisałam o silnych, samodzielnych kobietach, teraz zajęłam się mężczyznami. To był zarzut pod moim adresem, że opisuję mężczyzn słabych, ale tak ich postrzegały moje bohaterki. Teraz opisuję rzeczywistość z pozycji mężczyzny.
Plusy i minusy zawodu pisarza
- Narratorem jest Jerzy, który wkracza do akcji dopiero wtedy, gdy jego córka przyjeżdża do Polski, więc tak jak on dowiadujemy się o sprawie odbicia jej z więzienia z drugiej ręki. Ale nie to jest najważniejsze w tej książce, ale stosunki ojca z dorosłą już córką i droga, jaką muszą do siebie odnaleźć. I chyba udało mi się to pokazać, bo jedna z moich czytelniczek napisała w Internecie: "To o nie jest książka, którą po zakończeniu odkłada się na półkę i zapomina. To książka, którą się przeżywa i nosi w sercu. Piękna!".
- Jej prawo wytaczać proces, skoro obraziła się na autora. Marlon Brando też mógłby się na mnie obrazić, na szczęście nie był panią Scarlett Johansson.