"Przeżyłem tylko dlatego, że udawałem martwego". Wstrząsająca opowieść Adriana Praconia na temat masakry dokonanej przez Breivika

"Przeżyłem tylko dlatego, że udawałem martwego". Wstrząsająca opowieść Adriana Praconia na temat masakry dokonanej przez Breivika

"Masakra na wyspie Utoya" - jedyne świadectwo ocalonego
Źródło zdjęć: © AFP

/ 14"Masakra na wyspie Utoya" - jedyne świadectwo ocalonego

Obraz
© AFP

Adrian Pracoń (na zdj.) przeżył masakrę na wyspie Utoya i jako pierwszy z ocalonych zdecydował się na opowiedzenie swojej poruszającej historii.
Dlaczego Anders Breivik, choć w pewnym momencie mierzył do Praconia z broni, ostatecznie nie strzelił i darował mu życie? Czy chwilę później, gdy Breivik dobijał rannych, 23-latek przeżył tylko dlatego, że udawał martwego? Dlaczego później chciał spotkać się twarzą w twarz z psychopatycznym mordercą? Czy po takiej tragedii można w ogóle dalej żyć normalnie?
Na te i na wiele innych pytań odpowiadamy na kolejnych stronach galerii, gdzie piszemy więcej na temat "Masakry na wyspie Utoya" Praconia (Wyd. Pascal) oraz cytujemy jej wybrane fragmenty.

/ 14"Dlaczego nie stawiłem oporu?"

Obraz
© AFP

W książce "Masakra na wyspie Utoya", która jest jedyną dotychczas wydaną relacją świadka tamtych tragicznych wydarzeń, Pracoń minuta po minucie relacjonuje to, co wydarzyło się 22 lipca 2011 roku podczas obozu organizacji młodzieżowej Norweskiej Partii Pracy. Autor stara się również odpowiedzieć na pytania, które wciąż go nurtują:
"Tyle rzeczy mogłem zrobić inaczej. [...] Leżąc na wysepce, miałem przed sobą mnóstwo większych i mniejszych kamieni. Dlaczego ich nie podniosłem? Dlaczego nie stawiłem oporu? Dopiero po kilku tygodniach udało mi się odsunąć te myśli. Przekonać siebie samego, że za wydarzenia na Utoui odpowiada jedynie zabójca".
Na zdj. wyspa Utoya.

/ 14"Dlaczego Breivik mnie oszczędził?"

Obraz
© AFP

Biorąc udział w pogrzebie osób zamordowanych przez Breivika, Pracoń zastanawiał się nad tym, co mogłoby się stać, gdyby na wyspie przeciwstawił się oprawcy. Zżerało go poczucie winy i wstydu oraz prześladowały myśli, że to on powinien tego dnia leżeć w trumnie.
"Ile osób moglibyśmy uratować, gdybyśmy okazali większą chęć ryzykowania własnym życiem? A jednocześnie - mając za broń jedynie kamienie, pewnie zostałbym kolejnym nazwiskiem na liście, kolejnym pogrzebem i portretem w wykazie zmarłych. Co dobrego by to przyniosło?".
Jeszcze częściej po masakrze zadawał sobie pytanie: "Dlaczego żyłem?": "Może zabójca nie strzelił z powodów technicznych, może broń się zacięła lub zabrakło mu amunicji. Jednak miał czas i możliwość, by ją przeładować. Nie słyszałem też kliknięcia karabinu".
Co się naprawdę wtedy wydarzyło?

/ 14Na celowniku Breivika

Obraz
© AFP

"Ten człowiek nie strzelał, by wzbudzić strach, ale by zabić" - pisze o Breiviku Adrian Pracoń - "Stojąc w wodzie najciszej, jak potrafiłem, odniosłem wrażenie, że gdzieś go już widziałem. W filmie o nazistach? Spodnie miał po wojskowemu wpuszczone w buty. Włosy starannie zaczesane do tyłu. Kamienne spojrzenie. Po paru sekundach opuścił karabin i krzyknął:
- Zabiję was wszystkich!".
"Trudno powiedzieć, czy widział mnie cały czas, czy zauważył dopiero później" - czytamy dalej - "Jednym ruchem przeniósł wzrok z odpływających na mnie i uniósł broń. Woda sięgała mi do ud. Nie miałem dokąd iść. Miał przed sobą żywą tarczę. Musiał jedynie pociągnąć za spust. Przyłożył policzek do karabinu i zmarszczył czoło.
- Nie! - ryknąłem resztką sił w płucach. Moje ręce wisiały luźno po bokach. - Nie strzelaj!".

/ 14Na celowniku Breivika

Obraz
© PAP/Jakub Kamiński

"Nigdy wcześniej we mnie nie celowano. Ogarnęło mnie uczucie całkowitego podporządkowania. [...] Od niego zależało, czy zginę, czy będę żył. Szukałem odpowiedzi w człowieku zasłoniętym bronią, lecz widziałem jedynie czarną przepaść celownika. Ciało przygotowywało się na przyjęcie kuli. Swędziała mnie skóra przy sercu, na czole" - opisuje chwile grozy 23-letni Norweg polskiego pochodzenia.
Breivik zamknął oko i Adrian wiedział, że oznacza to jego koniec. Stało się jednak inaczej. Morderca opuścił karabin, odwrócił się na pięcie i zniknął.
"Niepewnym krokiem ledwie zdołałem wejść na wysepkę, po czym opadłem na kamień. Z jakiegoś powodu wciąż żyłem" - pisze Pracoń.
Na zdj. Adrian Pracoń dzisiaj.

/ 14Dobijanie rannych i udawanie martwego

Obraz
© PAP/Jakub Kamiński

Po oszczędzeniu Praconia, z głębi wyspy w dalszym ciągu do chłopaka dochodziły salwy strzałów, a po nich krzyki. Breivik kontynuował swoje dzieło zniszczenia. Po dłuższej chwili zabójca wrócił na tę część wyspy, na której teraz ukrywał się przerażony Pracoń.
"Podobnie jak zwierzęta, ludzie są wyposażeni w trzy mechanizmy obronne na wypadek zagrożenia życia. Niektórzy uciekają. Inny przechodzą do ataku. Ja udawałem martwego. To nie był świadomy wybór, po prostu tak się stało" - wspomina ocalony w "Masakrze na wyspie Utoya".
Dalej następuje mocny opis powtórnego ataku Breivika, którego bezpośrednim świadkiem był Adrian Pracoń.
Na zdj. Adrian Pracoń dzisiaj.

/ 14Breivika polowanie na ludzi

Obraz
© AFP

"Dziewczyna w samym staniku i spodniach wbiegła do wody. Rozglądała się na boki, jakby szukała ostatniej drogi ucieczki. Ale nie miała dokąd biec. Za nią stał morderca. Przed nią rozciągała się tylko woda. Błaganie. Stłumiony krzyk. Wówczas rozległ się huk. Zrobiła krok w przód. Znów huk. Druga dziura tuż obok pierwszej. Padła przed siebie w wodę, jakby chciała rzucić się wpław. A kiedy tak leżała z twarzą w dół, strzelił do niej jeszcze raz" - opisuje autor książki scenę, którą obserwował z boku.
Chwilę później Breivik znalazł się ponownie z bronią tuż przy samym Praconiu. Buty mordercy znalazły się nagle przy twarzy leżącego chłopaka. Breivik rozpoczął dobijanie rannych. Kopał leżące wokół Praconia ciała i sprawdzał, komu udało się przeżyć...

/ 14Breivik strzela do "martwego" Praconia

Obraz
© AFP

"Wstrzymałem oddech. [...] Wtem poczułem słabe ciepło tuż przy uchu. Ciepło lufy karabinu. Moje serce biło o kamień. Wtedy pociągnął za spust" - wspomina Adrian Pracoń - "W fali ucisku, która zalał mnie zaraz potem, miałem wrażenie, jakby eksplodowała cała moja głowa. Zupełnie zanikł słuch w lewym uchu. Jednak samej kuli prawie w ogóle nie poczułem. Jak gdyby ktoś pstryknął mnie w ramię.
Leżałem nieruchomo, czekając na następny strzał. Jednak on nie nadszedł. Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem, jak odchodzi po kamieniach wzdłuż brzegu w stronę głównego budynku".
Pracoń wspomina, że wszędzie wokół - na kamieniu, w krzakach, w wodzie - leżały martwe ciała. Jakiś czas później na wyspę dotarła pomoc, Breivik został pojmany, a ranni przewiezieni do szpitali.

/ 14Rana Adriana

Obraz
© PAP/Jakub Kamiński

"Ordynator oddziału pomimo swoich dwudziestu trzech lat doświadczenia w pracy chirurga nigdy nie widział czegoś podobnego. Pocisk wysokoprędkościowy - wyjaśnili - po zetknięciu z ciałem spala się i zabija tkankę. [...] Z początku myśleli, że to draśnięcie. Na pierwszych zdjęciach rentgenowskich uraz okazał się bardziej skomplikowany.
Kula, która zdaniem lekarzy została na wyspie, rozpadła się na ponad siedemdziesiąt odłamków, które rozproszyły się po tkance mięśniowej. Zdaniem ordynatora mogliśmy mieć do czynienia z rodzajem amunicji, która rozpada się w chwili kontaktu z powierzchnią. Później wyjaśnił, że podobnego rodzaju pocisków używają strażnicy na pokładach samolotów. Założeniem jest, aby nie przebijały celu na wylot, powodując szkody w otoczeniu. Za to trafiwszy w cel, wywołują w nim spustoszenie" - czytamy w "Masakrze na wyspie Utoya".
Na zdj. Adrian Pracoń dzisiaj.

10 / 14"Dlaczego Breivik mnie nie zastrzelił?"

Obraz
© AFP

W piątek, 11 listopada 2011 roku (masakra na wyspie miała miejsce 22 lipca 2011), odbywało się czwarte przesłuchanie sądowe Breivika, tym razem przy udziale publiczności. Dziennikarze oraz bliscy zabitych mogli po raz pierwszy zobaczyć sprawcę na własne oczy. Pracoń i inni ocaleni mieli ponownie spotkać się ze swym najgorszym koszmarem:
"Miałem okazję zapytać go, dlaczego mnie nie zastrzelił. Kilka dni wcześniej, w trakcie zeznań powiedział, że "dostrzegł we mnie siebie samego". Ta odpowiedź nie miała dla mnie żadnego sensu. Dlatego, kiedy zeznawałem przeciwko niemu, zadałem mu jeszcze raz to pytanie, poprosiłem go żeby wyjaśnił mi, co to znaczy. Nie odpowiedział" - mówił w jednym z ostatnich wywiadów Pracoń.

11 / 14Pracoń przeżył, bo wygląda "prawicowo"?

Obraz
© AFP

Na ostatnich stronach książki Pracoń pisze bardziej szczegółowo o tej niespodziewanej sytuacji, do której doszło szóstego dnia procesu. Po tym, jak Breivik złożył zeznania na temat tego, co wydarzyło się na południowym krańcu wyspy, został zapytany o to, czy chciałby dodać coś jeszcze. Breivik odpowiedział wtedy:
"Chciałbym podjąć kwestię jednego z ocalonych. O nazwisku Pracoń. Uważa on, że go oszczędziłem, a ja nie powiedziałem nic na ten temat podczas przesłuchania policyjnego. Mam z tego jedynie szczątkowe wspomnienia. [...] Trochę trudno jest mi to sobie przypomnieć. Niektórzy mają wygląd lewicowców. Ale Pracoń wygląda zdecydowanie prawicowo. Widząc go, zobaczyłem tak naprawdę samego siebie.

12 / 14Breivik widziany z bliska

Obraz
© AFP

"Tak naprawdę był chyba dość normalny. To tylko nasze oczekiwania zostały wywrócone do góry nogami. Kiedy zabójca przebywał w izolacji w Ila, wyobrażenia o nim i o tym, co nam zrobił, rozrosły się mocno i pociemniały. Jednak gdy siedział w kajdankach i brzmiał jak człowiek, obłąkana istota żyjąca na własnej planecie, niemal nie mogliśmy uwierzyć własnym uszom" - wspomina w książce Adrian Pracoń.
Norwego polskiego pochodzenia twierdzi, że nigdy nie patrzył na Breivika jak na anioła śmierci, lecz "gdy tak siedział, nerwowo poprawiając mankiety, poczułem coś na kształt rozczarowania. To ten człowiek zadecydował o moim losie? To w jego rękach było moje życie?".

13 / 14Trudny powrót do normalności

Obraz
© PAP/Jakub Kamiński

Po dwóch latach od masakry na wyspie Utoya, 23-latek przyznaje, że powoli powraca do normalnego życia, jednak jak sam mówi, "miną lata", zanim będzie mógł żyć pełnią życia: "Dziś, choć wciąż muszę radzić sobie z traumą, mogę powiedzieć, że jest lepiej. Teraz ponownie mogę czuć radość i szczęście".
Książka "Masakra na wyspie Utoya", która w Norwegii ukazał się po świętach wielkanocnych pod tytułem "Hjertet mot steinen" ("Serce o kamień") wzbudziła kontrowersje. Na wniosek rodziny jednej z ofiar zamachu pierwszy nakład książki został nakazem sądowym wycofany z księgarń.
"Jedna z rodzin nie została poinformowana przez wydawcę, że w książce wspominam ich syna, nad czym bardzo ubolewam i jest mi z tego powodu bardzo przykro. I choć wokół książki faktycznie pojawiły się kontrowersje, mam wrażenie, że części osób moja relacja tego, co zdarzyło się na wyspie Utoya pomogła. Otrzymałem wiele listów, od ludzi, którzy przyznali, że po jej przeczytaniu odnaleźli nadzieję. Dla innych moja historia była tak wstrząsająca, że zrozumieli jak kruche i ulotne jest życie" - wyjaśnia Pracoń.
Na zdj. Adrian Pracoń dzisiaj.

14 / 14O "Masakrze na wyspie Utoya"

Obraz
© Książki WP

"Musiałem w jakiś sposób wyrzucić z siebie obrazy, które wciąż do mnie powracały. Ta książka była nie tylko formą terapii, ale również moim sposobem na walkę z terroryzmem. Im więcej wiemy na ten temat, tym więcej możemy zrobić. To, co jest zapisane na kartach książki, to jedynie moje wspomnienia" - mówi o swojej książce autor.
22 lipca minęła druga rocznica zamachu bombowego w Oslo i strzelaniny na położonej w pobliżu stolicy wyspie Utoya, na której odbywał się obóz organizacji młodzieżowej Norweskiej Partii Pracy. Liczba osób zabitych przez ekstremistę Andersa Behringa Breivika wyniosła łącznie 77 (69 osób zginęło na wyspie).
Adrian Pracoń minuta po minucie relacjonuje przebieg wydarzeń - pisze nie tylko o samej masakrze, ale także wcześniejszych i późniejszych dniach. Opisuje swoich rodziców (Marta i Zygmunt), zaangażowanie polityczne, radosną atmosferę letniego obozu młodzieżowego, a następnie brutalny akt terroru, pobyt w szpitalu, proces sądowy i powrót do normalnego życia.

Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL, na podst. książki i PAP.

Wybrane dla Ciebie

Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
Czym jest dziś kultura? Zobaczcie relację ze spotkania WP Kultura
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
SYSTEM OF A DOWN zagra drugi koncert w Warszawie na PGE Narodowym
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
86. rocznica śmierci. Po wkroczeniu bolszewików popełnił samobójstwo
Światowa premiera w Polsce. "Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego filmu"
Światowa premiera w Polsce. "Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego filmu"
Nostalgiczna opowieść o miłości i samotności – nowa premiera Agi Laury
Nostalgiczna opowieść o miłości i samotności – nowa premiera Agi Laury
Ten Polak podbija świat. 10-minutowa owacja na stojąco
Ten Polak podbija świat. 10-minutowa owacja na stojąco
"Między sztuką a sercem". W Puławach otwarto wystawę poświęconą Izabeli Czartoryskiej
"Między sztuką a sercem". W Puławach otwarto wystawę poświęconą Izabeli Czartoryskiej