Sercem byliśmy wielcy
Po długich rozważaniach rada rodziny Ovitzów doszła do wniosku, że jedyne do zaakceptowania rozwiązanie, czyli wspólna kariera artystyczna, polega na pewnej modyfikacji pomysłu z kapelą klezmerów. Istniało już parę mniejszych grup karłów w Europie, jednak zawsze wypełniali oni program kilkoma numerami w ramach barwnej rewii. Natomiast Ovitzowie pragnęli własnego show – chcieli rozpocząć podbój okręgu Maramures jako „Trupa Liliputów”.
Avram Ovitz napisał gagi i dialogi dla rodzeństwa oraz wybrał odpowiednie kawałki muzyczne. Zamiast muzyki tanecznej – brakowało im przecież instrumentów dętych – na ich program składały się piosenki miłosne i szlagiery z regionu. Na scenie upajaliśmy się romancami, wiedząc, jak bardzo ludzie tęsknią za tym w prawdziwym życiu. (...)
Ovitzowie opracowali swój przewidziany na dwie godziny program tak, żeby uruchomić szerokie spektrum nastrojów i uczuć. Między piosenkami, które wykonywali w pięciu językach, publiczność ryczała ze śmiechu z ich dowcipów i arcyzabawnych improwizacji. Jako chasydzi Ovitzowie czuli się zobowiązani, by „służyć Panu z radością” – muzyką, śpiewem i tańcem. Dla chasydów życie w radości było cnotą, zaś Ovitzowie mogli pogodzić to z Bogiem, wspólnotą i samymi sobą, zarabiając pieniądze śmiechem, wywołując go nawet tak świeckimi kawałkami, jak Straciłem swe serce na Hawajach.
Każdy z członków rodziny miał określone zadanie. Obie najstarsze siostry, Rosika i Franciszka, grały na malutkich skrzypcach; dramatyczna smolistowłosa Frida otrzymała cymbały – rzemieślnik, które je wykonał, musiał im jedynie skrócić nóżki; Miki grywał na zmniejszonej o połowę wiolonczeli, jak również na małym akordeonie, podczas gdy tryskającej energią Elżbiecie powierzono perkusję – jedyny instrument normalnego rozmiaru w posiadaniu rodziny. Perla otrzymała różową gitarę z czterema strunami, która wyglądała jak zabawka. Avram jako jedyny nie grał na żadnym instrumencie – miał być mistrzem ceremonii, wykonawcą piosenek i aktorem, a jako głowa rodziny miał dbać o zawierane kontrakty i reprezentować interesy pozostałych.
Wielkie znaczenie dla Ovitzów miały ich kostiumy sceniczne. Siostry na swoich maszynach do szycia wyczarowywały luksusowe stroje, identycznie skrojone bufiaste suknie wieczorowe z jedwabiu, z mnóstwem wstążek, koronek, perełek i błyszczących cekinów, zawsze w mocnych, wesołych kolorach. Mężczyźni nosili białe marynarki i muchy. Problemem były fryzury, gdyż w ortodoksyjnym judaizmie włosy uważane są za uwodzicielskie. W Rozavlei wszystkie zamężne kobiety na znak obyczajności goliły głowę i obwiązywały ją chustą. W dzieciństwie dziewczęta Ovitzów przeżywały od czasu do czasu odwiedziny niezgrabnej kościstej kobiety, która zamykała się z matką w sypialni. Batja odkrywała część swojej chusty, a kobieta goliła odrastające tam włosy. Potem zakrywała świeżo wygoloną część i odkrywała inny kawałek.
Coś takiego byłoby nie do przyjęcia dla śpiewających córek Brany i Batji, które potrzebowały swoich pięknych włosów, by dodawały im blasku na scenie. To samo dotyczyło mężczyzn: choć każdy ortodoksyjny Żyd musiał mieć zawsze kapelusz lub jarmułkę, Avram i Miki rezygnowali z nich, kiedy stawali na scenie.
Szczęśliwie ich drobne postaci zapewniały im w pewnym sensie szczególną pozycję, jeśli chodzi o surowe przestrzeganie żydowskich przepisów co do stroju i wyglądu zewnętrznego. Jako że teatr stanowił jedyne źródło utrzymania rodzeństwa, gmina zaakceptowała ich „nieprzyzwoity” wygląd.
Podczas gdy karły stały w świetle jupiterów, ich krewniacy normalnego wzrostu uwijali się za kulisami: Sara była garderobianą i przygotowywała kostiumy do kolejnych numerów; kiedy siostry podczas krótkiej przerwy wpadały za scenę, pomagała im się przebrać. Izo Edenburg, mąż Fridy, odpowiadał za konstrukcję sceny i transport grupy. Siostra Lea zostawała w domu, by doglądać zwierząt i zbierać plony oraz przygotowywała dom na powrót rodzeństwa po długich i wyczerpujących wyjazdach. Mając smykałkę do biznesu, zarządzała też finansami i prowadziła księgowość.
Jedynym nieodgrywającym żadnej roli w rodzinnym interesie był Ariel. Chociaż miał dobry głos, postanowił wybrać inną drogę. Był wysokim, przystojnym mężczyzną ze zdolnościami manualnymi; został świetnym krawcem i otworzył mały zakład w mieście Statu-Mare. Fakt, że opuścił rodzinę, miał później doprowadzić go do zguby.