Testament Teresy Torańskiej. Pośmiertnie ukazał się wywiad-rzeka z wybitną dziennikarką
Testament Teresy Torańskiej. Pośmiertnie ukazał się wywiad-rzeka z wybitną dziennikarką
Na czym polegał jej fenomen?
Po długiej walce z chorobą Teresa Torańska zmarła 2 stycznia tego roku. Miała 69 lat.Jedna z najwybitniejszych polskich dziennikarek i autorka słynnych (nie tylko w Polsce) wywiadów m.in. z dawnymi komunistycznymi dygnitarzami (m.in. Wojciech Jaruzelski , Jerzy Urban, Edward Ochab, Jakub Berman), od 2011 roku zmagała się z rakiem płuc.
Jak udawało się jej namówić komunistycznych prominentów na szczere wyznania, których odmawiali wszystkim innym? Po co w ogóle rozmawiać ze "starymi komunistami"? Jakie kłopoty sprawiał dziennikarce generał Jaruzelski? Jak rozmawiało się z Urbanem? Dlaczego Kiszczak się przed nią rozebrał? Który pierwszy sekretarz bał się mikrofonu? W jaki sposób rozładowuje się napięcie mandarynkami?
Do księgarń trafił właśnie fascynujący wywiad-rzeka * "Ja, My, Oni"* (Wyd. Agora). Tym razem to Teresa Torańska jest odpytywana ze swego "życia i twórczości". Małgorzata Purzyńska rozmawia z dziennikarką na temat jej niezależności, kariery zawodowej, pierwszych sukcesów, najważniejszych i najtrudniejszych wywiadów, tajników warsztatu i sztuki zadawania pytań.
Po co rozmawiać z komunistami?
W 1985 roku ukazało się pierwsze wydanie najbardziej znanego zbioru rozmów Torańskiej pt. "Oni", na który złożyły się wywiady z byłymi komunistycznymi decydentami i dygnitarzami o ich roli w budowaniu PRL-u. Książkę przetłumaczono na kilkanaście języków i weszła do kanonu lektur na wydziałach nauk społecznych i politycznych uniwersytetów w wielu krajach.
Dziennikarka wspomina, że w 1980 roku była przekonana, iż "Solidarność" będzie trwała więcej. Wpadła wtedy na pomysł, by przeprowadzić cykl rozmów z komunistami, tymi "przegranymi, którym się musiał zawalić świat, bo wiadomo już było, że ideologia poniosła klęskę. Spojrzeć im w oczy i ucieszyć się, po prostu się ucieszyć. Jak czuje się człowiek, kiedy zawala mu się cały system wartości, wszystko, w co wierzył? To był mój bodziec. To chciałam zobaczyć".
"Wyciągnąć od nich wszystko"
"Rozmawiałam z kilkudziesięcioma komunistami. Od początku wiedziałam, że robię ważny dokument, bo żaden z historyków nie może tych rozmów pominąć, opisując PRL i system komunistyczny" - mówi Torańska Purzyńskiej. W czasie stanu wojennego Torańska była bez pracy, więc, jak sama przyznaje, miała dużo czasu i żyła tylko rozmowami ze "starymi komunistami": "Rozmawiałam do imentu, żeby wyciągnąć od nich wszystko".
Torańska nie rozmawiała z nimi na kolanach: "Potraktowałam komunistów jak normalnych ludzi, bez "towarzyszu pierwszy sekretarzu", bez uniżoności. Poza tym, to były rozmowy z prostymi pytaniami. Chyba w tym ich siła - przychodzi młody człowiek i zadaje naiwne pytanie "Niech mi pan wytłumaczy, czym jest ten socjalizm?"."
"Mówiono: dziwne, że rozmawia z komunistami, może ubeczka. Pamiętaj, że był jeszcze stan wojenny, a ja latam po komunistach i im zadaję pytania. [...] Jedni pytali, czy jestem córką komunistów, a tak zwanych prawdziwych Polaków dziwiło, że mogę rozmawiać z komunistami. Jedni mieli pretensje, że wchodzę w nie swoje dziedzictwo, a drudzy, że dając głos komunistom, pozwalając im mówić - usprawiedliwiam ich" - mówiła Torańska w innej rozmowie, z Remigiuszem Grzelą.
Radość w pustym emeryckim życiu komunistów
"Złapałam z nimi kontakt psychiczny. Oni nabrali do mnie zaufania. Byłam otwarta na ich racje. Nie przychodziłam w roli prokuratora ani sędziego. Chciałam ich wysłuchać. Co mają na sumieniu, czy uważają, że zbłądzili, czym ich ta ideologia uwiodła?" - wspomina Torańska.
Zdaniem dziennikarki komunistom sprawiało radość (w ich "pustym emeryckim życiu"), że do nich przychodzi, że mogą "zrzucić ciężar wieloletniego milczenia", że Torańska rozmawia z nimi godzinami, rozpiera ją ciekawość i naprawdę chce się dowiedzieć "jak to było".
"Były wyznaczone dni, zawsze raz w tygodniu. Oni do tych kolejnych rozmów przygotowywali się psychicznie. Każdy człowiek ma potrzebę wytłumaczenia się, a ja im na to pozwalałam. Potem wielu dziennikarzy uderzało do nich - i odmawiali. [...] Odmawiali, bo rozmowę ze mną traktowali jak rozmowę życia, ostatnią. Na taką można się zdobyć tylko raz, potem jest już bełkot".
Nieufny Wałęsa, rozebrany Kiszczak
Przypomina też o tym, jak w 1988 roku spotkała się z Lechem Wałęsą, który w pewnym momencie powiedział: "Pani Tereso, to niech pani wyciągnie ten magnetofon". "Panie Lechu, przecież bym panu powiedziała, że nagrywam" - odpowiedziała Torańska. "A! Znam dziennikarzy" - nie dał się przekonać Wałęsa. Uwierzył dopiero po tym, jak dziennikarka wyciągnęła na stół wszystko z torebki.
Inny bohater rozmów Torańskiej, minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak, otworzył drzwi dziennikarce rozebrany, bez koszuli: "Ja myślałam, że on tę koszulę nałoży, ale nie. Siedział tak goły przy stole. Ja oczywiście udawałam, że nic nie widzę, rozmawiając z nim tak jakby on był we fraku".
Torańska zastanawia się, o co Kiszczakowi mogło chodzić. Czy oczekiwał komplementu w rodzaju "jaki pan pięknie opalony"? Czy była to prowokacja? Rodzaj ekshibicjonizmu? Demonstracyjne zbagatelizowanie wizyty dziennikarki?
Mandarynki z Bermanem
Jednym ze słynnych rozmówców Torańskiej był także Jakub Berman, komunistyczny działacz współodpowiedzialny za stalinowskie represje w powojennej Polsce, "szara eminencja" nadzorująca polityczne morderstwa. Dziennikarka na jego przykładzie opisuje, w jaki sposób kontrolować temperaturę rozmowy i nie dać się wyrzucić za drzwi:
"Berman w którymś momencie powiedział: "To komu mieliśmy oddać władzę? Mikołajczykowi?". Przytaknęłam: "No". "Co za no?" - krzyknął. Myślałam, że mnie wyrzuci. Dostał piany. Na stole leżały mandarynki, chwyciłam jedną: "Może zjemy na połowę?". Żeby wyciszyć jego złość, odwrócić uwagę".
Nieprzemakalny komunista
Torańska dodaje jednak, że był taki moment rozmowy, w którym myślała, że nie wytrzyma: "Berman był wierzącym komunistą. Pytam: "Jak to? Pana starzy towarzysze siedzą w więzieniu, a pan się tym nie interesował? Byli torturowani, a pan nie zareagował?". "Nie wierzyłem w to" - odpowiedział. "Trzeba było pójść i sprawdzić" - cisnę. "Gadało się" - on na to.
Cytuję mu: takie tortury, takie tortury, takie tortury. Nieprzemakalny. Wyszłam do łazienki, bo czułam, że zwariuję. Umyłam twarz zimną wodą".
Rozmowa z Jerzym Urbanem
Historia głośnej rozmowy Torańskiej z Urbanem rozpoczęła się od złośliwości dziennikarki. W jednym z wywiadów powiedziała, że nie musi z nim rozmawiać, gdyż Urban nie potrzebuje akuszerki. Naczelny "NIE" napisał do dziennikarki długi list, w którym wyjaśnił, że takiej akuszerki jak ona akurat pragnie.
"Wpadłam w panikę, czy potrafię. Bo on jest bystrzak. [...] Mniej więcej wiem, jaki on jest, ale czy jestem w stanie odkryć go w rozmowie - myślałam - powyciągać z niego tę jego próżność, chełpliwość, inteligencję, ale również cynizm? Spotykałam się z nim co środę. [...] On tak patrzył na mnie dobrotliwie [...] a ja byłam kompletnie zagubiona. Chociaż nie, to nie było zagubienie, raczej bezradność, raczej bezustanne wątpliwości, jak go ugryźć, jak go obnażyć. [...]
Kiedyś na moje kolejne: "Ale jeszcze musimy się spotkać" odpowiedział: "Gdybym pracował jak pani, na życie bym nie zarobił"."
"Potworna przekora" Urbana
Torańska wspomina, że rozmowę z Urbanem pisała przez pół roku. Naczelny "NIE" nie chciał autoryzacji, choć w wywiadzie ukazane zostały ewidentnie jego wszystkie małości i strachy, cynizm, pycha i próżność. Dziennikarka nie wie, czy Urban to zauważył, gdyż "człowiek nie widzi swoich wad. Jest z nimi zżyty".
Na pytanie o to, dlaczego Urban został rzecznikiem prasowym rządu, Torańska odpowiada, że to z powodu jego "potwornej przekory": "Po pierwsze, znalazł się w towarzystwie ludzi władzy - Rakowski i tak dalej, a lubił władzę. [...] Kolejna rzecz - ta "Solidarność", cóż ona mogła mu ofiarować? Tylko nędzę. I pomoc z zagranicy w postaci kawy dostarczanej ze zrzutów [...], a lubił dobrze pożyć. Nie wyobrażał sobie, że mieszka w pokoiku z kuchnią, że nie ma butelki dobrego wina do obiadu. To odstraszało go od "Solidarności". Jego nie stać na wyrzeczenia".
Krzycząc na generała Jaruzelskiego
Dziennikarka opowiada w wywiadzie-rzece o tym, jakie walki niejednokrotnie musiała stoczyć podczas autoryzacji wywiadów. Najlepszym przykładem generał Jaruzelski, który uznał, że powiedział za dużo i chciał usunąć niektóre fragmenty rozmowy:
"Jaruzelski krzyczał na mnie przez telefon. Ja na niego. [...] Powiedziałam: nie ustąpię. A on, że muszę. Ale ja niczego nie muszę. Przemyślał i następnego dnia zadzwonił. To ładna scena była, pół redakcji się zbiegło. "Ach, pani Tereso - mówi - ja bardzo panią przepraszam. Uniosłem się, ale tak strasznie ten wywiad przeżywam". Zażartowałam: "Niech się pan nie przejmuje. Z generałami też dam sobie radę".
"Ale ja muszę..." - słyszę wahanie. "Nic pan nie musi! Już postanowione - przerwałam. - Myślał pan tak?". "Myślałem, ale..." - ciągnie. To ja na niego: "Niech pan będzie sobą! Co pan sobie maskę zakłada? Powiedział pan. Tak czy nie?". "Powiedziałem" - mówi. "No to po co ten dygocik. Proszę się nie denerwować, musi iść" - zakończyłam".
Były pierwszy sekretarz boi się magnetofonu
Torańska rozmawiała z komunistami "dopóty, dopóki nie zaczynali się powtarzać". Wspomina, że z Edwardem Ochabem, byłym pierwszym sekretarzem i przewodniczącym Rady Państwa, spotkała się "z piętnaście razy, może dwadzieścia. Z Romanem Werflem - kilkanaście, z Jakubem Bermanem - ze trzydzieści".
Odpowiadając na pytanie o to, czy wywiady lepiej nagrywać czy notować, dziennikarka wspomina o rozmówcach, którzy "boją się magnetofonu". Jednym z takich rozmówców był właśnie Edward Ochab, komunistyczny działacz, poseł na Sejm PRL czterech kadencji i przewodniczący Rady Państwa:
"Ochab bezpośrednio do magnetofonu nic by nie powiedział, więc chodząc z nim po lesie, niosła magnetofon w ręku, jak torbę z zakupami, tak, że go nie widział" - opowiada Torańska.
Teresa Torańska
Teresa Torańska urodziła się w 1944 roku w Wołkowysku. Ukończyła prawo na Uniwersytecie Warszawskim, ale zanim to nastąpiło - chciała zostać pianistką. Współpracowała m.in. z tygodnikami "Argumenty", "Kultura", "Polityka" i "Tygodnikiem Solidarność". Po wprowadzeniu stanu wojennego została zwolniona z pracy z zakazem wykonywania zawodu.
W 1985 roku opublikowała zbiór rozmów z komunistycznymi dygnitarzami ("Oni"), za który otrzymała m.in. Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Ksawerego Pruszyńskiego (2000) oraz Nagrodę Solidarności Pracowników Wydawnictw za najlepszą książkę polskiego autora wydaną w obiegu nieoficjalnym w roku 1985. Kontynuacją książki "Oni" był wydany w 1994 r. kolejny zbiór wywiadów pt. "My". Złożyły się nań wywiady m.in. z Leszkiem Balcerowiczem, Janem Krzysztofem Bieleckim, Jackiem Merklem, Wiktorem Kulerskim, Jarosławem Kaczyńskim, Piotrem Szczepanikiem i Janem Rulewskim.
"Ja, My, Oni"
Opowieść o życiu, pracy zawodowej i tajnikach warsztatu dziennikarki i pisarki Teresy Torańskiej oparta na cyklu przeprowadzonych z nią rozmów ukazała się właśnie w książce "Ja, My, Oni". Według Purzyńskiej, ważną cechą Torańskiej jako dziennikarki była umiejętność "rozbrajania" rozmówców zwykłym, nieoczekiwanym gestem.
"Opowiadała mi wiele anegdotek np. o weryfikacji w 1981 r., której była poddana wspólnie z Ryszardem Kapuścińskim, z którym razem pracowali w "Kulturze". Podczas weryfikacji otrzymali propozycję pracy w ZUS-ie - on na stanowisku inspektora, ona - młodszego referenta. "Pomyślałam - gradacja w porządku" - mówiła.
Z naszych rozmów wyłania się też ciekawy obraz epoki, w której żyła i postawa takiej osoby bezkompromisowej, autentycznej, wiedzącej czego chce, nie wchodzącej w układy. To książka o dojrzewaniu człowieka. Ona np. mówiła, że jest z pokolenia marca 1968, bo wtedy obudziła się w niej prawdziwa świadomość polityczna. To też opowieść o wyborze zawodu i poszukiwaniu miejsca w życiu".
"Wszystko jest tematem"
Rozmowy zebrane w tomie * "Ja, My, Oni"* dotyczą głównie tajników warsztatu Torańskiej, ale także jej samej, jej życia prywatnego i bliskiej relacji z mężem. "Opowiadała, że kiedy pracuje nad jakimś tematem mówi i myśli tylko o tym, często zaniedbując dom. Relacjonowała jak wyglądała jej praca w okresie PRL-u, jak wpadała na pomysł konkretnych rozmów, zbierała materiały, pracowała nad tekstami. Myślę, że to może być szczególnie ciekawe dla studentów dziennikarstwa, którzy mogę się dzięki temu uczyć warsztatu" - podkreśla autorka.
"Wszystko jest tematem" - mówi na przykład Torańska w książce. - "Problem polega na znalezieniu klucza do sprzedania tego - odpowiedniej formy. Forma musi oddawać klimat, po pierwszych zdaniach wiesz, że wchodzisz w określony nastrój. Forma narzuca ci również dramaturgię".
Mąż Teresy Torańskiej Leszek Sankowski przyznaje, że jego żona dość rzadko wypowiadała się publicznie na swój temat, a ta publikacja pokazuje jej szczery, prawdziwy obraz: " Bardzo ważne było dla niej poczucie etyki zawodowej, pewnej misji, odpowiedzialność i dbałość o słowo. Teresa jeśli udzielała wywiadów to tylko młodym, to był jej sposób ich aktywizowania".
Kolejne książki
W 2006 roku ukazała się książka "Byli" - Torańska kontynuowała swoje rozmowy z komunistycznymi decydentami i dygnitarzami. Wśród jej rozmówców znaleźli się: gen. Wojciech Jaruzelski, Jerzy Urban, minister kultury Józef Tejchma i szef Urzędu do spraw Wyznań Kazimierz Kąkol.
Kolejna książka Torańskiej pt. "Są" (2007) to publikacja, w której autorka namówiła do zwierzeń m.in. Jana Nowaka Jeziorańskiego, Ewę Łętowską, Wandę Wiłkomirską, Michała Głowińskiego, Edmunda Wnuka-Lipińskiego. W 2008 roku ukazała się książka "Jesteśmy. Rozstania '68", w której po 40 latach marcowi emigranci opowiadają Torańskiej o swoich doświadczeniach. "Śmierć spóźnia się o minutę" - to opublikowane w 2010 roku trzy rozmowy Teresy Torańskiej z Michałem Bristigerem, Michałem Głowińskim oraz Adamem Danielem Rotfeldem.
Już na początku kwietnia ukaże się ostatnia książka Teresy Torańskiej pod roboczym tytułem "Smoleńsk" (Wyd. Wielka Litera). Będą to wywiady o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku i ich znaczeniu, nad którymi pracowała do ostatnich dni życia.
Choroba i śmierć
W 2011 u dziennikarki zdiagnozowano raka płuc. Choroba nie nadawała się do operacji. Torańska została poddana intensywnej chemioterapii, dzięki której nowotwór został w większości zniszczony. Niestety, w grudniu 2012 roku stan zdrowia Torańskiej gwałtownie się pogorszył.
Teresa Torańska zmarła 2 stycznia tego roku, dzień po swoich urodzinach. Miała 69 lat.
"Jestem wstrząśnięty informacją o śmierci Teresy Torańskiej. Wiedziałem, że bardzo poważnie choruje, ale nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko. [...] Wywiady Torańskiej pozostaną na zawsze w dziejach kultury polskiej jako zapisy pamięci, świadomości i zdarzeń. To są wielkie rzeczy, wielkie wywiady i świadectwa" - mówił po śmierci dziennikarki prof. Andrzej Friszke, znany i ceniony historyk.
Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL. Na podst. książki oraz PAP.