W czasie wojny informował Zachód o eksterminacji Żydów, ale nikt mu nie uwierzył...
W czasie wojny informował Zachód o eksterminacji Żydów, ale nikt mu nie wierzył…
Jan Karski, świadek Holokaustu
Dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, a następnie, w przebraniu strażnika, do hitlerowskiego obozu przejściowego w Izbicy.Jan Karski, legendarny kurier i emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego, który jako pierwszy naoczny świadek informował Zachód o tym, co dzieje się w nazistowskich obozach zagłady na terytorium Polski.
W jaki sposób udało mu się przedostać do getta oraz hitlerowskiego obozu? Dlaczego jego dramatyczne apele o ratunek nie przynosiły rezultatów? Dlaczego mikrofilmy przewoził ukryte w… kluczu do mieszkania? Czym zajmował się po wojnie? Co ukształtowało Karskiego? Kim byli jego rodzice? Jakim był człowiekiem?
Nakładem wydawnictwa PWN ukazuje się właśnie wyjątkowy wywiad-rzeka pt. „Jan Karski. Emisariusz własnymi słowami”, z którego fragmenty oraz fotografie prezentujemy na kolejnych stronach.
Karski ucieka z niewoli i rozpoczyna działalność konspiracyjną
We wrześniu 1939 roku Karski dostał się do sowieckiej niewoli. Został jednak objęty wymianą jeńców między ZSRR a Niemcami, po czym udało mu się zbiec z niemieckiego transportu.
Potajemnie przedostał się do Warszawy, gdzie rozpoczął działalność konspiracyjną. Jako emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego utrzymywał m.in. kontakty z żydowskimi działaczami politycznymi. To one właśnie umożliwiły mu przedostanie się do warszawskiego getta w 1942 roku…
Warszawskie getto i raporty o sytuacji Żydów
* "Poszedłem i zobaczyłem okropne rzeczy (...). Nędza, głód... Jakieś półtrupy. Nagie męskie ciała na ulicy. Tylko na biodrach leżały gazety albo szmaty. Przez skromność" - wspominał Karski, autor raportów dotyczących sytuacji Żydów na okupowanych ziemiach polskich, które przesyłał emigracyjnym władzom polskim w Londynie.*
Mikrofilmy dotyczące spraw żydowskich przewoził w specjalnie wydrążonym kluczu od mieszkania. Niedługo po pobycie w getcie, przy pomocy żydowskich działaczy politycznych Karski przedostał się także do niemieckiego obozu przejściowego dla Żydów w Izbicy (był wówczas przekonany, że trafił do obozu zagłady w Bełżcu), gdzie na własne oczy zobaczył niemieckie zbrodnie na ludności żydowskiej.
Mikrofilmy ukryte w kluczu do mieszkania
Karski opowiada w książce o tym, jak dwa, trzy dni przed wyjazdem z Warszawy został wezwany przez Jerzego Makowieckiego, szefa podziemnej informacji politycznej: „Daje mi klucz (na zdj.), zwyczajny klucz do mieszkania, i mówi: - Klucz jest wydrążony, jest w nim mikrofilm raportu o sprawach żydowskich. Statystyki, nazwiska, nazwiska Niemców, wybitnych Żydów. W Londynie wiedzą, jak rozłupać ten klucz, tak żeby nie zniszczyć mikrofilmu.
Potem w Londynie pokazywali mi ten mikrofilm. Był bardzo malutki, wielkości połowy amerykańskiej zapałki. Wywołany – ponad trzydzieści stron maszynopisu z podwójnym odstępem. Instrukcja była taka: oddam ten klucz, a w Londynie będą wiedzieli, co z nim zrobić. W razie niebezpieczeństwa mam się nie wahać i klucz wyrzucić”.
Karski u prezydenta Roosevelta
W 1943 r. informacje o przeprowadzanym przez Niemców Holokauście osobiście przekazał prezydentowi USA Franklinowi Delano Rooseveltowi. Jednak jego dramatyczne apele o ratunek dla narodu żydowskiego długo nie przynosiły rezultatów - większość rozmówców nie dowierzała jego doniesieniom lub je ignorowała.
Z książki wyłania się obraz Karskiego jako "bohatera naszych czasów", który do końca wypełniał niezwykle trudną misję – umiał idee przekuć w czyny, gdyż wiedział, że "patriotyzmu nie dowodzi się słowami".
Zrobią, co będą mogli, czyli nic
Karski opowiada w książce o tym, jak wiele ważnych osób w Stanach Zjednoczonych (np. wybitnych przywódców żydowskich, polityków) informował o tym, co dzieje się w nazistowskich obozach zagłady: „Szczerze im mówiłem o beznadziejnej sytuacji Żydów, podkreślając, że pomoc może przyjść tylko z Zachodu. Polacy są bowiem bezsilni, mogą uratować jednostki, ale nie mogą zatrzymać procesu niszczenia Żydów.
Znowu podobna historia jak w Londynie: nie było wielkich dyskusji. Wysłuchiwali mnie, każdy z natury rzeczy objawiał sympatię, obiecywali, że zrobią, co będą mogli, wynosili mnie oczywiście pod niebiosa. No i na tym się kończyło”.
Spotkania Karskiego z arcybiskupami
Karski w rozmowach z Wierzyńskim wspomina także o rozmowach z trzema amerykańskimi arcybiskupami, z którymi również spotkał się w 1943 roku w sprawie dramatycznej sytuacji Żydów w Polsce:
„Wszyscy później zostali kardynałami. Strich, Mooney, Spellman i legat papieski Cicogniani. Ani jeden, z żalem to mówię tyle lat po wojnie, nie wykazał zainteresowania sprawami żydowskimi. Wszyscy dopytywali się, ile kościołów zostało zamkniętych, jakie są zniszczenia, ilu księży zostało aresztowanych, czy naród polski utrzymuje wiarę, czy wiara została osłabiona czy wzmocniona. Interesowały ich tylko sprawy kościelne”.
Po wojnie
Heroiczna postawa podczas II wojny światowej sprawiła, że po 1945 r. Karski cieszył się szacunkiem środowisk żydowskich na całym świecie. W rozmowie z Wierzyńskim kurier apelował o przeciwstawianie się antysemityzmowi i przyjazne relacje polsko-żydowskie.
"W Karskim znalazły połączenie pozornie sprzeczne przymioty: umiejętność analizy bez emocji i gotowość do postępowania podporządkowanego najwyższym wymaganiom moralnym. Z jednej strony myślał w sposób zimny, prawie cyniczny, z drugiej demonstrował bezgraniczną odwagę" – pisze Wierzyński o postępowaniu Karskiego w czasach wojny.
Według Wierzyńskiego, Karski był niesłychanie skromny i samokrytyczny. "Wyczynami wojennymi się nie chwalił, nie przeceniał wagi swoich spotkań z najpotężniejszymi politykami świata. Przeciwnie, miał skłonność do pomniejszania własnej roli (...) barwnie i z upodobaniem opowiadał, jakie popełniał gafy. Miał dystans do samego siebie i - jak sądzę - mocne poczucie własnej wartości, które nie potrzebuje reklamy" - pisze rozmówca Karskiego.
Rosjanie ucierpieli od komunizmu bardziej niż Polacy
Pytany o stosunek do ojczystych dziejów i relacje Polski z państwami sąsiednimi Karski odparł, że konieczna jest właściwa edukacja historyczna młodych Polaków, by nie powielali dawnych błędów i nie rozpowszechniali mitów. Wyjaśniał, że to właśnie na stereotypach przez lata budowano relacje Polski z Litwą, Ukrainą czy też z Rosją, podczas gdy było to postępowanie błędne:
"Trzeba okazywać dobrą wolę. Przecież Rosjanie bardziej ucierpieli od komunizmu niż Polacy. Stalin urządził nam Katyń, ale Rosjanie mieli sto Katyniów. Ponieśli większe straty w łagrach i na zsyłkach niż Polacy. A więc trzeba mówić, że my, powojenne pokolenie polskie, nie jesteśmy odpowiedzialni za Żółkiewskiego w Moskwie, a i wy nie jesteście odpowiedzialni za zbrodnie czy błędy waszych przodków. Wyciągamy do was rękę. Dosyć wojen, współpracujemy (...). Nie ma narodów gorszych ani lepszych" - przekonywał emisariusz.
Rodzice i dzieciństwo Karskiego
„Urodziłem się w kwietniu 1914 roku w Łodzi. I pamiętam opowieści matki, że w czasie wojny i bezpośrednio po wojnie w Łodzi była okropna nędza, głód. […] Zacząłem naukę w szóstym roku życia, o rok wcześniej niż inni i potem już zawsze byłem o rok młodszy od najmłodszego studenta na tym samym poziomie” – opowiada Karski o pierwszych latach swojego życia, od których Maciej Wierzyński rozpoczyna serię rozmów.
Emisariusz mówi o doświadczeniach, które go ukształtowały, o gimnazjum w Łodzi i studiach we Lwowie, a także o swoich rodzicach: „Ojca mało pamiętam, bo zmarł, gdy byłem jeszcze we wczesnych latach gimnazjalnych. Miał zakład, to się wtedy nazywało galanteria, wyrabiali najprzeróżniejsze rzeczy ze skór – siodła, torebki itd. Ojciec to sprzedawał. Ja byłem pod wpływem matki, która była bardzo, ale to bardzo religijna. Bardzo ją kochałem. W gimnazjum miałem opinię maminsynka, nigdy się nie biłem, bo a to ubranie podrę, a to się pobrudzę…”.
Kult Piłsudskiego i formacja religijna
Karski mówi też, że jego matka fanatycznie wielbiła Józefa Piłsudskiego: „Nigdy nie mówiła o nim – marszałek Piłsudski, tylko – Ojciec Ojczyzny. Jak mnie chciała pochwalić, to mówiła: – Synku, ty musisz być godny Ojca Ojczyzny”.
„Jeżeli chodzi o religię, jeszcze w szkole powszechnej wstąpiłem do Sodalicji Mariańskiej. Naszym mentorem był jezuita, ojciec Albertyn. Pamiętam te czasy – broń Boże nie pić alkoholu, nie palić, nie zadawać się z dziewczynami, ale być grzecznym wobec dziewczyn, to są też ludzie, bo pan Bóg także stworzył dziewczyny, ale nie trzeba się z nimi zadawać. Adam był takim czystym, takim ładnym chłopcem. Grzech pierworodny! No kto spowodował grzech pierworodny, który do końca świata będzie nas prześladował? Ta Ewa! – on się tak unosił – ona do grzechu przyprowadziła!
Myśmy wtedy nie wiedzieli, co się stało, co ta Ewa zrobiła. Tylko jeden z chłopaków w Sodalicji Mariańskiej, starszy od nas o dwa czy trzy lata, już nie pamiętam, jak się nazywał, mówił: a ja wiem, co się tam stało, w tym raju, ale wam nie powiem, bo jesteście jeszcze smarkacze”– opowiada Karski o atmosferze, w jakiej się wychowywał.
Fascynacja dyplomacją
Już w młodości Karski zainteresował się dyplomacją, historią i polityką międzynarodową. Zaimponowała mu postawa Talleyranda, dyplomaty, reprezentanta Francji na Kongresie Wiedeńskim w 1815 r. Podobnie jak słynny Francuz, młody Karski chciał być rzecznikiem spraw swojej ojczyzny.
"Zawsze chciałem wejść do służby zagranicznej, reprezentować mój wielki, piękny, wspaniały kraj. Reprezentować Polskę" - wspominał w rozmowie z Wierzyńskim. Pytany o lata wojny Karski przypomniał, że na kilka dni przed jej wybuchem polscy dyplomaci nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia niemieckiego.
"Była atmosfera optymizmu. Hitler blefuje. To prawda, że urządza różne parady, że zaprasza tych idiotów Francuzów i Anglików i pokazuje im te swoje czołgi, ale one są z dykty, my to wiemy, bo my mamy wywiad w Niemczech" - ironizował.
Jaki był Karski?
Patriota, bohater, a przy tym realista polityczny i niesłychanie skromny człowiek, orędownik pokoju między narodami - taki obraz Jana Karskiego wyłania się z najnowszej książki poświęconej życiu i działalności legendarnego kuriera. Publikacja jest zapisem rozmów przeprowadzonych z Janem Karskim przez Macieja Wierzyńskiego, polskiego dziennikarza mieszkającego w USA. W latach 1995-1997 nagrania były emitowane w audycjach polskiej sekcji "Głosu Ameryki", którą od 1992 r. kierował właśnie Wierzyński.
Radiowiec po raz pierwszy zetknął się osobiście z Janem Karskim w 1986 r. w Chicago, gdzie legendarny kurier Polskiego Państwa Podziemnego wygłaszał odczyt na temat konferencji w Jałcie. Już wówczas Karski zrobił duże wrażenie na Wierzyńskim, który zapamiętał go jako doskonałego mówcę i realistę politycznego. Emisariusz wypowiedział wówczas pamiętne słowa: "Pretensje Polaków do Roosevelta, że zdradził nas w Jałcie, nie mają sensu. Roosevelt nie był prezydentem Polski. Był prezydentem Stanów Zjednoczonych".
Wielki bohater, uroczy człowiek, wspaniały rozmówca
„Karski był uroczym człowiekiem, wspaniałym rozmówcą. Nie tylko zajmująco opowiadał, także pytał i słuchał. Widać było, że jest spragniony towarzystwa, żył bowiem na marginesie polskiego środowiska w Waszyngtonie, pozostawał w cieniu innych, nie miał grona wyznawców, jak Jan Nowak-Jeziorański” - pisze Wierzyński. Podczas wielogodzinnych spotkań w Waszyngtonie legendarny kurier opowiadał o swojej młodości, okresie studiów i czasach okupacji.
„Nawet wśród wielkich bohaterów II wojny światowej Karski jest postacią wyjątkową. Nieprzeciętnie uzdolniony, heroicznie odważny, lojalny wobec przełożonych stał się niewygodnym świadkiem małoduszności wielkich tego świata. Niepokorny, wierny wskazaniom Ewangelii katolik, wciąż się komuś narażał lub przynajmniej dla kogoś był niewygodny. Może dlatego jest zbyt słabo obecny w społecznej świadomości, choć właśnie on zasłużył na miejsce wśród największych w Panteonie naszych bohaterów narodowych” – mówi ksiądz Adam Boniecki.
Medal Karskiego i gafa Obamy
Warto przypomnieć, że w czerwcu tego roku Barack Obama pośmiertnie uhonorował Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności. W czasie swego słynnego już przemówienia prezydent popełnił fatalną gafę, gdyż powiedział, że kurier podziemia AK "został przeszmuglowany do Getta Warszawskiego i polskiego obozu śmierci".
Mówiąc o Karskim, prezydent wspomniał, że był on jednym, z pierwszych, którzy zawiadomili świat o Holokauście. Podkreślił, że swoją postawą polski kurier przydał światła jednemu z najmroczniejszych rozdziałów w historii ludzkości i że jego czyn nigdy nie będzie zapomniany.
W imieniu zmarłego w lipcu 2000 r. bohaterskiego kuriera polskiego podziemia medal odebrał były minister spraw zagranicznych RP Adam Daniel Rotfeld. Medal Wolności jest najwyższym cywilnym odznaczeniem państwowym w USA.
O książce
Karski opowiada Maciejowi Wierzyńskiemu o najważniejszych wydarzeniach, w których uczestniczył podczas wojny, dzieli się bardzo osobistymi refleksjami i ocenami, często o niezwykłym wprost stopniu otwartości, nie pomijając tematów trudnych czy kontrowersyjnych. Poznajemy historię, widzianą jego oczami.
Wyczynami wojennymi się nie chwalił, nie przeceniał wagi spotkań z najpotężniejszymi politykami świata. Przeciwnie, miał skłonność do pomniejszania swojej roli, podkreślania, jak bardzo czuł się onieśmielony w obecności Edena czy Roosevelta. Barwnie i z upodobaniem opowiadał, jakie popełniał gafy. Miał dystans do samego siebie i myślę też, że mocne poczucie własnej wartości, które nie potrzebuje reklamy.
Książka "Emisariusz. Własnymi słowami" ukazała się nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN.
Oprac. GW, na podst. PAP, książki Wierzyńskiego, mat. prasowych i innych.