Karaluch w pułapce iluzji wolnej woli

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Echopraksji nie da się nie porównywać z otwierającym cykl Ślepowidzeniem . Więcej nawet, próba ucieczki od tych porównań poważnie utrudniłaby interpretację najnowszej powieści Petera Wattsa, gdyż problemy w niej poruszone, a także zaproponowane przez autora konkluzje, stanowią logiczne rozwinięcie wcześniejszych rozważań o naturze świadomości, a zwłaszcza negatywnych konsekwencjach, jakie jej posiadanie niesie ze sobą dla ludzkiego gatunku. Tytułowa „echopraksja” to fenomen polegający na automatycznym wykonywaniu ruchów zaobserwowanych u innej osoby. Tym razem Watts skupia się na wolnej woli, indywidualizmie, istocie człowieczeństwa i psychicznej odrębności decydującej o zdolności jednostki do samostanowienia. A co, jeśli to kolejny ewolucyjny kiks, spowalniacz, albo wręcz złudzenie?

Przez zdecydowaną większość objętości Echopraksja sprawia wrażenie o wiele przystępniejszej od Ślepowidzenia. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą głównego bohatera - biologa Daniela Bruksa, ewolucyjnej skamieliny, tak bliskiej współczesnemu człowiekowi, jak to w naszpikowanym nowinkami świecie Wattsa możliwe. Daniel nie ma żadnych wszczepek ani innych ulepszeń układu nerwowego, by utrzymać pozycję w akademickim świecie, stosuje archaiczną farmakologię. A teraz, zamieszany w wywołanie zabójczej epidemii, przebywa na dobrowolnym wygnaniu, zwanym dla niepoznaki urlopem naukowym, i prowadzi badania terenowe na pustyni w Oregonie. Uwarunkowane światopoglądowo ograniczenia percepcyjne protagonisty sprawiają, że czytelnikowi o wiele łatwiej nadążyć za opowiadaną historią, którą postrzega głównie z perspektywy Bruksa. Taki bohater nie został jednak stworzony dla naszej wygody, ale przede wszystkim po to, by spełnić określoną - kluczową - funkcję w fabule. Także na poziomie konstrukcji Echopraksja wydaje
się być o wiele mniej skomplikowana i wymagająca. Ba, częściowo nawet wtórna wobec Ślepowidzenia, bo - po lawinie dziwnych zdarzeń z początku powieści -bohaterowie lądują na statku kosmicznym, a ich misja, podobnie jak misja Tezeusza, pozostaje w związku z zaobserwowanymi 14 lat wcześniej na ziemskim niebie tajemniczymi Świetlikami.

Przy czym kluczowym sformułowaniem jest tutaj „wydaje się”. Czytając wpadamy bowiem w tę samą pułapkę co biolog - tak nam bliski ze swoim strachem przed modyfikacjami i nieco paradoksalną w tym kontekście wiarą w naukowy światopogląd. W pułapkę zastawioną przez autora na samym początku, której szczęki powolutku się zamykają w miarę rozwoju powieściowych wypadków, a gdy w finale rozlega się efektowne „trzask”, rozglądamy się, zaskoczeni, bo właściwie co nam obcięło rękę? I dopiero wówczas dostrzegamy obecność zasadzki, mogąc w pełni docenić złożoność, spójność i wymowę całości.

Mimo wszystko jednak literacko Echopraksja przegrywa, przynajmniej w moim odczuciu, ze Ślepowidzeniem. Bohaterowie nie są tak interesujący, jak załoga Tezeusza (zwłaszcza wampirzyca Valerie wydaje się uboższą, nieco groteskową kuzynką niezwykle fascynującego Jukki Sarastiego, choć i jej poczynania finalnie oceniamy zupełnie inaczej). Ponownie mamy żołnierza, mocno podrasowaną genialną pilotkę, a także, teoretycznie najciekawszych, Dwuizbowców - zakonników, którzy zmodyfikowali swoje mózgi, uzyskując zbiorową świadomość podobną do pszczelego ula i niezwykłą umiejętność rozpoznawania wzorców. Utracili w zamian zdolność efektywnej komunikacji z innymi ludźmi, stąd też potrzebują tłumaczki (kolejna bohaterka), która, choć bezwarunkowo ich podziwia, sama nie pojmuje, jak się z nimi porozumiewa. Tym razem Watts w ogóle nie pogłębia postaci. Daje im szczątkowe, mocno zarysowane motywacje, a ujawniając je stopniowo, podtrzymuje zainteresowanie czytelnika.

Nie ma jednak porównania do trzymającej w nieustannym napięciu atmosfery z kart Ślepowidzenia. Owszem, cały czas odczuwałam podskórny niepokój w związku z nie do końca zidentyfikowanym zagrożeniem, ale to, czy postaci przeżyją (może poza Bruksem, choć jemu akurat nieomylny „ul” Dwuizbowców z góry wieszczył bezpieczny powrót na Ziemię), kompletnie mnie nie interesowało.

Po dosyć chaotycznym początku Echopraksję, dzięki wyjaśnieniom serwowanym w wersji dla ewolucyjnych skamielin, śledzi się płynnie i z zaciekawieniem, ale nie jest to opowieść, od której, jak od relacji Siriego z wyprawy Tezeusza, nie można się oderwać. Z perspektywy finału nie sposób nie docenić jednak jej precyzyjnej konstrukcji. Warstwa koncepcyjna jest intrygująca, co czyni drugi tom cyklu Wattsa powieścią więcej niż dobrą i zdecydowanie wartą uwagi, ale na pewno nie wybitną. Wypadki finałowe każą jednak z wielką niecierpliwością wyglądać tomu trzeciego.

Wybrane dla Ciebie
Sarsa: jestem dziwna i trudna - dla mnie to komplement [WYWIAD]
Sarsa: jestem dziwna i trudna - dla mnie to komplement [WYWIAD]
Drew Struzan nie żyje. Stworzył legendarne plakaty do filmów
Drew Struzan nie żyje. Stworzył legendarne plakaty do filmów
Paryż w sercu Warszawy. 11. edycja Gali French Touch – La Vie en Rose
Paryż w sercu Warszawy. 11. edycja Gali French Touch – La Vie en Rose
Koniec pewnej epoki. MTV wyłączy nadawanie
Koniec pewnej epoki. MTV wyłączy nadawanie
(A)Polityczna hańba Eurowizji. Koniec udawania walki o wolność? [OPINIA]
(A)Polityczna hańba Eurowizji. Koniec udawania walki o wolność? [OPINIA]
Maciej Musiał dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Ważny apel do wszystkich
Maciej Musiał dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Ważny apel do wszystkich
Obraz Basquiata zadebiutuje na aukcji. Oczekuje się rekordowej ceny
Obraz Basquiata zadebiutuje na aukcji. Oczekuje się rekordowej ceny
Taylor Swift świętuje kolejny rekord. Ma wielkie powody do dumy
Taylor Swift świętuje kolejny rekord. Ma wielkie powody do dumy
EBU wycofuje listopadowe głosowanie ws. udziału Izraela w Eurowizji. Decyzja zapadnie w grudniu
EBU wycofuje listopadowe głosowanie ws. udziału Izraela w Eurowizji. Decyzja zapadnie w grudniu
Amerykański debiut Jana Komasy. Jego "Rocznica" zaskakuje proroczą wizją
Amerykański debiut Jana Komasy. Jego "Rocznica" zaskakuje proroczą wizją
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy