Wielki spryciarz

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Hotel L’Ermitage jest tuż obok bulwaru San Vicente. Lecz dojazd do mego domu nie był tak prosty, jakby należało przypuszczać. Bulwar Beverly Hills San Vicente nie ma nic wspólnego z San Vicente w Brentwood. Wspólna jest tylko nazwa. Aby je połączyć, należałoby przeprowadzić drogę przez kompleks uniwersytecki i wielkie pole golfowe. Na to się nikt nie zgodzi.
Ponownie musiałem jechać arterią Wilshire do jedynej ulicy, która łączyła dwa bulwary o nazwie San Vicente. Nie lubiłem jechać Wilshire do Beverly Hills. Mnóstwo świateł na skrzyżowaniach sprawiało, że trzykilometrową odległość pokonywało się w ciągu dwunastu minut, trzeba było co chwilę się zatrzymywać. Co gorsza, jazda bulwarem Wilshire przywodziła mi teraz na myśl to dziwne zderzenie z samochodem głuchoniemego kierowcy. Nadal nie dokonałem wyceny szkody i nic nie wskazywało, że uczynię to w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin. Wiele musiałem przemyśleć. Kiedy Maxina powiedziała, że podejmując się tej misji, mogę nieco zbrukać sobie ręce, miała na myśli coś bardzo konkretnego. Nie ulegało wątpliwości, że chodziło tu o całkowite pogrążenie kogoś.
- Miało miejsce pewne wydarzenie - powiedział Doug po przejściu wraz ze mną i Maxina do sypialni i wznowieniu rozmów. Zimne spojrzenie Simby już pozwoliło mi zrozumieć charakter problemu „B”, tym samym mego problemu. - Nazywa się Lisa Glassman. Od ubiegłego lata była asystentem przy realizacji programów filmowych dla firmy Mean World. Skierowaliśmy ją do pracy u Kevina Haggerty’ego, realizatora drugiego albumu Hunty.
Skinąłem głową. Powiedz wreszcie, do cholery, co to było za wydarzenie - pomyślałem sobie.
- Od września ściśle współpracowała z Jeremym i Kevinem, spisując się znakomicie. Jest młoda, piękna. I było rzeczą oczywistą, że ona... Posłuchaj, nie chcę się powtarzać. Jeremy przepada za kobietami. Spotkał się z jej wzajemnością. Jego małżeństwo z Simbą jest bardzo...
- Clintonowskie - wtrąciła Maxina z ironią w głosie.
- W pewnym sensie. Tak czy inaczej zdołali ukończyć matrycę nowego albumu przed przyjęciem bożonarodzeniowym, które urządziła nasza wytwórnia filmowa, mieli więc podwójny powód do świętowania. Podczas tego przyjęcia... nie wiem, nie panowano już nad sytuacją. Pito, palono, wszyscy dobrze się bawili. I nagle, w najbliższy poniedziałek, Lisa rezygnuje z pracy i zawiadamia mnie oraz Judge’a, że zamierza wystąpić z oskarżeniem przeciwko nam. Przeciwko Jeremy’emu.
- Dlaczego więc nie zrobiła tego dotychczas?
- Przez cały styczeń prowadziliśmy z nią rozmowy w tej sprawie - powiedział. - Usiłowaliśmy nakłonić ją do zawarcia kompromisu. Scott, to nic innego jak usiłowanie wymuszenia. Znam Jeremy’ego. To dobry człowiek. Co tydzień jest w kościele. Szanuje ojca, rozpieszcza córkę... Może nie jest zbyt wiernym małżonkiem. Lecz nigdy w życiu nie użył siły wobec kobiety. Nigdy nie musiał. Maxina przewracała oczami.
- Jeżeli więc usiłowała cokolwiek na nim wymóc - zapytałem - dlaczego prowadziliście z nią rozmowy? Jakiego jeszcze haka ma na niego, prócz oskarżenia?
- Ona jest kobietą, a on raperem. Czego jeszcze jej potrzeba?
- Prawnie? Sporo.
- Scott. Gdyby ta sprawa miała wyłącznie prawne aspekty, nie zamartwiałbym się. Jesteś specjalistą od reklamy. Wiesz, o jaką stawkę chodzi. Jeremy ma przed sobą całą karierę zawodową. Nie chodzi tylko o muzykę, lecz także o aktorstwo. Ma wystarczająco urzekającą aparycję i talent, aby stać się kimś wielkim w przemyśle rozrywkowym, być może nawet następnym Willem Smithem. Problem polega na tym, że jeżeli go oczernią, nie zaangażuje go żadne studio filmowe, nawet gdyby dowiódł, iż jest niewinny. Zgadzamy się wszyscy, że będzie taniej i bezpiecznej, jeżeli Lisa zachowa milczenie. Lecz teraz właśnie... - Maxina przeszła do innego tematu - wydarzyła się ta cholerna afera w Melrose. I Lisa przystawiła nam nóż do gardła. Postąpi jak Anita Hill. Jej prawnik już w następnym tygodniu wystąpi z oskarżeniem przeciwko nam. I w tym momencie Jeremy zostanie przygwożdżony i my także. I będziemy płacić każdej kobiecie, która kiedykolwiek otarła się o Jeremy’ego.

Wydawało się, że Maxina nie bardzo przejmowała się sytuacją finansową studia Mean World. Wcześniej nie doceniała tego problemu, dla niej rzeczą najważniejszą była sprawa wolności artystycznej. Kiedy prezydent Reagan wyraził pogląd, że muzyka obsceniczna nie zasługuje na konstytucyjną ochronę, Maxina wystosowała pisemny protest do Białego Domu. Wściekła się na wiadomość, że władze stanu Oregon wydały zarządzenie zakazu reklamowania, a nawet wywieszania zdjęć rapera Ice’a Cube’a. Trudno nawet opisać jej oburzę nie na wiadomość o aresztowaniu właścicieli sklepów z płytami z powodu sprzedaży albumu z utworami 2 Live Crew.
Wydaje się, że przemysł fonograficzny ponownie wiele zawdzięcza jej oburzeniu na cenzurę. W ostatnim dziesięcioleciu świętoszkowaci ustawodawcy uciekają się do coraz sprytniejszych chwytów prawnych, aby objąć zakazem cenzury budzące ich zastrzeżenia utwory przemysłu fonograficznego. Fałszywi obrońcy Pierwszej Poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych wiedzą, że tylko zastosowanie surowych restrykcji marketingowych i handlowych może ograniczyć sprzedaż bluźnierczych, jak mówią, utworów muzycznych. Utrzymują, że nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek cenzurą. Po prostu nie chcą, aby utwory te wpadły w ręce dzieci (i oczywiście pozostałych odbiorców tej muzyki). A chodzi przecież o to, aby pozbawić sprzedawców „bodźców finansowych”. Oczywiście NC-17 może być w sprzedaży. Nie chcemy jedynie, abyście go reklamowali i pokazywali w miejscach publicznych. Możecie sprzedawać krytykowany przez nas utwór. Będziemy jednak domagać się od wielkich sieci handlowych, jak na przykład Wal-Mart, aby nie dopuściły do jego
sprzedaży. Dla wielkich medialnych koncernów brzmi to jednoznacznie: albo czeka cię moralny ostracyzm, albo bankructwo. Niewielka jest więc swoboda działania, prawda?
Należało się spodziewać dalszych restrykcji. Odczytując właściwie obawy i oskarżenia wywołane z powodu Columbine, senatorzy Joe Lieberman i John McCain przystąpili do opracowania jeszcze bardziej restrykcyjnych projektów ustaw i przepisów prawnych. Atmosfera po tragicznych wydarzeniach w Melrose bardzo im sprzyja.
- Musimy dowieść i na tym polega sedno sprawy - powiedziała Maxina - że Hunta i jego muzyka nie mogą mieć nic wspólnego z tym tragicznym wydarzeniem w szkole w Melrose. Musimy te dwie sprawy całkowicie od siebie oddzielić. Lecz to nam się nie uda, jeżeli Lisa Glassman zacznie rozgłaszać swoją historię.
- Historię zmyśloną - dodał Doug.
- Scott, to jest właśnie sedno sprawy. Lisa Glassman ani przez jedną chwilę nie może być wiarygodna. Nie możemy pozwolić jej na żaden ruch. Doug robi wszystko, aby Lisa nie złożyła, pozwu przeciwko nam. Ty także niewiele masz czasu. Musisz podjąć kroki szybkie i zdecydowane. Czy dla ciebie jest jasna ta sytuacja?
- Jak obraz El Greca. Nie podoba mi się to wszystko.
Uśmiechnęli się. Doug otworzył aktówkę i wyjął z niej szarą teczkę.
- Wynajęliśmy prywatnego detektywa, aby przyjrzał się wnikliwie jej biografii. To wszystko, co o niej wiemy. Nie będę kłamał. Jest czysta. Musisz działać chytrze.
W momencie kiedy zajrzałem do teczki, pochłonęła mnie lawina wydarzeń zapoczątkowana strzałami Annabelle w szkole w Melrose. Lawina, na widok której nawet Hayley nie byłoby do śmiechu. Łatwo to zrozumieć. Na podstawie tego, czego się dowiedziałem, muszę przyznać, że Hunta miał rację, potrzebują zabójcy.
Kampanii osobistego oczerniania nie można traktować beztrosko. Mówiła mi o tym Drea. Ona potrafiła człowieka ukamienować. Wystarczyło kilka jej telefonów, aby zrobić z każdego osobę tak bardzo odpychającą, że nawet omijałby go własny pies. To jedna z najgorszych rzeczy, jakie można bliźniemu zgotować. Spytajcie Richarda Jewella, biednego strażnika z Atlanty, głównego podejrzanego o zamach bombowy w 1996 roku w olimpijskim osiedlu sportowców. Doskonale wiedząc, że jest niewinny, rzecznicy prasowi Federalnego Biura Śledczego rzucili go na pożarcie węszącym sensację dziennikarzom, usiłując odciągnąć ich uwagę od rzeczywistego śledztwa. Konieczne zło? Być może. Można wierzyć lub nie, lecz większość specjalistów od reklamy nie jest pozbawiona sumienia. Wielu z nas trudno usprawiedliwić stosowane metody dla osiągania nawet najbardziej szlachetnych celów. O dziwo, nie stanowiłem wyjątku.
Także Maxina. Miała wszelkie możliwości, aby zająć się sprawą Lisy, nie miała jednak ochoty. Jako „szanująca się kobieta, wychowana w miłości i w Motown” za żadną cenę nie chciała przyłożyć ręki do zadania ciosu drugiej kobiecie w sytuacji nie do końca jasnej, niezależnie od zapewnień Douga. Wszystko, co Maxina mogła zrobić, to zamknąć oczy, wezwać takiego jak ja demona, człowieka wyzutego z czci i pozbawionego sumienia, i przekonać siebie, że nic więcej dla tej sprawy zrobić nie może.
Przypuszczam, że wertując książkę telefoniczną, na mnie pierwszego trafiła.
Naprawdę poczułem się człowiekiem wolnym, kiedy przestałem się interesować, co myśli o mnie świat. Jak każdy pragnąłem uznania i bałem się wzgardy. Na nieszczęście, aby być przez każdego lubianym, narażałem się na nadmierny stres, wybuchy złości i upokarzające uczucie uległości. Kiedy kończyłem uniwersytet, zdałem sobie w pełni sprawę, że jeżeli nie przezwyciężę w sobie natury konformisty, nigdy nie będę szczęśliwy.
Odwróciłem więc swoje życiowe credo. Nie uganiałem się za uznaniem, łaknąłem wręcz ludzkiej pogardy. W polemikach zależało mi na ludziach, którzy cenią argumenty. Osoby skłonne do osądzania innych prowokowałem do wydawania sądu o mnie. Robiłem wszystko, aby każdy, kto chciał, mógł mną pogardzać, chętnych nigdy nie zabrakło. Nie był to łatwy okres w moim życiu. Wiele wówczas przeżyłem nocy, chcąc pogrążyć się w wiecznym śnie. Lecz jak większość wytrwałych kulturystów trzymałem się w garści i w końcu wyszedłem na prostą. Otoczyłem się grubym fortecznym murem, całkowicie odpornym na wszelkie, nawet najbardziej ostre i przenikliwe ciosy ludzkiej pogardy. Ostatecznie zaznałem spokoju i sam sobie wystarczałem. Od tego momentu moje życie stało się łatwiejsze.

Lecz nie zawsze dawałem sobie radę, zwłaszcza w okresach wielkiego zmęczenia, jak wczoraj w tej wielkiej sypialni apartamentu numer 511, kiedy dotknięto mnie do żywego.
Nie mogłem oprzeć się konieczności odtworzenia rozmowy, jaka mogła się odbyć pomiędzy Maxiną a Hayley, przynajmniej w tej najprostszej wersji.
MAXINA: Cześć, koleżanko. Mam wielki dylemat i potrzebuję łajdaka. Nie mam na myśli jakiegoś prawicowego łobuza. Myślę o kimś, kto szybko myśli, ma język jak brzytwa i żadnych skrupułów. Znasz takiego?
HAYLEY: Czy znam!
To nie Maxina była moim zmartwieniem. Ona dysponowała jedynie listą moich dotychczasowych klientów - Glock, Philip Morris, Monsanto, Shell. Oczywiście znała historię mego udziału w aferze Shella. Kogo chciałem wyprowadzić w pole? Dla Maxiny, wodzącej prym w życiu towarzyskim, mój życiorys był równie znany jak gwiazda Dawida. Znała moją pracę, lecz nie znała mnie.
Jednakże Hayley była moim wiernym druhem. Przez cztery lata pięćdziesiąt godzin tygodniowo walczyliśmy ramię w ramię. Wiele razy zapadaliśmy w drzemkę na kanapie w jej biurze po dwudziestoczterogodzinnych niezwykle pilnych i ważnych rozmowach telefonicznych z klientami. To prawda, była ze Wschodniego Wybrzeża, ze starej szkoły ekspertów od reklamy, ale nigdy nie uskarżała się na mój często gangsterski styl pracy. Przynajmniej nie mówiła mi tego wprost.
Dobrze. Wszystko jedno. Jednakże to, co usłyszałem, trochę mnie zabolało, lecz nie dałem po sobie poznać.
- W porządku - westchnąłem. - Na pewno chcielibyście wiedzieć, jak zamierzam tę sprawę rozegrać. I to szybko.
- Bystrzak - skomentowała Maxina. - Przyjdź jutro o szóstej wieczorem. Przygotuj dwa plany. Lub co najmniej jeden, dobry.
Zmierzając ku drzwiom, powiedziałem:
- Jutro o szóstej.
Doug był nieco skonfundowany.
- Uch, Scott, nie chcesz rozmawiać o pieniądzach?
- W porządku - odparłem - możesz mi zapłacić kozią krwią.
Po raz pierwszy usłyszałem śmiech Maxiny. Bardzo serdeczny. Tą szczerą reakcją zdobyła moje zaufanie. W sposób niedwuznaczny odpowiedziałem jej gestem palca.

"Brak Piotra Pawlaka to nieporozumienie". W sieci wrze po ogłoszeniu finalistów
"Brak Piotra Pawlaka to nieporozumienie". W sieci wrze po ogłoszeniu finalistów
"Jesteśmy zdruzgotani". Członkowie KISS żegnają Ace'a Frehleya
"Jesteśmy zdruzgotani". Członkowie KISS żegnają Ace'a Frehleya
Polak w finale! Piotr Alexewicz zachwycił jurorów
Polak w finale! Piotr Alexewicz zachwycił jurorów
Koniec pokolenia MTV. Naturalna śmierć kultowej stacji
Koniec pokolenia MTV. Naturalna śmierć kultowej stacji
Noc Bibliotek. Wyjątkowe wydarzenie w całej Polsce
Noc Bibliotek. Wyjątkowe wydarzenie w całej Polsce
Byłem na koncercie Lady Gagi w Szwecji. Najlepsze popowe show ostatnich lat?
Byłem na koncercie Lady Gagi w Szwecji. Najlepsze popowe show ostatnich lat?
Obrazy w zawrotnych cenach. Zebrano ponad 577 mln zł na aukcjach
Obrazy w zawrotnych cenach. Zebrano ponad 577 mln zł na aukcjach
Matematyczny geniusz za fortepianem. Piotr Pawlak otrzymał owacje na stojąco
Matematyczny geniusz za fortepianem. Piotr Pawlak otrzymał owacje na stojąco
Ogromna oglądalność Konkursu Chopinowskiego w TVP Kultura. A widzów jest coraz więcej
Ogromna oglądalność Konkursu Chopinowskiego w TVP Kultura. A widzów jest coraz więcej
Polak podbija Konkurs Chopinowski. "Mistrzowski i przekonujący"
Polak podbija Konkurs Chopinowski. "Mistrzowski i przekonujący"
Sarsa: jestem dziwna i trudna - dla mnie to komplement [WYWIAD]
Sarsa: jestem dziwna i trudna - dla mnie to komplement [WYWIAD]
Drew Struzan nie żyje. Stworzył legendarne plakaty do filmów
Drew Struzan nie żyje. Stworzył legendarne plakaty do filmów