Beznadziejni, sfrustrowani i zagubieni. Brutalna prawda na temat polskich mężczyzn
Beznadziejni, sfrustrowani i zagubieni. Brutalna prawda na temat polskich mężczyzn
"Zabić twardziela" - Hanny Samson ostro o polskich facetach
Dlaczego mężczyźni umierają wcześniej od kobiet? Czy w dalszym to faceci ciągu powinni utrzymywać swoje rodziny? Dlaczego wydzielanie pieniędzy żonie często prowadzi do patologii? Czy mężczyzna już nie musi być dzisiaj twardzielem? Czy wolno mu płakać? Czy jedyne uczucia, jakie może ujawniać to złość i wściekłość?
I jeszcze: Dlaczego mężczyźni boją się silnych kobiet? Dlaczego kobiety również chciałyby mieć żonę? Dlaczego Samson uważa, że przemoc to problem, który dotyczy wszystkich (!) kobiet?
Na te i na wiele innych pytań odpowiadamy na kolejnych stronach galerii, gdzie cytujemy najciekawsze i najbardziej kontrowersyjne fragmenty "Zabić twardziela" , najnowszej książki Hanny Samson (Wyd. Czerwone i Czarne). Czy mężczyźni naprawdę są tak źli, słabi i bezradni, jak to wynika ze słów znanej psycholożki? Zachęcamy do lektury i dyskusji.
Kiedyś wszystko było jasne
Autorka "Zabić twardziela" mówi, że jeszcze do niedawna wszystko było jasne, a podział ról był oczywisty - to mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, a kobieta dbać o ognisko domowe: "Nawet jeśli kobieta pracowała, musiała to robić dyskretnie, w sposób nieobciążający męża, który po pracy miał prawo być zmęczony i należał mu się święty spokój.
Wielu ojców moich rówieśników nawet nie wchodziło do kuchni. Nie mieli pojęcia, w której szafce stoją talerze, a gdzie leży herbata. Gdy na stole nie było na przykład widelca, taki mężczyzna mówił: "nie ma widelca", i widelec się zjawiał. Gdzie są moje skarpetki? - pytał mąż, jeśli żona zawczasu nie wyjęła ich z szuflady. Gdzie jest moja koszula? - miotał się bezsilnie, besztając opieszałą żonę.
Chwilowa nieobecność żony sprawiała, że facet stawał się bezradny jak dziecko. Tę bezradność wobec problemów rozwiązywanych codziennie przez kobiety nazywano wtedy męskością. I to nadal się zdarza".
Kobiety też chciałyby mieć żonę
Hanna Samson przypomina w książce o słynnym felietonie Jud Syfers pt. "Ja chcę mieć żonę", w którym pokazała ona rolę żony, która odgradza męża od spraw przyziemnych, prasuje mu koszule i wychowuje jego dzieci, aby on mój się zajmować swoją pracą i odpoczywać.
Samson przyznaje, że sama również chciałaby mieć taką żonę: "To pozwoliłoby mi skupić się na pracy, nie musiałabym w kółko zajmować się krzątactwem. Żona zdjęłaby ze mnie ten cały obrządek, zajęłaby się praniem, sprzątaniem, gotowaniem, uzgadniała wszystkie terminy spotkań i wizyt u dentysty, pakowała walizkę na wyjazd i tak dalej. Nic dziwnego, że mężczyźni lubią taki podział ról".
Co z utrzymywaniem rodziny przez mężczyznę?
Psycholożka wspomina, że również jej ojciec wychodził z założenia, że to on zarabia na dom, a mama na swoje potrzeby: "Czuł się jedynym żywicielem rodziny, ale zwykle dawał mamie mniej, niż wynosiły domowe wydatki, bo był oszczędny i miał potrzebę budowania bezpieczeństwa finansowego. Więc mama dokładała ze swoich, a on żył w miłym przeświadczeniu, że nas wszystkich utrzymuje".
Samson mówi, że o ile to wspólna decyzja, nie ma nic złego w tym, że to mężczyzna utrzymuje rodzinę, ale często zdarza się tak, że mężczyźni w ten sposób budują poczucie własnej wartości, a kobietom odbierają prawo wyboru. W "Zabić twardziela" przeczytamy na przykład o kobiecie z trójką dzieci, która bardzo chciałaby wrócić do pracy.
Kobieta w domu i jej idealny mężczyzna
"Znam, na przykład, kobietę z trójką dzieci, która bardzo chciałaby wrócić do pracy. Nim wyszła za mąż, była aktywna zawodowo i świetnie zarabiała. Szybko uniezależniła się od rodziców, kupiła mieszkanie, sama decydowała o sobie. Męża poznała na międzynarodowej konferencji, połączyły ich wspólne zainteresowania, które musiała odłożyć na półkę, gdy pojawiło się dziecko.
Mąż nie chciał słyszeć o jakichś nianiach, opiekunkach, naciskał, żeby została w domu, bo on jest w stanie zarobić na utrzymanie rodziny. Kiedy kobieta miała wracać do pracy, mąż przekonał ją, że to najlepsza pora na następne dziecko. Gdy drugie dziecko miało kilka miesięcy, kobieta z przerażeniem odkryła, że jest w ciąży.
Teraz siedzi w domu z trójką dzieci i próbuje wyleczyć się z depresji. A mąż złości się na nią, że nie jest szczęśliwa. On chce być mężem idealnym, który nie tylko utrzymuje, ale i uszczęśliwia kobietę. Nie bierze pod uwagę jej potrzeb i aspiracji, ma własny pomysł na jej życie, taki sam, jaki mieli jego ojciec i dziadek. Ona ma poczucie winy, że nie jest szczęśliwa, sądzi, że coś z nią jest nie tak, bo przecież ma takiego dobrego męża, który dba o nią i o dzieci!" - opowiada Samson.
Mężowski zakaz pracy
W przedostatnim rozdziale książki Samson opowiada, że mężowski zakaz pracy jest wręcz regułą w przypadku kobiet doświadczających przemocy: "On chce być jedynym żywicielem rodziny, ona ma zajmować się domem. Obiad ma być o konkretnej godzinie, koszula wyprasowana, buty wyczyszczone, on dobrze wie, jak powinno wyglądać ich wspólne życie. Uzależniając ekonomicznie kobietę od siebie, zwiększa swoją władzę".
W książce mowa m.in. o kobiecie, która nie mogła nawet robić zakupów, bo mąż chciał, by żona przebywała w domu z dzieckiem. Gdy mąż wpadał w złość, przestawał nawet robić zakupy. Gdy kobieta nie miała już czym nakarmić dziecka, mąż otworzył zamrażalnik i powiedział: "Dlaczego kłamiesz? Przecież są jeszcze marchewki!".
Zdaniem Samson powyższa sytuacja wcale nie jest przypadkiem ekstremalnym i zna bardzo wiele podobnych historii.
Mężowie wydzielający pieniądze żonom
"Są mężczyźni, którzy wydzielają kobietom pieniądze w zależności od nastroju. Gdy chcą je za coś ukarać albo mają zły humor, to nie dają pieniędzy. Albo zostawiają 10 złotych dziennie na prowadzenie domu. Każą sobie pokazywać paragony, rozliczać się z każdego grosza, sprawdzają, czy każdy wydatek jest uzasadniony. Jeśli ich zdaniem nie jest, to na przykład przez tydzień nie dają pieniędzy" - opowiada Samson w książce. I dalej:
"Znam mężczyznę, którego żona nie pracuje, bo on jej nie pozwala pracować, ale pieniędzy jej nie daje. Raz w tygodniu jadą razem do supermarketu. On przy kasie często wyjmuje z wózka coś, co ona włożyła, i mówi: jak stać cię na to, to zapłać. Potem zwykle zaprasza rodzinę na lody. Kupuje córkom i sobie, żonie rzuca komentarz: darmozjadom się nie należy.
Albo inny mąż, którego bardzo denerwuje to, że żona jest za mało oszczędna. Chodzi za nią krok w krok po domu i wszystko komentuje. Czemu tak grubo smarujesz te kanapki? W głowie ci się przewraca! Po co zapalasz światło, jak jeszcze jest jasno? Nie zamierzam za to płacić! Czemu myjesz wannę ciepłą wodą? Jak mocniej przyciśniesz, równie dobrze możesz umyć zimną. I cokolwiek ta kobieta zrobi, jest źle. A jeśli próbuje się buntować, on przestaje dawać pieniądze. Życie rodzinne bywa pełne historii ekstremalnych".
Dlaczego mężczyźni umierają wcześniej od kobiet?
"Wystarczy popatrzeć, co dzieje się z mężczyznami. W naszej kulturze mają oni uprzywilejowaną pozycję, mają dużo więcej władzy i pieniędzy, a mimo to wielu z nich cierpi z powodu ukrytej depresji. Ta depresja jest często maskowana alkoholem, pracoholizmem, seksoholizmem lub zaleganiem godzinami przed telewizorem czy komputerem. To wszystko formy paraliżu, który dotyka mężczyzn w wieku średnim" - czytamy w "Zabić twardziela". I dalej:
"Spójrz, ilu mężczyzn jest pełnych złości, żalu, wrogości, zazdrości. Każdy bodziec może wyzwolić ich wściekłość - nieudolność innego kierowcy, złe zachowanie dziecka, krytyczna uwaga żony. Mężczyźni nie są szczęśliwi w patriarchacie, niszczą sami siebie i nie bez powodu umierają wcześniej od kobiet".
Mężczyźni umieją wyrażać tylko złość i wściekłość
"Mężczyźni mają być odważni, twardzi, nieustraszeni. Od dzieciństwa uczą się nie dopuszczać do siebie lęku, smutku, słabości. Słyszą: nie rycz, nie zachowuj się jak baba! Chłopaki nie płaczą. Nie bądź tchórzem. No co ty, boisz się? Nie skoczysz na główkę, kiedy inni chłopcy skaczą? Nie przebiegniesz przed jadącym pociągiem? Chłopcy uczą się opanowywać i strach, i smutek" - mówi Hanna Samson.
Zdaniem znanej psycholożki złość i wściekłość to jedyne uczucia, do których przyznają się mężczyźni. Samson uważa, że nie da się jednak bezkarnie wypierać uczuć i odcinać od kontaktu z nimi, dlatego wielu facetów prędzej czy później przeżywa kryzys i wpada w depresję:
"To dlatego mężczyźni nie wiedzą, co czują. Jest taki świetny dialog w "Casablance", gdy jeden facet mówi do drugiego, że celuje mu prosto w serce. A on na to: "To moje najmniej czułe miejsce". Tyleż zabawne, co prawdziwe".
Wydrążeni "prawdziwi mężczyźni"
Sam Keen, cytowany przez Samson autor książki "Ogień w brzuchu" pisze: "Może najwyższą ceną, jaką mężczyźni zapłacili za obsesję na punkcie nieustraszoności, jest to, że stali się na zewnątrz twardzi, a w środku puści. Jesteśmy wydrążeni".
Autorka "Zabić twardziela" uważa, że brak kontaktu z własnymi uczuciami to atrybut tzw. "prawdziwych mężczyzn", których wychowano na podobieństwo Zeusa:
"Jedynie złość ma prawo dojść do głosu, bo nie wydaje się oznaką słabości, za to pozwala rozładować emocje, które budzą się w mężczyznach w innych sytuacjach. Złość pomaga zdusić lęk i smutek. Ją można pokazać. Ona nie przynosi ujmy mężczyźnie".
Czy mężczyźni mogą okazywać słabość?
W innym miejscu wywiadu-rzeki psycholożka podkreśla, że problem chłopców polega przede wszystkim na tym, że nie wolno im okazywać słabości: "Mężczyzna cały czas musi udowadniać, że jest lepszy od innych. Chłopiec już we wczesnym dzieciństwie dowiaduje się, że świat składa się ze zwycięzców i pokonanych. Jeśli nie dowiaduje się tego w domu, to na pewno w szkole i na boisku. Gry zespołowe, które teoretycznie uczą współpracy i współdziałania, to w praktyce zacięte bitwy o miejsce w grupie".
Samson mówi, że także mężczyznom, którzy odnoszą sukces, brak wewnętrznego poczucia sensu i za granie swojej "męskiej" roli, w której mu źle i niewygodnie, płaci w końcu wysoką cenę: "W końcu dopada go kryzys wieku średniego, integralna część męskiego sposobu istnienia w świecie. Gdy mężczyzna nie próbuje kryzysu rozwiązać, zwykle skazuje się na depresję o niskim natężeniu. To cena, jaką płaci za odcięcie się od swojego wnętrza. Ma wtedy poczucie, że jego życie jest płaskie, jałowe, że jest pozbawione znaczenia".
Czy mężczyzna nie musi już być twardzielem?
Na powyższe pytanie dziennikarza, autorka "Zabić twardziela" odpowiada, że na eksperymentowanie z własnym wizerunkiem mogą sobie pozwolić ci, którzy mają jakąś pozycję czy wsparcie środowiska, w którym żyją. Inni łatwo mogą stać się obiektem agresji "twardzieli":
"Ostatnio dużo się mówi o przemocy mężczyzn wobec kobiet, i bardzo dobrze, że w końcu się mówi. Ale mężczyźni stosują przemoc także wobec siebie i to od dzieciństwa. Jeśli chłopak odstaje od grupy, bo jest mniej odważny albo bardziej wrażliwy, dostaje etykietkę baby, maminsynka, pedała albo cioty. Koledzy upokarzają go, popychają, biją, zmuszają do wykonywania poniżających czynności. [...]
Świat się zmienia, ale w różnym stopniu w różnych kręgach; chłopcy i mężczyźni wciąż dostają wiele sprzecznych sygnałów, które ograniczają ich poszukiwania. Niektórzy na tę niepewność reagują usztywnieniem się w postawie dominacji i jeszcze pilnują innych, żeby się nie wychylali. Demonstrują swoją siłę, gotowość do agresji, pogardę dla kobiet, które traktują wyłącznie jako atrakcyjne albo nie obiekty seksualne".
Czy mężczyźnie wolno dzisiaj płakać?
Hanna Samson mówi, że kobiety biegną, by pocieszyć smutnego mężczyznę, który budzi w nich uczucia opiekuńcze: "Pocieszycielka, opiekunka to tradycyjna rola kobiety. Ale może chodzi głównie o to, że smutny mężczyzna pokazuje, że potrafi czuć. To jest najbardziej pociągające, jeśli przyjąć, że kobiety są zainteresowane kontaktem, relacją, budowaniem więzi".
Ale już odpowiedź na pytanie o to, czy mężczyznom wolno dzisiaj płakać, nie jest aż tak oczywista: "Lubimy mężczyzn, którzy potrafią płakać, ale pod warunkiem że zbyt często tego nie ujawniają. Jeśli mężczyzna raz zapłacze - wzrusza wszystkich. Właśnie dlatego, że wykracza poza stereotyp, że pokazuje swoją "ludzką" twarz. Gdyby chciał płakać częściej, wzbudzi konsternację. Wzorzec męskości oddziałuje nie tylko na mężczyzn, ale i na kobiety. My też wiemy, że "chłopaki nie płaczą" i na "mazanie się" nie dajemy im przyzwolenia. Inna sprawa, że oni też nam nie dają. "Nie histeryzuj" - to najczęstsza reakcja mężczyzny na płacz kobiety".
Czy mężczyźni boją się silnych kobiet?
Na pewno nie wszyscy, ale wielu tak, odpowiada autorka książki. "Dla silnych mężczyzn silna kobieta nie jest powodem do strachu, ale wyzwaniem, zaproszeniem do rozwoju, do poznawania siebie. Silni mężczyźni nie muszą trzymać się stereotypowej roli, nie muszą budować poczucia własnej wartości na przewadze nad kobietami, są otwarci na prawdziwe partnerstwo".
Natomiast pozostali mężczyźni, sugeruje Samson, nie tyle boją się silnych kobiet, co raczej konfrontacji z własną słabością: "Bo w spotkaniu z silną kobietą mężczyzna traci swoją odwieczną męską przewagę i nagle po prostu jest sobą, a nie kimś, kto z racji płci może czuć się lepszy i pozwolić sobie na więcej. Wielu mężczyzn gubi się, gdy ich tradycyjne zachowania, pokazujące ich siłę i dominację, nie padają na podatny grunt.
Gdy kobieta wie, czego chce, i nie boi się tego okazać, jest niezależna, nie pozwala sobą kierować, nie działa głównie po to, żeby on był zadowolony, niepotrzebne jest jej męskie ramię, by wysiąść z samochodu, to jak mężczyzna ma się z nią obchodzić? Łatwiej poszukać kobiety, która uzna jego przewagę, niż szukać nowych sposobów kontaktu".
Przemoc dotyczy wszystkich kobiet
W poświęconym przemocy rozdziale "Zamek Sinobrodego" Hanna Samson mówi, że tak naprawdę "przemoc dotyczy wszystkich kobiet i żadna z nas nie czuje się bezpiecznie, nawet jeśli nie chce tego widzieć". Czy psycholożka aby zdecydowanie nie przesadza?
"W Polsce co 40 sekund jakaś kobieta zostaje zaatakowana przez mężczyznę" - odpowiada pisarka - "I każda z nas próbuje się chronić przed męską przemocą. Robimy to odruchowo, dobrze wiemy, że trzeba uważać, mamy to we krwi. "Zawsze noszę przy sobie komórkę", "Trzymam klucze w kieszeni, żeby mogły mi służyć za broń", "Staram się nocą nie wracać sama do domu", [...] "Nie zatrzymuję się na poboczu drogi ani na przydrożnych parkingach, jeśli są puste", [...] "Na ulicy nie nawiązuję kontaktu wzrokowego z mężczyznami", "Zwracam uwagę na to, żeby nie ubierać się wyzywająco" [...], "Nie uprawiam joggingu po zmroku". I tak dalej, i dalej, to ledwie fragment listy odpowiedzi kobiet na pytanie: "Jakie kroki podejmujesz na co dzień, by uchronić się przed seksualną przemocą?"
Strach kobiet przed mężczyznami
Samson dodaje, że chyba nie ma kobiety, która nie była nigdy wulgarnie zaczepiona, molestowana słownie albo złapana znienacka za biust czy pupę, przyciśnięta do ściany na klatce schodowej lub w windzie: "Z badania przeprowadzonego przez polski oddział Hollaback!, organizacji zajmującej się zwalczaniem molestowania seksualnego w sferze publicznej, wynika, że 85 procent Polek doświadczyło molestowania, pierwszy raz średnio w wieku 12 lat!
Co ósma Polka przeżyła gwałt albo próbę gwałtu. Nic dziwnego, że szybko uczymy się uważać w różnych miejscach. Boimy się mężczyzn, bo to oni są sprawcami ponad 80 procent aktów przemocy, a w przypadku gwałtów liczba ta przekracza 99 procent".
O książce i autorce
Znana psycholożka i pisarka rozprawia się z polskim mężczyzną. Jaki on jest? Depresyjny, sfrustrowany, zagubiony. Bezradny wobec kryzysu męskości. W siedmiu rozmowach Hanna Samson demaskuje grzechy i słabości wielu mężczyzn. Wskazuje drogę wyjścia z pułapki starych wzorców. Choć książka nie jest poradnikiem, pomaga zrozumieć i świadomie rozwiązywać problemy współczesnych związków.
Hanna Samson to psycholożka, pisarka, felietonistka "Sensu" i "Wysokich Obcasów". Autorka siedmiu powieści, wielu opowiadań i dramatów. W swojej twórczości ujawnia destrukcyjne aspekty stereotypowych ról płciowych, które stanowią pułapkę nie tylko dla kobiet, ale również dla mężczyzn. Prowadzi psychoterapię indywidualną, warsztaty rozwojowe i grupy terapeutyczne dla kobiet doświadczających przemocy.
Oprac. Grzegorz Wysocki, na podst. "Zabić twardziela" Hanny Samson (Wyd. Czerwone i Czarne).