Złe Małpy
– Piąty czerwca 2002 roku, około dziewiątej czterdzieści pięć rano. Mówi doktor Richard Vale, rozmawiający z pacjentką Jane Charlotte, zam... Jaki jest pani obecny adres?
– Właśnie szukam sobie nowej kwatery.
– ...bez stałego miejsca zamieszkania. – Stawia włączony dyktafon na stole i otwiera teczkę. – A więc... Podczas aresztowania powiedziała pani detektywom, że pracuje dla tajnej organizacji zwalczającej przestępczość i zwanej Złe Małpy.
– Nie – mówi kobieta.
– Nie?
– Nie walczymy z przestępczością, ale ze złem. To różnica. A Złe Małpy to nazwa mojej sekcji. Organizacja jako taka nie ma nazwy, a przynajmniej ja nigdy jej nie słyszałam. To po prostu „organizacja”.
– A co oznacza nazwa Złe Małpy?
– To nazwa kodowa – mówi kobieta. – Ma ją każda sekcja. Oficjalne nazwy są zbyt długie i skomplikowane, żeby używać ich do czegokolwiek prócz nagłówków papeterii, więc ludzie wymyślają krótsze. I tak administracja to oficjalnie Wydział Optymalnego Wykorzystania Za- sobów i Personelu, lecz wszyscy nazywają ich Kosztami– –Korzyściami. A grupa zbierająca informacje to Wydział Wszechobecnej Okresowej Obserwacji, lecz w rozmowach to po prostu Panoptikon. Natomiast moja jednostka, Wydział Usuwania Niereformowalnych Osób...
– Niereformowalnych osób. – Lekarz uśmiecha się. – Złych małp.
– Właśnie.
– Czy nie powinny to być Złe Małpy Człekokształtne? – A kiedy ona nie reaguje, zaczyna jej wyjaśniać: – Ludzie są bliżej spokrewnieni z...
– Nadaje pan jak Phil – mówi mu.
– Kto taki?
– Mój młodszy brat. Philip. On też jest taki drobiazgowy. – Wzrusza ramionami. – Tak, zapewne, ściśle mówiąc, powinny to być małpy człekokształtne. – Podnosi dłonie i potrząsa kajdankami. – I ściśle mówiąc, powinno się je nazywać kajdankami na ręce. Jednak nikt tak nie mówi.
– Zatem na czym polega pani praca w Złych Małpach? – pyta lekarz. – Na karaniu złych ludzi?
– Nie. Zwykle tylko ich zabijamy.
– Zabicie nie jest karą?
– Jest, jeśli chce się na kimś zemścić. Jednak nie to jest celem organizacji. My tylko próbujemy uczynić ten świat lepszym miejscem.
– Zabijając złych ludzi.
– Nie wszystkich. Tylko tych, co do których Koszty–Korzyści zdecydują, że uczynią więcej złego niż dobrego, jeśli będą nadal oddychać.
– Czy niepokoi panią zabijanie ludzi?
– Zazwyczaj nie. To nie jest tak, jak być policjantem. Chcę powiedzieć, że gliniarze muszą mieć do czynienia z różnymi rodzajami ludzi i czasem, pilnując przestrzegania prawa, muszą przycisnąć ludzi, którzy wcale nie są tacy źli. Rozumiem, że coś takiego może wywołać poważne wyrzuty sumienia. Jednak ci faceci, których tropimy w Złych Małpach, nie należą do tych, którzy wywołują mieszane uczucia.
– A człowiek, za którego zabicie została pani aresztowana, pan...
– Dixon – mówi. – On nie był złą małpą.
– Nie?
– Był kutasem. Nie lubiłam go. Jednak nie był zły.
– Zatem dlaczego go pani zabiła?
Ona kręci głową.
– Tego nie mogę panu powiedzieć. Nawet gdybym sądziła, że mi pan uwierzy, nie miałoby to sensu, jeśli najpierw nie wyjaśniłabym panu czegoś innego. Jednak to zbyt długa historia.