WAŻNE
TERAZ

Trump rozmawiał z Putinem. Jest komunikat Białego Domu

Złota afera

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Duży mercedes Kazimierza Janosza, wracającego po latach do kraju z Niemiec Zachodnich, uginał się pod ciężarem złota - sztabek, pierścionków damskich i męskich, z naturalnymi kamieniami, zegarków z bransoletkami, łańcuszków w belach. Granica z Niemiecką Republiką Demokratyczną była już dla Janosza specjalnie otwarta. Peerelowski wywiad uprzedził tamtejszą bezpiekę o złotym transporcie. Był maj 1971 roku.
Na przejściu w Słubicach czekał na Kazimierza Janosza major Marek Strzemień z departamentu I (wywiadu) Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Towarzyszył mu Józef Laszczak, funkcjonariusz wywiadu w komendzie wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Zielonej Górze.
Laszczak po latach tak wspominał tamte wydarzenia: „W Słubicach czekaliśmy 10 dni. Strzemień poinformował mnie, że nadjedzie solidny gangster, że trzeba będzie w czasie rewizji uważać na niego i że nie powinienem się niczemu dziwić. Osobnik w końcu nadjechał. Jego mercedesa wprowadziliśmy do zamkniętego pomieszczenia, garażu WOP Strzemień oświadczył Janoszowi, aby nam przekazał przedmioty. Wówczas zorientowałem się, że jest to sprawa operacyjnie zorganizowana".
W garażu Wojsk Ochrony Pogranicza Strzemień rozkręcił samochód. Ze schowków i skrytek wygarnął sztabki złota, pierścionki, łańcuszki, zegarki i kolie wysadzane szlachetnymi kamieniami. „Wysypywałem te wyroby jubilerskie jak kartofle" - zeznał po latach.
„Z rozmowy Strzemienia z osobnikiem zorientowałem się, że złote przedmioty pochodzą z kradzieży w różnych sklepach jubilerskich we wszystkich państwach Europy Zachodniej. Załadowaliśmy to do dwóch walizek, które przewiązaliśmy sznurkami i zalakowaliśmy. Odcisk na laku zrobił Janosz kluczykiem od swego samochodu" - relacjonował Laszczak. Funkcjonariusz był świadkiem, jak major Strzemień zażądał od Janosza broni. Ten ostatni nie chciał oddać pistoletu. W końcu, po kategorycznych żądaniach, wyjął i przekazał walthera. Laszczak uznał Janosza na podstawie wyglądu i sposobu bycia za gangstera. Kazimierz Janosz dopytywał się o pewnego oficera WOP, który kilka miesięcy wcześniej znalazł u jego żony, wracającej z Niemiec, ponad dwa kilogramy złota. „Odniosłem wrażenie, że Janosz chciał się zemścić na oficerze" - zauważył Laszczak.
Kazimierz Janosz podpisał dokument, że wysłannikowi MSW majorowi Strzemieniowi, przekazuje wyroby jubilerskie do podziału, który nastąpić ma za kilka dni w gmachu ministerstwa w Warszawie, na ulicy Rakowieckiej. Po przewiezieniu na miejsce walizki winny pozostać zamknięte. Zerwanie plomb na walizkach i ich otwarcie miało się dokonać w obecności Kazimierza i Mieczysława Janoszów.

Kazimierz odjechał pustym mercedesem do Bielska-Białej. Major Strzemień zatelefonował do MSW, do swego szefa, pułkownika Mieczysława Szwarza, mówiąc, że „ma kupę szmalu" - Janosz dostarczył około dwustu kilogramów złota. Zachęcony informacją podwładnego Szwarz, po kilku godzinach jazdy, dotarł do Słubic służbowym mercedesem. Skarb Janoszów ruszył do Warszawy. Na ulicy Rakowieckiej major Strzemień osobiście wtaszczył walizki ze złotem do gabinetu swego szefa. Szwarz przyjął złoty transport od podwładnego i ukrył we własnym sejfie.
Pułkownik Mieczysław Szwarz, który w sejfie w gabinecie na Rakowieckiej przetrzymywał skarb Janoszów, nie kryje dziś dumy z tamtego dokonania peerelowskiego wywiadu:
- Złote precjoza dostarczyliśmy do Skarbu Państwa. W porównaniu z dzisiejszymi aferami to był pikuś, a nie żadna afera „Żelazo". Państwo zyskało.
W 1984 roku Marian Orzechowski, wówczas sekretarz Komitetu Centralnego PZPR i członek Biura Politycznego, znalazł się w tajnej komisji badającej aferę „Żelazo". W ochranianym przez mundurowych ośrodku wypoczynkowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Magdalence pod Warszawą przez dwa dni i dwie noce przeglądał dokumenty wywiadu związane z tą operacją. Mimo że był najwyższym funkcjonariuszem reżimu, nie wolno mu było robić własnych notatek. Marian Orzechowski, profesor historii, przeżył szok, przeglądając supertajne materiały wywiadu PRL:
- Pierwsza rzecz, która mi się nasunęła w trakcie czytania dokumentów, to kompletnie bezprawne poczynania naszego wywiadu. Zbrodnicze. Oto grupa kryminalistów na terenie Republiki Federalnej Niemiec, w Hamburgu, dokonywała napadów na jubilerów, zakłady jubilerskie, grabiła drogocenne rzeczy i następnie z pomocą naszych służb specjalnych transportowała zdobycze na teren Rzeczpospolitej. Ludzi, którzy przywozili te zrabowane rzeczy, eskortowali od granicy między Polską a NRD specjalni oficerowie MSW. W trakcie akcji zdobywania środków padła jedna ofiara śmiertelna, jeden z jubilerów został zabity.

A druga refleksja była taka: narażono nasze interesy międzynarodowe. Proszę sobie wyobrazić, że służby specjalne, służby kryminalne RFN złapały któregoś z uczestników tych działań, zdemaskowały go, odkryły jego powiązania z MSW. Byłby skandal międzynarodowy. Trzeba dodać, że był to okres, kiedy autorytet i prestiż Polski na Zachodzie nie należał do zbyt wysokich. Ujawnienie „Żelaza" jeszcze bardziej pogrążyłoby Polskę w opinii światowej.
Marian Orzechowski przyznaje, że czytał dokumenty „Żelaza" jak kartki z sensacyjnej powieści.
- Jak z kryminału wyglądał też opis wystawy drogocennych rzeczy zrabowanych w Niemczech - mówi. - Wystawę zorganizowano w MSW Zaproszono na nią ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Franciszka Szlachcica, zaproszony też został premier kraju. Zgodnie z tym, o co prosił mnie generał Jaruzelski, po przeglądzie dokumentów akcji zrobiłem bardzo obszerną notatkę. Do dzisiaj żałuję, że nie zostawiłem sobie kopii, ale byłem lojalnie nastawiony i nie chciałem łamać zaleceń, żeby nie zostawiać żadnych śladów. Opisałem, jak to się wszystko działo, jak się dokonywało. Postulowałem, aby sprawa nie zakończyła się na wnioskach partyjnych, kwalifikowała się do wyciągnięcia prawnych konsekwencji. Chodziło o postawienie przed sądem Mirosława Milewskiego, który był dyrektorem departamentu MSW, i innych odpowiedzialnych za „Żelazo" ludzi.

Orzechowski więcej o sprawie nie słyszał, a jego wnioski zbyto milczeniem. Ówczesny szef komunistycznej partii generał Wojciech Jaruzelski, inicjator powołania tajnej komisji, nie wracał do tematu.

Koniec pokolenia MTV. Naturalna śmierć kultowej stacji
Koniec pokolenia MTV. Naturalna śmierć kultowej stacji
Noc Bibliotek. Wyjątkowe wydarzenie w całej Polsce
Noc Bibliotek. Wyjątkowe wydarzenie w całej Polsce
Byłem na koncercie Lady Gagi w Szwecji. Najlepsze popowe show ostatnich lat?
Byłem na koncercie Lady Gagi w Szwecji. Najlepsze popowe show ostatnich lat?
Obrazy w zawrotnych cenach. Zebrano ponad 577 mln zł na aukcjach
Obrazy w zawrotnych cenach. Zebrano ponad 577 mln zł na aukcjach
Matematyczny geniusz za fortepianem. Piotr Pawlak otrzymał owacje na stojąco
Matematyczny geniusz za fortepianem. Piotr Pawlak otrzymał owacje na stojąco
Ogromna oglądalność Konkursu Chopinowskiego w TVP Kultura. A widzów jest coraz więcej
Ogromna oglądalność Konkursu Chopinowskiego w TVP Kultura. A widzów jest coraz więcej
Polak podbija Konkurs Chopinowski. "Mistrzowski i przekonujący"
Polak podbija Konkurs Chopinowski. "Mistrzowski i przekonujący"
Sarsa: jestem dziwna i trudna - dla mnie to komplement [WYWIAD]
Sarsa: jestem dziwna i trudna - dla mnie to komplement [WYWIAD]
Drew Struzan nie żyje. Stworzył legendarne plakaty do filmów
Drew Struzan nie żyje. Stworzył legendarne plakaty do filmów
Paryż w sercu Warszawy. 11. edycja Gali French Touch – La Vie en Rose
Paryż w sercu Warszawy. 11. edycja Gali French Touch – La Vie en Rose
Koniec pewnej epoki. MTV wyłączy nadawanie
Koniec pewnej epoki. MTV wyłączy nadawanie
(A)Polityczna hańba Eurowizji. Koniec udawania walki o wolność? [OPINIA]
(A)Polityczna hańba Eurowizji. Koniec udawania walki o wolność? [OPINIA]