Doula umierania. Była pierwszą osobą w Polsce z takim zawodem

- Ludzie zgłaszają się do mnie w dwóch typowych sytuacjach: kiedy ktoś zmarł i trzeba przygotować pogrzeb, i gdy w rodzinie jest osoba na ostatnim etapie życia – z powodu choroby lub starości - mówi Anja Franczak, doula umierania. Jak wygląda jej pomoc?

Kim jest doula umierania?Kim jest doula umierania?
Źródło zdjęć: © Pexels
Magdalena Drozdek

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Wielka Litera publikujemy fragment książki "Ze śmiercią im (nie) do twarzy" Anny Matusiak. To rozmowa z Anją Franczak, założycielką Instytutu Dobrej Śmierci.

Założyłaś Instytut Dobrej Śmierci, jesteś doulą umierania, mistrzynią ceremonii pogrzebowych. Pełnisz wiele funkcji zawodowych krążących wokół spraw związanych ze śmiercią. A widzę radosną, uśmiechniętą, pełną wewnętrznego światła kobietę. To dowód, że podejście do śmierci się zmienia. Przestaje to być temat, który wiążemy tylko z mrokiem. Instytut ma pięć lat. Wyobrażam sobie, że jeszcze pięć lat temu, próbując edukować w tych kwestiach, odbijałaś się od ściany, bo tak boimy się śmierci, że udajemy, że jej nie ma. Czy tak było?

Faktycznie odbijałam się, ale na szczęście trafiłam na wiele osób, które chcą być częścią zmiany kulturowej. Na początku znajdowałam je punktowo, teraz pojawiają się coraz częściej, w różnych branżach i częściach społeczeństwa. Z mojej perspektywy to rodzaj kolektywnego procesu, który zaczyna zachodzić w kwestiach śmierci, życia i refleksji, o co w tym wszystkim chodzi.

Kiedy zdecydowałaś się odbyć kursy, które dają potrzebne do tego kompetencje, świadomość społeczna była jeszcze mniejsza. Dlaczego to zrobiłaś?

Moja droga była pełna zwrotów. Z jednej strony doświadczenia związane z osobistymi stratami. Śmierć pojawiła się w moim życiu. Z drugiej – spotkania z osobami, które mnie inspirowały. Początkowo były to głównie osoby spoza Polski: z Niemiec, Holandii, Anglii. Były to doule umierania, towarzyszki w żałobie, projektantki osobistych ceremonii pogrzebowych. Spotkania z nimi poszerzyły moje horyzonty. Poczułam, że ten temat mnie woła, chciałam się uczyć, rozwijać, chłonęłam wiedzę jak gąbka, choć jeszcze nie wiedziałam, co z nią zrobię. Wtedy nawet nie myślałam, że stanie się to moją drogą zawodową.

Najpierw wiedza miała służyć tobie, a potem postanowiłaś pomagać innym. Jak wygląda szkolenie na doulę umierania? Dziś sama je prowadzisz, więc pewnie znasz jego stałe elementy.

Na początku powiem kilka słów o tej funkcji. Przez ostatnie dekady kontakt społeczeństwa ze śmiercią został mocno ograniczony. Ludzie umierają w instytucjach: szpitalach, domach opieki. Straciliśmy bezpośredni kontakt z ostatnim etapem życia naszych bliskich i z tym, co dzieje się z ciałem po śmierci. Rytuały żegnania zmarłych, które kiedyś były integralną częścią kultury, zostały zepchnięte na margines. Zamiast bezpośredniego kontaktu pojawiło się oddelegowanie: umierającymi zajmują się lekarze, zmarłymi – branża pogrzebowa. To mechanizm obiecujący ochronę przed trudnymi emocjami.

Doule umierania proponują zupełnie inne podejście. Nie chodzi o to, by przerzucić odpowiedzialność na kolejnego specjalistę, ale by przywrócić te kompetencje społeczeństwu. Szukamy sposobów, by obcowanie z tematami śmierci i żałoby znów stało się częścią kolektywnego doświadczenia. Żeby odzyskać tę część życia i kultury. Szkolenia mają dać taką podstawową wiedzę o procesie umierania, o tym, co się wtedy dzieje, jak to wygląda, jak wspierać, jak pomóc, jak się troszczyć, jak wnieść ciepło i miłość w ten wymagający czas. To nie jest skomplikowane. Jest to wiedza dostępna dla każdej i każdego z nas. Nie trzeba studiować pięć lat, żeby się nauczyć, jak kogoś odprowadzić, jak komuś towarzyszyć w umieraniu.

Wkraczasz w trudnym momencie w życiu rodziny. To nie jest czas radości i świętowania, ale moment pełen bólu i cierpienia. Czym się różnisz od typowego psychologa zajmującego się żałobą?

Szczerze mówiąc, nie wiem, kim jest psycholog żałoby. W Polsce to nawet nie funkcjonuje jako specjalizacja.

Masz rację. To nie jest wyodrębniony obszar. Nawet na studiach psychologicznych temat żałoby jest marginalizowany.

Na większości uczelni poświęca się temu tematowi bardzo mało czasu. Przekazywane są głównie przestarzałe teorie, takie jak koncepcja pięciu etapów żałoby, co prowadzi do schematycznego myślenia. Ludzie zgłaszają się do mnie w dwóch typowych sytuacjach: kiedy ktoś zmarł i trzeba przygotować pogrzeb – choć zdarza się, że słyszę na przykład: "Piętnaście lat temu moja siostra odebrała sobie życie, a ja nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam. Czy możemy o tym porozmawiać?" – i gdy w rodzinie jest osoba na ostatnim etapie życia – z powodu choroby lub starości.

W takich przypadkach rodziny chcą podejść do tego świadomie, zredukować lęk i lepiej przygotować się na to, co nadejdzie. Spotykam się z nimi osobiście, rozmawiamy przez telefon lub online. Moja rola nie polega na tym, by siedzieć przy łóżku umierającego i wyręczyć w tym rodzinę, ale na wzmacnianiu bliskich. Pomagam im zdobyć wiedzę i narzędzia, które pozwalają lepiej zrozumieć ten proces i znaleźć zasoby potrzebne do tego, by być w nim z większym spokojem.

Rozumiem. Czy mówisz także o fizjologicznych aspektach umierania, które pomagają bliskim rozpoznać objawy i zorientować się, w którym momencie procesu się znajdują? Dzięki temu wiedzą, że pewne zmiany w oddechu czy spojrzeniu osoby odchodzącej oznaczają, że to już blisko?

Zgadza się. Chodzi o rozpoznawanie symptomów, które pozwalają się zorientować, że zbliżamy się do ostatniego momentu. Wiele osób po prostu nie wie, jak wygląda proces umierania.

Bardzo dużo osób nawet nie widziało z bliska zmarłej osoby. Coraz częściej zwłoki są palone, na pogrzebie nie ma już otwartej trumny.

Kulturowo znaleźliśmy się w takim momencie, że z różnych powodów doszliśmy do wniosku, że najlepiej odwrócić wzrok od tego tematu. Tymczasem ta decyzja, patrząc z szerszej perspektywy, nie wychodzi nam na dobre.

(...)

Rozumiem, że kiedy rodzina prosi cię o wsparcie, przygotowujesz ją do tej chwili, ale zostawiasz bliskim sam moment śmierci, bo to tak intymny czas, że należy tylko do nich.

Nie wykluczam, że kiedyś będę obecna przy tym momencie z osobami, które zaprosiły mnie do współpracy, ale jak dotąd się to nie wydarzyło. Znam to tylko z własnej rodziny. Uważam, że moja funkcja douli jest dobrze spełniona, kiedy mogę się wycofać, a rodzina czuje się na tyle ugruntowana, że poradzi sobie sama. Zawsze może do mnie zadzwonić, ale to jest jej moment.

Jest takie powiedzenie, że człowiek umiera i rodzi się sam. Co o tym myślisz? Nawet jeśli towarzyszą mu bliscy, umierający jest już kilka kroków dalej…

Myślę, że to tak naprawdę samotny krok. Nawet jeśli zastanawiamy się nad tym, jak mogłaby wyglądać nasza sytuacja rodzinna na starość – z partnerem lub partnerką, którzy będą z nami do końca, albo z dziećmi, które się nami zaopiekują – ostatecznie i tak jesteśmy sami w chwili odejścia z tego świata. Dlatego tak ważna jest praca nad relacją z samym sobą i przygotowanie samego siebie do umierania.

Przygotowujesz także osoby, które cierpią i znajdują się w stanie niepogodzenia? Czy zdarza ci się pracować z kimś, kto jeszcze nie zaakceptował swojej sytuacji?

Tak, choć nie da się ludzi jednoznacznie rozdzielić: ktoś pogodzony, ktoś niepogodzony. To płynny i często zmieniający się proces. Obserwuję nieraz dysonans między miejscem, w którym znajduje się osoba umierająca, a miejscem, w którym są jej bliscy. Czasem ten umierający wypiera sytuację i nie chce o niej mówić, a rodzina jest gotowa na rozmowę. Częściej jednak bywa odwrotnie. Na przykład ktoś mówi: "Mój czas się kończy. Chciałabym, żeby na mój pogrzeb założono mi tę sukienkę". A rodzina odpowiada: "Przestań mówić takie rzeczy!".

Jest w tym trochę takiej dziecięcej logiki: jak zamknę oczy i nikogo nie widzę, to jestem też niewidoczna dla innych. Takie zachowanie mnie porusza. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a w obliczu śmierci kogoś bliskiego uciekamy się do dziecięcych metod odsuwania tematu. Czy nie obciąża cię ciągłe funkcjonowanie w tych bolesnych obszarach?

Ludzie często pytają, czy takie tematy mnie nie przygnębiają. Czy nie mam ochoty porozmawiać o czymś weselszym. Dziś na przykład jestem trochę smutna, ale nie z powodu rozmowy o śmierci. Przygnębiają mnie inne sprawy, co jest naturalne. Może za dwie godziny poczuję się inaczej, a jutro już w ogóle będzie dobrze. Co ciekawe, praca z tematem umierania czy żałoby rzadko mnie smuci.

Przynosi spokój?

Trochę tak. Temat umierania potrafi być dla mnie źródłem spokoju, ale to też kwestia tego, jak podchodzę do pracy z innymi. Potrafię rozróżnić czyjąś historię i moją. Nie oznacza to, że buduję mur i trzymam dystans. Wręcz przeciwnie, staram się zachować profesjonalną bliskość. Kiedy masz dokładnie określoną definicję siebie, swoich granic i wartości, możesz bardzo zbliżyć się do osoby, która przeżywa ból, a mimo to pozostać sobą. Wymaga to oczywiście świadomości i pracy – można się tego nauczyć. Sama zajmuję się tym już od kilku lat i widzę, że to podejście dobrze na mnie działa.

Oczywiście, aby zachować równowagę, korzystam z superwizji i na różne sposoby dbam o swój dobrostan. Mam też w swoim życiu przestrzenie, w których pozwalam sobie na całkowity luz, głupkowatość i mnóstwo humoru. Dzięki temu udaje mi się utrzymać równowagę. Temat śmierci jest ważną częścią mojej tożsamości i codzienności, ale to nie jestem cała ja. Różne odcienie i inne obszary mojego życia pozwalają mi zachować balans.

(...)

Czy zdarzyła ci się sytuacja, która dotknęła cię bardziej niż zwykle, która sprawiła, że miałaś ochotę zrobić sobie dłuższą przerwę?

Nie, nie było aż takiej sytuacji, która zmusiłaby mnie do dłuższej przerwy. Ale po każdej ceremonii pogrzebowej jeden dzień poświęcam na odpoczynek. Nawet jeśli ze względu na emocje wcale nie muszę tego robić. To jedna z moich zasad. Element dbania o mój dobrostan. Są jednak sytuacje, które są dla mnie trudniejsze. Na przykład, gdy śmierć jest połączona z przemocą, uzależnieniami czy toksycznymi relacjami. Są to tematy, w których nie czuję się kompetentna, i wtedy włączam innych specjalistów. Jeśli chodzi o samą śmierć, mam w sobie pewien spokój. Ale kiedy dochodzą inne trudne aspekty, to już wykracza poza moje możliwości.

Anja Franczak – założycielka Instytutu Dobrej Śmierci, edukatorka w tematach śmierci i żałoby, doula umierania, mistrzyni ceremonii pogrzebowych i certyfikowana towarzyszka w żałobie. Wspiera ludzi na ostatnim etapie życia, ich bliskich oraz osoby po stracie poprzez konsultacje indywidualne, szkolenia i warsztaty. Tworzy oraz prowadzi osobiste ceremonie pożegnań oraz pogrzeby humanistyczne. W pracy przywiązuje dużą wagę do rytuałów.

"Ze śmiercią im (nie) do twarzy"
"Ze śmiercią im (nie) do twarzy" © Materiały prasowe
Źródło artykułu: WP Kultura

Wybrane dla Ciebie

Pierwszy headliner Open'era. The Cure zagra w Polsce
Pierwszy headliner Open'era. The Cure zagra w Polsce
Fortepianowe igrzyska w Warszawie. Startuje XIX Konkurs Chopinowski
Fortepianowe igrzyska w Warszawie. Startuje XIX Konkurs Chopinowski
Zmysłowa superprodukcja. W rolach głównych gwiazdy "1670"
Zmysłowa superprodukcja. W rolach głównych gwiazdy "1670"
Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
Wielkie gwiazdy, ciche emocje. Kalendarz wydarzeń kulturalnych w październiku 2025 r.
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
"Nie zapomnę tego momentu do końca życia". Niezwykle szczera spowiedź Katarzyny Butowtt
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Sting da koncert w Sopocie. Wyjątkowe wydarzenie w Operze Leśnej
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Erykah Badu w Polsce. Podwójna uczta dźwięków w Gdyni
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Kultura WPełni. Anna Maria Sieklucka o życiu po filmie "365 dni" i nowym thrillerze
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Teatr Wielki w Poznaniu zaprasza na Festiwal Moniuszki
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Inspiracje nigdy się nie kończą: rozmowa z Krzesimirem Dębskim
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
Lot nad publicznością, ogień, tryskający gejzer. Show, jakiego PGE Narodowy nie widział
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego
ORLEN otwiera Strefy Melomana z okazji Konkursu Chopinowskiego