Nawet kiedy rap staje się popem, Pezet nadal jest mistrzem [RECENZJA]
Chyba nikt nie ma wątpliwości – rap od dawna jest nowym popem. Niestety, w mainstreamie roi się od słabizny. Na szczęście Pezet na "Muzyce popularnej" przypomina, czym naprawdę jest rap: przemyślany, pełen emocji i mistrzowskiego storytellingu.
"Muzyka popularna" to album, który zaskakuje lekkością i świeżością spojrzenia na rap. To nie jest typowa, w pełni autobiograficzna płyta – raczej swoisty wehikuł czasu, który pozwala artyście powspominać własną młodość, a jednocześnie popatrzeć na współczesne realia młodych ludzi. Nie znajdziemy tu typowej, dorosłej refleksji ani moralizatorskiego tonu – wręcz przeciwnie, jest młodzieżowo, energicznie, a momentami nostalgicznie. I właśnie dlatego jest tak przyjemnie.
Już otwierający utwór "Gdy przegrywasz" pokazuje, że album nie boi się mrocznych zakamarków codzienności i własnych słabości, ale robi to z lekkością i subtelnym humorem. Kubi Producent nadaje wszystkiemu pulsującą, rytmiczną oprawę, która wciąga od pierwszych taktów.
"Presja środowiska" to prawdziwy storytelling z lat dwudziestych życia artysty – kawałek, który opowiada o zagrożeniach, które kiedyś czyhały w młodzieżowym świecie, i jednocześnie pokazuje, że wiele z tych wyzwań wciąż jest aktualnych. W warstwie muzycznej utwór balansuje między sentymentalnym brzmieniem a nowoczesnym beatem, tworząc idealne tło dla refleksji.
"1670". Przy tej scenie najtrudniej im było zachować kamienną twarz
W "Plan B" Pedro i Frenkie G wnoszą swoje charakterystyczne flow, a tekst staje się rozmową między pokoleniami. To kawałek, który łączy wspomnienia z perspektywy młodego dwudziestolatka z teraźniejszością, pokazując, że mimo upływu czasu pewne emocje i dylematy pozostają niezmienne.
"Odległość" to jeden z najważniejszych momentów albumu. "Nagrywam swój pierwszy track. Zmieniły się czasy. Zamówiłem matchę z yuzu, ale słucham tego bitu i to znaczy dla mnie dużo" - wybrzmiewają niezwykle mocno. Zwłaszcza teraz, kiedy każdy z nas oddala się od siebie coraz bardziej. Z każdą minutą i z każdym kliknięciem telefonu. Produkcja Favsta buduje melancholijny klimat – bit nie jest agresywny, nie domaga się natychmiastowego skakania, raczej zaprasza do refleksji. W połączeniu z tekstem tworzy to utwór‑medytację.
Pezet - Odległość (prod.favst)
"Zachody i zorze" to moment ciszy i kontemplacji na płycie – melancholijny, ale wciągający. Raper używa nostalgii nie po to, by użalać się nad sobą, ale by pokazać kontrast między tym, co było, a tym, co mogłoby być teraz. To takie spojrzenie na świat młodych oczyma kogoś, kto pamięta swoje dwudziestki.
Nowością w tonie płyty jest "Lowlife" z Chivasem – kawałek pełen miejskiego luzu i swobodnej narracji. Wspólne flow dwóch artystów tworzy kontrast między bardziej refleksyjnymi fragmentami albumu a ulicznym, bezpretensjonalnym brzmieniem. To numer, który pokazuje, że artysta potrafi odnaleźć się w różnych kontekstach. Jednocześnie należy podkreślić jak mocnym zawodnikiem jest Chivas, który niemalże dyktuje swój ton całości.
Pezet - Lowlife feat. Chivas (prod. Err Bits)
Całość jest jak luźna rozmowa z przyjacielem – czasem zabawna, czasem melancholijna, zawsze autentyczna. "Muzyka popularna" to płyta, która łączy pokolenia, nie udając, że ma gotowe odpowiedzi na wszystkie pytania. To po prostu rap, który słucha się z przyjemnością, pozwalając jednocześnie na refleksję nad tym, jak różnie i jednocześnie podobnie wygląda życie młodych ludzi w różnych czasach.
I jeżeli tak ma wyglądać współczesny rap, to niech tak będzie. Czy Pezet ma prawo do uzurpowania sobie prawa do oceny całego rynku? Odpowiedź jest chyba oczywista, a ci, którym się to nie podoba, niech nagrają album, który będzie, chociaż w połowie tak dobry jak ten. Mic drop.
Bartosz Sąder, dziennikarz Wirtualna Polska