Piąty jeździec Apokalipsy
Co do jednego zapanowała powszechna zgoda. Ulica, którą wieziono dziennikarzy, była najszersza w nowożytnym świecie. Tylko Tom Rowsc z "New York Timesa" wyłamał się i zapewniał, że nigdy w historii nie istniała szersza. Dziwić mogła mała liczba przechodniów, ale Rowse wytłumaczył zaraz, że jest ich tylu co na Piątej Alei, lecz w tak wielkich przestrzeniach nie rzucają się w oczy.
Budynek hotelu "Bagdad" był olbrzymi i cały świecący, nie tylko z powodu kolorowych lampek ułożonych w życzliwy gościom napis w języku arabskim. Gdyby nie był życzliwy, nie sięgałby dwóch pięter, wytłumaczył sobie Hurtman i wszedł za wszystkimi do hallu o wielkości proporcjonalnej do wszystkiego w tym mieście. Komitet powitalny był tak duży, że na każdego dziennikarza przypadały trzy osoby, w tym jedna na etacie siłacza. Hurtman nie bronił się wcale przed wyrwaniem torby z ręki, choć zauważył, że Jason Ryan uległ dopiero po krótkiej szamotaninie.
Szef witających, nieduży młody człowiek w białej koszuli, długo czytał z kartki, posługując się nienaganną angielszczyzną. Cieszył się w imieniu swojego przywódcy, swojego narodu i w swoim własnym. Potem przedstawił najlepszy sposób na poznanie historii Republiki Południowej Arabii, jej dnia dzisiejszego i roli, jaką spełniała dla światowego pokoju. Aby jak najszybciej zapoznać się z tym wszystkim, należało wysłuchać wykładów wspomaganych najnowszymi osiągnięciami komputerowej sztuki wirtualnej. Odbywać się miały rano i wieczorem w sali konferencyjnej hotelu.
- Czy wykłady są obligatoryjne, czy też ci, którzy znają wybitne dokonania Republiki Południowej Arabii, mogą wyjść na miasto?! – spytał Tom Rowse z niewinną miną.
- Nie ma takiego obowiązku, choć nie ukrywam, że liczymy na to, iż drodzy goście nie zlekceważą wysiłku, który nasi naukowcy włożyli w przygotowanie wykładów - odpowiedział z uśmiechem szef komitetu powitalnego.
- Przepraszam, nie zrozumiałem. Czy możemy na własną rękę opuszczać hotel? - Rowse nie zamierzał ustąpić.
- To pytanie wydaje się obraźliwe, ale na pewno nie miał pan takich intencji. To wolny kraj i goście mogą robić to, na co mają ochotę. Czuję się jednak w obowiązku ostrzec, że imperialne zakusy Stanów Zjednoczonych nie dały naszym obywatelom wielu powodów do szanowania tego państwa. Mogą więc zdarzyć się incydenty polegające na głośnym wyrażaniu niechęci. Nie wszyscy też moi rodacy są w stanie odróżnić narodowość naszych gości.
- Czyli nie radzi pan wychodzić? - spytała Doris Pelle.
- Źle mnie pani zrozumiała. Proszę tylko o zachowanie ostrożności. Jesteśmy do państwa dyspozycji i do naszych należy zapewnienie wszelkiej opieki. Wystarczy podnieść palec, a zgłosi się opiekun lub opiekunka i zaprowadzi w każde miejsce. Zresztą po spotkaniu generała Nadaffa z senatorem Bonwellem i konfederacji prasowej mamy zaplanowaną dla państwa wycieczkę po kraju. A teraz obsługa hotelu pokaże przygotowane pokoje...
Kiedy Hurtman zobaczył swój apartament. Pomyślał, że zaszła pomyłka. Nie tylko armatura łazienki sprawiała wrażenie złotej, ale nawet rzeźbiona rama łóżka wydała szlachetny ton, kiedy na próbę zapukał w nią metalowym kluczem.
- Królu Fajsalu, idziesz w miasto ze starym Bizonem czy dasz sobie wciskać kit na propagandowych pogadankach? - spytał Jason Ryan, wchodząc do jego pokoju.
- Wpisałem się na listę chętnych do wysłuchania wykładu o historii Republiki Południowej Arabii.
- Masz nadzieję, że będzie krótki? Przeliczysz się, sięgną do samego Mahometa.