Najpiękniejszy jubileusz świata, czyli 50-lecie Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza [ZDJĘCIA, RELACJA]

Tworzą duet, który od pięciu dekad dyryguje nastrojami wielu pokoleń. Jak na tak wielkie nazwiska przystało, jubileusz świętowali w Teatrze Wielkim — Operze Narodowej w wypełnionej po brzegi sali. W towarzystwie znakomitych gości Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz przypomnieli, że muzyka może być doskonała.

Włodzimierz Korcz i Alicja MajewskaWłodzimierz Korcz i Alicja Majewska
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Paweł Trześniowski
Bartosz Sąder

Gości w Teatrze Wielkim — Operze Narodowej przywitano subtelnym wykonaniem "Piosenek, z których się żyje". Tradycyjnie — ona za mikrofonem, on za fortepianem. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że będzie to blisko trzygodzinny koncert, który na zawsze zapisze się w pamięci przybyłych, a być może na kartach historii polskiej muzyki. W końcu niewielu artystów może pochwalić się jubileuszem 50-lecia. A przy tym nadal być na absolutnym topie i to nie na TikToku, ale w sercach milionów Polaków.

Chwilę później Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz przypomnieli wielki przebój "Być kobietą". Utwór stał się jedynie pretekstem do opowiedzenia anegdot z długiej współpracy artystycznej pary. Zresztą te wyjątkowe historie przeplatały znakomitą muzykę.

Na te seriale czekamy!

Ona z przekąsem podkreślała jakim wymagającym i trudnym mistrzem jest Korcz, a on z czarującym uporem przypominał, że w ciągu pięciu dekad, napisał znacznie więcej piosenek — nie tylko dla Majewskiej. Chociaż tych skomponował zdecydowanie najwięcej. "Skutki tego ryzykownego czynu ponoszę do dzisiaj" — żartował ze sceny. "Nie żałujesz?" — dopytywała wokalistka. "A co mam powiedzieć po 50 latach?" — podsumował z uśmiechem muzyk.

"Modlitwa króla Heroda", "Wielki Targ" to mniej znane utwory artystów, ale na pewno nie mniej znakomite. Jednym z największych marzeń Alicji Majewskiej było wyśpiewanie na jubileuszu piosenek, które nie są radiowymi szlagierami. Co uniemożliwiają jej zazwyczaj krótkie występy na telewizyjnych festiwalach. Tym razem się udało.

Alicja Majewska i Michał Bajor
Artur Andrus i Alicja Majewska
Alicja Majewska
Alicja Majewska
Alicja Majewska

— Kilka lat temu jechałam pociągiem do Krakowa, w którym siedziała kobieta z pieskiem. Po podróży podeszła do mnie i zapytała, czy mogłabym nagrać kilka słów dla jej syna, który jest moim wielkim fanem. Rafał też śpiewa — przytoczyła w pewnym momencie Majewska. — Po pięciu latach okazał się najjaśniejszą gwiazdą młodego pokolenia — dodała. Po kilku minutach publiczność nie miała już wątpliwości — na scenie pojawił się Ralph Kaminski, z którym artystka przypomniała utwór "To nie sztuka". Wystarczyła chwila, żeby zrozumieć, że oboje mówią tym samym muzycznym językiem i doskonale się uzupełniają.

Zanim wieczór uświetnił kolejny gość, wybrzmiały "Realizm realny" oraz "Jaki piękny świat". Kiedy zaś pewnym krokiem po teatralnej scenie kroczył Andrzej Lampert, gwiazda wieczoru wspominała Zbigniewa Wodeckiego, który miał jej zawsze powtarzać, żeby nie nagrywała już nowych płyt, bo drugiego "Żagla" już nie wylansuje. Po chwili publiczność raczyła się już dźwiękami, znakomitego "Lubię wracać". Wtedy też polały się pierwsze łzy wzruszenia na sali. Było jeszcze "Wróć do mnie" Krawczyka oraz "Gdzie ci artyści szaleni", ale już solo. "Muszę się iść przebrać" — rzuciła gwiazda i znikła za kurtyną.

Wtedy pierwsze skrzypce, a może bardziej — klawisze — przejął w końcu Włodzimierz Korcz. Przypominając historię ze swojego wyjazdu do Belgii, gdzie w jednej z restauracji postanowił zagrać na fortepianie. Myślał, że zaimponuje piosenką nieznajomemu Belgowi. Jakże się zdziwił, kiedy mężczyzna podszedł do niego i solidną polszczyzną powiedział mu: "Pięknie komponował ten nasz Chopin", nie wiedząc, że słucha właśnie najznakomitsze instrumentalne wykonanie utworu "Jaka róża, taki cierń". Warszawska publiczność też miała to szczęście. A wtedy łzy wzruszenia polały się na sali po raz drugi.

Alicja Majewska i Ralph Kaminski
Alicja Majewska i Ralph Kaminski © Materiały prasowe | Paweł Trześniowski

"Wszystko może się stać" i "Żyć się chce" okazały się jedynie wstępem dla kolejnego gościa. Bo tego wieczoru nie mogło przecież zabraknąć przyjaciela tej dwójki — Michała Bajora. "Moja miłość największa", czyli piosenka, którą pani Alicja sprezentowała kiedyś Michałowi, on ją wylansował, a od kilku lat świetnie sobie radzą, wykonując ją w magiczny sposób w duecie.

Dalej już było tylko lepiej: "Podróżą każda miłość jest" i "Na dwa dni" z monumentalnym zakończeniem w wykonaniu znakomitego Artura Andrusa. Ten został zresztą na scenie nieco dłużej, bo przecież nie mógł zapomnieć o uraczeniu tłumu aktorskim wykonaniem "O sercu szczerozłotym". "Włodzimierz Korcz jest perfekcyjny do szlag trafienia" — rzuciła w pewnym momencie ze sceny Majewska i trudno się z nią nie zgodzić. Kiedy na scenie dochodziło do drobnych wpadek, piosenkę przerywano i zaczynano od nowa. Nie dla własnego widzimisię, a po prostu — z szacunku do publiczności.

Kiedy z głośników w końcu wybrzmiało przepiękne "Panie Przybora, Panie Wasowski" wokalistka podkreśliła, że utwór jest jej osobistym sprzeciwem. "Sprzeciwem przeciwko: »Jak się macie Sopot?« zamiast »Dobry wieczór państwu«" - tłumaczyła, trochę ucierając nosa młodemu pokoleniu, które swoich fanów nie traktuje z należytą powagą, a niejeden z nich potrafi przerwać nagle koncert — bo tak — dla zasady. Coś, co Alicji Majewskiej nigdy nie przyszłoby do głowy, no, chyba że publiczność nie szanowałaby jej samej.

Alicja Majewska
Alicja Majewska © Materiały prasowe | Paweł Trześniowski

"Smutne do widzenia" oznaczało, że powoli wieczór dobiegał końca. Wcześniej jednak na scenie pojawił się ostatni gość wieczoru — Piotr Cugowski. Podobno gdyby Korcz chciał śpiewać, to chciałby mieć głos właśnie tego wokalisty. Wspólnie z panią Alicją wykonywał "Przed nocą i mgłą" z legendarnego już serialu "07 zgłoś się".

I kiedy wydawało się, że lepiej już nie będzie, to przyszedł czas na "Odkryjemy miłość nieznaną" w wyjątkowej wersji. Zamiast tradycyjnego tekstu w pierwszej zwrotce, Majewska śpiewająco opowiedziała historię powstania utworu. Bo przecież utwór został napisany dla Danuty Błażejczyk, wtedy jeszcze debiutantki. Nie chciała go nagrać i uważała, że nie jest w jej stylu. Wtedy trafił do Majewskiej, która zaśpiewała go w Opolu. "I tak muszę go śpiewać na każdym koncercie do końca życia" — wyjaśniła z przekąsem wokalistka.

Grande finale to oczywiście jeden z największych przebojów tego duetu, czyli "Jeszcze się tam żagiel bieli". Spektakl został nagrodzony przez publiczność kilkuminutowymi owacjami na stojąco. Jak przystało na wielką gwiazdę estrady, Alicja Majewska nie mogła opuścić sali bez bisów, których szczęśliwy tłum oczywiście się domagał. Na koniec podziękowano wszystkim zaproszonym gościom, wśród których nie było oczywiście żadnej kobiety. "Nie chciałam robić sobie konkurencji" — zażartowała gwiazda.

Alicja Majewska
Alicja Majewska
Alicja Majewska
Alicja Majewska

Duet Korcz/Majewska pokazał, jak powinien wyglądać znakomity jubileusz, żeby oczarować publiczność. Bo kiedy muzyka broni się sama, to niepotrzebne są wszelkie ozdobniki odwracające uwagę od tego, co najważniejsze. To koncert, który przypomniał wszystkim, że dźwięk żywego instrumentu nigdy nie ustąpi miejsca skomputeryzowanym beatom. Szkoda, że tak niewielu artystów dzisiaj o tym pamięta. Na szczęście, chociaż miejsce na sali Teatru Wielkiego — Opery Narodowej jest ograniczone, koncert był rejestrowany. Bo takie chwile warto uwiecznić na zawsze...

Bartosz Sąder, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Na niego patrzyli wszyscy. Adam Kałduński zachwycił publiczność Konkursu Chopinowskiego
Na niego patrzyli wszyscy. Adam Kałduński zachwycił publiczność Konkursu Chopinowskiego
Rodzina ujawnia nieznane historie z życia Osbourne'a. "Ozzy naprawdę cierpiał"
Rodzina ujawnia nieznane historie z życia Osbourne'a. "Ozzy naprawdę cierpiał"
Romantyczny Chopin – światowa premiera immersyjnej wystawy
Romantyczny Chopin – światowa premiera immersyjnej wystawy
Artysta (nie)amerykański. Bad Bunny — Portorykańczyk, który podzielił USA
Artysta (nie)amerykański. Bad Bunny — Portorykańczyk, który podzielił USA
Eric Clapton już w kwietniu wystąpi w Polsce
Eric Clapton już w kwietniu wystąpi w Polsce
Miała bujne życie intymne. Zna ją każdy Polak, ale nie z tej strony
Miała bujne życie intymne. Zna ją każdy Polak, ale nie z tej strony
Koncert dla człowieczeństwa. Gwiazdy jednoczą się dla Gazy [RELACJA]
Koncert dla człowieczeństwa. Gwiazdy jednoczą się dla Gazy [RELACJA]
Taylor Swift pobiła kolejny rekord. Jej film zapisał się na kartach historii
Taylor Swift pobiła kolejny rekord. Jej film zapisał się na kartach historii
"Służące do wszystkiego". Spektakl o podziałach klasowych i systemowej przemocy
"Służące do wszystkiego". Spektakl o podziałach klasowych i systemowej przemocy
10-minutowe owacje. Widzowie nie dali mu zejść ze sceny
10-minutowe owacje. Widzowie nie dali mu zejść ze sceny
Wystartował Konkurs Chopinowski. Za nami występ dwóch braci z Polski
Wystartował Konkurs Chopinowski. Za nami występ dwóch braci z Polski