Stuhr jako prezydent Polski. Alternatywna rzeczywistość w prowokacyjnym spektaklu
Polski hymn śpiewany w jidysz, biało-czerwona flaga ozdobiona gwiazdą Dawida, prezydent Stuhr, szukający swojego wewnętrznego Żyda - to tylko niektóre zawrotne pomysły z przewrotnego krakowskiego spektaklu "Jeszcze Polska nie zginęła" o relacjach polsko-żydowskich.
W krakowskim offowym teatrze Barakah można zobaczyć spektakl "Jeszcze Polska nie zginęła", dzieło Michaela Rubenfelda i Doroty Abbe - razem napisali scenariusz, wyreżyserowali to przedstawienie i zagrali w nim główne role. To political fiction z niedalekiej przyszłości - rzecz dzieje się w 2028 roku. Punktem wyjścia jest zniszczenie Izraela przez państwa arabskie i zaproszenie trzech milionów Żydów do Polski, które okazuje się impulsem do potężnych zmian w kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na te filmy czekamy. Szykują się prawdziwe hity
Rubenfeld i Abbe próbują odpowiedzieć na pytania: co mogłoby z tego wyniknąć i jak zmieniłaby się Polska pod wpływem takiej fali osób uchodźczych o żydowskim pochodzeniu? Polska miałaby się w tej wizji stać Nowym Syjonem, Polską Rzeczpospolitą Żydowską. W jednej ze scen symboliczny głos Polski woła do Żydów wprost: "wracajcie, jestem cała dla was", nowym symbolem państwa staje się biało-czerwona flaga z gwiazdą Dawida, a hymn narodowy brzmi ze sceny wykonany w jidysz.
Stuhr w kipie i tałesie
Spektakl, utrzymany w konwencji telewizyjnego show, ma lekki, w wielu momentach czysto komediowy charakter. Rubenfeld i Abbe zadbali o nagromadzenie wywołujących śmiech elementów, takich jak np. nauka i wspólne śpiewanie piosenki "Wlazł kotek na płotek" w jidysz w wirtuozerskim wykonaniu Mai Polki, niemal stand-uperskie monologi czy mocno ironiczne nagrania video, na których różne osoby opowiadają o swojej konwersji na judaizm. Nie jest oczywiście przypadkowe, kim one są. To: piłkarz, małżeństwo byłego księdza i katechetki, a wreszcie para gejów.
Na żart o największym rozmachu wyrasta to, co robi w tym spektaklu, pojawiający się gościnnie, wyłącznie na projekcjach video, Maciej Stuhr. Gra tu w zasadzie alternatywną wersję samego siebie: słynnego aktora, który zostaje wybrany na prezydenta Polski. Po drodze sam przechodzi konwersję - jak przystało na gwiazdę ekranu robi to na oczach wszystkich: podczas reality show zatytułowanego jednoznacznie: "Stuhr: w poszukiwaniu wewnętrznego Żyda". Występy Stuhra, który ma na sobie prezydencki garnitur, ale także kipę i tałes, mają bardzo kabaretowy wymiar, szybko wchodzą wręcz na poziom mocnego absurdu.
Kto z twojej rodziny zabił Żyda?
Ale ten spektakl to nie tylko kpiny i żarty. Bardzo szybko okazuje się, że stawka jest tu o wiele wyższa. A związane z nią napięcie rośnie: najbardziej widać to w pytaniach, które padają w stronę publiczności. Zaczyna się od niewinnych i banalnych: kto ma dzieci, kto ma psa czy kota? Przy tych o to, kto jest Żydem, kto podejrzewa, że może nim być, a kto nie chce się do tego przyznać, zaczyna być nieco niezręcznie. A naprawdę niewygodnie robi się, kiedy postać grana przez Rubenfelda zadaje ostatnią serię pytań: czy ktoś z twojej rodziny uratował Żyda? Wydał Żyda? Zabił Żyda? Publiczność wyraźnie, choć w duchu, cieszy się, że to tylko teatr, a pytania są retoryczne.
Pojawiają się w tym przedstawieniu również momenty przejmujące: bardzo osobiste, albo tylko sprawiające wrażenie osobistych, monologi autorów na temat ich żydowskiej tożsamości i relacji z Polską. Dorota Abbe opowiada o ojcu, który przez całe życie - spędził je w Polsce - musiał ukrywać swoją żydowską tożsamość, bojąc się nieprzyjemności, a nawet represji ze strony sąsiadów, obcych ludzi, władz. Michael Rubenfeld z kolei - w życiu prywatnym kanadyjski Żyd z polskimi korzeniami, który kilka lat temu przeprowadził się do Krakowa - zwierza się z tego, że przez wiele lat wychowywany był w niechęci, a może wręcz nienawiści wobec Polski, którą długo musiał w sobie zwalczać.
Zakończenie odwracające znaczenia
Spektakl "Jeszcze Polska nie zginęła" to, ukryta pod kabaretowym płaszczykiem, poważna refleksja na temat bardzo skomplikowanych relacji polsko-żydowskich. W krótkim czasie udaje się tu poruszyć kilka palących kwestii o wymiarze zarówno historycznym, jak i współczesnym: opowiedzieć o wpływie ludności żydowskiej na polską kulturę, rozliczyć część polskich win wobec Żydów, przeanalizować ambiwalentny stosunek Żydów do Polski jako kraju, który przez wiele wieków był dla nich gościnnym domem, a potem - jak mówią postacie ze sceny - zdradził ich i wyparł się.
Ale to bynajmniej nie tak, że Rubenfeld i Abbe wystawiają Polsce rachunek, oskarżają, zajmują jednoznaczne stanowisko. Nic z tych rzeczy: dość skutecznie udaje im się unikać stereotypów i prostych rozwiązań. Sami pokazują swoje wątpliwości wobec wielu spornych kwestii z zakresu relacji polsko-żydowskich.
Najlepiej świadczy o tym niezwykle przewrotny i bardzo zaskakujący finał przedstawienia. O ile wcześniej można było odnieść wrażenie, że autor i autorka zajmują jednoznaczne stanowisko w wielu sprawach, zakończenie spektaklu stawia na głowie wszystko, co się do tej pory działo na scenie. To, co zdawało się być dobroduszne, przyjazne, pociągające za sprawą swojej poczciwości, nagle okazuje się toksyczne, przemocowe i wyjątkowo opresyjne.
To też odpowiedź na ewentualne zarzuty, że spektakl promuje Izrael, co w obliczu dzisiejszej sytuacji w Gazie staje się co najmniej dyskusyjne. Owszem, nad sceną powiewa błękitno-biała flaga z gwiazdą Dawida, ale ostatnie pięć minut przedstawienia zupełnie zmienia jej znaczenie.
A spektakl okazuje się, owszem, bardzo życzliwy wobec żydowskiej kultury i tożsamości, ale zarazem zjadliwie krytyczny wobec polityki Izraela i Netanjahu. A szerzej: wobec wszelkich ideologii, które powołując się na prześladowania wobec siebie, stosują jeszcze bardziej radykalne środki wobec własnych przeciwników. Beztroska komedia na koniec zamienia się w mądre, mocno brzmiące ostrzeżenie.
Dla Wirtualnej Polski Przemek Gulda
Sekta i "Syreny" wśród hitów Netfliksa, mocne sceny w "I tak po prostu", genialne "Mountainhead" i wielka wojna gigantów w kinach. Co dzieje się w "Mission Impossible" i ile tam Marcina Dorocińskiego? O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Mountainboard czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: