T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Zespół T.Love ogłosił zakończenie współpracy z gitarzystą Janem Benedekiem – jednym z najbardziej rozpoznawalnych muzyków w historii grupy i współtwórcą jej przełomowego brzmienia z lat 90. Muniek Staszczyk w rozmowie z WP Kultura opowiedział o kulisach tego trudnego rozstania, przyczynach decyzji i planach zespołu na przyszłość.
T.Love poinformowało o rozstaniu z Janem Benedekiem. W oficjalnym komunikacie w mediach społecznościowych zespół podziękował gitarzyście za wspólną pracę i życzył mu powodzenia w dalszej karierze. Jednak pod powierzchnią tej neutralnej wiadomości kryły się emocje, napięcia i osobiste rozczarowania.
– Nasze relacje z Jankiem po prostu się pogorszyły. I to nie tylko na płaszczyźnie muzycznej, ale też prywatnie – wyjaśnił Muniek Staszczyk w rozmowie z WP Kultura. – Z całym szacunkiem, ale nie byłem już w stanie tego dalej ciągnąć. To była spokojna, dorosła rozmowa. Nie było kłótni, boksu, jak to się mówi. Po prostu doszliśmy do ściany. Powiedziałem: "Janek, wybacz, ale dalej nie dam rady". I wiesz co? Jak się obudziłem następnego dnia, to poczułem, jakby mi się rozpadło małżeństwo. Jakbym się rozstał z bratem. Cholernie mi było smutno.
W wypowiedzi lidera zespołu pobrzmiewało poczucie straty, ale i ulgi. Jak sam mówi, relacja z Benedekiem od zawsze miała swoje wzloty i upadki. – To nie jest pierwszy raz. Rozstaliśmy się już w 1993 r. Potem wróciliśmy do siebie przy mojej płycie solowej. Wydawało się, że będzie lepiej. Myślałem, że złagodniał, że dojrzał. Ja sam też jestem po sześćdziesiątce, on przed pięćdziesiątką. Ale przez te ostatnie trzy lata znów zaczęły się napięcia, nieporozumienia, jakieś niesnaski – opowiada Muniek.
Sara Dragan jest światowej klasy skrzypaczką. "Rodzice nie chcieli, bym szła w tę stronę"
"Piszę z Perkozem, nie z Jankiem. I to mu się nie podobało"
Jednym z powodów rozejścia się dróg muzyków były różnice artystyczne. Nowy album T.Love, zatytułowany "Orajt", który ma ukazać się w marcu 2026 r., powstawał głównie we współpracy Muńka z gitarzystą Jackiem Perkowskim, znanym jako Perkoz. Jan Benedek również wniósł kilka kompozycji, ale – jak się okazuje – ich ostatecznie nie usłyszymy.
– Janek miał kilka kawałków, ale było ich mało. I miał pretensje, że wybrałem inne. Że "postawiłem na innego konia" – jak to ujął. No i wycofał swoje utwory z płyty – mówi Staszczyk. – Rozumiem jego rozczarowanie. Ale prawda jest taka, że lepiej mi się teraz pracuje z Perkozem. Tak się ułożyło. Poprzednią płytę pisałem z Jankiem, teraz bardziej kliknęło z Jackiem. To naturalne. Ale Janek tego nie kupił. Powiedział, że nie czuje tej muzyki, nie czuje tego kierunku. I że to nie jego bajka.
Choć rozstanie miało być kulturalne i pozbawione dramatycznych gestów, Benedek również postanowił publicznie zabrać głos. W emocjonalnym wpisie na swoich profilach społecznościowych zasugerował, że zabrakło wzajemnego szacunku i przejrzystości w komunikacji:
– "Dojechaliśmy do stacji końcowej naszej współpracy z Zygmuntem Staszczykiem. Ja jadę dalej swoją drogą z paroma refleksjami. Do wspólnego tworzenia muzyki potrzebne są wspólne emocje, przyjacielskie relacje, szacunek i transparentność. Tego zabrakło" – napisał muzyk.
Nowy-stary gitarzysta: Maciej Majchrzak wraca do T.Love
Po odejściu Benedeka do zespołu wrócił Maciej Majchrzak, który również jest ważną postacią w historii T.Love. To on dołączył do grupy po pierwszym odejściu Benedeka i nagrał z nią m.in. kultowy album "Prymityw".
– Maciek to nie jest nowy gitarzysta z castingu. To część naszej historii. Pisał muzykę do takich numerów jak "Nie, nie, nie" czy "Chłopaki nie płaczą". Znamy się jak łyse konie. Z Perkozem i resztą chłopaków dobrze się dogaduje. Jasne, brzmienie koncertowe się zmieni – może nie stracimy, ale na pewno pójdzie w inną stronę. I to jest OK – ocenia Muniek.
"Mam 60 lat i nie chcę się już kłócić przez SMS-y"
W szczerej rozmowie Muniek Staszczyk przyznaje, że z wiekiem coraz trudniej znosi konflikty i napięcia w zespole. – Wiesz, ja mam swoje problemy na głowie – rodzinne, zdrowotne, wychodzi teraz moja książka, wywiad-rzeka "Chłopaki płaczą". Jestem zmęczony ciągłymi kłótniami, SMS-ami, mailami. Mam 60 lat, nie chcę się już boksować – mówi.
– Z Jankiem próbowałem się dogadywać. Ale to narastało. Jak w każdej rodzinie – czasem jedno słowo za dużo i miarka się przebiera. I tak właśnie było. Ale nie chowam urazy. Kocham go jak brata. Nadal. Jesteśmy hetero, ale się kochamy. Po prostu nie mogliśmy dalej razem grać. Za dużo to nas wszystkich kosztowało.
"Nic nie wykluczam. W T.Love wszystko się może zdarzyć"
Choć obecnie drogi Muńka i Benedeka znów się rozchodzą, frontman zespołu nie wyklucza, że kiedyś jeszcze się spotkają na scenie lub w studiu. – T.Love to jest zespół jak lawa – ciągle się coś zmienia, coś wybucha, coś się wypala. Tyle już było powrotów, że nic nie wykluczam. Może za trzy lata znowu coś razem nagramy. A może nie. Czas pokaże.
Zespół skupia się teraz na pracy nad albumem "Orajt", który, jak mówi Muniek, powstał w znacznie luźniejszej atmosferze niż poprzedni: – Przy "Hau, hau" było wielkie ciśnienie – czy ludzie to kupią, czy klasyczny skład się sprawdzi. A teraz? Teraz robimy swoje, bez parcia. Młodzież mówi: mamy wy...ane. I coś w tym jest. Zrobiliśmy tę płytę z radością. I to słychać.