Tak wyglądały ostatnie miesiące życia Stanisława Tyma. "Na dwa tygodnie przed śmiercią rozmowy się urywają"
Stanisław Tym zmarł w grudniu zeszłego roku w wieku 87 lat. Mimo problemów zdrowotnych, starał się uczestniczyć w premierach teatralnych i utrzymywać kontakt z przyjaciółmi. "Wiele razy zastanawialiśmy się, co się ze Staśkiem dzieje i czego tak naprawdę mu potrzeba" – ujawniła Krystyna Janda na łamach biografii "Tym. Człowiek szczery na trzy litery" (Wyd. Otwarte).
Śmierć Stanisława Tyma zasmuciła środowisko kulturalne, które już od prawie rok opłakuje odejście aktora. Artysta nie skarżył się na problemy zdrowotne, choć wiadomo, że poważnie chorował. W ostatnich miesiącach życia pozostawał w stałym kontakcie z przyjaciółmi, z którymi prowadził wielogodzinne rozmowy telefoniczne. Dopiero tuż przed śmiercią nie był już w stanie rozmawiać, czego dowiadujemy się z jego biografii przygotowanej przez Katarzynę Stoparczyk. Autorka zacytowała słowa kilku przyjaciół Tyma, w tym Krystyny Jandy i Magdy Umer.
Tym, Kołaczkowska, papież Franciszek... Ich POŻEGNALIŚMY w ciągu roku
Katarzyna Stoparczyk: "Tym. Człowiek szczery na trzy litery" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Rozdział: "Trzech na milion"
Pod koniec życia Stanisław ma w zwyczaju dzwonić do kilku wybranych przez siebie osób. Do ich grona należy Krystyna Janda. Jednak rozmowy tych dwojga nie przeradzają się w wielogodzinną wymianę poglądów dotyczącą kondycji natury ludzkiej czy świata. Do Jandy Stanisław dzwoni konkretnie, a scenariusz rozmowy za każdym razem jest ten sam. Tym dzwoni, gra na organkach, opowiada żart lub dykteryjkę. Po czym z troską w głosie pyta o samopoczucie aktorki i czy na pewno wszystko u niej w porządku.
W ten sposób okazuje życzliwe zainteresowanie, sam będąc już mocno schorowanym i słabym. O swoim zdrowiu mówić nie chce. Natomiast wielogodzinne dyskusje odbywa m.in. z muzykiem Januszem Bogackim.
– Umówiliśmy się, że dzwonimy do siebie przed północą, żeby się wyspać. Staszek zawsze tego przestrzegał. Dzwonił np. za minutę dwunasta, a potem gadaliśmy już sobie przez pół nocy.
Mężczyźni rozmawiają ze sobą często, żartują, omawiają bieżące sprawy. Na dwa tygodnie przed śmiercią Stanisława rozmowy się urywają.
– Słuchaj, chyba nie dam ci już do słuchawki Staszka, bo jest z nim bardzo źle. Nie ma sensu, żebyś ty się męczył i żeby on się męczył, bo się nie dogadacie – tym razem telefon odbiera Anna Nastulanka.
Stanisław uśmierza ból opioidami, które powodują otępienie. Choruje na amyloidozę, w której komórki nowotworowe produkują w szpiku kostnym nieprawidłowe białko. W Polsce na tę chorobę zapada każdego roku około trzech osób na milion. Choroba szybko postępuje, osłabia nerki. Stanisław regularnie jeździ do szpitala na dializy. Na przełomie listopada i grudnia 2024 roku nie jest już w stanie rozmawiać z przyjaciółmi.
– Wiele razy zastanawialiśmy się, co się ze Staśkiem dzieje i czego tak naprawdę mu potrzeba, ale profesor Eugeniusz Butruk, który go leczy, tak jak i zresztą przed laty leczył naszą Agnieszkę [Osiecką], nie chce nam tego powiedzieć. "To jest tajemnica Stanisława", powtarza, a my po takiej informacji za każdym razem zostajemy w niewiedzy – mówi Krystyna Janda.
Dla niej i pozostałych przyjaciół jest to sytuacja trudna. Tym bardziej że Stanisław często jest wobec ludzi szczodry. Hojnie, odruchowo wręcz, pomaga nie tylko bliskim sobie osobom. I nie chce nic w zamian. Nie ma oczekiwań ani nie bywa zgorzkniały, wręcz przeciwnie.
"Ludzie, ja Gieniowi [profesorowi Butrukowi] tak wiele zawdzięczam!"
To wyznanie przez długi czas jest dla przyjaciół Stanisława jedyną informacją dotyczącą stanu jego zdrowia. Powtarzane z czułością, wyraża wdzięczność i przyjaźń. Bo Tym już tak ma – kiedy zna człowieka chwilę dłużej, od razu się z nim zaprzyjaźnia. Choć zażyłość z profesorem Butrukiem to dla niego śmiertelnie poważna sprawa. Stanisław ma wbudowany radar, papierek lakmusowy prawdy. Dzięki niemu skanuje człowieka i wie, kim naprawdę ta osoba jest. Rzadko się myli. Jeśli uzna kogoś za swego, nie opuszcza go, a już zwłaszcza w potrzebie.
"Dzień dobry, nazywam się Stanisław Tym" – żartobliwie zaczyna rozmowę z dobrze znaną mu od lat 60. koleżanką, Magdą Umer. Jest wigilijny wieczór. Wcześniej Stanisław dowiaduje się, że u Magdy dzieje się źle. Nie czeka. Natychmiast łapie za słuchawkę telefonu. Kiedy słyszy głos koleżanki, najpierw sięga po harmonijkę, potem prosi Magdę, by pamiętała, że nie zostawi jej z kłopotami samej.
Przyjaciele doceniają Stanisława. Wiedzą też, że unikatowa empatia, jak mówi Magda Umer, "jest konstytutywną cechą jego osoby, ale również ważnym budulcem jego absolutnie wyjątkowego talentu".
Kiedy umiera, Umer żegna go tymi słowami: "A dzisiaj byłam w lesie na spacerze z ukochanym psem Fejsbukiem i modliłam się o to, żeby po tamtej stronie przywitał i Jurka Dobrowolskiego, i Zosię Merle, i wszystkie ukochane psy. Jak marzyć, to marzyć. Żegnaj, Staszku umiłowany".
Książka "Tym. Człowiek szczery na trzy litery" ukaże się 12 listopada 2025 roku.