Widok poraża i łamie serce. Tak dziś wygląda spuścizna zmarłej gwiazdy
Violetta Villas, a właściwie Czesława Maria Gospodarek z domu Cieślak, zmarła 5 grudnia 2011 roku w dramatycznych okolicznościach. Od 14 lat jej dom stoi opuszczony, w coraz gorszym stanie na skraju Lewina Kłodzkiego. Okoliczni mieszkańcy wciąż mają nadzieję, że kiedyś powstanie w nim muzeum Violetty Villas.
Jej głos był charakteryzowany jako sopran koloraturowy, czyli najwyższy głos kobiecy o rozszerzonej skali. Krąży opowieść, że w połowie lat 60., gdy występowała w Paryżu w sali koncertowej Olimpia, podczas śpiewu sopranistki słychać było jak drży wielki kryształowy żyrandol. Wśród świadków tego niecodziennego widoku byli krytycy muzyczni, który nazwali Violettę Villas "głosem ery atomowej".
Urodziła się 10 czerwca 1938 roku w Heusy w Belgii. Co ciekawe, ochrzczono ją imionami Violetta Élisa, lecz ojciec zarejestrował ją w miejscowym urzędzie jako Czesławę Marię Cieślak. Bolesław Cieślak wyjechał z Polski za chlebem. Był górnikiem. Powrócił do kraju wraz z rodziną po II wojnie światowej. Jesienią 1946 roku zamieszali w Lewinie Kłodzkim. Przepięknie położonej wsi, tuż przy słynnym wiadukcie kolejowym nad drogą krajową numer 8 z Wrocławia do Kudowy Zdrój.
"Kultura WPełni". Daniel Olbrychski nie zamierza milczeć. "Dlaczego miałbym mieć odebrany głos?"
W Polsce Bolesław Cieślak pracował najpierw jako komendant milicji, a później jako zwrotnicowy na kolei. Jego żona była bufetową w restauracji. Czesława od najmłodszych lat przejawiała swój muzyczny talent, grała na różnych instrumentach. Miała słuch absolutny. Rodzinny dom przyszła Violetta Villas opuściła już w 1956 roku, gdy podjęła naukę śpiewu w Szczecinie, Wrocławiu, a następnie w Warszawie. Tak rozpoczęła się jej wielka, światowa kariera. Do Lewina Kłodzkiego, jako stała jego mieszkanka, powróciła dopiero w 1998 roku.
Mimo światowej sławy życie Violetty Villas nie było usłane różami. A przynajmniej nie zawsze i nie wszędzie. Była kolorową, nietuzinkową, przez co często niezrozumianą postacią. "Zaczęto z niej szydzić. W recenzjach pisano, że kreuje się na Amerykankę i że zapomniała, jak mówić po polsku. Mówiono, że nie ma urody, rozumu, stylu. Pisano: wieśniaczka, która liznęła trochę świata, garkotłuk, bezguście. Nie potrafiono odmówić jej tylko jednego: głosu" - wspomina syn piosenkarki Krzysztof Gospodarek w książce Kopińskiej "Z nienawiści do kobiet".
Znalazła się też na celowniku komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Według dokumentów w 1968 roku dobrowolnie przyjęła propozycję współpracy z wywiadem SB MSW. Miała za zadanie "wśród poznanych kontaktów towarzyskich przekazywać informacji o osobach, które posiadają bezpośrednie lub pośrednie dojście do tajnych materiałów i informacji w administracji i ośrodkach naukowych w USA". Ta współpraca nie była raczej owocna i zakończyła się w 1973 roku. Miała jednak poważne konsekwencje dla Villas.
"Mamę zaczęli nachodzić ubecy. Myślę, że to był początek jej depresji. Śledzenie, dręczenie nie wpływa dobrze na psychikę człowieka. Widziałem, że jest w ogromnym stresie. Zaczęła nadużywać różnego rodzaju leków uspokajających i alkoholu. (…) Myślała, że wszystko przez to, że nie współpracuje ze służbami tak, jak oni chcą. Ale pewnie chodziło o to, że zwyczajnie kojarzyła się z sukcesem w Stanach. Czyli nie wpisywała się w wizerunek 'gwiazd socjalistycznych' w Polsce. Dla mamy brak jej utworów w telewizji i w radiu to było tak, jakby przestała istnieć jako człowiek" - uważa Gospodarek.
Ucieczką od trosk, problemów psychicznych, lęków stała się dla Villas miłość do zwierząt. Zdecydowała się założyć w Lewinie Kłodzkim schronisko dla bezdomnych czworonogów, jednak z czasem i ta decyzja obróciła się przeciwko artystce: nie była w stanie zapanować nad swoimi podopiecznymi, których było coraz więcej i więcej. Aż popadła w kłopoty finansowe.
W tym czasie psychiczny stan zdrowia Villas zaczął się pogarszać, do czego przyczyniła się też Elżbieta B. "opiekunka" artystki, która odseparowała ją od rodziny i znajomych oraz skłoniła do zmiany testamentu. Violetta Villas zmarła 5 grudnia 2011 roku. Lekarz pogotowia, cytowany przez "Gazetę Wyborczą" oświadczył: "W pomieszczeniu było zimno i brudno. Zmarła leżała w pozycji nienaturalnej na baczność. Była brudna". Gdy prokurator i policjanci przyjechali do domu Villas, nie mogli przesłuchać "opiekunki", ponieważ kobieta była pijana. Miała ponad trzy promile alkoholu we krwi.
Po wielu miesiącach sądowych batalii Elżbieta B. trafiła do więzienia, a dom gwiazdy w Lewinie Kłodzkim odzyskał Krzysztof Gospodarek. Niestety, nie był to koniec "udręk duszy" Violetty Villas. Wybuchł bowiem spór pomiędzy synem artystki a gminą Lewin Kłodzki o to, jak należy uczcić pamięć słynnej mieszkanki podgórskiej wsi. Ponieważ Gospodarek nie zgodził się używanie pseudonimu artystycznego matki najpierw powstała Izba Pamięci Violetty V. Obecnie nosi już ona pełną nazwę. Można ją zwiedzać od poniedziałku do soboty. Znajduje się w Gminnym Ośrodku Kultury i Biblioteki w Lewinie Kłodzkim.
Wystawa prezentuje m.in. bardzo ciekawe unikalne zdjęcia Violetty Villas w różnych okresach jej życia i twórczości. Można też podziwiać oryginał oraz kopie jej słynnych strojów. Szczególnie jedna suknia przyciąga wzrok: ta, w której występowała w Casino de Paris w Las Vegas. Lewin Kłodzki i Izba Pamięci Violetty Villas to magiczne miejsce związane z kulturą na mapie Polski.
Muzea i izby przypominają nam o przeszłości - tej dobrej i pięknej, a także gorzkiej, a czasami smutnej. "Ta Izba Pamięci ma za zadanie przekazać potomnym, kim była niesamowita artystka Violetta Villas oraz zapisać w ich sercach chociaż część jej twórczości oraz historii" - tak głosi motto izby z Lewina Kłodzkiego.
Tymczasem rodzinny dom artystki zaczyna przypominać ruinę. Obecnie jest on w rękach jej syna, ale zanim udało mu się wygrać sądową walkę o nieruchomość, budynek mocno podupadł. De facto jeszcze za życia Villas był w coraz gorszym stanie. Przeprowadzone przez lata remonty i dobudówki naruszyły pierwotny wygląd domostwa.
Od strony wiejskiej uliczki Lewina wygląda on jak peerelowska ruina z odpadającym tynkiem i zbutwiałym, drewnianym płotem. A przecież jest to zabytkowa willa wybudowana w 1904 roku. Jej pierwotny kształt można przez chwilę dostrzec przez okna samochodu, jadąc drogą krajową numer 8.