Transcendencja zaklęta w dźwiękach. Awangardowe misterium Rosalíi [RECENZJA]
W świecie, gdzie muzyka stała się towarem, Rosalía tworzy modlitwę z dźwięku. "LUX" to album, który nie prosi o uwagę — on ją pochłania. To światło, które rani i leczy jednocześnie. Pop zamieniony w rytuał, w którym dusza tańczy razem z bólem. To dzieło kompletne.
"LUX" to album, który wyrywa pop z pułapki banału i radiowej przewidywalności. To dzieło, które wkrada się pod skórę, przenika do krwi, sprawia, że serce bije w rytm kontrabasów i wiolonczeli, które pulsują jak tłuste bity klubowych parkietów. Każdy utwór jest osobnym światem, w którym tradycja flamenco i fado splata się z awangardową orkiestracją i chóralnymi pejzażami, tworząc muzyczną ekstatyczną medytację. Rosalía nie ucieka od swoich korzeni – romansuje z nimi, poddaje je transformacji, ale nigdy nie zdradza ich ducha.
Już promocyjne "Berghain", nagrane z Björk i Yves Tumorem, pokazało, że w dzisiejszych czasach wystarczy siła samej muzyki, by światowy odbiór nastąpił natychmiast, bez gigantycznej kampanii marketingowej. Tu nie ma miejsca na półśrodki ani syntetyczne wygładzanie – każdy dźwięk ma swoje znaczenie, każdy akord tętni, jakby chciał opowiedzieć historię duszy.
Instrumentarium jest monumentalne, a jednocześnie organiczne. London Symphony Orchestra i chóry Cor de Cambra del Palau de la Música Catalana oraz Escolania de Montserrat nie służą tylko dekoracji – tworzą światło i cień, przestrzeń, w której emocje Rosalíi unoszą się jak dym. Kontrabasy i wiolonczele nie podnoszą klasycznej dramaturgii, ale działają jak klubowe bity: głębokie, pełne mocy, wibrujące w ciele, sprawiające, że każdy takt staje się fizycznym doświadczeniem. To muzyka, która zmusza ciało do odczuwania, a umysł do refleksji.
"Wiedźmin". Serialowy Jaskier: "To, że Henry odszedł z serialu, nie oznacza, że odszedł z naszego życia"
Wokal artystki jest czystym instrumentem duszy. W "Memoria" i "Magnolias" wznosi się, opada, przemyka przez frazy z precyzją i subtelnością, która może wywołać ciarki. W "Mio Cristo Piange Diamanti" intymne otwarcie stopniowo eksploduje dramatyzmem orkiestry. Tekst balansuje między sacrum a profanum – Chrystus płaczący diamentami staje się metaforą absolutnej miłości, cierpienia, piękna i blasku, który rani. To symboliczne połączenie duchowości, ambicji i popowego medium, które rzadko spotyka się w mainstreamie.
W "La Yugular" artystka schodzi jeszcze głębiej — dosłownie do miejsca, gdzie głos i doświadczenia stają się wzajemnym uzupełnieniem. To pieśń śpiewana gardłem, pulsująca jak krew w szyi. Cielesność i duchowość stapiają się tu w jedno – jakby sama materia stała się nośnikiem emocji.
A potem przychodzi "Reliquia" – utwór, który wydaje się zapisem podróży przez pamięć. "Zgubiłam obcasy w Mediolanie, a uśmiech w Londynie" – śpiewa Rosalía, a każde słowo brzmi jak wyjęte z listu do samej siebie. Kiedy kończy się ten utwór, zostaje w nas poczucie, że wszystko, co utracone, staje się świętym śladem.
ROSALÍA - Berghain (Official Video) feat. Björk & Yves Tumor
"LUX" jest płytą kompletną – opowiada historię, prowadzi przez spektrum emocji od pierwszej nuty do ostatniego dźwięku. Nie ma tu "wypełniaczy" ani radiowych zapychaczy. Każdy utwór pełni funkcję narracyjną, każdy moment albumu jest starannie wyważony, jak strofa w poezji, której rytm i melodia mają znaczenie. Finałowe "Magnolias" zamyka cykl refleksją i zgrabną tożsamością – bez moralizatorstwa, lecz z absolutną autentycznością.
To krążek o kobietach – o ich ciele, sile, o byciu świętą i potępioną jednocześnie. Rosalia jakby chciała udowodnić, że świętość nie jest przeciwieństwem grzechu. W jej interpretacji kobieta może być boska właśnie dlatego, że jest niedoskonała. Co jest niezwykle potrzebnym komentarzem w dzisiejszych przeidealizowanych czasach.
ROSALÍA - Mio Cristo Piange Diamanti (Official Lyric Video)
W świecie muzyki, której żywotność w epoce TikToka liczy się w dniach, "LUX" jest rzadkim dowodem na to, że album jako dzieło skończone wciąż ma znaczenie. To pop awangardowy na dzisiejsze czasy, monumentalny, ale też czuły, intymny i głęboko poruszający. Artystka idzie własną ścieżką, niepowtarzalną i odważną, pokazując, że współczesny pop może być dziełem sztuki, które pozostaje w pamięci na lata.
To światło, które przenika przez szczeliny współczesnego popu i oślepia prawdą. Rosalía nie śpiewa już dla świata — świat stał się jej instrumentem, który drży w jej głosie.
Bartosz Sąder, dziennikarz Wirtualnej Polski