Błękitne kręgi

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Został mianowany komisarzem w Paryżu, w piątej dzielnicy. Już po raz dwunasty szedł pieszo do swego nowego biura. Na szczęście przypadł mu Paryż.
Bo Paryż był jedynym miastem w kraju, które mógł pokochać. Długo przekonywał sam siebie, że nie ma znaczenia, gdzie mieszka, co je, jakie otaczają go meble ani w co się ubiera – choćby to były ciuchy, które ktoś mu dał, które odziedziczył albo znalazł Bóg wie gdzie.

Paryż, miasto z kamienia.
Co prawda były tu drzewa, to nieuniknione, ale co tam drzewa, wystarczyło nie zwracać na nie uwagi. Poza tym trzeba było omijać skwery i skwerki i wszystko było w porządku. Jeśli chodzi o rośliny, Adamsberg życzliwie odnosił się tylko do rachitycznych krzewów i warzyw, które nad ziemią wysuwały jedynie skąpe liście. Z pewnością Adamsberg wcale tak bardzo się nie zmienił, bo spojrzenia jego nowych kolegów przypomniały mu, jak dwadzieścia lat temu patrzyli na niego policjanci z Pirenejów, którzy starali się ukryć niechęć, szeptali coś za jego plecami, kiwali głowami, wykrzywiali się i bezradnie rozkładali ręce. Wszystkie te ciche gesty mówiły: co to za człowiek?!
Chociaż od pół godziny powinien być w biurze, wciąż siedział nad filiżanką kawy w barze.
Jednak nawet respekt, jakim otaczano czterdziesto-pięcioletniego dziś Adamsberga, nie upoważniał go do spóźnień. Spóźnił się już jako dwudziestolatek. Nawet z przyjściem na świat spóźnił się o szesnaście dni. Adamsberg nie miał zegarka, choć nie potrafiłby wyjaśnić dlaczego, bo w gruncie rzeczy nie miał nic przeciwko zegarkom. Ani przeciwko parasolom. Ani przeciwko innym rzeczom. I wcale nie pragnął robić wyłącznie tego, na co miał ochotę, ale po prostu nie potrafił zmusić się do robienia czegoś, co w danej chwili zupełnie nie odpowiadało jego nastrojowi. Nigdy nie był do tego zdolny, nawet kiedy tak bardzo chciał się przypodobać ładnej inspektor. Nawet dla niej. Mówiło się, że przypadek Adamsberga jest beznadziejny, i nawet on czasami tak sądził. Czasami, ale nie zawsze.
A dziś miał nastrój do przesiadywania nad filiżanką kawy. I bardzo wolno ją mieszał. Trzy dni temu jakiś facet dał się zabić we własnym składzie tkanin. Najwyraźniej prowadził podejrzane interesy, więc trzej inspektorzy Adamsberga szperali w kartotece jego kontrahentów i byli niemal pewni, że znajdą wśród nich zabójcę.

Adamsberg wszedł do komisariatu. W tej chwili jego ulubieńcem wśród inspektorów był Adrian Danglard, mężczyzna niezbyt przystojny, doskonale ubrany, o wydatnym brzuchu i równie okazałym zadku. Sporo pił i wydawało się, że po czwartej, a czasem nawet wcześniej, nie można na nim polegać. Ale był realny, bardzo realny – Adamsberg nie znalazł dotąd trafniejszych słów, którymi mógłby go określić. Danglard zostawił mu na biurku analizę wykonaną na podstawie kartoteki klientów hurtownika tkanin.

Po wyjściu inspektora Adamsberg sięgnął po przygotowane dla niego gazety. W trzech z nich znalazł to, czego szukał. Gazety nie wyolbrzymiały jeszcze rozmiarów zjawiska, jednak był pewien, że to w końcu nastąpi. Szybko i niezbyt starannie wyciął artykuł, który go zainteresował. Żeby naprawdę coś przeczytać, musiał dobrze się skoncentrować, a jeśli zdarzyło się, że musiał czytać na głos, było mu znacznie trudniej. Adamsberg był marnym uczniem, bo nigdy nie rozumiał, dlaczego kazano mu chodzić do szkoły, ale starał się sprawiać wrażenie pilnego i grzecznego, żeby nie zasmucać rodziców, a przede wszystkim, żeby się nie zorientowali, że lekceważy naukę. Przeczytał:
„Żart czy mania niespełnionego filozofa? Na razie wiemy tylko, że rysowane kredą kręgi plenią się na ulicach stolicy jak zielsko, które wyrasta nocą, i ogromnie intrygują paryskich intelektualistów. Mnożą się w coraz większym tempie. Pierwsze zauważono w dwunastej dzielnicy przed czterema miesiącami. Od tego czasu doliczono się już sześćdziesięciu trzech. Ta nowa rozrywka, która przypomina podchody, stała się tematem gorących dyskusji między ludźmi, którzy nie bardzo wiedzą, o czym rozmawiać w kawiarni. A ponieważ kręgów jest tak dużo, mówi się o nich wszędzie...”.
Adamsberg przerwał, żeby zerknąć na nazwisko autora artykuliku. To ten dureń, mruknął pod nosem, taki nie wymyśli prochu.
„...Wkrótce ludzie zaczną się zakładać, komu przypadnie zaszczyt zauważenia takiego kręgu pod własnymi drzwiami, kiedy rankiem będzie wychodził do pracy. Twórca tych kręgów, może cyniczny dowcipniś, a może najprawdziwszy szaleniec, osiągnął swój cel, jeśli jest nim zdobycie sławy. Zapewne przygnębia to każdego, kto ciężko pracuje przez całe życie, żeby zyskać renomę, bo błękitne kręgi dowodzą, że wystarczy kawałek kredy i nocna przechadzka po ulicach, aby stać się najsławniejszą postacią Paryża roku 1990. Nie wątpimy, że telewizja zaprosi go do udziału w programie «Fenomeny kulturowe schyłku drugiego tysiąclecia», jeśli rzecz jasna w końcu uda się go schwytać. Ale nasz rysownik jest niczym duch. Jeszcze nikt nie przyłapał go na rysowaniu dużych, niebieskich okręgów na asfalcie. Nie robi tego co noc, a miejsca zdaje się wybierać zupełnie przypadkowo. Z pewnością liczne gromady nocnych marków tropią go już dla czystej przyjemności. Życzymy udanych łowów”.

Wstał, żeby przynieść sobie kawę z sąsiedniego pokoju, gdzie stał dystrybutor i gdzie tak często widywało się Margellona. Jednak teraz zebrali się tu prawie wszyscy, a wśród nich czyniąca potworny zamęt kobieta, której Castreau cierpliwie tłumaczył: „Musi pani stąd wyjść”.

Adamsberg wziął swoją kawę i zwrócił oczy na kobietę, która mówiła coś ochrypłym głosem, wyraźnie zdenerwowana i smutna.
– A po co jest policja? – powtarzała kobieta, potrząsając czarnymi, sięgającymi ramion włosami. – Jeżeli któryś z was trochę się postara i udzieli mi drobnej rady, to chyba od tego nie umrze?! Ja będę go szukała przez dziesięć lat, a wam zajęłoby to może jeden dzień!
Teraz Castreau stracił już cierpliwość.
– Nic mnie nie obchodzą pani historyjki! – krzyknął. – Facet nie figuruje na liście osób zaginionych, prawda? W takim razie proszę się wynosić, to nie biuro ogłoszeń! A jeśli zamierza pani dalej zawracać nam głowę, wezwę szefa!
Adamsberg stał z tyłu, oparty o ścianę.
– Ja jestem tu szefem – powiedział, nie ruszając się z miejsca.
Matylda odwróciła głowę. Ujrzała mężczyznę o ciężkich powiekach i wyczytała z jego oczu rzadko spotykaną łagodność. Zwróciła uwagę na koszulę, która po jednej stronie wysunęła się z czarnych spodni, i na szczupłą twarz, zupełnie niepasującą do dłoni ukradzionych posągowi Rodina. Zrozumiała, że teraz życie stanie się lepsze.
Odsuwając się od ściany, Adamsberg otworzył drzwi swego gabinetu i skinął ręką, zapraszając Matyldę.

– Po co przyszła pani do komisariatu?
– Szukam mężczyzny, którego nie znam.
– Dlaczego go pani szuka?
– Co za pytanie! Dlatego że go nie znam!
– Rozumiem. – Adamsberg skinął głową.
– Śledziłam właśnie pewną kobietę na ulicy, ale straciłam ją z oczu. Poszłam więc do kawiarni i tam spotkałam przystojnego ślepca. Aż trudno uwierzyć, jak dużo ludzi potrafi się pomieścić na chodniku. Nie wiadomo już, gdzie zwrócić oczy, na dobrą sprawę trzeba by śledzić wszystkich. Rozmawialiśmy przez chwilę, ja i ten przystojny ślepiec, nawet nie pamiętam o czym, musiałabym zajrzeć do notesu, i w końcu zaczął mi się podobać. Zwykle jeśli ktoś mi się spodoba, nie przejmuję się tym, bo jestem pewna, że znowu go spotkam. Ale nie tym razem. W zeszłym miesiącu śledziłam dwadzieścia osiem osób, urządziłam dziewięć zasadzek. Zapisałam dwa i pół notesu. Przyzna pan, że miałam dość czasu, żeby rozejrzeć się po okolicy. Ale wszystko na nic, po moim ślepcu wszelki ślad zaginął. Trudno przełknąć taką porażkę. Nazywa się Karol Reyer, nic więcej o nim nie wiem. Przepraszam, ale wydaje mi się, że przez cały czas coś pan rysuje.
– Zawsze tak robię.
– Domyślam się, że nie pokaże mi pan tego rysunku?
– Zgadła pani. Nie pokażę go.
Adamsberg lekko się uśmiechnął.

– Jeżeli znajdę przystojnego ślepca, powiadomię panią.
– Dlaczego? Komu chce pan sprawić przyjemność? Mnie czy może znanej pani oceanograf, o której pisują w gazetach? – zapytała podejrzliwie Matylda.
– Ani jednej, ani drugiej. Tamtej kobiecie, którą zaprosiłem do swojego gabinetu.
– W takim razie zgoda – oświadczyła Matylda.
Przez chwilę milczała, jakby nie umiejąc podjąć decyzji. Adamsberg sięgnął po papierosa i kartkę. Nie, nie zapomni tej kobiety, tej cząstki zanikającego piękna świata. W dodatku nie potrafił z góry przewidzieć, jakie słowa padną z jej ust.
– Widzi pan – Matylda nagle przerwała milczenie – wszystko dzieje się po zapadnięciu zmroku, i w oceanie, i w mieście. Budzą się wszyscy, ci, którzy są głodni, i ci, którym doskwiera ból. Wstają także ci, którzy poszukują, jak pan, Janie Baptysto Adamsbergu.
– Uważa pani, że czegoś szukam?
– Z całą pewnością, i to wielu rzeczy równocześnie. Na przykład malarz błękitnych kręgów wychodzi, kiedy czuje głód. Włóczy się, szpieguje i nagle zaczyna rysować. Ja go znam. Szukałam go od samego początku i znalazłam tego wieczoru, kiedy wybrał zapalniczkę, tego wieczoru, kiedy uwięził głowę plastikowej lalki. Także wczoraj, przy ulicy Caulaincourt.
– Jak się pani to udało?
– Powiem panu, ale to nieistotne, mam swoje sztuczki. Zabawne, ale wydaje mi się, że on na to pozwala, jakby dawał mi się oswajać z daleka. Jeżeli chce go pan zobaczyć, proszę dołączyć do mnie któ-regoś wieczoru. Ale tylko po to, żeby spojrzeć na niego z daleka, nie podchodząc, nie niepokojąc go. Nie chcę dzielić się tym sekretem ze sławnym policjantem, ale z mężczyzną, który zaprosił mnie do swojego gabinetu.
– Zgoda – powiedział Adamsberg.
– Ale dlaczego interesuje pana mój malarz błękitnych kręgów? Przecież nie robi nic złego. Dlaczego pan się nim interesuje?
Adamsberg spojrzał Matyldzie w oczy.
– Ponieważ pewnego dnia sprawa nabierze innych wymiarów. Rzecz uwięziona w kręgu będzie się z czasem zmieniała. Proszę nie pytać, skąd to wiem, bo nie umiałbym odpowiedzieć. Wiem tylko, że to nieuniknione.
Potrząsnął głową i odsunął kosmyk włosów, który opadał mu na oczy.
– Tak, sprawa nabierze innych wymiarów.
Adamsberg wyprostował nogi i zaczął przekładać papiery na biurku.
– Nie mogę pani zabronić śledzenia go – dodał. – Ale szczerze odradzam. Proszę mieć się na baczności. Niech pani o tym pamięta.
Wyglądał na spiętego, jakby to wewnętrzne przeświadczenie przyprawiało go o mdłości. Matylda uśmiechnęła się i wyszła. Wkrótce potem Adamsberg opuścił gabinet i poszedł do Danglarda. Kładąc mu rękę na ramieniu, powiedział półgłosem:
– Jutro rano proszę się dowiedzieć, czy nocą pojawił się nowy krąg. Proszę go dokładnie obejrzeć, polegam na panu. Prosiłem tę kobietę, żeby uważała, bo sprawa stanie się poważna, Danglard. Od miesiąca kręgów jest coraz więcej. Pojawiają się częściej. W tym jest coś plugawego, czuje pan to?
Danglard zamyślił się na chwilę. Powiedział z wahaniem:
– Może raczej niezdrowego... Ale przecież to może być tylko przydługi dowcip...
– Nie, Danglard, nie. Te kręgi ociekają okrucieństwem.

Wybrane dla Ciebie
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"