Dla Polaków na zawsze będzie Leonem Zawodowcem. Opowiedział o polskich korzeniach swojej żony
Jean Reno odwiedził Polskę, by promować swoją pierwszą książkę "Emma". Podczas spotkania z publicznością opowiedział o tym, jak czuje się w roli pisarza, o poszukiwaniu ojca swojej żony, który był Polakiem i o tym, jak 11-letnia Natalie Portman obcięła mu włosy.
Jean Reno przyjechał do Polski, by promować swoją pierwszą powieść "Emma", która właśnie ukazała się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Albatros. Dla polskich widzów Reno to przede wszystkim aktor znany głównie z tytułowej roli w filmie Luca Bessona "Leon zawodowiec".
Również sam Jean Reno nie uważa się za pisarza. - Nie jestem pisarzem. Jestem kimś, kto opowiada historie - powiedział. - Jeżeli przede mną był ktoś taki jak Victor Hugo i on był pisarzem, to ja nim nie jestem. Chciałem napisać historię miłosną. Chciałem, żeby bohaterką była osoba z peryferiów. Kiedyś pojechałem na masaż z żoną i zrobiła go młoda kobieta. Zacząłem śnić o niej i o sile jej dłoni. Tak się zaczęła przygoda z pisaniem tej książki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oskarowi rekordziści. Ci aktorzy dostali najwięcej nominacji
Tytułowa bohaterka "Emmy" jest właśnie masażystką, pracującą w ośrodku talasoterapii w Bretanii. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy sułtanat Omanu zatrudnia ją do przeszkolenia personelu w centrum odnowy biologicznej. Tam się zakochuje. - Znalazła miłość z kimś z innej kultury, z Omanu. On jest synem premiera, bardzo ważną postacią w Omanie. W dodatku jest zaręczony z córką sułtana - opowiadał Reno. Ale to dopiero początek kłopotów Emmy.
Jean Reno powiedział, że ma pomysł na kontynuację "Emmy". Zdradził też, że we Francji powstaje serial na podstawie książki. Na pytanie, co mu dało napisanie tej książki, odpowiedział: - Dzięki "Emmie" przestałem się bać pustej kartki, mogę usiąść i po prostu pisać. Postanowiłem opowiedzieć historię mojego życia w formie musicalu. Premiera będzie w maju 2026 r. w Tokio. Tytuł tego musicalu to "Camel" ("Wielbłąd"). To "Emma" mnie do tego popchnęła.
Jean Reno został zapytany też o to, dlaczego postanowił napisać książkę, a nie stworzyć film, z którym jest związany od lat. - Dawno temu zrobiłem krótkometrażowy film. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że to nie dla mnie - odpowiedział. - Nie podobało mi się to. Nad książką mam więcej kontroli. W filmie pracuje więcej ludzi i miałem problem z wyegzekwowaniem tego, co chcę. Miałem trzech aktorów, próbowałem im wyjaśnić, o co mi chodzi, ale to było bardzo trudne. Wtedy pomyślałem sobie, że to nie jest dla mnie.
Aktor wspominał też pracę na planie, której nie wspomina najlepiej. - Dawno temu kręciliśmy film "Jaguar" Francisa Vebera, w którym grał też Patrick Bruel. On miał wtedy nie najlepszy czas z reżyserem. Kręciliśmy jedną scenę w dżungli, w której było mnóstwo komarów, gorąco, nieprzyjemnie. Potrzeba było 55 ujęć. Reżyser ciągle chciał powtarzać. Pomyślałem wtedy, że on jest złośliwy. Bo pytanie, które pojawia się w takich momentach, to czy reżyser jest efektywnym przyjacielem, czy afektywnym wrogiem. A czasem bywa najgorszym wrogiem, jakiego można mieć.
Polskie korzenie żony Jeana Reno
Podczas spotkania z fanami w Kinotece Jean Reno był czarujący. Złapał też świetny kontakt z prowadzącą spotkanie Justyną Dżbik-Kluge, dziennikarką Polskiego Radia, z którą co jakiś czas się przekomarzał.
W pewnym momencie dziennikarka zapytała go o polskie korzenie jego żony, Zofii Boruckiej. Aktor powiedział, że jego żona nie mówi po polsku, dorastała w Londynie i miała matkę Francuzkę, ale jej ojciec był Polakiem. Podzielił się z fanami intymną historią.
- Ojciec zniknął z życia mojej żony. Nie wiem dlaczego. Pamiętam, że kręciłem film w Anglii "Flyboys" z Jamesem Franco, gdy poprosiłem ją o rękę. A później odkryłem, że ona nie wie, kim był jej ojciec. Ponieważ miałem złe doświadczenia z moimi poprzednimi żonami, które miały problemy z ojcami, powiedziałem Zofii, że nie ożenię się z nią, dopóki nie odnajdziemy jej ojca. Nie jestem żadnym psychologiem, Freudem ani nikim takim, ale miałem takie poczucie, że nie mogę być jej ojcem w tym związku.
I tak w pewien weekend aktor i jego przyszła żona nawiązali kontakt z polską społecznością w Londynie: - pytaliśmy kolejne osoby o ojca Zofii i one nas odsyłały do kolejnych osób, kolejnych tropów. Ruszyliśmy w podróż przez Anglię. Jechaliśmy samochodem, na przemian padało i świeciło słońce. W końcu dojechaliśmy do Walii i zobaczyliśmy kościół na wzgórzu. Obok kościoła był cmentarz i mur, na którym znajdowały się nazwiska pochowanych tam osób. Tam znaleźliśmy nazwisko ojca mojej żony. Kiedy to zobaczyła, padła na kolana i zaczęła płakać. To było 21 lat temu. Do teraz jesteśmy razem bardzo szczęśliwi.
Pozwolił się ostrzyć 11-letniej Natalie Portman
Sala w warszawskiej Kinotece, w której odbyło się spotkanie, była pełna. Niektórzy widzowie przyszli na spotkanie z aktorem w koszulkach z "Leonem zawodowcem". Inni deklarowali, że nazwali swoje córki Matylda, bo tak miała na imię postać grana w filmie przez Natalie Portman. Nic dziwnego, że w końcu z publiczności padło pytanie o najzabawniejsze momenty z pracy przy "Leonie zawodowcu".
- Nie ma nic zabawnego w pracy z Lukiem Bessonem - odpowiedział Jean Reno. - On jest perfekcjonistą, ma wiele wątpliwości i obrazów w swojej głowie. Torturuje wszystkich, by osiągnąć swój cel. Ale bardzo go lubię. Jest bardzo profesjonalny. Dla niego nic nie było proste, bo wziął się praktycznie z ulicy i musiał przebić ścianę, by dostać się do studia filmowego. Ma bardzo precyzyjną wizję filmu. To jest bardzo miłe dla aktora, bo on nie próbuje różnych ujęć czy pomysłów w trakcie zdjęć, tylko dokładnie wie, co chce osiągnąć.
Ostatecznie jednak Reno podzielił się anegdotą z planu "Leona zawodowca". - Zabawny moment, który pamiętam, to ten, w którym na plan przyszła Natalie Portman, wówczas 11-letnia. Luc poprosił ją, by ścięła mi włosy. Chciał, żebym miał w tym filmie bardzo złą fryzurę i to się udało. Poza tym to był jego pomysł na wytworzenie więzi między nami i między postaciami, które graliśmy. To było bardzo fajne i zadziałało.
Drama z Blake Lively i koszmarna "Kolejna zwyczajna przysługa", "Cztery pory roku" Netfliksa i serialowe nowości, które warto sprawdzić. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotele czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: