Gene Simmons o śmierci Ace’a Frehley’a. "To były złe decyzje"
Śmierć Ace’a Frehley’a, legendarnego gitarzysty KISS, była wynikiem serii "złych decyzji", jak mówił frontman zespołu, Gene Simmons. Frehley zmarł w wieku 74 lat po upadku ze schodów w swoim domowym studiu w New Jersey.
Według raportu koronera, przyczyną zgonu były obrażenia głowy spowodowane uderzeniem. Śmierć uznano za nieszczęśliwy wypadek. Simmons przyznał w rozmowie z "New York Post", że Frehley ignorował rady bliskich, w tym jego samego, dotyczące zmiany stylu życia. "Upadek ze schodów - nie jestem lekarzem - sam w sobie nie zabija. Musiały być też inne problemy, i to naprawdę łamie mi serce" - mówił Simmons.
Gene Simmons wspominał również prywatny pogrzeb Frehley’a, który odbył się 22 października. "Peter Criss, Paul Stanley i ja byliśmy na ceremonii przy otwartej trumnie. To było po prostu rozdzierające serce. Najsmutniejsze jest to, że Ace nie doczekał momentu, by usiąść dumnie przy Kennedy Center i posłuchać, jak ludzie mówią, ile dla nich znaczył KISS" - dodawał.
"The Paper": W kultowej produkcji zagrał geja, to dzisiaj słyszy od fanów
Rodzina gitarzysty opublikowała wówczas oświadczenie, w którym podkreślono, że w ostatnich chwilach Frehley otoczony był miłością i wsparciem najbliższych. "Cenimy wszystkie jego najlepsze wspomnienia, jego śmiech, jego siłę i dobroć, którą ofiarował innym. Jego odejście ma wymiar epicki i jest poza ludzkim pojęciem. Pamięć Ace’a będzie żyła wiecznie" - napisano.
Simmons nie ukrywał również wcześniejszych refleksji nad tym, co można było zrobić inaczej. "Czasami żałuję, że nie byliśmy mądrzejsi i nie spróbowaliśmy pomóc Ace’owi i Peterowi Crissowi prowadzić lepsze życie. Może powinniśmy stosować więcej twardej miłości wobec ludzi, na których nam zależy" - przyznał.
Ace Frehley był jednym z założycieli KISS w 1973 r. Grał w zespole do 1982 r., a następnie powrócił w 1996, by odejść ponownie w 2002 r. Jego wkład w rockową historię pozostanie niezapomniany, zarówno dla fanów KISS, jak i dla całego świata muzyki.