Iqbal

Obraz
Źródło zdjęć: © "__wlasne

To był niezwykły poranek. Kiedy przyjeżdżali klienci zza granicy, Hussain nie mógł nas źle traktować w ich obecności i musiał starać się, by sądzili, że jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni.
- Oto moi podopieczni - mówił rozdając pochlebstwa na prawo i na lewo, - tutaj u mnie uczą się uczciwej pracy, która pozwoli im zapewnić sobie lepszą przyszłość bez głodu i biedy. Istotnie, traktuję je jak własne dzieci.
Nie wiem czy obcokrajowcy mu uwierzyli, czy nie. To dziwni ludzie. Na ogół są to elegancko ubrani mężczyźni o zimnych oczach, ale od czasu do czasu zjawiała się też z nimi jakaś kobieta, z odkrytym nogami i ramionami i z pachnącymi włosami, która przypatrywała się nam z uśmiechem i mówiła: „Jakie piękne dzieci!”
Nie wiem czy znowu byliśmy tacy piękni.
Tak czy inaczej, tamtego ranka, dostaliśmy śniadanie bardziej obfite niż zwykle i już ten fakt wprowadził nas w dobry nastrój. Mogliśmy śmiać się i rozmawiać czekając w kolejce do ubikacji za brudną zasłonką - „Brama do raju”, jak nazwał ją jakiś niewierzący. „Kapuściane głowy” już załatwiły swoje potrzeby, a w tym dniu, ze względu na obecność obcokrajowców, nie przykuto ich nawet łańcuchami, a my popychając się czekaliśmy na swoją kolejkę.
- Grzecznie, dzieci, grzecznie! – krzyczała żona pryncypała, ale nie brzmiało to tak groźnie jak zwykle. Również Hussain, który zazwyczaj pojawiał się z zaspaną twarzą dopiero późnym rankiem, poprawiając sobie spodnie, tym razem był już na nogach, podniecony, pocąc się i rozmawiając bez przerwy.
Karim był sparaliżowany myślą, że coś może się nie udać i że Hussain będzie miał o to do niego pretensje. Dywany, które tkaliśmy do tej pory były gotowe w magazynie, a te, nad którymi pracowaliśmy teraz stanowiły ładną ekspozycję na krosnach. Krótko mówiąc, panowała prawie odświętna atmosfera.
W oczekiwaniu na moją kolejkę, z małą Marią uczepioną mojej spódnicy, próbując obronić się przed kuksańcami Aliego i uszczypnięciami Salmana, doświadczyłam nagle dziwnego uczucia wewnątrz, coś jakby wiatr w piersiach: byłam pewna, że tego ranka podskoczę bardzo wysoko – jak bym leciała – i po raz pierwszy uda mi się chwycić krawędzi okienka nad ubikacją turecką. Oczywiście nikt nie mógł przeczuwać tego, co się miało wydarzyć.

Ikebal nie czekał z nami w kolejce, stał przy swoim krośnie, ale nikt na to nie zwracał uwagi. Tak jak już wspominałam, w tych dniach wszyscy próbowali go unikać, bo byli zazdrośni, a i on trzymał się na osobności, jakby pochłonięty poważnymi myślami. Poza tym, Hussain już jakiś czas temu zdjął mu łańcuchy i to również było postrzegane jako przejaw szczególnego traktowania.
Tego ranka nie poszłam do łazienki i nie dotknęłam ramy mojego okienka, z którego widać było gałąź migdałowca.
To dziwne jak jasno i precyzyjne pamięta się niektóre szczegóły nawet po latach, tak jakby miały miejsce wczoraj, a nie tak dawno temu.
Ciągle mam tę scenę przed oczyma i nadal na samą myśl o niej mocniej bije mi serce. Pamiętam Hussaina, który przechadzał się w tę i z powrotem wzdłuż naszej kolejki, podekscytowany i nerwowy. Pamiętam jak nagle stanął jak wryty, przestał wymachiwać rękoma i pobladł na twarzy. Patrzył na coś za naszymi plecami. Pamiętam jego wytrzeszczone oczy i usta, które otwierały się powoli odsłaniając poczerniałe od tytoniu zęby. Odwróciliśmy się wszyscy naraz, jakby chwyciła nas jakaś wielka ręka i zmusiła, byśmy odkręcili głowy. Nigdy w życiu nie zapomnę tej sceny.
Ikebal stał obok swojego miejsca pracy. Za nim znajdował się dywan. Ten wspaniały dywan w kolorze niespotykanego błękitu, ze skomplikowanym kwiecistym wzorem. Był doskonały. Ikebal ukończył z niego prawie jedną trzecią. Pracował lepiej i szybciej niż potrafiłby ktokolwiek inny. Obcokrajowcy oszaleliby na punkcie takiego dywanu.
Też był blady, ale nie aż tak jak Hussain Khan. Wziął nóż, który używaliśmy do obcinania supełków, uniósł go nad głowę, popatrzył na nas wszystkich po kolei, odwrócił się ze spokojem i przeciął dywan z góry na dół, dokładnie na pół. „Nie - pomyślałam - nie rób tego!”
W ciszy, która zapanowała w warsztacie słyszeliśmy wyraźnie, odgłos rozcinanych nitek.

Hussain Khan ryknął jak godzone zwierzę. Jego żona krzyknęła. Karim też wrzasnął, bo zawsze robił to samo, co właściciele. Widzieliśmy jak biegli przez warsztat, unosząc tumany kurzu i pakuł, przeszkadzając sobie nawzajem, potykając się, przeklinając i bluźniąc tak jak nigdy nie powinni bluźnić prawdziwi wyznawcy wiary, ale biegli powoli, tak jak to bywa w snach, że biegniesz, biegniesz i nigdy nie dobiegasz do celu.
Zanim zdołali złapać i rozbroić Ikebala, zdążył on jeszcze dwukrotnie użyć noża i teraz najpiękniejszy dywan świata był jedynie stertą brudnej wełny, leżącą na pokrytej czerwonym kurzem ziemi.
Potem, równie nagle zapanowała cisza i wydawało się, że będzie trwać wiecznie. My, instynktownie ścieśniliśmy się razem w kącie hali, tak jak byśmy chcieli lepiej się ochronić. Hussain Khan stał przed Ikebalem i przewyższał go swoją posturą. Był czerwony na twarzy, a żyły na szyi były tak nabrzmiałe, jakby miały pęknąć. W ręku ściskał nóż, który odebrał Ikebalowi i przez moment, który nas wszystkich napełnił strachem, pomyśleliśmy: „Zabije go”. Jego żona, szlochając, zbierała kawałki dywanu i otrzepywała je z czerwonego kurzu, tak jakby jakimś cudem było możliwe, by złożyć je ponownie w całość. Karim złapał się za głowę, zrozpaczony, mimo że dywan przecież wcale nie należał do niego.
- Przeklęty! – syknął Hussain - przeklęty!
Mówili mi, że jesteś buntownikiem, zdrajcą. Mówili mi: „Hussainie, nie ufaj mu! To żmija. Jadowity wąż. Niewdzięcznik”. A ja, głupi i ślepy, co ja sobie myślałem? Zapłacisz mi za to, o zobaczysz jak mi zapłacisz!
- Do Lochu - zawodziła żona Hussaina - wrzuć go do Lochu i nigdy więcej nie wypuść!
Pochwycili go za ramiona i wywlekli na korytarz. Poszliśmy za nimi, jak gromadka przestraszonych piskląt. Zatrzymaliśmy się w drzwiach. Widzieliśmy jak Ikebal zdzierał kolana na bruku, jak uderzył ramieniem o krawędź studni. Hussain zatrzymał się przed ukrytymi w głębi podwórza zardzewiałymi, żelaznymi drzwiami, jak z trudem ruszył je na skorodowanych zawiasach. Widzieliśmy jak znika w ciemnościach schodząc w dół po schodach i szarpiąc Ikebala, a potem usłyszeliśmy ten straszny, przerażający huk, który śnił nam się po nocach. Huk wieka Lochu, które zostało uniesione a potem opadło z wielkim bum, które długo jeszcze brzmiało w dusznym powietrzu podwórza. Nie można było oddychać. Nie było wiatru. Nawet nie poruszał się kurz. Tylko gzy nie przestawały nas kąsać po nogach, ale nikt nawet nie miał ochoty ich przegonić.

Hussain Khan wychodził powoli z podziemi. Słyszeliśmy jego ciężkie kroki na schodkach, jeden po drugim. Kiedy wyszedł na słońce, zmrużył oczy. Zamknął żelazne drzwi jednym kopniakiem i udał się kierunku nas, którzy nadal staliśmy jak wryci w drzwiach warsztatu.
- Do roboty! – warknął.
Wróciliśmy do naszych krosien.

Wybrane dla Ciebie

Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła