Korporacja
Dział Sprzedaży Szkoleń nie jest outsoursowany. W całym budynku pracownicy bezskutecznie usiłują zalogować się do sieci. Klikają myszami. Bębnią w klawiatury. W końcu chwytają telefony i dzwonią pod numer pomocy w IT. Ich wezwania biegną przez instalację budynku Korporacji Zephyr na piętro dziewiętnaste. A tam rzędy boksów stoją nieme i puste. Światła pogaszone. Na fotelach nikt nie siedzi. Żadnego ruchu. Na pustych biurkach, tak dokładnie opróżnionych, jakby nikt nigdy z nich nie korzystał, telefony dzwonią i dzwonią.
Elizabeth jest nieobecna, nikt nie ośmiela się niepokoić Sydney, tak więc dowództwo obejmuje Roger. Wysyła Freddy’ego i Jonesa na wyprawę badawczą, żeby ustalili, czy cały budynek stracił kontakt z siecią (co byłoby wiadomością pomyślną), czy tylko Dział Sprzedaży Szkoleń (bardzo źle). Pierwszy przystanek to poziom piętnasty, Zarząd Infrastruktury i Konserwacja Infrastruktury – oba są stajniami z boksami, otoczonymi przez prawdziwe gabinety, ale przecież na wszystkich piętrach są stajnie z boksami, otoczone gabinetami. Freddy i Jones zaglądają za przepierzenia. Większość osób stawia na swoich komputerach pasjanse. Jeden gość napędził im stracha, siedząc nad otwartą wyszukiwarką, ale okazało się, że klika w kółko klawisz odśwież i otrzymuje z sieci same błędy. Nałogowiec, szepcze bezgłośnie Freddy, naśladując ruchy myszą.
Zatem Zarząd Infrastruktury nie ma sieci. Schodzą jedno piętro niżej. Logistyka nie ma sieci. Odwiedzają poziom siedemnasty i... cóż, kimkolwiek ci ludzie są, nie mają sieci. Prawie nie mają komputerów.
– Indianie z puszczy amazońskiej – szepce Freddy. – Zaginione plemię. – Ludzie z poziomu siedemnastego są poubierani byle jak i gapią się na Freddy’ego i Jonesa, jakby nigdy nie widzieli garnituru. Freddy i Jones zmykają do windy. Kiedy są już bezpieczni, Freddy wypuszcza powietrze. – Widziałeś te ich monitory? Ci faceci od dawna już niczego nie zamawiali.
Freddy i Jones nie są jedynymi podróżnikami, którzy badają teren; podobne zespoły krążą po całym budynku. Do południa wszyscy z wyjątkiem Ścisłego Zarządu wiedzą, że sieć nie działa. Ścisły Zarząd pozostaje w niewiedzy, ponieważ na poziomie drugim nikt nie używa komputerów poza osobistymi sekretarkami, a jeżeli sekretarka ma kłopoty z komputerem, to nikogo w Ścisłym Zarządzie to nie dziwi. Skłonność sekretarek do wikłania się w kłopoty z komputerami jest dla nich źródłem nieustannego rozbawienia. Jak nie drukarka, to mysz, a jak ani jedno, ani drugie, to, wiecie, coś z tych rzeczy softwarowych. Ścisły Zarząd ma bardzo blade pojęcie o komputerach, ale nie ma wątpliwości, że większość tak zwanych problemów z komputerami to w istocie „problemy z nierozgarniętymi sekretarkami”. Ścisły Zarząd może i nie używa komputerów, ale jego członkowie korzystają z opiekaczy do pieczywa, kuchenek mikrofalowych i wiedzą, jak zaprogramować stereo w samochodzie... no, może nie wiedzą, ale sprzedawca samochodów pokazał im, jak
się to robi. No to czy komputer może być dużo bardziej skomplikowany?
Działy nie informują kierownictwa o awarii, bo dobry kierownik wie, że do Ścisłego Zarządu dzwoni się zawsze tylko z dobrymi wiadomościami. Osoby, które dzwonią do Ścisłego Zarządu z problemami, nie mają przyszłości w Korporacji Zephyr. Ścisły Zarząd nie jest od tego, żeby prowadzić kierowników działów za rączkę, ale od tego, żeby przydzielać prawo do sprzedaży lub zakupu akcji. Tak więc jest trzecia po południu, zanim wiadomość dociera na górę.
Dzieje się tak tylko dlatego, że ośmiu kierowników działów spotyka się na poziomie dziewiętnastym i snuje między pustymi biurkami. Nie ma stanowiska z pomocą. Nie ma bladych, rozczochranych ludzi z pomocy technicznej. Jest za to dużo komputerów i kierownicy rozglądają się po ich ekranach w poszukiwaniu problemów.
– Tutaj! – woła kierownik z Minimalizacji Ryzyka i wszyscy gromadzą się wokół malutkiego monitora, który stoi na stole przed szklanym pudłem pełnym dużych, beżowych skrzynek komputerów z plątaniną wielobarwnych kabli. Ekran monitora jest czarny z jedną świecącą zieloną linią: 04:04 błąd sieci 614.
Kierownicy patrzą po sobie na wypadek, gdyby ktoś wiedział, co to znaczy. Kiedy staje się jasne, że nikt nie jest całkiem pewien choćby, co to są te beżowe przedmioty w szklanym pudle (nie mówiąc już o tym, do czego służą), kierownicy postanawiają jednak zadzwonić do Ścisłego Zarządu. Jest to dopuszczalne, ponieważ zgłaszanie problemów w czyimś dziale nie jest nawet w części tak groźne, jak zgłaszanie problemów u siebie. Telefon odbiera sekretarka i obiecuje przekazać wiadomość, jak tylko Ścisły Zarząd wyjdzie z zebrania. Kierownicy usatysfakcjonowani odkładają słuchawkę. Stoją jeszcze przez parę minut, wymieniają uwagi na temat samochodów i golfa – kierownicy działów nieczęsto mają okazję do takiego spotkania – po czym z ociąganiem rozchodzą się do swoich obskurnych pomieszczeń, do swoich rozleniwionych, podkradających papeterię nieproduktywnych pracowników i swoich beznadziejnie nieosiągalnych zadań produkcyjnych.
Siedemnaście pięter wyżej Ścisły Zarząd zaczyna się budzić. Spotyka się w sali posiedzeń. Początkowo panuje totalne zamieszanie. Czy to ma coś wspólnego z outsoursowaniem Działu IT? Czy nowy zleceniobiorca nie wywiązuje się ze zobowiązań? Kto to właściwie jest ten nowy zleceniobiorca?
Nikt nie jest całkiem pewien. Stwierdza się skandaliczny brak dokumentacji spowodowany, jak można podejrzewać, brakiem inicjatywy ze strony sekretarek. Ale Ścisły Zarząd wie, że nie chodzi o szukanie winnych. Jego rola polega na znajdywaniu rozwiązań, a nie winowajców. Albo, w każdym razie, najpierw rozwiązań, a potem winowajców. Stopniowo pojawia się informacja, że w następstwie awarii elektrycznej w ubiegłym miesiącu zadanie zwolnienia niekompetentnych obwiesi z IT uzyskało pierwszeństwo przed zorganizowaniem należytego zastępstwa. Korporacja Zephyr nie ma żadnych informatyków.
Zostaje podjęta błyskawiczna decyzja – wszyscy zwolnieni mają być natychmiast z powrotem zatrudnieni. Mają potraktować odblokowanie sieci jako zadanie priorytetowe. Potem, z chwilą przygotowania właściwego planu outsoursowania, mogą być powtórnie zwolnieni.
Ścisły Zarząd oddycha z ulgą. Kryzys zażegnany! Polecenie zostaje przekazane haerowcom do realizacji. Ale tutaj trafia się przeszkoda. Wszystkie dane personalne są w sieci. Bez nich nie można się skontaktować z byłymi pracownikami. Nie wiadomo nawet, kto to był. Tęskne wezwanie odbija się echem po budynku. Czy ktoś pamięta, kogo zatrudnialiśmy w Dziale IT? Nikt nie pamięta. Działy Korporacji Zephyr ledwo się znają nawet w najlepszych czasach, a tych dziwnych pracowników technicznych w T-shirtach wręcz unikano. W całym budynku jest tylko jedna osoba, która mogłaby dostarczyć potrzebnej Ścisłemu Zarządowi informacji – Gretel z recepcji ze swoim kawałkiem papieru. Ale jej nikt nie pyta.