Kroniki Kronosa 2. Syreni śpiew

Rozdział I

Czy tak się traktuje bohatera?

Pewnego razu, nie tak dawno temu, w zwyczajnym gimnazjum, zwyczajnym mieście i zwyczajnym kraju, niewysoka, ruda ósmoklasistka robiła coś nad wyraz zwyczajnego. Charlotte Mielswetzski (powtórzcie: Milz-łet-ski. Udało się? Jeśli nie, spróbujcie raz jeszcze: Milz. Łet. Ski) była w sekretariacie szkoły i dzwoniła do swojej mamy. A gdybyście myśleli, że dzwoniła do niej w jakiejś ciekawej sprawie, zaraz wyprowadzę was z błędu. Charlotte bowiem robiła to dzień w dzień. Każdego dnia po lekcjach była w tym samym sekretariacie i dzwoniła pod ten sam numer. Pięć miesięcy wcześniej jej mama skontaktowała się z dyrektorem gimnazjum Harnetta i poprosiła go o udzielenie Charlotte specjalnego zezwolenia na korzystanie ze szkolnego telefonu, aby mogła codziennie dzwonić do mamy i informować ją, że właśnie wychodzi do domu. Mogłoby się wydawać, że po pięciu miesiącach nie będzie to już tak wstydliwe jak na początku, ale gdybyście spytali o to Charlotte, powiedziałaby coś całkiem innego.
Już rozumiecie – Charlotte Mielswetzski miała szlaban. Totalny szlaban. Musiała dzwonić do rodziców codziennie, ZARAZ po zakończeniu lekcji, a następnie iść PROSTO do domu. Jeśli jej mama była wtedy w biurze, Charlotte dzwoniła ponownie, gdy już dotarła do domu. I oczywiście była zobowiązana korzystać z telefonu stacjonarnego, żeby pani Mielswetzski wiedziała, że jej córka jest tam, gdzie być powinna. Żadnych komórek.
Chociaż, owszem, Charlotte miała teraz komórkę. Błagała rodziców o nią od dwóch lat, ale pani Mielswetzski wciąż mówiła, że to idiotyczne, bo dzieci nie potrzebują telefonów komórkowych, pan Mielswetzski zaś dodawał, że i tak by jej go skonfiskowano (był nauczycielem historii w liceum, więc wiedział, co mówi). Charlotte podejrzewała, że jest jedyną osobą na świecie, która nie posiada komórki. Gdy jednak ją otrzymała, przekonała się, że znacznie lepiej jest nie mieć telefonu, niż dostać go tylko po to, żeby rodzice mogli ją w dowolnym momencie namierzyć. Potrzebowała zezwolenia na używanie komórki w jakimkolwiek innym celu i rodzice stanowczo zapowiedzieli, żeby nie próbowała tego robić bez zezwolenia, bo co miesiąc będą sprawdzać jej billing.
Niemal jakby jej nie ufali!
Jedynymi zajęciami, jakim wolno jej było się poświęcić, były te usankcjonowane przez szkołę. Na przykład gimnastyka. Charlotte była w szoku, że mama pozwoliła jej kandydować do szkolnego zespołu, choć – szczerze mówiąc – jej mama była w jeszcze większym szoku, że Charlotte w ogóle chce się dostać do drużyny, i to prawdopodobnie zmąciło jasność jej umysłu. Gdyby przez całe dotychczasowe życie jej córka uprawiała gimnastykę, prawdopodobnie i to zostałoby jej zabronione; ponieważ jednak pani Mielswetzski od lat usiłowała nakłonić swą latorośl do udziału w zajęciach pozalekcyjnych, a Charlotte nie wykazywała ku temu najmniejszej chęci, mama była zachwycona nagłą zmianą decyzji. Trzeba po prostu wiedzieć, w którym momencie poruszyć dany temat.
– Cześć, Charlotte – powiedziała pani Mielswetzski, odebrawszy telefon. Kiedyś zwracała się do córki per „kochanie”, ale już tego nie robiła. – Jak tam trening?
– W porzo – odparła Charlotte.
Tak naprawdę było znacznie lepiej niż „w porzo”: po tygodniach prób pierwszy raz w życiu udało jej się wykonać gwiazdę na równoważni. Czuła się tak podekscytowana, że niemal spadła, co mogłoby nieco zepsuć efekt. W końcu jednak utrzymała równowagę i dostała oklaski od całego zespołu. Słysząc je, Charlotte Mielswetzski nagle poczuła, że mogłaby robić gwiazdę wszędzie: na poręczy, na wstążce, na wąsie kota – i za każdym razem lądować z gracją i precyzją.
Nie miała jednak zamiaru mówić o tym wszystkim mamie. Co jak co, ale nie zamierzała dawać pani Mielswetzski satysfakcji w postaci poczucia, że jej córka choćby przez jedną krótką chwilę była szczęśliwa.
– Jest trochę późno – zauważyła mama.
Charlotte skrzywiła się.
– Dopiero skończyliśmy trening. Możesz zadzwonić do pani Seltzer!
Jeśli powiedziała to nieco podniesionym tonem, wybaczcie jej: przez ostatnie miesiące dość łatwo popadała w rozdrażnienie.
– Dobrze, Charlotte – rzekła mama, gdy już solidnie sobie westchnęła. – Tylko idź prosto do domu. Może przyjechać po ciebie?
– Nie! – rzuciła pospiesznie Charlotte. – Maddy została po lekcjach, żeby się uczyć, więc pani Ruby może mnie podwieźć.
Maddy, najlepsza koleżanka Charlotte, w październiku zeszłego roku dziewczynka zachorowała na przewlekłą i tajemniczą chorobę i od tego czasu jej mama była gotowa zrobić dla niej wszystko. Należało tylko odpowiednio wykorzystać tę sytuację.

Charlotte zerknęła na koleżankę. Nie powiedziała jej prawdy o tym, dlaczego rodzice są na nią tak wściekli. Bardzo by chciała, ale wtedy Maddy pomyślałaby, że jej przyjaciółka zwariowała, i wpakowałaby ją do domu wariatów, a to mogłoby poważnie zaszkodzić ich przyjaźni.
Jedyną osobą, która znała prawdę, był kuzyn Charlotte, Zee, ale on też nie chciał zostać zamknięty w wariatkowie. No i był jeszcze, rzecz jasna, dawny nauczyciel angielskiego, pan Metos. Po tym, co się stało, Charlotte miała nadzieję, że właśnie on zdoła wytłumaczyć wszystko jej rodzicom, ale rozmawianie z ludźmi nie było jego najmocniejszą stroną.
Sprawy miały się tak: kilka miesięcy wcześniej, by uratować chore nastolatki, Charlotte i Zee musieli się zakraść w zaświaty – w zaświaty z mitologii greckiej, która okazała się mówić prawdę. Charlotte ku swemu zdumieniu dowiedziała się, że wszystkie mity – ten o Zeusie, o Posejdonie, o Hadesie – wszyściutkie są absolutnie prawdziwe. Po prostu nikt inny o tym nie wie. Hadesa, który jest bogiem zaświatów, próbował obalić pomniejszy bożek, niejaki Filonekron, który zaczarował dzieciaki i skradł im cienie, by stworzyć z nich widmową armię. To dlatego Maddy zachorowała: zabrano jej cień, podobnie jak prawie każdemu dzieciakowi w mieście. Nie mówiąc już o tym, co się działo w Londynie, gdzie wcześniej mieszkał Zee.
Czasem tak właśnie jest: dzieją się naprawdę złe rzeczy, z bardzo skomplikowanych powodów, a ty jesteś jedyną osobą, która może coś z tym zrobić. A żeby to zrobić, musisz się nocą wymknąć z domu, by wyruszyć w zaświaty. Jako osoba odpowiedzialna zostawiasz więc rodzicom liścik, w którym piszesz, że wiesz, dlaczego wszyscy chorują, i musisz ratować świat.

Wybrane dla Ciebie

Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła